Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2023, 22:14   #102
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 21 - 2521.04.31; wlt; przedpołudnie

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)



Tobias



Ostlandzki myśliwy obserwował z ukrycia wznowienie awantury między magiczką a oficerem. Wyglądało na to, że tym razem to kobieta była górą i z pewną pomocą czwórki mieczników Theiss oraz interwencji Edgaro udało jej się chociać chwilowo wyłączyć z walki porucznika. Pomachał jeszcze do pozostałych dwóch zwiadocwców ale widział, że nie tylko oni go dostrzegli. Bo jeden czy dwóch kuszników odwróciło się w jego stronę. Albo też dostrzegli jego gesty albo posłali spojrzenie w tym samym kierunku co któryś z pozostałych dwóch zwiadowców. Jednak za bardzo absorbowało ich to co się dzieje na miejscu aby zwracać uwagę na znajomego łucznika więc w dalszych poczynaniach nikt Tobiasowi nie przeszkadzał.

Z każdym miękkim krokiem oddalał się od hałasów czynionych przez większą grupę. Aż wreszcie całkiem stracił ich ze słuchu. Szedł sam. Otoczony przez pradawne drzewa, po dnie mrocznego lasu. Buty cicho szeleściły mu wśród przegniłej ściółki jaka tu leżała od nie wiadomo wielu sezonów. Znów mógł się poczuć jak w rodzimych stronach gdy szedł tropem jakiegoś zwierzęcia albo już je podchodził. Tym razem jednak żadnych tropów nie miał. A te widocznie w oddali prześwity pomiędzy drzewami były jedyną wskazówką jaką mógł się kierować. Zbliżał się coraz bardziej ale nic nie wskazywało aby się zbliżał do czegoś szczególnego. Chociaż… Może to właśnie było to? Jakoś tak… Ciszej. Jakby ten mroczny las wstrzymał oddech. Jednak w tej mglistej ciszy nie słyszał żadnych dźwięków świadczących, że ktoś go podchodzi albo ktokolwiek jest w pobliżu. Właściwie to musiał już zbliżać się do skraju lasu jaki powinien wyjść na tą polanę do jakiej chciała dotrzeć tileańska magiczka.




https://i.imgur.com/Tjp3BhW.jpg


Widział jak mgła gęstnieje przy tej polanie. A może świeci? Do tej pory nie spotkał mgła jaka by świeciła ale też nie wyglądało to na punktowe źródła światła jakie może dać ognisko, lampa czy pochodnia. A może mu się to tylko zdawało? Może tak oczy mu się przyzwyczaiły do leśnego półmroku, że ta otwarta przestrzeń wydawała mu się promienieć wewnętrznym blaskiem? Nie mógł tego rozstrzygnąć.

A jednak nie! Coś tam było! Jakby powiew wiatru na moment rozgonił te opary mgły. I wtedy tam, gdzieś na środku polany dojrzał sylwetkę. Chyba człowiek. W barwnej, długiej szacie jakiegoś uczonego. Albo maga. Z kosturem w dłoni. Łysy albo z jakąś mycką na głowie. Wyglądał jakby zamarł niczym posąg. Ale w dynamicznej pozie. Jakby celował w coś albo kogoś ze swojego kostura. I z niego strzelał barwny strumień płomieni albo coś takiego. Zbyt dziwne miało kolory aby uznać to za zwykły ogień. Scena była jak zatrzymany w ruchu posąg. Tylko naturalnych barw i kształtów więc do złudzenia przypominał żywego człowieka. Uchwyconego w samym centrum zmagań. Ale z kim lub z czym to nie widział bo mgła aż tak się nie rozproszyła. Chociaż ruszała się jakby jakieś niewidzialny ptak by tamtędy leniwie przeleciał. Tak go to zaobsorbowało, że poczuł drobne ukłucie na karku. Jakby ukłuł go kolec agrestu albo komar. Niezbyt mocno ale irytująco. Odruchowo sięgnął tam ręką i wtedy ujrzał, że nadlatuje z góry jakiś ptak. Aż zamrugał oczami jak się okazało, że to nie żaden ptak tylko ludzka miniaturka. W kusej sukieneczce i powabie egzotycznej tancerki. Zatrzymała się krok czy dwa od niego i wzięła się pod swoje małe boki. Słyszał cichy szum jej skrzydełek i była na tyle mała, że pewnie mógłby utrzymać ją w otwartej dłoni. Wyglądała jak miniaturka jakiejś lesnej nimfy. Tylko takiej wyuzdanej i lubieżnej. Z rogami i ogonem jakie przypominały grzeszne wyobrażenia demonów zakazanych rozkoszy.

- Oj byłeś bardzo niegrzeczny dla mojej pani. A była dla ciebie taka miła. Chciała się z tobą zaprzyjaźnić! Jak mogłeś być tak podły aby jej odmówić! - powiedziała z wyraźnym wyrzutem jakie przeszło w rozzłoszczone oskarżenie wzmocnione gestem palca pokazującego na winowajcę.

- Teraz będziesz miał za swoje! - powiedziała mściwie i z groźbą w głosie. Po czym zagwizdała na dwóch palcach. Tak jak się zwykle gwiżdże na psa. Po czym zaśmiała się poniętnie i złośliwie jakby czekała na świetne widowisko. Tobias poczuł znów ukłucie na karku. Gdzieś tam gdzie wieniec od siostry Guendeliny dotykał mu ciała. I usłyszał to. Nadbiegający z mgły odgłos szponiastych łap. Takie które pędzą aby dorwać i rozszarpać ofiarę. Jakie potrafią zagryźć dorosłego męża, wyrwać mu gardło i rozerwać mu trzewia. Coś takiego pędziło z mgły wezwane gwizdnięciem tej latającej miniaturki tancerki. I lada chwila miało wyskoczyć z mgły i go dopaść. Mgła była na tyle gęsta, że miał szansę strzelić może raz do szybkiego, ruchomego celu zanim ten go dorwie.



Grupa por. Ferro



- Nie mów tak o oficerze. Porucznik dostał gorącej krwi i się trochę źle poczuł. Jak się obudzi powinno być mu lepiej. - Alezzi widocznie nie spodobały się wzmianki elfa o obłąkaniu tileańskiego oficera. Zapewne nie chciała siać zwątpienia albo po prostu nie uważała go za obłąkanego. Powiedziała to dobitnie patrząc jednocześnie na Duivela bez zmrużenia okiem sprawdzając czy to do niego dotarło. W reikspiel co prawda i tak rozumieli ich tylko ludzie Theiss i Edgaro ale mimo wszystko nie chciała aby ktoś podkopywał autorytet drugiego z dowódców.

Potem wdała się w rozmowę ze Stefanem jaki pytał ją o różne rzeczy. Ale okazało się, że jej moce też mają swoje ograniczenia i nie może stworzyć tej świetlistej osłony na kogoś innego oprócz siebie. Tak samo jak niezbyt może polecić w ciemno jakąś strategię skoro nadal nie spotkali przeciwnika a więc nie wiadomo z kim mają do czynienia i czego się spodziewać.

- A co z nim? - zapytał Hugo wskazując na uśpionego i związanego porucznika. - Trzeba by go nieść. Albo zostawić. - zaproponował sam od siebie. I sądząc po tonie głosu to oba wybory wydawały się mieć wady w jego oczach.

- Weźcie go ze sobą. Nie możemy go zostawić samego. - odparła magiczka już z siodła gdy się chwilę nad tym zastanowiła. Awantura została właściwie zażegnana i wyglądało na to, że ani kusznicy ani imperialni nie kwestionują dowództwa konnej blond uczonej.

- Dobrze w takim razie ruszamy dalej. W stronę polany. Proszę miejcie się na baczności. Nie wiadomo co nas tam czeka. Ale zapewne trzeba będzie walczyć. Jak tylko dostrzeżecie coś podejrzanego to dajcie znać. - odparła liderka kończąc te wszelkie swary i rozmowy. Prawie. Bez wojskowego dowódcy jakim do tej pory był porucznik brakowało kogoś kto tak jak on ma posłuch i wie co należy robić. Tileanka chociaż przejęła funkcję lidera to nie była zawodowym wojskowym aby zarządzać oddziałem. Więc chwilę to trwało zanim czwórka mieczników i tuzin kuszników naradzili się między sobą co i jak. W końcu mniej wiecej przyjęli podobny szyk w jakim szli do tej pory pod dowództewm Ferro. Tileańczycy podzielili się na trzy grupy gdzie jedna szła tuż przed koniem Alezzi, druga z paręnaście kroków przed nimi a ostatnia za jej koniem. Miecznicy szli tuż za wierzchowcem wlokąc między sobą nieprzytomnego oficera. A dwóch wolnych szło po bokach liderki. Stefanowi i Duivelowi pozostało znalezienia sobie miejsca jako zwiadowcy bo nie byli na sztywno przypisani do żadnego oddziału. A bez zawodowego wojskowego jakim był Ferro jakoś nikt się nie kwapił aby znaleźć im zajęcie.




https://i.imgur.com/VeM9rnk.jpg


Atmosfera znów się zagęściła. Ale przynajmniej sprzyjało to zachowaniu ciszy. No prawie. Jak na ucho myśliwego czy zwiadowców to prawie dwie dziesiątki piechurów i jeden koń nie poruszali się bezszelestnie. Słychać było szuranie liści pod ich butami ale to akurat i Stefan i Duivel czynili to samo. Tego nie dało się uniknąć stworzeniom z krwi i kości. Co prawda leśny elf zdawał sobie sprawę, że jego lud potrafi magią sprawić aby dosłownie nie pozostawiać po sobie żadnych śladów ale on sam nie opanował tej mistycznej sztuki gdyż miał inne priorytety w życiu. Oprócz tego słyszeli cichy klekot sprzączek, toreb, czy innego ekwipunku. To jednak nie mogło dziwić. Byli zawodowymi kusznikami i szermierzami przystosowanymi do otwartej walki na polu bitwy a nie skrytego podchodzenia wroga czy zwierzyny. No i była ich całkiem spora grupa jaka zwielokrotniona dźwięki wytwarzane przez każdego z uczestników. Ale i tak było to o wiele cichsze niż dotychczasowy harmider jaki trwał póki wszyscy gadali przez każdego i do każdego a awantura trwała w najlepsze. W porównaniu do tej zakończonej już sytuacji to było całkiem cicho. Na tyle, że można było mieć nadzieję, że tym razem będzie szansa usłyszeć coś podejrzanego.

Jak szli przez ten mroczny i mglisty świat powróciło poczucie zagrożenia. Chyba każdy rozglądał się uważnie po okolicznych pniach, kamieniach i krzakach szukając zagrożenia. Tak samo jak wcześniej gdy maszerowali jeszcze pod wodzą dwójki liderów. Znów wydawało się, że za każdym pniem i krzakiem czai się jakaś złowróżbna kreatura. Zwłaszcza jak nadal nie mieli pojęcia czego się spodziewać. Nic jednak nie udało im się wykryć. Krok za krokiem zbliżali się powoli do tych przejaśnień między drzewami jakie zwiastowały kraniec lasu i zapewne tą polanę o jakiej była mowa. I nadal się nic nie działo. Nikt ich nie atakował. Nie było słychać żadnych odgłosów walki, wzywania pomocy ani nic takiego. Właściwie to było słychać głuchą ciszę. Co wydawała się nienaturalna w tak pierwotnym lesie. Jakby cały las zamarł w oczekiwaniu na coś. Albo wyczuwając coś co zagrażało wszystkim okolicznym stworzeniom. A mimo to nadal nic się nie działo. Dlatego reakcja Alezzi mogła zaskoczyć. Zatrzymała konia i powiedziała coś cicho z zaskoczeniem. To spowodowało, że idący po jej bokach miecznicy też się zatrzymali a po chwili i reszta kuszników.

- Co się stało? - zapytał cicho Hugo rozglądając się trwożliwie po okolicy. Czyli pniach omszałych drzew jakie wyłaniały się z wiecznej mgły. Magiczka odparła coś co brzmiało jak dwa wyrazy ale całkiem obce. Więc niewiele powiedziały one nie tylko miecznikom ale i najbliżej stojącym kusznikom co mogli ją usłyszeć. - Czyli? - zapytał skonsternowany kapral szermierzy Theiss. Świetlista dama spojrzała na niego z siodła jakby właśnie zorientowała się, że powinna wytłumaczyć coś skomplikowanego komuś kto nie ma o tym pojęcia.

- Tu zaraz zaczyna się… Pole czasowe. Pole innego czasu. Wewnątrz czas płynie inaczej niż tutaj. Wolniej albo szybciej. - wyjaśniła najprościej jak umiała. Ale któryś z kuszników zapytał ją po tileańśku więc i w tym języku zaczęła coś odpowiadać. Hugo i miecznicy zrobili dość niewyraźne miny jakby wcale nie mieli ochoty mieć z czymś takim do czynienia.

- Musimy tam wjechać. - zdecydowała w końcu magiczka. I wskazała swoim kosturem kierunek w jakim zmierzali do tej pory. Sądząc po minach zwykłych soldatów niezbyt im przypadła do gustu taki pomysł więc uczona musiała ich zachęcić stanowczym gestem i ponaglającym spojrzeniem.

- Hej co to? Słyszycie? - odezwał się któryś z mieczników. Ale rzeczywiście w tej mglistej ciszy w jakiej dotąd zdawały się tonąć wszelkie dźwięki nagle dało się słyszeć coś nowego.

- Ktoś śpiewa… Jakaś kobieta… Na pewno bardzo piękna… - któryś z kolegów z nim się zgodził. Bo po pierwszym zaskcozeniu dało się słychać piękny, melodyjny, kobiecy głos. Głos jaki lał miód na sterane, żołnierskie serca. Jaki przynosił ukojenie. Takie jakie mężczyźnie może przynieść tylko kobieta. Taka czuła, kochająca, co czeka właśnie na niego. I będzie można złożyć tą brudną, spoconą, ubłoconą głowę na jej czystym, schludnym podołku. Poczyć jej gościnne uda pod głową, jej miękką, pachnącą dłoń jaka pogładzi po zarośniętej gębie, Jej piękną twarz i słodkie usta jakie w końcu pochylą się i złożą na męskich wargach pierwszy pocałunek.

Tylko coś tu przeszkadzało. Stefan i Duivel czuli to. Już te znajome łaskotki w brzuchu, te przyjemne dreszcze na karku jakie są zapowiedzią pieszczot kochani ale coś się przez to przebijało. Coś było nie tak. Jakiś kobiecy głos. W pobliżu. Przeszkadzał im więc w końcu zwrócili na niego uwagę. No tak. Ta blondynka na koniu. Coś tam przeszkadzała. W pewnym momencie jednak skrzyżowała spojrzenia wprost z ich oczami i to ich otrzeźwiło. Przecież to Alezzia!

Jak zamrugali oczami i rozejrzeli się dookoła sceneria niby była ta sama. Las, mgła, ich towarzysze. Tylko zachowywali się dziwnie. Stali bezbronni jak dzieci z rozmaślonym wzrokiem wpatrzeni bogowie wiedzą gdzie. Część kuszników wypuściła broń i ta leżała teraz u ich stóp ale zdawali się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Cwhiali się bez sensu a niektózy jakby próbowali kogoś dotykać albo prosić do tańca. Miecznicy Hugo tak samo. Tych dwóch co trzymało do tej pory porucznika chyba nie zwrócili uwagi, że teraz ten leży luźno na ziemi. Zresztą ani Stefan ani Duivel nie zauważyli kiedy go puścili. Właściwie nie byli pewni ile im umknęło. Poza tym, że gdzieś z głębi lasu dobiegał ich ten uwodzący, kobiecy śpiew. A w środku grupy Alezzia miotała się w siodle krzycząc i ponaglając.

- Obudźcie się! To przeklęta magia! Nie dajcie się jej oczarować! - krzyczała jakby chciała zbudzić śpiących z ich głębokiego snu. Ale nagle przestała. Spojrzała spłoszona gdzieś w stronę polany jakby coś tam dostrzegła. I nagle krzyknęła jedno słowo. Zaś jej oczy zapłonęły nadnaturalnym światłem i trysnęły z nich dwa promienie światła jakie pomknęły gdzieś we mgłę. I chyba w coś trafiły sądząc pogłuchym odgłosie uderzenia. Ale nie było widać w co.

- Zaraz zaatakują! Przebudźcie ich! - krzyknęła ponaglająco widząc, że chociaż dwóch zwiadowców wodzi po okolicy w miarę świadomym wzrokiem. Sądząc po pytaniach po tileańsku także jeden czy dwóch kuszników wybudziło się z transu. Ale magiczka nie czekała, spięła konia ostrogami i ruszyli do przodu jakby zamierzała się zmierzyć z tym czymś we mgle.


---



Mecha 21


Odporność na czar: SW


Stefan: 30-10=20; rzut: https://orokos.com/roll/993849 29; 20-29=-9 > remis = chwilowe zamroczenie

Duivel: 40-10=30; rzut: https://orokos.com/roll/993850 28; 30-28=+2 > remis = chwilowe zamroczenie

Alezzia: 45+10-10=45; rzut: https://orokos.com/roll/993851 12; 45-12=+33 > ma.suk = moment słabości

Kusznicy: 35-10=25; rzut: https://orokos.com/roll/993852 12d100=48, 54, 10, 83, 92, 94, 27, 16, 44, 66, 77, 76 > suk x2; por x10

Miecznicy: 35-10=25; rzut: https://orokos.com/roll/993853 > suk x0; por x4
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem