Wątek: Sodraland 2527
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2023, 14:58   #38
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - 2527.01.29 bzt; przedpołudnie - południe

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Wschodnia, ul. Krucza; kamienica von Schwarz
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; przedpołudnie
Warunki: jasno, sucho, ciepło ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)



Kristoff, Warmund, Sigrun, Franziska, Gilbert



- Jak siostry mają ten artefakt to niech go trzymają. W końcu do nich Maestro też napisał. A reszta to już nasz le commandant pewnie dogada się z ich przełożoną albo Maestro. Nam przecież ten bicz do niczego nie jest potrzebny. - Gilbert sam z siebie nie zdradzał wielkiego zainteresowania tajemniczym artefaktem jaki kapłanki Myrmidii przechowywały w swoich świątynnych kazamatach.

- A ja jestem go trochę ciekawa. Z opisu wynika, że to wytwór z jakichś dawnych czasów. - Franziska lekko zaoponowała bo w przeciwieństwie do bretońskiego kolegi wydawała się być ciekawa jak może wyglądać ten nietypowy przedmiot.

- Pewnie jakiś badziew. Do walki to są dobre miecze i topory. Reszta to szmelc. No łuk może być do ostrzelania kogoś ze statku albo do polowania w lesie. Reszta to szmelc. - Sigrun wzruszyła obojętnie ramionami i chyba ów bicz interesował ją jeszcze mniej niż Gilberta. Patrzyła na sprawę pod użytkowym kątem a dokładniej jako myśliwy i wojownik więc bicz zdecydowanie przegrywał w jej oczach z bardziej praktycznymi narzędziami. - No chyba, że byłby drogi. To by można komuś sprzedać. Albo jakby miał jakieś cenne kamienie można by wydłubać i sprzedać. - nagle oczy jej się zaświeciły zdradzając dusze norsmeńskiego rabusia i zdobywcę łupów gdy jednak dostrzegła pewne zastosowanie nawet dla mało praktycznego przedmiotu jeśli można by go spieniężyć.

- Nawet o tym nie myśl. W tą sprawę są zamieszani sami ważniaki. Lepiej im nie podpadać. - magiczka uniosła palec do góry i zrobiła zabraniający gest ku Norsmence. Ta uśmiechnęła się nie tak całkiem niewinnie i znów wzruszyła ramionami.

- A te uchwyty na strychu pewnie. Wszyscy je widzieliśmy. Przecież Eskel cały wieczór gadał o tej durnej huśtawce. - wojowniczka z północy zmieniła temat na inny o jakim wspomniał Kristof. Jasnowłosa magister pokiwała głową ale Gilbert jakiego wczoraj tu nie było zaczął się dopytywać o te uchwyty. Skończyło się na tłumaczeniach a w końcu on też poszedł je zobaczyć ale też nic nie wymyślił do czego by mogły służyć. I zeszli z powrotem na piętro gdy okazało się, że Warmund otworzył stylizowaną na domek skrzyneczkę ścienną jaką znalazł Kristof. W środku były różne klucze. Ale nie były nijak oznaczone co by mogły otwierać. Bretończyk więc zdjął cały domek ze ściany aby mieć je wszystkie pod ręką i tak poszli do zamkniętego gabinetu. Po którejś tam próbie udało się otworzyć zamknięte do tej pory drzwi. I ukazało się nowe pomieszczenie.




https://i.imgur.com/Uqn6qHs.jpg


Jako, że ta ściana kamienicy była zbudowana z kamieni to wnętrze przypominało nieco wystrój starszych zamków. Te nowsze bowiem zwykle budowało się z wypalanej cegły. Przynajmniej w Imperium bo tutaj to różnie z tym bywało. Przez chwilę bretoński rycerz jaki otworzył drzwi blokował pozostałym widok samemu stojąc w przejściu nim pierwszy wszedł do środka.

- Tylko niczego nie ruszajcie. To są prywatne rzeczy milady i w ogóle nie powinno nas tu być. - bretoński szlachcic chyba był mocno skrępowany tym aby naruszać czyjąś prywatną przestrzeń bez zaproszenia. Do tego gdy chodziło o szlachetnie urodzoną damę i uczoną jaką znał chociaż ze słyszenia a może nawet i się spotkali. Ale mimo wszystko wszedł do gabinetu a za nim pozostali temerarios.

Trudno było nie przegapić pamiątek i trofeów z różnych zakątków świata. Z czego część wyglądała całkiem obco i egzotycznie. Kristoff nigdy takiego rodzaju i stylu rzeźb, zdobień i przedmiotów nie widział. Warmund na własne oczy raczej też nie. Chociaż mógł domyślać, że pochodzą z dalekiej Lustrii. Zresztą znał plotki o czarno - czerwonej milady, że właśnie wcześniej badała tamtą krainę.




https://i.imgur.com/V3t0qpx.jpg


- To z Lustrii. Sama mówiła, że tam była i opowiadała co tam przeżyła z jaszczurami i Amazonkami. Niesamowite. - odparła Franziska z fascynacją wpatrując się w wytwory dalekiej cywilizacji. Nawet nie było wiadomo czy stworzyła je rasa ludzka czy jakaś inna. Brakowało nawet tak w miarę znajomych wzorów krasnoludów czy elfów jakie nawet laik mógł rozpoznać po charakterystycznym stylu. To co tu widzieli było niepodobne do niczego co znali.

- To samo co w sypialni. Nie było jej tu z parę dni, może tydzień. - powiedziała w pewnym momencie Sigrun gdy już się napatrzyła na różne artefakty uzbierane przez milady z różnych egzotycznych krain. Z pewnym zdziwieniem i przyjemnością odkryła tarczę i skrzyżowany miecz z toporem jakie pochodziły z jej rodzinne Norski. Nawet rzuciła jakąś nazwą ale pozostali mieli zbyt małą wiedzę o jej północnej ojczyźnie aby ją rozpoznać. Dwaj obywatele Imperium za to widzieli komplet mosiężnych kielichów z pamiątkowymi rytami z Middelheim. Dało się dojrzeć wilczy łeb będący symbolem Ulryka i tego miasta.

- Z naszej milady niezła podróżniczka. - rzekł z uznaniem Bretończyk gdy już mniej więcej obejrzał to co było na wierzchu. Można było odnieść wrażenie, że Norsmeńska piratka to by się mogła tu czuć bardziej swobodnie jednak duet bretońsko - marienburski pilnował aby nikt tak się właśnie nie poczuł. Nawet czy zajrzeć do szuflad biurka się zastanawiali czy wypada. W końcu jednak magister uznała, że może tam być jakaś wskazówka co się mogło stać z jej koleżanką więc komisyjnie można spróbować je otworzyć. W środku było to co można się spodziewać po uczonej czyli papiery, przyrządy do pisania, zapas atramentu, cienkich pędzelków do kaligrafii i różnych takich szpargałów. Ale była też niewielka książeczka. Po otwarciu okazało się, że to chyba ręcznie pisany dziennik. Franziska otwarła go na ostatniej zapisanej stronie i chwilę czytała w milczeniu. Jednak zdając sobie sprawę, że nie wszyscy tutaj są uczeni w mowie i piśmie zaczęła czytać na głos.

“Te ślady i wzory są starsze niż wyglądają. Podobne do tych jakie spotkałam w ruinach starożytnego miasta o nieustalonej nazwie. Tam wzornictwo było podobne. Nie spodziewałam się jednak, że znajdę coś podobnego także tutaj w mieście. To fascynujące! Wszystko wskazuje, że to miasto zbudowano na o wiele starszych ruinach. Starszych niż Imperium, może remańskich. Zapewne stąd te plotki o dawnym bruku czy podłogach piwnic jakie słyszałam odkąd tu przyjechałam. Gdy wizytowałam Ekberta wydawało mi się, że dojrzałam wj jego wyjątkowej kolekcji coś obiecującego ale muszę tam wrócić i poprosić aby znów pomógł mi się przyjrzeć ten diadem. Szkoda, że taki dziwak z niego i trudno z nim się porozumieć. Może jest geniuszem ale chyba na skraju obłędu. Jutro jednak zamierzam udac się do Artefaktów Dionisio. Słyszałam, że potrafi mieć bardzo stare rzeczy. Popytam czy nie ma czegoś co mnie interesuje. Z tego co udało mi się ustalić ta starożytna amfora mogła trafić do niego.”




https://i.imgur.com/2rfzteA.jpg


I uczona pokazała obrazek naczynia podobnego do dzbana. Widocznie gospodyni miała także talent rysowniczy bo zrobiła szkic na tyle dokładny, że można było sobie wyobrazić jak ten przedmiot może wyglądać w rzeczywistości.

Potem zaczęli rozmawiać o tej ostatniej notatce w dzienniku jaka była z 22-go czyli prawie sprzed tygodnia. Ów Dionisio nie był im znany ale coś ze słyszenia kojarzyli, że rzeczywiście ma jakiś sklep z antykami tutaj w mieście. I to chyba ten sam o jakim wczoraj przeczytali w roboczym dzienniku z pracowni imperialnej uczonej. Tylko nikt z ich piątki nie znał go osobiście. Sigrun rzuciła, że trzeba by zapytać Julii albo Eskila albo kogoś z tutejszych temerarios. Tylko żadnego z nich akurat nie było na miejscu.

Za to o Ekbercie to chyba chociaż trochę słyszeli wszyscy. Może nietutejsza milady co względnie niedawno przybyła do miasta była zdziwiona jego zachowaniem ale jednak Ekbert nie na darmo był nazywany “szalonym” albo “dziwakiem” bo rzeczywiście wydawał się być balansować na granicy poczytalności. Był starszym już wiekiem baronem z zasłużonego rodu z czasów podboju Skogland z rąk goblinów i pająków. Jednak podobno od dawna interesował się magią, astronomią, teatrem i poezją i potrafił być mecenasem i patronem takich przedsięwzięć. Uwielbiał wszelką starożytność ale ponoć z czasem całkiem się w tym zatracił i teraz wszyscy zdawali się mówić o nim jako dość nieszkodliwym ale dziwaku jaki mieszka w swojej rezydencji. Sam specjalizował się w sztuce “mechatroniki” co zdaje się było czymś pośrednim pomiędzy sztuką krasnoludzkich kowali run a imperialnymi magistrami metalu. W każdym razie uchodził za utalentowanego konstruktowa magicznych “wichajstrów” jak to się mówiło na mieście. Więc całkiem możliwe, że zaprosił do siebie młodą i elegancką uczoną na zwiedzanie swojej kolekcji starożytności. Ale chyba nie zrobił na niej dobrego wrażenia przez swoje dziwactwa a nie wiedzę jakiej nikt mu nie odmawiał. Z czego bywalcy Domu Uczonych mogli go czasem tak spotkać ale rzadko bo o nim się częściej mówiło niż sam się tam pokazywał. I to wcale nie dlatego, że tak jak bladolica milady często wyjeżdżał z miasta właściwie to podobno w ogóle rzadko opuszczał swoją rezydencję co brano za jeden z objawów jego starczego dziwactwa.

- Dobra, nie ma co tu więcej oglądać. - Gilbert uznał, że nic więcej tu nie znajdą więc gestem dał znać, że czas opuścić to pomieszczenie. Franziska schowała dziennik do szuflady i też stała na straży aby nie przydarzyło się tu nic niestosownego. Potem Bretończyk znów zamknął drzwi i schował klucz do “domku” z resztą kluczy. Gdy białogłowa usłyszała sugestię Warmunda na temat czyszczenia podłoga z błota naniesionych wczoraj śladów spojrzała na niego krytycznie. Bardzo krytycznie.

- Najpierw w środku dnia, na środku ulicy, rozwalasz magicznym ogniem frontowe drzwi czego nie sposób przegapić, potem opowiadasz straży jakieś bzdury jakby Vivian miała być aresztowana a teraz nagle przejmujesz się o jej prywatność i posesję? - zawiesiła głos na chwilę aby irytacja była wyraźniej wyczuwalna. - Tak, myślę, że chodzi ci o zatarcie twoich śladów. Więc jak chcesz je zatrzeć to poszukaj wiadro, nalej tam wody, weź szczotkę i zabieraj się do roboty. Albo zapłać komuś kto to zrobi za ciebie. Bo twoja sugestia, że ja mam to zrobić jest niedorzeczna i niegrzeczna. - powiedziała zdecydowanym tonem aby dać wyraz jak bardzo nie spodobała jej się ta uwaga. Ponieważ jednak był środek dnia i te rozwalone wczoraj na oczach całej ulicy drzwi nadal były nie wstawione to ktoś musiał tu zostać. Więc Bretończyk i Marienburka zostali na ochotnika aby przypilnować domostwa zaginionej koleżanki.




Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Wschodnia, ul. Krucza; pralnia
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; południe
Warunki: jasno, sucho, ciepło ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sil.wiatr, b.zimno (mod -10)



Kristoff, Warmund, Sigrun



Gdy wyszli na zewnątrz dalej był pochmurny, zimowy dzień i kałuże razem z błotem i końskim nawozem obficie zalegały na miejskim bruku. Nie dało się nie zauważyć, że nie jest to medalowa okolica miasta. Do tego zerwał się silny wiatr jaki bez trudu szarpał ubraniami i trzaskał szyldami sklepów czy gospód, gdzieś stukała obluzowana okiennica i było mało przyjemnie. Pralnia o jakiej mówiła matka Kristofa była na końcu ulicy i po drodze więc naturalne było aby tam zajść. Sigrun uznała, że bez sensu jest wracać do “Warana” tylko po to aby zawracać głowę El Comandante tylko po to aby ten pewnie i tak kazał im sprawdzić ten trop. Tak czy siak pralnia była po drodze gdziekolwiek dalej więc tam zaszli. Widok nie był zbyt zaskakujący ani ekscytujący. Pralnia bowiem wyglądała jak pralnia.




https://i.imgur.com/lF2g7hS.jpg


W środku zastali kobiety w różnym wieku. Wszystkie albo biły kijankami w mokre pranie, szorowały je na tarkach, wieszały to co już uprane na sznurkach lub jeśli nie robiły akurat nic takiego to plotkowały sobie w najlepsze. Trójka obcych gości sprawiła, że zamilkły i obrzuciły ich pytającymi spojrzeniami. Zapewne wszystkie były tutejszymi matkami i żonami jakie prały rzeczy swoich rodzin lub zawodowymi praczkami jakie prały komuś na zlecenie.

Po krótkiej rozmowie trójka temerarios dowiedziała się, że tak, tutaj też przychodzi Magdalena jaka pierze rzeczy dla tutejszej milady co niedawno się tu wprowadziła. Niedawno czyli gdzieś na jesieni albo w lecie albo jakoś tak. Co mniej więcej się zgadzało z tym co wiedzieli o milady von Schwarz. No ale praczki twierdziły, że Magdalena skarżyła im się, że milady chyba ostatnio wyjechała gdzieś bo drzwi zamknięte na cztery spusty a w ogóle jej nie uprzedzała. A wcześniej zwykle tak. Więc początkowo dziewczyna przychodziła codziennie sprawdzić czy pani nie wróciła ale w końcu przestała bo ile razy można stukać w zamknięte drzwi. Dlatego teraz jej tu nie ma i teraz pierze i sprząta dla kogoś innego ale jak by milady wróciła to pewnie Magda wróciłaby do niej chętnie bo robota była dobra.

- No? To co teraz? - zapytała Sigrun obu kolegów patrząc to na jednego to na drugiego. W międzyczasie zrobiła się już połowa dnia no i zerwał się ten silny wiatr więc było na zewnątrz mało przyjemnie. Paru rzeczy się jednak dowiedzieli i Norsmenka była ciekawa co teraz zamierzali począć.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem