Wątek: Starbase ECHO-1
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2023, 15:22   #45
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
DEDAL

- Dwie minuty.- stwierdziła krótko Elena zerkając przez ramię na Vicente.- Masz dwie minuty… zeskanuj ile się da, a potem dokujemy. To misja ratunkowa, nie mamy czasu na badania całego statku. Lecimy teraz w chmarze meteorów. Ryzykujemy życiem przebywając tutaj, więc im szybciej stąd odlecimy tym lepiej.
- Elena ma rację. Czas ma tu znaczenie. Ogranicz skany do niezbędnego minimum.- potwierdził słowa pilotki Janos.
- Kurwa - kaszlnął Sanchez wiedząc, że w dwie minuty nawet nie zdąży śluzy zamknąć, nie mówiąc już o porządnym skanie. W dwie minuty to się mógł po dupie podrapać. Nie komentował jednak, tylko kierując się na ogon Dedala i dopinając hełm kombinezonu rzucił jeszcze przez sieć. - Możesz nas schować za GMa na czas skanu, to ograniczy ryzyko uderzenia.
- Nie gdy uderzenie może nadejść z każdej strony. Mam nadzieję, że nasza “agentka” w bazie także monitorują sytuację. Każda para oczu się teraz przyda. - usłyszał w odpowiedzi od Eleny.

Śluza zamknęła się za nim a z niewielkiego pomieszczenia sprężarki zaczęły wysysać powietrze. Hiszpan przypiął się do zaczepu i zaczął otwierać walizkę z ARD'ami, które zaprogramował jeszcze na stacji.
Ivanovich czuł już w kościach, że lada chwila będzie czas wyjść… więc sprawdzał swój skafander pod względem bezpieczeństwa.
Vika właściwie jeszcze zapoznawała się z rozmieszczeniem swoich medykamentów w kombinezonie. Wiedza o tym, gdzie co się znajduje, mogła być kluczowa przy ewentualnej próbie ratowania kogoś… choć wcale nie wyglądała na najpewniejszą w swej roli osobę.
Przed wypuszczeniem ich w pustkę kosmosu, Vicente pogładził każde z osobna szepcząc do nich czule.
- Lećcie ptaszyny.

Drony wystartowały z przestawionym licznikiem czasu. Na szczęście taka drobna zmiana w wyznaczonym wcześniej planie trasy mogła być przeprowadzona z prędkością myśli.
Metalowe sfery wyfrunęły ze statku i pognały w kierunku zniszczonego kosmicznego jachtu. Przed oczami ratowników, zaczęły się otwierać kolejne ekrany ze zmieniającymi się barwami gdy kamera co kilka sekund przeskakiwała z jednego zakresu fal elektromagnetycznych na kolejny: ultrafiolet, światło widzialne i podczerwień.
Widoki nie były przyjemne, zwłaszcza z tych kamer, które wleciały w wyrwy w poszyciu statku. Pierwsze co rzuciło się w oczy to trupy… rozerwane od środa przez różnice ciśnień. Trudno rozpoznać kim były te lewitujące humanoidalne zlepki organicznej tkanki. Rozerwane w środku pomieszczenia były wyłożone boazerią i zdobieniami w stylu art deco. Luksusowe wnętrza były całkowicie zdewastowane. Unoszące się roboty, wyłączone. Co tylko potwierdzało fakt, że AI statku było nieczynne. Niemniej automatyczne zabezpieczenia zadziałały… drzwi rozszczelnionych pomieszczeń zostały zamknięte plasty-stalowymi wrotami chroniącymi nieuszkodzone pomieszczenia. Niestety grube ściany metalowej konstrukcji nie pozwalały przeniknąć czujnikom dronów.
Ten odrzutowy robiący rekonesans potwierdził to, że obszar wokół śluzy jest nietknięty, jak i to że silniki zostały automatycznie wyłączone. Żaden dron nie wykrył też promieniowania reaktora. Ten pewnie został wygaszony i jeśli nie został uszkodzony, to można by go ręcznie odpalić. Widoczne gdzieniegdzie migające diody świadczyły o tym, że przynajmniej zasilanie awaryjne funkcjonuje. Odrzutowy zwiadowca dostrzegł też wrota hangaru zatrzaśnięte głucho. Skoro był hangar, to… mogły być i mniejsze jednostki latające w nim. Tyle że do hangaru nie dało się obecnie dostrzec z zewnątrz.
- Ok… nie widzę, żadnych zagrożeń, jeśli nikt nie ma zastrzeżeń, dokujemy.- stwierdziła Elena.- … i przeszukacie wrak. Pamiętajcie by informować mnie na bieżąco.

Mikhail raz jeszcze sprawdził swój skafander… po raz drugi. Nic tak nie byłoby rozczarowujące jak nieszczelny skafander kosmiczny członka ekipy ratunkowej…
~ Wszyscy gotowi? - zapytał Pietroszenko dla pewności. Czy to by siebie uspokoić, czy to by upewnić się, że wszyscy są gotowi… czy inaczej zabezpieczeni.
- Gotowi to za dużo powiedziane… ale lepiej na teraz nie będzie… - niepewnie odparła Vika, która teraz poczuła ścisk w gardle. Nie była szkolona w tego typu ratownictwie, a była tu w roli lekarki. Na wątpliwe pocieszenie mogła podejrzewać, że reszta też nie czuła się zbyt komfortowo w swoich rolach, może poza Janosem i Eleną. Ten pierwszy mógł mieć jakieś doświadczenie w podobnych akcjach i to jego raczej zamierzała się trzymać Vika.
- Zostawiam ARDa na orbicie statków - zadecydował Vicente ciągle monitorując obrazy z kamer trzech dronów. - Czekam na was w śluzie.
- Będzie dobrze…- odparł głośno Janos wstając i opuszczając swoje siedzenie. Ruszył za resztą.
- Uwaga dokujemy, może trochę wstrząsnąć, ale i innych problemów nie przewiduję. Galactic Mirage zaakceptował nasze kod identyfikacyjny… a przynajmniej ta śluza tak zrobiła.- usłyszeli w głos komunikat od siedzącej za sterami Eleny. Nagle na dedalu zamigotały czerwone lampki alarmowe.
- To nic poważnego. Nie macie się czym przejmować, wszystko jest pod kontrolą.- odparła pospiesznie pilotka. Po chwili nastąpił wstrząs.
-Ten, kto będzie szedł na przodzie, powinien iść z bronią w dłoniach. Bez sprawnej AI trudno przewidzieć jak zareagują automatyczne systemy bezpiecz…- radził Janos, gdy jego słowa przerwał silny wstrząs.
- Dedal zadokowany. Informujcie mnie o sytuacji na bieżąco.- poinformowała Elena, czerwone lampki zgasły, a zaświeciła się jedna… zielona nad śluzą. Paramatry za wrotami były więc optymalne dla ludzkiego organizmu.

Vicente, ze swoją teczką zawierającą już tylko dwa wirnikowe ARDy dołączył do reszty ekipy. Trochę nieobecny, bo ciągle przełączał się na widok z kamer krążących po i wokół GM’a dronów. Wypatrując nieprawidłowości lub jakichkolwiek oznak życia.
Vika, sama mocno oddychając, starała się opanować i być gotowa w każdej chwili ruszyć do pomocy, choć na razie trzymała się za plecami Janosa, by przede wszystkim nie oberwała sama, bo wtedy jej umiejętności medyczne w ogóle na niewiele by się zdały.
Z bronią zawieszoną przez ramię szedł też Mikhail. Nie wiedząc co go czeka, oraz czy broń na coś się zda. Widział tu pole do popisu dla Vicente… jeśli systemy bezpieczeństwa by okazały się być wrogie. Nie żeby się znał, ale może dałoby się jakoś podpiąć? Misja była prosta, ale znając życie…

Śluza otwarła się z sykiem. Przeszli przez wrota do małej “poczekalni”. Była mniejsza od tej na stacji, ale podobnie wyposażona.
- Zabierzcie kombinezony kosmiczne ze schowków. Mogą się przydać.- rzekł Janos do reszty sam ostrożnie ruszając przodem. Mimo że drony Vicente nie znalazły na razie żadnych powodów do niepokoju Janos był spięty.
Kolejne pomieszczenie, było pewnie pomieszczeniem powitalnym. Obecnie oświetlone czerwonym blaskiem diod awaryjnych robiło upiorne wrażenie. Tym bardziej, że pomijając brak okien, było mało… kosmiczne. Tu metal robił za ozdobnik. Ściany i sufit i podłoga wyłożone były bowiem drewnem. Prawdziwym drewnem, a nie jego imitacją. Całkiem luksusowo. Tak samo jak wygodne skórzane kanapy rozstawione wzdłuż ścian i stoliki ze zbrojonego kryształu. Pośrodku stała długa pionowa rura wypełniona migotliwym gazem z urządzeniami u podstawy i u szczytu. Każdy kto choć raz przechodził obok luksusowej restauracji czy hotelu potrafił rozpoznać to urządzenie. System do wyświetlania holorzeźb i obrazów w ośrodku gazowym. Obecnie wyłączony dla zaoszczędzenia energii. Taki sposób wyświetlania obrazów holograficznych nie był najnowszym z rozwiązań, ale powszechnie uważano, że nadal jest to sposób by uzyskać najlepszy obraz. Janos podszedł do zbiornika, by upewnić się że nadal jest szczelny, gazy używane w takich holorzeźbach były bowiem toksyczne.
Wyjść z tego pomieszczenia można było przez trzy drzwi, te po lewej, te na wprost i te po prawej. Na drzwiami na wprost i po prawej świeciły się zielone diody… te po lewej oznaczone były diodą czerwoną.

Vika zgodnie z wcześniejszym poleceniem Janosa, wyciągnęła ze schowka kombinezony kosmiczne i niosła je, obserwując, co się dzieje w bogato wyglądającym pomieszczeniu. Wcześniej w głowie podobne misje ratownicze raczej kojarzyły się biolożce z biedniejszymi statkami, ale w końcu każdy zasługiwał na pomoc. Mogło nawet mieć swoje plusy, jeśli udałoby się uratować kogoś bogatego.
- Czy możemy zajrzeć już do tych dwóch pokoi, czy mamy się jeszcze wstrzymać? - Vika zapytała Janosa, nerwowo i mocno trzymając w dłoniach kombinezony, nie do końca wiedząc, co dalej ma robić, ale chcąc możliwie szybko pomóc potrzebującym.
- Ostrożnie.- doradził Janos.- Bez AI zarządzaj statkiem, trudno powiedzieć jak zachowają się autonomiczne systemy bezpieczeństwa. Ostrożnie… można.

Sam trzymając broń w pogotowiu, skierował się ku drzwiom na wprost nich.
Vicente bardziej interesowały drzwi z czerwoną diodą. Tapnął w panel dotykowy przy uchwycie, szukając odpowiedzi interfejsu o ewentualnych błędach.
Z bronią w dłoniach geolog zwrócił się do informatyka.
- Vicente, pewno rozhermetyzowane, wiesz otwarte na pustkę kosmosu… swoją drogę, da radę się jakoś podpiąć do AI statku i “wyłączyć” zabezpieczenia?

Informatyk potraktował jednak geologa jak natrętną, brzęczącą muchę, chociaż sam zadawał sobie te pytanie nim wszedł na pokład GMa.
Po chwili przed Vicente pojawił się wygenerowany na powierzchni drzwi obraz. Widoczek udający szybę i pozwalający zobaczyć co się działo w pomieszczeniu do którego prowadziły drzwi. Obrazek wygenerowany zapewne za pomocą kamery. Kosztowna technologia, ale bardzo efektowna. I mało efektywna. Niemniej Vicente zobaczył co było zza drzwiami. Galeria rzeźb, zarówno kamiennych, drewnianych, jak i holorzeźb. Te fizyczne rzeźby były przyczyną problemu. Bowiem podczas uderzenia meteorytu w statek poprzewracały się, a że były ciężkie… cóż, niektóre rozbiły pojemniki holorzeźb uwalniając z nich toksyczne gazy. Takie wnioski przyszły programiście do głowy, gdy widział leżące na podłodze dzieła sztuki, porozbijane pojemniki holorzeźb, szkło na podłodze i opary gęste u podstawy i nieco przerzedzone pod sufitem… oraz napis u podstawy tego “okienka”.

NIEBEZPIECZEŃSTWO! ZATRUCIE ATMOSFERY! AUTOMATYCZNA IZOLACJA POMIESZCZENIA!

"Jeśli ktoś tam był" - pomyślał Vicente - "to o ile nie założył skafandra, a po co miałby to robić przed kolizją, to nie musieli się spieszyć z ratowaniem". Czerwona lampka jednak kusiła go, jak wszystko co było zakazane.
Vika z lekkim rozczarowaniem zerknęła na Vicente i Mikhaila, którzy nie zajmowali się miejscami, gdzie mógł być łatwiejszy dostęp do rannych, a od razu przeszli do tego ostatniego pomieszczenia.
- Janos, jakby tam ktoś był, od razu dawaj znać… - rzuciła do ochroniarza, sama udając się do drzwi po prawej, biorąc w dłoń swoją broń i ostrożnie próbując je otworzyć.
- Dobra, sprawdźmy najpierw bezpieczne korytarze… - powiedział Mihail patrząc na widok “zza drzwiami” - …do tych wrócimy na końcu by nie zanieczyszczać całego statku. Nie znam rozkładu, więc obydwa są dobre. Bierzmy prawy i ruchy. Czasu mamy mało.

Inżynier chciał przeczesać dłonią włosy… chciał, ale nie mógł… i wtedy wpadł na myśl. Zaczął szukać, rozglądać się za interkomem. Może systemy padły, ale wewnętrzna komunikacja? Czy była podpięta pod SI? Czy taki stary, archaiczny zabytek niezawodnej technologii… w końcu szukali magnata informatycznego… znaczy się medialnego, a jak znał specjalistów z tej dziedziny to wielu, cóż, nie pokładało bezwzględnego zaufania w nowinkach. Przynajmniej nie ze swoim bezpieczeństwem czy życiem. Jeśli był cień szans to trzeba było to sprawdzić! Niestety żadnego interkomu nie było, ani niczego go przypominającego, co spotkało się ze niewielkim zdziwieniem Mikhaila. On, może i nie był informatykiem, ale dobrze znał zagrożenia ze strony A.I. Widać influencerzy niewiele mieli z rozumem… Szczególnie jeśli taka A.I. była w nieodpowiedzialnych rękach… Co mu przypomniało Vicente. Oby się mylił.
Dwa kombinezony kosmiczne które niosła biolożka nie ciążyły jej tak bardzo, spakowane i skompresowane do podręcznych paczuszek, gdy ostrożnie otwierała drzwi.
- Jasna sprawa… u mnie korytarz.- wtrącił Janos, gdy dziewczyna weszła do… baru. Urządzony futurystycznie minibar z dużą ilością chromu i szkła posiadał “okna”... olbrzymie panele udające okna i zapewnie wyświetlające różne obrazy. Teraz były ciemnymi powierzchniami, gdyż zasilanie awaryjne nie obejmowało ich. Nad barem wisiał cybernetyczny tors z rękami i głową, podłączony do sufitu wiązką kabli. Robo-barman, obecnie wyłączony. Zresztą nie bardzo miałby co serwować… większość butelek spadła na ziemię i rozbiła się. Na barmanie… widać było nieco śladów krwi. Ta krew pewnie pochodziła od leżącego między stołkami mężczyzny z lewą mechaniczną ręką i na stale zamontowanym wizjerem na oczach.
- Hej, jest tutaj ktoś! - powiadomiła pozostałych Vika, jednocześnie udając się w stronę mężczyzny, by rozpoznać, czy wykazuje on jeszcze jakieś funkcje życiowe. Po podbiegnięciu i przykucnięciu, Vika przekonała się że mężczyzna oddycha. A i rana na głowie nie wydawała się szczególnie groźna, zważywszy że jego czaszka wzmocniona metalem. Najwyraźniej uderzony został w głowę i stracił przytomność.
- Da radę się go ocucić? Czy żywy trup? - zapytał geolog - Może wie gdzie szef ma kwaterę… -
- Elena, na mój sygnał odgrodź część kokpitu od części pasażerskiej. - zakomunikował pilotce na bezpiecznym łączu Ivanovich - Nie chcę niespodzianek ze strony potencjalnie odratowanych…
- Nie ma sprawy.- poinformowała go Elena.

Vicente z teczką wkroczył za nimi i ignorując nieprzytomnego rozglądał się za kolejnymi przejściami. Szukał dojścia do centrum dowodzenia i możliwości podpięcia się do AI statku.
Podłączenie się do sieci statku wymagało odpowiedniego dojścia. Dlatego oczy Vicente skupiły się na nieruchomym robobarmanie. Maszyna była na twrdo podłączona kablami do systemów statku i jego AI musiała nią zarządzać. Wystarczyło więc odkręcić odpowiednie kable i samemu podłączyć się w miejsce barmana. Dojście do wewnętrznej sieci stałoby otworem. Problemem jednak było to, że barman był nieaktywny. Jeśli on był pozbawiony zasilania to czy cała sieć też? Czy wpierw należałoby uruchomić znów reaktor statku? Sprawdzenie napięcia nie powinno mu zająć dużo czasu, więc postanowił to zrobić. Przykucnął przy konstrukcie i odpiął kable łączące go ze sztuczną inteligencją statku. Zamiast barmana wpiął się sam w łącze.
Janos wszedł do baru jako ostatni i rozejrzał się po pomieszczeniu. Westchnął smutno.
- Tyle dobrej gorzały się zmarnowało.
- Poświętujemy jak wrócimy cali i zdrowi. - zapewnił go inżynier górnictwa, Mikhail.

Vika odnalazła w swoim sprzęcie skaner medyczny i póki co nie ruszając pacjenta, zaczęła skan od jego głowy, przewidując, że przez jej uraz stracił przytomność. Szybki skan medyczny potwierdził uraz głowy i utratę przytomności, a także spore zadrutowanie czaszki i liczne implanty podłączone do mózgu. Nic więc poważnego… ciało: w porządku… poza sporym zatruciem alkoholowym. Na nieszczęście dla niego, podręczny zestaw ratunkowy nie zawierał tabletek na kaca. Niemniej poza utratą przytomności i upojeniem trunkami, oraz wysypką na ramieniu spowodowaną tym, że protezę ręki miał od niedawna… poza tymi “problemami” medycznymi, pacjent był zdrowy.
- Chyba aż tak dużo się nie zmarnowało tej… gorzały, bo w nim jest niej całkiem sporo… ale poza tym jest raczej cały - zreferowała wyniki skanu reszcie Vika. - Proponuję przenieść go gdzieś w bezpieczne miejsce, żeby żadna flaszka mu nie spadła znowu na łeb, ubrać od razu kombinezon i szukać dalej.
- Do promu. - oznajmił Mikhail - Nic mu nie grozi, będzie już zabezpieczony, a skafandry przydadzą się dalej w las. Szczególnie jak pójdziemy w skażone tereny. Zaniosę go i przypnę pasami do siedzenia. Dołączę do was niedługo.

Gdy Mikhail podniósł zamroczonego mężczyznę i ruszył z nim do promu, Vicente odpiął się od złącza. Bowiem znalazł tylko… ciemność. Połączenie maszyny z siecią statku było martwe. Sieć padła na poziomie fizycznym i żadne programy tego zmienić nie mogły. Zasilanie awaryjne obejmowało tylko to pomieszczenie i zapewne tak było w kolejnych. Zamontowane w ścianach akumulatory miały zasilać podstawowe systemy pomieszczenia do czasu przybycia pomocy (zapewne standardowe 48 h, może dłużej na tak luksusowym okręcie) .Nic się więc nie dało zrobić do czasu aż uruchomią znów reaktor okrętu.
- Czekamy aż inżynier wróci, dzielimy się na grupy i wyznaczamy sobie zadania, czy ruszamy dalej?- Janos “zarekwirował” dwie butelki markowego trunku zwracając się do pozostałej dwójki.

Vicente oderwał się zawiedziony od automatonu.
- Idziemy - rzucił i nie czekając na reakcje załogi ruszył w kierunku kolejnych drzwi, pchany jakimś dziwnym uporem.
Nie namyślając się długo podszedł do nich i puknął rękawicą w panel. Wyświetlił mu się długi korytarz z kilkoma drzwiami. Nie było żadnych sygnałów alarmowych, ale… przez wizjer zobaczył wysunięte z sufitu działko automatyczne szukające celów “ćwiczebnych”.

Zatrzymał rękę w połowie drogi do przycisku otwierającego drzwi.
- Janos? - spytał wskazując w kierunku wyświetlacza. - Czy to jest to o czym myślę?
- Ja spróbuję zbadać ten środkowy korytarz… - odparła Vika, czując, że czas ucieka, a tu nie pomoże za bardzo Vicente i Janosowi. A ten drugi raczej nie zdążył zbyt szczegółowo zbadać korytarza, do którego się chciał udać, zanim przybiegł do obecnego na zawołanie biolożki.
- Daj znać jak coś znajdziesz. Przez naszą sieć. Dedal powinien rozszerzyć nasze bezprzewodowe połączenie tak na pół statku. Więc nadal możemy być w kontakcie.- odparł Janos z troską w głosie i zwrócił się do Vicente.- To się zdarza. Czasem podsystemy statku biorą zderzenie za atak piratów i uruchamiają systemy obronne.

Informatyk już podpinał się pod panel, sprawdzał strukturę powiązań algorytmów odpowiadających za zasilanie urządzeń w pomieszczeniu przed nimi. Spodziewał się problemów.
Vika skinęła głową w kierunku Janosa i ruszyła z powrotem do pomieszczenia powitalnego.

W tym czasie Vicente podpięty do panelu napotkał pierwszą barierę. Zwykły pasywny firewall, który można było pokonać bez ryzyka. Niemniej dostępu do komend broniły już aktywne programy antywirusowe. Jeden osłaniający dostęp administracyjny, drugi nie pozwalający na zmiany systemowe, niemniej… program SWÓJ/OBCY rozpoznający osoby a przypisany działku choć również chroniony firewallem i antywirusami miał swój słaby punkt. Exploit który można było wykorzystać. Stosunkowo łatwo dało się dodać identyfikator swojego C-Chipa do listy “swoich”. Zanim Vicente mógł zdecydować jak podejść do problemu. Na jednym z obrazów przesyłanych mu przez drony zobaczył niepokojący widok.

Strzaskany komputerowy rdzeń dowodzenia oraz porozrzucane i uszkodzone banki pamięci. Potężny meteor wbity w rdzeń całkowicie zmasakrował go. No to już po tutejszym AI i miejscowej sieci internetowej. Nie było co liczyć na kontakt, nawet jeśli uda im się przywrócić główne zasilanie.
- Kurwa - wyraził swoje emocje Hiszpan otwierając komunikację ogólną. - O wpięciu się w AI GM’a możemy zapomnieć. Każde pomieszczenie może być osobną twierdzą, do której będziemy się musieli włamać. Jedna pomyłka i lokalne programy wezmą nas za intruzów i zrobią z nas sito. Do tego jeszcze to wszystko trwa i zwiększa zagrożenie, że oberwiemy jakimś odłamkiem skalnym. Elena, odwołuję ADRy, wpuść je na pokład. Ze względu na wysokie ryzyko zalecam wzięcie rozbitka i zwijanie się stąd.
-Jasne, już wpuszczam.- odparła Elena na kanale ogólnym.
Spojrzał na Janosa czekając na reakcje załogi. Zgłosił swoje zdanie i był pewien, że zostanie zapisane przez rejestry Dedala. Jeśli postanowią zostać i ktoś zginie… no cóż, ostrzegał.
- No i ? Gdyby nie ryzyko z lokalnymi programami nie byłbyś tu niezbędny.- odparł spokojnie Janos nie przejmując się paniką informatyka. - Gdyby AI działała i dało się z nią dogadać, to twoje umiejętności nie byłyby tu potrzebne. To jest akcja ratunkowa Vicente… ryzyko jest wliczone w robotę. -
Następnie zadecydował mówiąc na ogólnym. -Ruszamy dalej. Przeszukamy ile się da. Elena zgadzasz się?
-Jasne.- odparła pilotka.- ECHO-1 nas pilnuje i ja też jestem czujna. Dam znać jeśli warunki zmuszą nas do odwrotu.
Sanchez nie skomentował decyzji. Siedział już przy panelu i wpisywał asygnaty C-Chipu Janosa, Viki i swojego na listę członków załogi GMa.
- Pójdę przodem. Więc jeśli kogoś ma szlag trafić, to mnie. - zaproponował polubownie Janos, podczas gdy Vicente zajmował się swoją robotą.
- O co to, to nie! - zaoponował informatyk zagradzając mu drogę. - Ja rozbrajałem system i ja poniosę odpowiedzialność jeśli to spartoliłem. Poza tym, jak dojdzie do strzelaniny to bardziej się przydasz. Wchodzisz drugi - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.

Zerknął jeszcze raz na panel, upewnił się, że system przyjął wprowadzone dane, po czym puknął w przycisk otwierający drzwi.
Drzwi się otwarły z sykiem, Vicente wszedł… działko wycelowało w niego, po chwili jednak wróciło do przeczesywania obszaru w poszukiwaniu potencjalnych zagrożeń.Vicente bowiem nie został jako zagrożenie zakwalifikowany.
- Za zamkniętymi drzwiami napotkałam tutaj przytomną kobietę, ale jest awaria drzwi. Vicente, Janos, możesz tu podejść spróbować pomóc? Ona ma tutejszy sprzęt, może uda się je jakoś otworzyć, jeśli nie obejść awarię elektronicznie, to może siłowo… - rozbrzmiał głos Viki. A Janos rzekł.
- Pójdziesz ty? Mam co prawda ładunki do otwierania drzwi, ale zrobione że tak powiem, chałupniczo i nie przetestowane. Może więc lepiej jakbyś ty się tam udał. - zaproponował.- Ja się tu rozejrzę przez te elektroniczne wzierniki.
Sanchez odetchnąwszy mimo wszystko z ulgą rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Jasne, już idę. Nie rób głupot - zwrócił się do Janosa.
- Nie martw się. To nie pierwsza moja akcja ratunkowa. - zaśmiał się Janos.- Dla mnie to rutyna.

I ruszył się rozejrzeć po pomieszczeniach, zaglądając do środka oraz informując Vikę o przyjściu Vicente.
 
Jenny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem