Charlotte pomału z wielkim bólem głowy pomału zaczęła się budzić. Jej ciężkie powieki z każdą chwilą stawały się coraz lżejsze jednak nadal nie mogła otwrzyć ich w pełni. Jedyne co wyłapywała z otoczenia były to słowa, które i tak nie do końca do niej docierały. - Kochasz ją ? - usłyszała głos gnoma - Tak, wiem, że tak, a jeśli jeszcze nie to i tak coś pomiędzy wami jest... Nie wnikam co, nekromanto. Ale uczucie. - Nie możesz . . . - wymamrotał półprzytomna i pomału zaczęła dochodzić do siebie.
Dziewczyna otworzyła pomału swe szmaragdowe oczy i leżąc na ziemi rozejrzała się w miarę swoich możliwości. Dopiero teraz zaczęła coś kojarzyć, choć nie do końca wiedziała o co chodzi. Spojrzała przed siebie i dostrzegła Vriessa oraz Gnoma, który był przytwierdzony do ściany jakimś ... kościanym bluszczem?
"Co u diabła? O co tu chodzi?" - pomyślała gdy z wściekłością próbowała rozerwać więzy. Wstała do pozycji siedzącej i zaczęła mocno szarpać i gwałtownie poruszać rękami jednak nic z tego jej nie wychodziło. Była tak wściekła, że złość zasłoniła jej racjonalne myślenie. Z jej ust wydobywały się ciche jęki wysiłku.
Otwiera się nagle śluza przy tej, którą wystrzałem z czołgu oczyścił Genghi, i w progu pomieszczenia stają trzej mężczyźni. Jeden z nich badawczo zaczął przyglądać się złej Charlotte, która po wejściu mężczyzn przestała się szarpać, a zaczęła uważnie przyglądać się wszystkiemu z pozycji siedzącej. Ręce miała cały czas splątane za plecami.
W całym tym zamieszaniu najbardziej zaskoczyło ją jedno. Różyczka nie była Różyczką?! OO" To coś o głupawym imieniu, które dręczyła, przedrzeźniała i brutalnie pchnęła by patrzeć na jej żałosne ryki i beczenia, nie było sobą? - Nieśmiały, hm? Dobrze, nie przeszkadzaj sobie w sapaniu z bólu, ja cię przedstawię! – zaproponował rezolutnie czarnowłosy. – Oto Valgaav, DEMON-starożytny czarny smok, Drugi Kihara Lorda Gaava, skaziciela żywiołu ognia. - Skaziciela żywioły ognia . . . - powtórzyła w zamyśleniu pod nosem, szeptem sama do siebie. - Tym jest ten smok... - Verion – smok syknął przez zaciśnięte zęby. – Kihara Riona, skaziciela żywiołu powietrza... - Verion! - uniosła się dziewczyna w zaskoczeniu. Słowo dosłownie samo wyrwało jej się z ust. Wybaczy mi . . . a może nie jest na mnie . . . zły?
"A więc to on...to on jest..." - pomyślała z radością a zarazem lękiem. Jej ciało przeszły dziwne ciarki. Spojrzała mężczyźnie prosto w oczy jednak gdy ich wzrok się spotkał momentalnie spojrzała w podłogę. Spuściła wzrok w dół. Dzięki swej umiejętności akrobatycznej i niesamowitej giętkości Charlotte przełożyła związane ręce przez nogi tak by ręce znalazły się z przodu. Cały czas siedząc po szlachecku ułożyła związane ręce na udach sukni zaś wzrok ze wstydem skierowała gdzieś w bok patrząc na kamienną podłogę.
"Verion . . . " - powtórzyła w myślach i coś w niej zadrżało.
__________________ Discord podany w profilu
Ostatnio edytowane przez Nami : 25-09-2007 o 16:09.
|