Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-09-2023, 15:23   #41
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dwie doby przed uderzeniem. Śniadanie. Część wspólna, ciąg dalszy.

- Nic z tego nie będzie, Vika – Yaris usiadła obok ze swoim talerzem owsianki. - Drugi postawiła przed Michaiłem który posłał jej delikatny uśmiech. Niby nieobecna, jak zawsze jednak wiedziała, o czym rozmawiają inni.– Smacznego.

- Wydaje ci się, że wiele wiesz o mężczyznach – spojrzała na dziewczynę. – I pewnie nawet poznałaś osobiście wielu więcej, niż ja. Ale fakt, że ktoś miał wiele psów – czy wiele dg – wskazała na swojego robopsa – nie oznacza, że rozumie jak one działają. Co je warunkuje i jak je uruchomić. Lub naprawić.
Dosypała nieco cynamonu na wierzch swojego posiłku. Korzenny, słodkawy zapach wypełnił pomieszczenie.
- Doświadczenia to jedno, a wiedza drugie. Od małego byłam uczona, jak się z nimi – wskazała łyżką na znajdujących się obok mężczyzn - obchodzić. Jak funkcjonują. Sporo potrafię, ale wiem jeszcze więcej.
- Są genetycznie uwarunkowani do hierarchicznego postrzegania świata. Postrzegają rzeczywistość jak drabinę – chodzi o to, aby piąć się do góry, mijając, lub strącając, jeśli trzeba, tych stoją wyżej.
- To genetyczne – oblizała łyżkę. – Czasem wychowanie nieco przytłumia ten instynkt.. ale tutaj? Są zamknięci jak szczury w klatce. Przestrzeń jest ograniczona, dostęp do zasobów też. Będą walczyć. Nie wprost, są na zbyt cywilizowani – choć pewnie mały spring rozładowały atmosferę. Seks tez pomaga – spojrzała znacząco na Vikę. – I napełnianie im żołądków, oczywiście.
- Ale i tak będą sobie dogryzać i na różny sposób, symbolicznie, udowadniać który ma większego. Wieksze. - poprawiła się szybko. - Ego.

- Skoro już postanowiłaś mnie pouczać, to powiesz mi, po co te twoje gierki? - odparła dość zrezygnowanym tonem Vika. - To ty zaczęłaś sugerować pojedynek, co podchwyciła reszta i podkopała możliwość poważnej rozmowy na temat tego, co wyjawił nam Vicente. Nie wiem, czy wy pochodzicie z jakichś więzień, kolonii karnych, aren gladiatorów, ale ja sama jestem z miejsca, gdzie żeby przeżyć, konieczna była współpraca wszystkich mieszkańców planety. I wydaje mi się, że podobnie jest tutaj. Czy tego chcemy, czy nie, żeby osiągnąć sukces będziemy musieli współpracować, a nie szukać ciągle okazji do pojedynków słownych czy jeszcze poważniejszych.

- Myślisz jak kobieta – co naturalne, bo nią jesteś. Rozmowy, współpraca, zaufanie i te sprawy. Otwartość. Trzeba pomagać tym, którzy tego potrzebują.
- Tyle, że na mężczyzn to nie działa. A raczej może trochę działać, ale dopiero jak zaspokoisz ich bazowe potrzeby. Tak w skrócie, Vika, biologicznie – trzeba im obniżyć testosteron. I stworzyć drabinę. Kastracja nie wchodzi w grę, medycznie też tego się nie, załatwi… tylko fizyczna konfrontacja będzie skuteczna. Ustalą, który stoi wyżej w hierarchii i już.

- Najpierw jeden mnie poucza ze sfer medycznych, samemu wystawiając same diagnozy, a teraz kolejna osoba mnie poucza pod kątem biologii? - prychnęła Vika. - Jeśli już to sprowadzasz do biologii, to są różne typy stad. Nie w każdym potrzebny jest jeden samiec alfa w hierarchii nad resztą. Ale sprowadzanie naszych relacji do samej biologii nie jest sensowne, bo działanie ludzkiego mózgu wciąż nie jest odpowiednio zbadane, by móc wyciągnąć jednoznaczne wnioski. Chyba, że twierdzisz, że sama wiesz lepiej, to chętnie zorganizuję ci jakieś wykłady na konferencjach biologicznych. Marnujesz się tu.

- Poczułaś się dotknięta – stwierdziła Yaris, wyraźnie zdziwiona swoim odkryciem. Przestała jeść i spojrzała na biolożkę. - . Przepraszam, nie było to moją intencją. Ciągle jeszcze uczę się rozumieć naturę kobiet. Mężczyźni są jednak prostsi.
- Całe szczęście, że wybrałaś sobie na obiekt badań ludzi, a nie na przykład bloby… - odparła Vika i zajęła się sobą.

- Powiem tak… - stwierdził obojętnie Mikhail patrząc to na jedną to na drugą kobietę - …w mojej kulturze, albo Vicente nauczyłby się kontrolować swoje emocje jak przystało na mężczyznę… albo zostałby uznany za zagrożenie i wtedy wkracza któryś z moich Towarzyszy, a może nawet i ja… - uśmiechnął się pogodnie, choć w jego oczach była wyraźna drapieżność - …ubrany cały na biało.
To co miał w oczach zniknęło i patrzał na zebranych przy stole niemalże leniwie, a jego głos był łagodny.
- Jestem cierpliwy, bardzo i liczę tylko na to, że nasz administrator baz danych się w końcu ‘ogarnie’. Im szybciej tym lepiej.

- Czyli agresja w twojej kulturze jest naturalna - Yaris dostrzegła zmianę w oczach, była ćwiczona w dostrzeganiu takich rzeczy. - I jest używana do rozstrzygania sytuacji konfliktowych. To tłumaczy czemu jesteś zachowujesz się bierno-agresywnie. I pogardzasz Vicente, jako bardziej emocjonalnym.
Mikhail odpowiedział jej zaledwie łagodnym uśmiechem i następującymi słowami.
- W moich stronach, miejsce jednostki w społeczeństwie jest już znane nim ukończy dziesiąty rok życia. Awans jest możliwy, ale niemalże nieprawdopodobny. Degradacja za to jak najbardziej pewna. Vicente nigdy by nie został administratorem. Bardziej… nigdy by nie zbliżył się do nawet średnio-zaawansowanej technologii.

- Jesne - powiedziała Yaris. - Dziękuję za wyjaśnienie.
- Wbrew pozorom, system sprawdza się doskonale. - dodał geolog - Przemoc natomiast? Oczywiście jest kluczowym i integralnym elementem ludzkiej natury.
- Nie mi to oceniać - Yaris podniosła się od stołu. - Wracam do moich obowiązków.
Przed odejściem zatrzymała sie jednak na sekundę.
- A na co jutro miałbyś ochotę? - zapytała, patrząc w twarz Mikhala
- Proszę, zaskocz mnie. Wiem, że potrafisz. - odpowiedział enigmatycznie inżynier górnictwa.

Uśmiechnęła się, nieznacznie, a jej spojrzenie, nieśpiesznie, przesunęło się po sylwetce mężczyzny. Skinęła głową i odeszła.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-09-2023, 05:38   #42
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Zebranie alarmowe załogi

Mikhail siedział, jak zresztą zdawało się wszyscy. Zdawało się, bo jego myśli były skotłowane. Co począć… nie wyspał się. Miał sny… nie lubił swoich snów. Co innego krótka chwila błogiej i niezmąconej, głuchej ciemności, ale sny… sny mogłyby sobie podarować.

- Elena, Janos. - powiedział po chwili zwracając się do dwójki pilotów masując głową pulsującą skroń - Co planujemy zrobić w sprawie tego zbłąkanego i potrzebującego pomocy statku? Jako jedyni z nas macie najwyższe kompetencje w tej materii i z chęcią poznam waszą ekspertyzę.

- To chyba ja powinienem… zabrać głos.- zaczął Janos drapiąc się po karku.- Generalnie miałem okazję uczestniczyć w wielu akcjach ratunkowych, więc… najpierw ustalmy czy ratujemy statek, czy tylko załogę. Skoro nie ma kontaktu z AI statku, to oznacza że padł główny system. Niemniej jednostki takiej klasy mają podsystemy działające niezależnie. Tak przynajmniej po jeden, dwa na sekcję. Co zazwyczaj jest czymś dobrym, aczkolwiek… zdarza się dość często że podsystemy obronne dostają głupawki i atakują każdego kto nie jest na liście załogi. W tym i ekipę ratunkową. Oczywiście powinniśmy cały czas być w kombinezonach. Części statku mogą rozhermetyzowane. Nie wiem ile czasu będziemy mieli na miejscu, by się rozejrzeć… ale informatyk by się przydał na miejscu. I lekarka. I w sumie każda pomoc.

- Ja zostanę na Dedalu. Ktoś musi, a poza tym… nie przepadam za niską grawitacją. - wtrąciła Elena.

Yaris siedziała w kącie pomieszczenia, nie odzywając się. Wydawać by się mogło, że jest myślami gdzieś daleko. Ale to nie była prawda. Słuchała i analizowała.

- Jako nasza lekarka na stacji naturalnie wezmę udział w akcji… - odparła Vika, nawet mimo tego, że nie była w pełni kwalifikowaną lekarką, tak skoro pełniła takie obowiązki na stacji, nie miała właściwie wyjścia, choć też oczywiście w miarę swoich możliwości chciała pomóc załodze w potrzebie. - Pamiętajmy jednak, że podstawą naszej misji ratunkowej powinno być to, abyśmy sami byli bezpieczni. Również pod względem paliwa, jeśli nie wystarczy nam go na powrót… to sami pewnie nie doczekamy się pomocy.

- Viki ma rację - odezwał się siedzący do tej pory cicho administrator sieci. - Nasze bezpieczeństwo przede wszystkim. Polecimy dopiero wtedy gdy będziemy pewni, że damy radę wrócić, a nim zejdziemy z Dedala puszczę na rekonesans ARDa. Może da nam obraz sytuacji i z czym możemy mieć do czynienia. Poza tym zaraz nadam wiadomość do GT o sytuacji i spróbuję się skontaktować z Sorenem Wildsem i wyciągnąć od niego informacje na temat stanu załogi i przewożonego ładunku..

- Proponuję zostawić sobie okienko operacyjne względem paliwa. - stwierdził z namysłem Mikhail po długim czasie nie pozostawiania w zamyślonej ciszy - Jakbyśmy mieli lecieć na styk to zakrawałoby na samobójstwo. Najpierw jednak jak zauważył Vicente najlepiej poznać sytuację. Póki co zastanawiamy się po omacku.

- Ja myślę, że jednak wystarczy nam naprawdę minimalny zapas… cóż, zawsze możemy liczyć na jakieś paliwo na ratowanym statku, więc coś może będziemy mogli przetransferować do siebie - odpowiedziała Vika. - Natomiast względem ratowania załogi, każda chwila może być ważna, więc wolałabym zwlekać możliwie jak najmniej. Także pod względem procedur… możemy mieć problem z wyjaśnieniem, czemu zwlekaliśmy dłużej. Ale to akurat pan jest w tym zakresie specjalistą. - Wymownie spojrzała na Mikhaila.

- Ten tego… jest jedna kwestia którą należy wziąć pod uwagę. Lot na ten statek, to cóż… jeśli polecimy i coś nam się stanie, to nikt nie będzie mógł nam pomóc. Więc jak ktoś się boi ryzykować życie, to lepiej niech zostanie w bazie. - stwierdził Janos drapiąc się po karku.

- Nie bądź takim czarnowidzem.- machnęła ręką Elena. - Posadzę Dedala na boku tego wraku i oderwę go od niego, jak będzie trzeba.

- Tak więc…- zaczął Janos po krótkim namyśle.- Elena pilotuje, ja dowodzę misją. Wchodzimy w skafandrach i pod bronią. Jesteśmy co prawda misją ratunkową, ale jeśli statek nie będzie tego wiedział, to jego systemy obronne nas zaatakują. Pistolet maszynowy to minimum. Pewnie dobrze było wziąć parę granatów. Mamy drony na zwiad, więc… ja pójdę, Vika i Vicente. To minimum. Są jacyś chętni jeszcze?

- Możecie na mnie liczyć. - oznajmił Mikhaił - Statek może iść na straty jak dla mnie. Życie ludzkie jest cenniejsze.

 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-09-2023, 15:37   #43
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Centrum komunikacji i kontrola lotów, POKŁAD 3


Rozpoczęła się pospieszna akcja ratunkowa. Vicente zajął centralny fotel w centrum komunikacji i rozpoczął z pomocą SAMa zabrał się za robotę. Poinformował GeoTerminal o sytuacji i otrzymał po dwóch godzinach odpowiedź wygenerowaną zapewne przez AI administracyjne firmy. Postępować zgodnie z awaryjnymi procedurami zatwierdzony przez międzysystemowy porządek prawny. Zapewne kolejne dyrektywy przyjdą na stację, gdy przesłana wiadomość trafi w końcu przed monitor jakiejś osoby decyzyjnej. Ale nim to się stanie, będzie biurokratycznie przerzucana z biurka na biurko. Nim to się stanie minie kilka, kilkanaście godzin.
Kontakt z firmą Wilds’a okazało się dość skomplikowane. Po pierwsze nie było czegoś takiego jak firma Wilds’a. Soren był właścicielem kilku planetarnych holdingów, dwóch międzysystemowych studiów informacyjnych, setek firm skupiających lokalnych V-blogerów n dziesiątkach światów etc. W końcu natrafił na konsorcjum “Cosmic SpaceDreams” którego Wilds był prezesem i które skupiało większość jego medialnych zasobów. Vicente nie był pewien czy to było do końca legalne, za to był pewien że armia prawników Sorena wybroniła by go z każdego zarzutu.

Ta firma była najlepszym sposobem na skontaktowaniem się z Soren. I zawiodła oczekiwania na Vicente. Po zgłoszeniu sytuacji, AI o miłym głosie seksownej sekretarki podziękowało mu za zgłoszenie, poinformowało że Galactic Mirage nie należy do floty konsorcjum. Bo i nie był ich. Statek był prywatną własnością Sorena. I konsorcjum oczywiście nie miało pojęcia gdzie był statek, ani kto lub co na nim było. Niemniej wkrótce skontaktowali się ponownie, tak po dwóch godzinach, tym razem osoba z którą rozmawiał Vicente była człowiekiem… wylewnie dziękującym za skontaktowanie i proszącym o informacje na temat sytuacji i oczywiście uratowanie prezesa Wilds’a. Najwyraźniej informacja podana przez informatyka włączyła w firmie “panic mode” po tym jak szyszki na szczycie nie były w stanie skontaktować się z prezesem i zaczęto się zastanawiać kto odziedziczy fotel prezesa. I było to ważniejsze od ratowania samego prezesa.
W sumie i tak niewiele mogli zrobić. ECHO-1 była zbyt daleko by wysłać cokolwiek z ich flotylli na czas, a na temat prywatnych planów i prywatnego życia prezesa nie wiedzieli zbyt wiele.

W okresach pomiędzy rozmowami międzysystemowymi Vicente próbował z samym Galactic Mirage. To się nie udało. Komunikacja z uszkodzonym statkiem ograniczała się do wysyłania automatycznych sygnałów i komunikatów alarmowych. Okręt nie odpowiadał na próby nawiązaniu kontaktu. SAM miał rację, AI statku było martwe. Manualne systemy komunikacyjne poza dostępem dla załogi i pasażerów. Oznaczało to prawdopodobnie zniszczenie mostka statku i uszkodzenia głównych systemów zasilania. Niekoniecznie śmierć załogi/pasażerów. Statki kosmiczne takiej wielkości mają podsystemy awaryjne, oddzielne dla każdej sekcji statku i niezależne od siebie nawzajem.

Vicente spróbował więc próby kontaktu poprzez działające podsystemy statku. Udało mu się znaleźć furtki i wykryć systemy do których mógł się podłączyć, by przynajmniej uzyskać jakieś obrazy z wnętrza statku i dźwięki. Niemniej dość szybko napotkał wyrafinowane firewalle sugerujące, że za nimi kryją się jakieś wredne programy antywirusowe. I zrezygnował z dalszej penetracji podsystemów uznając że ryzyko było zbyt wielkie.



Podczas, gdy Vicente zajmował się próbami skontaktowania z Galactic Mirage, Vika i Janos przebywali razem w MEDLABie. Ona zajmowała się kompletowaniem leków i sprzętu medycznego na akcję ratunkową, a Janos przygotowywał w replikatorze medycznym ładunki C4 do “otwierania” drzwi. Tego bowiem na stacji nie było. Zestawy medyczne były co prawda, ale Vika uzupełniała je o dodatkowe leki i sprzęt. Standardowy zestaw bowiem służył do obsługi dwóch pacjentów. Na uszkodzonym statku mogło być ich więcej.
Elena zaś przygotowała Dedala do startu. Sprawdzała systemy i poziom “paliwa”.
Na barki Yaris i Mikhaila spadło uzbrojenie. Więc udali się do zbrojowni by zabrać broń, jak i dodatkowy skafander z jednej śluz.


Na pokładzie DEDALA


- Gotowi? Ruszamy.- rzekła z uśmiechem Elena włączając kolejne systemy. Janos siedział obok niej i monitorował systemy. Z tyłu siedzieli Vicente, Mikhail oraz Vika. Yaris została na stacji, nadzorując operację z centrum komunikacji i pełniąc rolę dodatkowych oczu dla misji ratunkowej.
- Systemy w porządku, można startować.- zaczął Janos, a Elena krzyknęła. - Uwaga startujemy. Może wstrząsnąć!
I zatrzęsło. Statek ruszył dookoła bazy nabierając prędkości. Pojazd zadrżał sterowany pewną ręką Eleny prosto ku celowi. Pędzącej ku nim chmarze skał.
- Namierzam zagrożenia, wyznaczam kurs.- odzywał się Janos, a Elena skinęła głową. - Czas do kontaktu minuta trzydzieści sześć sekund.-
Lecieli dalej, a Dedal zaczął lawirować unikając kolejnych głazów lecących w ich stronę. Elena i Janos wyraźnie się spocili, zwłaszcza kiedy meteoryty przelatywały niepokojąco blisko statku.
- Silnik numer 2 zgłasza przeciążenie. Zmniejszam dopływ paliwa.- informował Janos. - Twoje manewry za bardzo go obciążają.-
- To nie przejażdżka po parku, nie możemy oszczędzać silników… potrzebuję pełnej mocy.- warknęła Elena.
- Nie ma co ryzykować.- odparł Janos.



Zbliżamy się do statku. Mocno oberwał.- stwierdziła Elena. I miała rację. Górne pokłady zostały “zdmuchnięte” i jedyny ślad jaki po nich pozostał, to resztki konstrukcji, mostek został zmiażdżony. W kilku miejscach dolnych pokładów widać było dziury.
- Namierzyłam śluzę, wysyłam sygnał dokowania awaryjnego. Dostosowuję prędkość. Janos jak parametry?- mówiła Elena manewrując Dedalem.
- Niepokojąco wysokie, ale nadal w normie.- odparł Janos.
- Prędkość zrównana, pozycja zajęta… Galactic Mirage zaakceptował kody alarmowe. Nie będzie problemów z połączeniem się naszych statków. Deklarowane parametry śluzy są zadowalające. Poziomy tlenu i ciśnienie zgodne z normami. Dokowanie możliwe.- potwierdziła Elena.- Vicente szykuj drona, Janos potwierdź naszą pozycję u Yaris.-
- Się robi.- rzekł Janos.

Centrum komunikacji i kontrola lotów, POKŁAD 3


Yaris siedziała przed monitorami w centrum komunikacji. Było to wygodne miejsce dla niej, nie musiała niczego obsługiwać manualnie. Wystarczało jedynie wydać polecenie SAMowi. Nie musiała się martwić głosami w swojej głowie. SAM wszystko wyświetlał na monitorze nie komunikując się z nią przez wszczep. Jej zadaniem, jak to wyjaśnił jej Janos, było monitorowanie sytuacji. ECHO-1 miała o wiele lepsze czujniki dalekiego zasięgu od Dedala… nie mówiąc o tym że pokrywały o wiele większy obszar systemu planetarnego.
W tej chwili Yaris patrzyła na niebieski punkcik (którym był Dedal) wlatujący w chmurę białych punkcików różnej wielkości (reprezentujących meteoryty) kierując się powoli ku czerwonemu punkcikowi (będącym Galactic Mirage). Gdy był już blisko czerwonego punkcika… na ekranie pojawił się napis.

#Janos: Tu Dedal. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy z Galactic Mirage. Faza pierwsza akcji zakończona. Jak nas widzicie ECHO-1? Proszę o potwierdzenie odebrania wiadomości.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-09-2023, 07:15   #44
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Od konfrontacji w części wspólnej napięcie wyraźnie opadło. Sanchez wrócił do swojej poprzedniej rutyny a próby wciągnięcia go w jałowe dyskusje przez Kopidołka, za radą Eleny, po prostu ignorował. Poza tym, niespecjalnie miał czas na zastanawianie się nad motywami. Jak zwykle nie potrafił siedzieć bezczynnie i wpadł w wir, narzuconych przez siebie obowiązków.

Odpowiedź GT była lakoniczna i takiej się spodziewał. Celem nie było zdobycie dokładnych instrukcji działania, lecz poinformowanie pracodawcy o sytuacji. Jeśli zginą w misji ratunkowej, to istniała szansa, że ktoś przyjedzie po ich zamrożone ciała i zgotuje im przyzwoitą ceremonię pożegnalną. Może nawet przydzielą im pośmiertnie jakieś odznaczenia? Właściwie miał to w dupie.

Próba wyciągnięcia informacji na temat Galactic Mirage potwierdziła najgorsze obawy informatyka. Soren miał sporo za uszami a na pokładzie jego statku mogli się spodziewać wszystkiego łącznie z nielegalnym, niebezpiecznym towarem.
Więc tak na prawdę nie wiedzieli w co się pakują, ilu jest członków załogi ani co przewozi.
Miało to jednak też swoje dobre strony. Jedna uporczywa myśl, jak ćma zamknięta w słoiku, tłukła się w głowie Vicente. Ceska Li Wong. I chcociaż nie chciał jej wypuścić, pomyśleć o niej głośniej, takiej okazji nie miał nigdy wcześniej.

- Zobaczymy, zobaczymy - warknął do siebie, po raz kolejny sprawdzając zawartość walizki z ADRami, zirytowany, że uporczywa myśl nie daje mu się skupić.

- Drony gotowe - potwierdził głośniej do Elene. - Puszczę jednego, żeby zeskanował GM'a z zewnątrz. Po zakończeniu skanu wróci do Dedala. Dwa kolejne wpuszczę przez rozdarcie poszycia do środka. - Wskazał ręką rozdarcie w Galactic Mirage niedaleko śluzy, widoczne przez neoszybę. - Rozglądną się wewnątrz. Wszystkie mają czujniki podczerwieni. Będą szukać form życia. Strumień obrazu puszczę szeroką wiązką, będziesz go mogła też złapać na monitorach. Mam z nimi kontakt, więc jeśli zauważycie coś podejrzanego, to dajcie znać. Możemy się temu przyjrzeć bliżej. Jakieś pytania? Jeśli nie, to idę wypuścić ptaszyny - pogładził walizkę.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-10-2023, 15:22   #45
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
DEDAL

- Dwie minuty.- stwierdziła krótko Elena zerkając przez ramię na Vicente.- Masz dwie minuty… zeskanuj ile się da, a potem dokujemy. To misja ratunkowa, nie mamy czasu na badania całego statku. Lecimy teraz w chmarze meteorów. Ryzykujemy życiem przebywając tutaj, więc im szybciej stąd odlecimy tym lepiej.
- Elena ma rację. Czas ma tu znaczenie. Ogranicz skany do niezbędnego minimum.- potwierdził słowa pilotki Janos.
- Kurwa - kaszlnął Sanchez wiedząc, że w dwie minuty nawet nie zdąży śluzy zamknąć, nie mówiąc już o porządnym skanie. W dwie minuty to się mógł po dupie podrapać. Nie komentował jednak, tylko kierując się na ogon Dedala i dopinając hełm kombinezonu rzucił jeszcze przez sieć. - Możesz nas schować za GMa na czas skanu, to ograniczy ryzyko uderzenia.
- Nie gdy uderzenie może nadejść z każdej strony. Mam nadzieję, że nasza “agentka” w bazie także monitorują sytuację. Każda para oczu się teraz przyda. - usłyszał w odpowiedzi od Eleny.

Śluza zamknęła się za nim a z niewielkiego pomieszczenia sprężarki zaczęły wysysać powietrze. Hiszpan przypiął się do zaczepu i zaczął otwierać walizkę z ARD'ami, które zaprogramował jeszcze na stacji.
Ivanovich czuł już w kościach, że lada chwila będzie czas wyjść… więc sprawdzał swój skafander pod względem bezpieczeństwa.
Vika właściwie jeszcze zapoznawała się z rozmieszczeniem swoich medykamentów w kombinezonie. Wiedza o tym, gdzie co się znajduje, mogła być kluczowa przy ewentualnej próbie ratowania kogoś… choć wcale nie wyglądała na najpewniejszą w swej roli osobę.
Przed wypuszczeniem ich w pustkę kosmosu, Vicente pogładził każde z osobna szepcząc do nich czule.
- Lećcie ptaszyny.

Drony wystartowały z przestawionym licznikiem czasu. Na szczęście taka drobna zmiana w wyznaczonym wcześniej planie trasy mogła być przeprowadzona z prędkością myśli.
Metalowe sfery wyfrunęły ze statku i pognały w kierunku zniszczonego kosmicznego jachtu. Przed oczami ratowników, zaczęły się otwierać kolejne ekrany ze zmieniającymi się barwami gdy kamera co kilka sekund przeskakiwała z jednego zakresu fal elektromagnetycznych na kolejny: ultrafiolet, światło widzialne i podczerwień.
Widoki nie były przyjemne, zwłaszcza z tych kamer, które wleciały w wyrwy w poszyciu statku. Pierwsze co rzuciło się w oczy to trupy… rozerwane od środa przez różnice ciśnień. Trudno rozpoznać kim były te lewitujące humanoidalne zlepki organicznej tkanki. Rozerwane w środku pomieszczenia były wyłożone boazerią i zdobieniami w stylu art deco. Luksusowe wnętrza były całkowicie zdewastowane. Unoszące się roboty, wyłączone. Co tylko potwierdzało fakt, że AI statku było nieczynne. Niemniej automatyczne zabezpieczenia zadziałały… drzwi rozszczelnionych pomieszczeń zostały zamknięte plasty-stalowymi wrotami chroniącymi nieuszkodzone pomieszczenia. Niestety grube ściany metalowej konstrukcji nie pozwalały przeniknąć czujnikom dronów.
Ten odrzutowy robiący rekonesans potwierdził to, że obszar wokół śluzy jest nietknięty, jak i to że silniki zostały automatycznie wyłączone. Żaden dron nie wykrył też promieniowania reaktora. Ten pewnie został wygaszony i jeśli nie został uszkodzony, to można by go ręcznie odpalić. Widoczne gdzieniegdzie migające diody świadczyły o tym, że przynajmniej zasilanie awaryjne funkcjonuje. Odrzutowy zwiadowca dostrzegł też wrota hangaru zatrzaśnięte głucho. Skoro był hangar, to… mogły być i mniejsze jednostki latające w nim. Tyle że do hangaru nie dało się obecnie dostrzec z zewnątrz.
- Ok… nie widzę, żadnych zagrożeń, jeśli nikt nie ma zastrzeżeń, dokujemy.- stwierdziła Elena.- … i przeszukacie wrak. Pamiętajcie by informować mnie na bieżąco.

Mikhail raz jeszcze sprawdził swój skafander… po raz drugi. Nic tak nie byłoby rozczarowujące jak nieszczelny skafander kosmiczny członka ekipy ratunkowej…
~ Wszyscy gotowi? - zapytał Pietroszenko dla pewności. Czy to by siebie uspokoić, czy to by upewnić się, że wszyscy są gotowi… czy inaczej zabezpieczeni.
- Gotowi to za dużo powiedziane… ale lepiej na teraz nie będzie… - niepewnie odparła Vika, która teraz poczuła ścisk w gardle. Nie była szkolona w tego typu ratownictwie, a była tu w roli lekarki. Na wątpliwe pocieszenie mogła podejrzewać, że reszta też nie czuła się zbyt komfortowo w swoich rolach, może poza Janosem i Eleną. Ten pierwszy mógł mieć jakieś doświadczenie w podobnych akcjach i to jego raczej zamierzała się trzymać Vika.
- Zostawiam ARDa na orbicie statków - zadecydował Vicente ciągle monitorując obrazy z kamer trzech dronów. - Czekam na was w śluzie.
- Będzie dobrze…- odparł głośno Janos wstając i opuszczając swoje siedzenie. Ruszył za resztą.
- Uwaga dokujemy, może trochę wstrząsnąć, ale i innych problemów nie przewiduję. Galactic Mirage zaakceptował nasze kod identyfikacyjny… a przynajmniej ta śluza tak zrobiła.- usłyszeli w głos komunikat od siedzącej za sterami Eleny. Nagle na dedalu zamigotały czerwone lampki alarmowe.
- To nic poważnego. Nie macie się czym przejmować, wszystko jest pod kontrolą.- odparła pospiesznie pilotka. Po chwili nastąpił wstrząs.
-Ten, kto będzie szedł na przodzie, powinien iść z bronią w dłoniach. Bez sprawnej AI trudno przewidzieć jak zareagują automatyczne systemy bezpiecz…- radził Janos, gdy jego słowa przerwał silny wstrząs.
- Dedal zadokowany. Informujcie mnie o sytuacji na bieżąco.- poinformowała Elena, czerwone lampki zgasły, a zaświeciła się jedna… zielona nad śluzą. Paramatry za wrotami były więc optymalne dla ludzkiego organizmu.

Vicente, ze swoją teczką zawierającą już tylko dwa wirnikowe ARDy dołączył do reszty ekipy. Trochę nieobecny, bo ciągle przełączał się na widok z kamer krążących po i wokół GM’a dronów. Wypatrując nieprawidłowości lub jakichkolwiek oznak życia.
Vika, sama mocno oddychając, starała się opanować i być gotowa w każdej chwili ruszyć do pomocy, choć na razie trzymała się za plecami Janosa, by przede wszystkim nie oberwała sama, bo wtedy jej umiejętności medyczne w ogóle na niewiele by się zdały.
Z bronią zawieszoną przez ramię szedł też Mikhail. Nie wiedząc co go czeka, oraz czy broń na coś się zda. Widział tu pole do popisu dla Vicente… jeśli systemy bezpieczeństwa by okazały się być wrogie. Nie żeby się znał, ale może dałoby się jakoś podpiąć? Misja była prosta, ale znając życie…

Śluza otwarła się z sykiem. Przeszli przez wrota do małej “poczekalni”. Była mniejsza od tej na stacji, ale podobnie wyposażona.
- Zabierzcie kombinezony kosmiczne ze schowków. Mogą się przydać.- rzekł Janos do reszty sam ostrożnie ruszając przodem. Mimo że drony Vicente nie znalazły na razie żadnych powodów do niepokoju Janos był spięty.
Kolejne pomieszczenie, było pewnie pomieszczeniem powitalnym. Obecnie oświetlone czerwonym blaskiem diod awaryjnych robiło upiorne wrażenie. Tym bardziej, że pomijając brak okien, było mało… kosmiczne. Tu metal robił za ozdobnik. Ściany i sufit i podłoga wyłożone były bowiem drewnem. Prawdziwym drewnem, a nie jego imitacją. Całkiem luksusowo. Tak samo jak wygodne skórzane kanapy rozstawione wzdłuż ścian i stoliki ze zbrojonego kryształu. Pośrodku stała długa pionowa rura wypełniona migotliwym gazem z urządzeniami u podstawy i u szczytu. Każdy kto choć raz przechodził obok luksusowej restauracji czy hotelu potrafił rozpoznać to urządzenie. System do wyświetlania holorzeźb i obrazów w ośrodku gazowym. Obecnie wyłączony dla zaoszczędzenia energii. Taki sposób wyświetlania obrazów holograficznych nie był najnowszym z rozwiązań, ale powszechnie uważano, że nadal jest to sposób by uzyskać najlepszy obraz. Janos podszedł do zbiornika, by upewnić się że nadal jest szczelny, gazy używane w takich holorzeźbach były bowiem toksyczne.
Wyjść z tego pomieszczenia można było przez trzy drzwi, te po lewej, te na wprost i te po prawej. Na drzwiami na wprost i po prawej świeciły się zielone diody… te po lewej oznaczone były diodą czerwoną.

Vika zgodnie z wcześniejszym poleceniem Janosa, wyciągnęła ze schowka kombinezony kosmiczne i niosła je, obserwując, co się dzieje w bogato wyglądającym pomieszczeniu. Wcześniej w głowie podobne misje ratownicze raczej kojarzyły się biolożce z biedniejszymi statkami, ale w końcu każdy zasługiwał na pomoc. Mogło nawet mieć swoje plusy, jeśli udałoby się uratować kogoś bogatego.
- Czy możemy zajrzeć już do tych dwóch pokoi, czy mamy się jeszcze wstrzymać? - Vika zapytała Janosa, nerwowo i mocno trzymając w dłoniach kombinezony, nie do końca wiedząc, co dalej ma robić, ale chcąc możliwie szybko pomóc potrzebującym.
- Ostrożnie.- doradził Janos.- Bez AI zarządzaj statkiem, trudno powiedzieć jak zachowają się autonomiczne systemy bezpieczeństwa. Ostrożnie… można.

Sam trzymając broń w pogotowiu, skierował się ku drzwiom na wprost nich.
Vicente bardziej interesowały drzwi z czerwoną diodą. Tapnął w panel dotykowy przy uchwycie, szukając odpowiedzi interfejsu o ewentualnych błędach.
Z bronią w dłoniach geolog zwrócił się do informatyka.
- Vicente, pewno rozhermetyzowane, wiesz otwarte na pustkę kosmosu… swoją drogę, da radę się jakoś podpiąć do AI statku i “wyłączyć” zabezpieczenia?

Informatyk potraktował jednak geologa jak natrętną, brzęczącą muchę, chociaż sam zadawał sobie te pytanie nim wszedł na pokład GMa.
Po chwili przed Vicente pojawił się wygenerowany na powierzchni drzwi obraz. Widoczek udający szybę i pozwalający zobaczyć co się działo w pomieszczeniu do którego prowadziły drzwi. Obrazek wygenerowany zapewne za pomocą kamery. Kosztowna technologia, ale bardzo efektowna. I mało efektywna. Niemniej Vicente zobaczył co było zza drzwiami. Galeria rzeźb, zarówno kamiennych, drewnianych, jak i holorzeźb. Te fizyczne rzeźby były przyczyną problemu. Bowiem podczas uderzenia meteorytu w statek poprzewracały się, a że były ciężkie… cóż, niektóre rozbiły pojemniki holorzeźb uwalniając z nich toksyczne gazy. Takie wnioski przyszły programiście do głowy, gdy widział leżące na podłodze dzieła sztuki, porozbijane pojemniki holorzeźb, szkło na podłodze i opary gęste u podstawy i nieco przerzedzone pod sufitem… oraz napis u podstawy tego “okienka”.

NIEBEZPIECZEŃSTWO! ZATRUCIE ATMOSFERY! AUTOMATYCZNA IZOLACJA POMIESZCZENIA!

"Jeśli ktoś tam był" - pomyślał Vicente - "to o ile nie założył skafandra, a po co miałby to robić przed kolizją, to nie musieli się spieszyć z ratowaniem". Czerwona lampka jednak kusiła go, jak wszystko co było zakazane.
Vika z lekkim rozczarowaniem zerknęła na Vicente i Mikhaila, którzy nie zajmowali się miejscami, gdzie mógł być łatwiejszy dostęp do rannych, a od razu przeszli do tego ostatniego pomieszczenia.
- Janos, jakby tam ktoś był, od razu dawaj znać… - rzuciła do ochroniarza, sama udając się do drzwi po prawej, biorąc w dłoń swoją broń i ostrożnie próbując je otworzyć.
- Dobra, sprawdźmy najpierw bezpieczne korytarze… - powiedział Mihail patrząc na widok “zza drzwiami” - …do tych wrócimy na końcu by nie zanieczyszczać całego statku. Nie znam rozkładu, więc obydwa są dobre. Bierzmy prawy i ruchy. Czasu mamy mało.

Inżynier chciał przeczesać dłonią włosy… chciał, ale nie mógł… i wtedy wpadł na myśl. Zaczął szukać, rozglądać się za interkomem. Może systemy padły, ale wewnętrzna komunikacja? Czy była podpięta pod SI? Czy taki stary, archaiczny zabytek niezawodnej technologii… w końcu szukali magnata informatycznego… znaczy się medialnego, a jak znał specjalistów z tej dziedziny to wielu, cóż, nie pokładało bezwzględnego zaufania w nowinkach. Przynajmniej nie ze swoim bezpieczeństwem czy życiem. Jeśli był cień szans to trzeba było to sprawdzić! Niestety żadnego interkomu nie było, ani niczego go przypominającego, co spotkało się ze niewielkim zdziwieniem Mikhaila. On, może i nie był informatykiem, ale dobrze znał zagrożenia ze strony A.I. Widać influencerzy niewiele mieli z rozumem… Szczególnie jeśli taka A.I. była w nieodpowiedzialnych rękach… Co mu przypomniało Vicente. Oby się mylił.
Dwa kombinezony kosmiczne które niosła biolożka nie ciążyły jej tak bardzo, spakowane i skompresowane do podręcznych paczuszek, gdy ostrożnie otwierała drzwi.
- Jasna sprawa… u mnie korytarz.- wtrącił Janos, gdy dziewczyna weszła do… baru. Urządzony futurystycznie minibar z dużą ilością chromu i szkła posiadał “okna”... olbrzymie panele udające okna i zapewnie wyświetlające różne obrazy. Teraz były ciemnymi powierzchniami, gdyż zasilanie awaryjne nie obejmowało ich. Nad barem wisiał cybernetyczny tors z rękami i głową, podłączony do sufitu wiązką kabli. Robo-barman, obecnie wyłączony. Zresztą nie bardzo miałby co serwować… większość butelek spadła na ziemię i rozbiła się. Na barmanie… widać było nieco śladów krwi. Ta krew pewnie pochodziła od leżącego między stołkami mężczyzny z lewą mechaniczną ręką i na stale zamontowanym wizjerem na oczach.
- Hej, jest tutaj ktoś! - powiadomiła pozostałych Vika, jednocześnie udając się w stronę mężczyzny, by rozpoznać, czy wykazuje on jeszcze jakieś funkcje życiowe. Po podbiegnięciu i przykucnięciu, Vika przekonała się że mężczyzna oddycha. A i rana na głowie nie wydawała się szczególnie groźna, zważywszy że jego czaszka wzmocniona metalem. Najwyraźniej uderzony został w głowę i stracił przytomność.
- Da radę się go ocucić? Czy żywy trup? - zapytał geolog - Może wie gdzie szef ma kwaterę… -
- Elena, na mój sygnał odgrodź część kokpitu od części pasażerskiej. - zakomunikował pilotce na bezpiecznym łączu Ivanovich - Nie chcę niespodzianek ze strony potencjalnie odratowanych…
- Nie ma sprawy.- poinformowała go Elena.

Vicente z teczką wkroczył za nimi i ignorując nieprzytomnego rozglądał się za kolejnymi przejściami. Szukał dojścia do centrum dowodzenia i możliwości podpięcia się do AI statku.
Podłączenie się do sieci statku wymagało odpowiedniego dojścia. Dlatego oczy Vicente skupiły się na nieruchomym robobarmanie. Maszyna była na twrdo podłączona kablami do systemów statku i jego AI musiała nią zarządzać. Wystarczyło więc odkręcić odpowiednie kable i samemu podłączyć się w miejsce barmana. Dojście do wewnętrznej sieci stałoby otworem. Problemem jednak było to, że barman był nieaktywny. Jeśli on był pozbawiony zasilania to czy cała sieć też? Czy wpierw należałoby uruchomić znów reaktor statku? Sprawdzenie napięcia nie powinno mu zająć dużo czasu, więc postanowił to zrobić. Przykucnął przy konstrukcie i odpiął kable łączące go ze sztuczną inteligencją statku. Zamiast barmana wpiął się sam w łącze.
Janos wszedł do baru jako ostatni i rozejrzał się po pomieszczeniu. Westchnął smutno.
- Tyle dobrej gorzały się zmarnowało.
- Poświętujemy jak wrócimy cali i zdrowi. - zapewnił go inżynier górnictwa, Mikhail.

Vika odnalazła w swoim sprzęcie skaner medyczny i póki co nie ruszając pacjenta, zaczęła skan od jego głowy, przewidując, że przez jej uraz stracił przytomność. Szybki skan medyczny potwierdził uraz głowy i utratę przytomności, a także spore zadrutowanie czaszki i liczne implanty podłączone do mózgu. Nic więc poważnego… ciało: w porządku… poza sporym zatruciem alkoholowym. Na nieszczęście dla niego, podręczny zestaw ratunkowy nie zawierał tabletek na kaca. Niemniej poza utratą przytomności i upojeniem trunkami, oraz wysypką na ramieniu spowodowaną tym, że protezę ręki miał od niedawna… poza tymi “problemami” medycznymi, pacjent był zdrowy.
- Chyba aż tak dużo się nie zmarnowało tej… gorzały, bo w nim jest niej całkiem sporo… ale poza tym jest raczej cały - zreferowała wyniki skanu reszcie Vika. - Proponuję przenieść go gdzieś w bezpieczne miejsce, żeby żadna flaszka mu nie spadła znowu na łeb, ubrać od razu kombinezon i szukać dalej.
- Do promu. - oznajmił Mikhail - Nic mu nie grozi, będzie już zabezpieczony, a skafandry przydadzą się dalej w las. Szczególnie jak pójdziemy w skażone tereny. Zaniosę go i przypnę pasami do siedzenia. Dołączę do was niedługo.

Gdy Mikhail podniósł zamroczonego mężczyznę i ruszył z nim do promu, Vicente odpiął się od złącza. Bowiem znalazł tylko… ciemność. Połączenie maszyny z siecią statku było martwe. Sieć padła na poziomie fizycznym i żadne programy tego zmienić nie mogły. Zasilanie awaryjne obejmowało tylko to pomieszczenie i zapewne tak było w kolejnych. Zamontowane w ścianach akumulatory miały zasilać podstawowe systemy pomieszczenia do czasu przybycia pomocy (zapewne standardowe 48 h, może dłużej na tak luksusowym okręcie) .Nic się więc nie dało zrobić do czasu aż uruchomią znów reaktor okrętu.
- Czekamy aż inżynier wróci, dzielimy się na grupy i wyznaczamy sobie zadania, czy ruszamy dalej?- Janos “zarekwirował” dwie butelki markowego trunku zwracając się do pozostałej dwójki.

Vicente oderwał się zawiedziony od automatonu.
- Idziemy - rzucił i nie czekając na reakcje załogi ruszył w kierunku kolejnych drzwi, pchany jakimś dziwnym uporem.
Nie namyślając się długo podszedł do nich i puknął rękawicą w panel. Wyświetlił mu się długi korytarz z kilkoma drzwiami. Nie było żadnych sygnałów alarmowych, ale… przez wizjer zobaczył wysunięte z sufitu działko automatyczne szukające celów “ćwiczebnych”.

Zatrzymał rękę w połowie drogi do przycisku otwierającego drzwi.
- Janos? - spytał wskazując w kierunku wyświetlacza. - Czy to jest to o czym myślę?
- Ja spróbuję zbadać ten środkowy korytarz… - odparła Vika, czując, że czas ucieka, a tu nie pomoże za bardzo Vicente i Janosowi. A ten drugi raczej nie zdążył zbyt szczegółowo zbadać korytarza, do którego się chciał udać, zanim przybiegł do obecnego na zawołanie biolożki.
- Daj znać jak coś znajdziesz. Przez naszą sieć. Dedal powinien rozszerzyć nasze bezprzewodowe połączenie tak na pół statku. Więc nadal możemy być w kontakcie.- odparł Janos z troską w głosie i zwrócił się do Vicente.- To się zdarza. Czasem podsystemy statku biorą zderzenie za atak piratów i uruchamiają systemy obronne.

Informatyk już podpinał się pod panel, sprawdzał strukturę powiązań algorytmów odpowiadających za zasilanie urządzeń w pomieszczeniu przed nimi. Spodziewał się problemów.
Vika skinęła głową w kierunku Janosa i ruszyła z powrotem do pomieszczenia powitalnego.

W tym czasie Vicente podpięty do panelu napotkał pierwszą barierę. Zwykły pasywny firewall, który można było pokonać bez ryzyka. Niemniej dostępu do komend broniły już aktywne programy antywirusowe. Jeden osłaniający dostęp administracyjny, drugi nie pozwalający na zmiany systemowe, niemniej… program SWÓJ/OBCY rozpoznający osoby a przypisany działku choć również chroniony firewallem i antywirusami miał swój słaby punkt. Exploit który można było wykorzystać. Stosunkowo łatwo dało się dodać identyfikator swojego C-Chipa do listy “swoich”. Zanim Vicente mógł zdecydować jak podejść do problemu. Na jednym z obrazów przesyłanych mu przez drony zobaczył niepokojący widok.

Strzaskany komputerowy rdzeń dowodzenia oraz porozrzucane i uszkodzone banki pamięci. Potężny meteor wbity w rdzeń całkowicie zmasakrował go. No to już po tutejszym AI i miejscowej sieci internetowej. Nie było co liczyć na kontakt, nawet jeśli uda im się przywrócić główne zasilanie.
- Kurwa - wyraził swoje emocje Hiszpan otwierając komunikację ogólną. - O wpięciu się w AI GM’a możemy zapomnieć. Każde pomieszczenie może być osobną twierdzą, do której będziemy się musieli włamać. Jedna pomyłka i lokalne programy wezmą nas za intruzów i zrobią z nas sito. Do tego jeszcze to wszystko trwa i zwiększa zagrożenie, że oberwiemy jakimś odłamkiem skalnym. Elena, odwołuję ADRy, wpuść je na pokład. Ze względu na wysokie ryzyko zalecam wzięcie rozbitka i zwijanie się stąd.
-Jasne, już wpuszczam.- odparła Elena na kanale ogólnym.
Spojrzał na Janosa czekając na reakcje załogi. Zgłosił swoje zdanie i był pewien, że zostanie zapisane przez rejestry Dedala. Jeśli postanowią zostać i ktoś zginie… no cóż, ostrzegał.
- No i ? Gdyby nie ryzyko z lokalnymi programami nie byłbyś tu niezbędny.- odparł spokojnie Janos nie przejmując się paniką informatyka. - Gdyby AI działała i dało się z nią dogadać, to twoje umiejętności nie byłyby tu potrzebne. To jest akcja ratunkowa Vicente… ryzyko jest wliczone w robotę. -
Następnie zadecydował mówiąc na ogólnym. -Ruszamy dalej. Przeszukamy ile się da. Elena zgadzasz się?
-Jasne.- odparła pilotka.- ECHO-1 nas pilnuje i ja też jestem czujna. Dam znać jeśli warunki zmuszą nas do odwrotu.
Sanchez nie skomentował decyzji. Siedział już przy panelu i wpisywał asygnaty C-Chipu Janosa, Viki i swojego na listę członków załogi GMa.
- Pójdę przodem. Więc jeśli kogoś ma szlag trafić, to mnie. - zaproponował polubownie Janos, podczas gdy Vicente zajmował się swoją robotą.
- O co to, to nie! - zaoponował informatyk zagradzając mu drogę. - Ja rozbrajałem system i ja poniosę odpowiedzialność jeśli to spartoliłem. Poza tym, jak dojdzie do strzelaniny to bardziej się przydasz. Wchodzisz drugi - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.

Zerknął jeszcze raz na panel, upewnił się, że system przyjął wprowadzone dane, po czym puknął w przycisk otwierający drzwi.
Drzwi się otwarły z sykiem, Vicente wszedł… działko wycelowało w niego, po chwili jednak wróciło do przeczesywania obszaru w poszukiwaniu potencjalnych zagrożeń.Vicente bowiem nie został jako zagrożenie zakwalifikowany.
- Za zamkniętymi drzwiami napotkałam tutaj przytomną kobietę, ale jest awaria drzwi. Vicente, Janos, możesz tu podejść spróbować pomóc? Ona ma tutejszy sprzęt, może uda się je jakoś otworzyć, jeśli nie obejść awarię elektronicznie, to może siłowo… - rozbrzmiał głos Viki. A Janos rzekł.
- Pójdziesz ty? Mam co prawda ładunki do otwierania drzwi, ale zrobione że tak powiem, chałupniczo i nie przetestowane. Może więc lepiej jakbyś ty się tam udał. - zaproponował.- Ja się tu rozejrzę przez te elektroniczne wzierniki.
Sanchez odetchnąwszy mimo wszystko z ulgą rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Jasne, już idę. Nie rób głupot - zwrócił się do Janosa.
- Nie martw się. To nie pierwsza moja akcja ratunkowa. - zaśmiał się Janos.- Dla mnie to rutyna.

I ruszył się rozejrzeć po pomieszczeniach, zaglądając do środka oraz informując Vikę o przyjściu Vicente.
 
Jenny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-11-2023, 11:43   #46
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Na pokładzie DEDALA

Facet okazał się znacznie cięższy, niż mogło się wydawać z pozoru. Pewnie przez ten cały chrom wszczepiony w jego ciało. Sapiąc inżynier doniósł go niemniej do Dedala i ułożył na krześle. Następnie należało założyć na niego kombinezon. A przynajmniej tak nakazała Vika. Eleny nie widział, zgodnie z planem oddzieliła się od przedziału pasażerskiego zaporą śluzy.
Mikhail wiedział, że pijanemu skafander niepotrzebny. Był pijany, nieprzytomny i niegroźny, oraz mocno spięty pasami do siedzenia. Zresztą tu nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo, a nie wiadomo było ilu jeszcze, przytomnych i potrzebujących pomocy, szczególnie za skażonymi terenami, będzie do odratowania.
Zabrał więc kombinezon, a karabinek przez ramię i ruszył z powrotem do części powitalnej, nie widząc nikogo ruszył dalej badać statek, zza robo-barmanem.
Na pokładzie Galactic Mirage

Z pomieszczenia głównego Vika ruszyła do korytarza, w którym był mechanik, ostrożnie badając kolejne pomieszczenia, wypatrując zarówno ewentualnych rannych, jak i systemów obronnych, które widząc, momentalnie się zatrzymywała oraz cofała, żeby skonsultować się głosowo z Janosem. Poruszanie po rozbitym statku samotnie, nie wydawało się aż tak dobrym pomysłem, gdy już zabrała się za realizację. Przemierzając korytarz natrafiła w wpierw na łazienkę pustą, schowek w którym znalazła ofiarę… która okazała się nieaktywnym droidem o posturze modelki i stroju pokojówki. Ot, taka wytworna lalka do sprzątania. Bardzo efektowna, ale pewnie zwykłe roboty sprzątające radziły sobie lepiej.
Kolejne pomieszczenie na które się natknęła, było kolejnym dowodem próżności ze strony właściciela statku. Znajdowało się tam bowiem duże akwarium z egzotycznymi stworzeniami wodnymi. Obecnie rozbite i ta woda wypełniała uszczelnione pomieszczenie. Stworzenie pływające w zalanym pomieszczeniu wydawały się niebezpieczne. Dobrze, że nie mogły się stamtąd wydostać.
Kolejne pomieszczenie. Czerwona dioda, ale po zajrzeniu przez “okienko” Vika przekonała się że pomieszczenie nie było rozszczelnione, czy pełne trującego gazu. Był to gabinet, a zgłaszanym problemem okazała się “AWARIA”.
W gabinecie ktoś był. Ktoś przytomny. Kobieta próbująca coś zdziałać za pomocą pada, bo monitor interaktywny który wysunięty był z biurka zgasł.
- Hej, jestem Vika z załogi statku, który usłyszał wasz sygnał SOS… - powiedziała stanowczym, ale też trochę troskliwym tonem do napotkanej kobiety Vika, od razu przedstawiając się, by ta nie czuła żadnego z zagrożenia z jej strony. - Jestem… lekarką w naszej załodze więc powiedz najpierw czy potrzebujesz jakiejś pomocy medycznej. Mam też trzy osoby, które mogą pomóc w poszukiwaniach waszej załogi.
Kobieta podeszła do drzwi. Coś wcisnęła… zapewne po to by widzieć co stoi po drugiej stronie drzwi.
- Jaki sygnał SOS? Poczułam wstrząsy, a potem włączył się system alarmowy i wyłączyło wszystko. Nie mam kontaktu z siecią wewnętrzną i zewnętrzną. Cyntia… to znaczy AI statku nie odpowiada. Pomieszczenie zgłasza awarię i nie może otworzyć drzwi.- rzekła nieco nerwowym głosem kobieta. Po chwili dodała. - Swanson-Borrows… jestem Penny Swanson-Borrows, osobista sekretarka pana Wilds’a.-
- Czyli nic nie wiesz? Wasz statek oberwał dotychczas co najmniej 12 meteorytami… jest z nami nasz administrator systemowy, może on coś poradzi na te drzwi… - Dodawała Vika, gdy usłyszała komunikat Vicente, na który mocno się skrzywiła.
-O wpięciu się w AI GM’a możemy zapomnieć. Każde pomieszczenie może być osobną twierdzą, do której będziemy się musieli włamać. Jedna pomyłka i lokalne programy wezmą nas za intruzów i zrobią z nas sito. Do tego jeszcze to wszystko trwa i zwiększa zagrożenie, że oberwiemy jakimś odłamkiem skalnym. Elena, odwołuję ADRy, wpuść je na pokład. Ze względu na wysokie ryzyko zalecam wzięcie rozbitka i zwijanie się stąd.-odezwał się Vicente.
-Jasne, już wpuszczam.- odparła Elena na kanale ogólnym.
Następnie Janos zdecydował mówiąc na ogólnym. -Ruszamy dalej. Przeszukamy ile się da. Elena zgadzasz się?
-Jasne.- odparła pilotka.- ECHO-1 nas pilnuje i ja też jestem czujna. Dam znać jeśli warunki zmuszą nas do odwrotu.-
- Ciężki cholernik zabezpieczony, bez skafandra. W promie nic mu nie grozi. - zakomunikował geolog - Lepiej skafander zachować dla innych, szczególnie za skażoną strefą. Gdzie jesteście?
- Za zamkniętymi drzwiami napotkałam tutaj przytomną kobietę, ale jest awaria drzwi. Vicente, Janos, możesz tu podejść spróbować pomóc? Ona ma tutejszy sprzęt, może uda się je jakoś otworzyć, jeśli nie obejść awarię elektronicznie, to może siłowo… - odezwała się przez komunikator Vika, trochę poddenerwowana i bez przekonania, jako że administrator już próbował się zmyć z miejsca ratunku, a Janos ciągle ślęczał z nim, zamiast zająć się czymś pożyteczniejszym, jak na przykład poszukiwania.
- Meteoryty?! Czemu wlecieliśmy w meteoryty? Jeśli znowu ten tępy młot Wesley dorwał się do sterów, to ja osobiście zabiję Sorena. Wyrwę mu flaki. Mówiłam mu wiele razy, że mutacje jakimi się Wesley szprycował poprzestawiały mu neurony we łbie. Mówiłam, że ten facet to trefny asset! - tymczasem kobieta w gabinecie przeżywała załamanie objawiające się nagłym wybuchem agresji.
- Oberwaliście dość mocno… - Vika nie chciała dobitnie wskazywać sekretarce, że zdecydowana większość jej załogi jest już martwa, ale też nie chciała jej czarować słowami, że wszystko jest dobrze. - Powiedz mi, zanim przyjdą moi kompani… ilu was podróżowało tym statkiem? I Soren był na jego pokładzie? - Dopytała, licząc, że rzeczywiście któryś z jej kompanów przyjdzie tutaj, bo póki co nie dostała żadnej wiadomości przez komunikator.
- Oczywiście że był na pokładzie. To jego latający dom. Na pokładzie zaś… - sprawdziła spis w swoim elektronicznym notatniku.- ... Dwanaście osób załogi, pięcioosobowa orkiestra i dwudziestu gości.-
- Ro… rozumiem… - z trudem odparła Vika, zdając sobie sprawę po widzianych kilku zwłokach przez drony z kamer, że liczba ofiar będzie przytłaczająca. - Mamy nagrania z kamer na dronach, gdzie uderzyły meteoryty… jak cię wydostaniemy, to spróbujemy zobaczyć, które tereny statku można próbować ewakuować.
- Dysponuję mapą statku. Rozumiem, że nie macie dostępu do rozkładu pomieszczeń, gdyż jacht był robiony na zamówienie. Może więc to pomoże?- spytała Penny.
- Tak, ale będziemy musieli to jeszcze skonfrontować z twoją wiedzą, gdzie będzie można w miarę łatwo się dostać i gdzie mogą się znajdować załoganci i pasażerowie… - odpowiedziała Vika, wskazując już kobiecie, by przygotowała się do tego zadania. - Niestety przez to, że statek jest w stanie alarmowym, nasz administrator obawia się, że każdy błąd w omijaniu alarmu może aktywować tryb bojowy systemu ochronnego i zagrozić także naszemu życiu…
- Nie znam się na tym. Jestem ekonomistką z dyplomami w HR i PR.- stwierdziła Penny w odpowiedzi.
Mikhail nie otrzymał odpowiedzi… więc ruszył dalej badać wrak zza robo-barmanem. Widząc tam Vikę, uznał, że jest bezpiecznie. Stała przed drzwiami, a za drzwiami… to znaczyło, że zamknięte.
- Vicente, jesteś potrzebny otworzyć drzwi. Mamy rozbitka. Teraz, na cito, bo czas nam ucieka. Jesteśmy za robo-barmanem. Czysto.
- Janos, raport.
-Vicente już do was idzie. Nie macie co srać w gacie ze strachu. Ja zaś tu się rozglądam.- odpowiedział Janos Vice i Mikhailowi.
- Mikhail. - inżynier przywitał się z kobietą skinieniem głowy po czym spojrzał na Vikę - Zamknięte na amen?
- Niestety… - odparła Vika, ale przede wszystkim odetchnęła z ulgą, że w końcu ktoś się pojawił do pomocy i uśmiechnęła się z tego powodu do Mikhaila.
- Przydałby się Vicente… albo Janos, jeśli wziął ładunki wybuchowe. - stwierdził luźno odwzajemniając uśmiech mężczyzna.
- Nie powinno was być tu więcej? Tak z dwunastu minimum? Nie macie mundurów. Nie jesteście licencjonowaną organizacją ratunkową? - zaczęła wypytywać kobieta uwięziona za drzwiami. Po trochu z nudów, po trochu by nie poddać się dramatyzmowi sytuacji w jakiej się znalazła.
Mikhail uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na kobietę łagodnie.
- Zawędrowaliście daleko od cywilizacji, bardzo daleko. Jedyne co w tym bezkresnym niebycie jest z niej to nasza samotna stacja badawcza. Tak, praktycznie ratuje was cywilny personel naukowy.
- Cześć - rzucił Sanczez do kobiety na wyświetlaczu, gdy tylko przyszedł. - Jak wygląda sytuacja? Skąd się tu wzięliście?
Nie tracił czasu. Już wpinał się w panel sprawdzając komunikaty błędów.
- A mówiłam Wilds’owi że to był głupi pomysł, zapuszczać się na obrzeża galaktyki tylko po to wypromować parę osobowości przed gawiedzią i inwestorami. Można było to zrobić lepiej, taniej, ale nie… Soren uwielbiał krzykliwe akcje PR’owe.- marudziła tymczasem kobieta w pomieszczeniu.
- Miejmy nadzieję, że będziesz mogła to mu powiedzieć wprost… - zwróciła się do kobiety Vika, po czym skierowała wzrok na Vicente i Mikhaila, ale uznała, że warto też dołączyć do rozmowy Janosa i Elenę, więc mówiła też przez komunikator. - Po uwolnieniu pani Swanson-Burrows, będziemy musieli porównać zniszczenia z kamer z mapą statku, jaką nam przekaże. Wyznaczymy obszary, które na podstawie zniszczeń są możliwe do przeszukania i gdzie nie będą nam grozić zabezpieczenia statku, a potem je przeszukamy. Zgadzacie się na taki plan? Jakieś poprawki?
- Brzmi jak plan. - zgodził się geolog - Co więcej może mieć wiedzę o prawdopodobnych miejscach pobytu swojego szefa, załogi i pasażerów… jest bezcenna dla efektywności i przyspieszenia naszych poszukiwań.
- Im krócej tu zabawimy, tym lepiej - przyznać Sanchez nie przestając analizować system. - Każda minuta zwiększa szansę, że podzielimy los tego złomu, a wtedy już nie będzie nas miał kto ratować. Co konkretnie zamierzaliście tutaj robić? Ile osób jest na pokładzie?
- Vicente chciał powiedzieć, że naprawdę mocno oberwaliście i już tym statkiem nigdzie nie polecicie. - dodał Mikhail.
- Pewnie Wilds pobierze kilka ubezpieczeń za niego i się odkuje. - stwierdziła sarkastycznie sekretarka, po czym dodała zerkając na swojego pada.- Trzydzieści siedem osób, plus ja i pan Wilds. A co robiliśmy? Cóż… to był rejs wycieczkowo-promocyjny. Znacie chyba tę śpiewkę. Luksusowy jacht, trochę inwestorów, parę przyszłych gwiazdek do wypromowania, kilka uznanych gwiazd na przynętę dla inwestorów. Egzotyczna lokacja… Wilds wyszukał niedawno odkryte planety, które jeszcze nie zostały zasiedlone, a które to oceniono na potencjalnie zdatne do zasiedlenia. Taka mała wycieczka po dziewiczych planetach z filmikami i fotkami promocyjnymi…- gdy mówiła Sanchez dostał się do systemu procedur pomieszczenia. Na szczęście wraz z awarią drzwi, zawiesiło się wszystko poza podstawowymi systemami podtrzymywania życia… no… w sumie to one też częściowo padły i za dwie/trzy godziny kobieta udusiłaby się wdychając stęchłe powietrze. Znalazł błąd logiczny który wywołał zawieszenie programu, usunął błędną wartość i zarządził restart. - ... takie tak wakacje z dzikim pograniczem. Świetnie się to sprzedaje w streamingu i pozwala wypromować nowe gwiazdeczki i zdobyć dodatkowych sponsorów. Niestety część z nich to bucowate synalki rekinów finansowych, którzy myślą że są geniuszami, oraz że wszystko im wolno.-
I po chwili dioda zmieniła się na zieloną, a drzwi otwarły się z sykiem.
- Okey - odparł informatyk zadowolony z udanej operacji. - To spróbujmy ocalić kilku buców. Masz ich lokalizacje? Chyba, że uważasz, że nie warto? - spytał zaczepnie. - Elena, ile mamy czasu?
- Na razie nic nam nie grozi. Ja nie zarejestrowałam żadnych potencjalnych zagrożeń. Podobnie jak nasze oko na ECHO-1- powiadomiła go pilotka.
- Wow, świetna robota, Vicente! - z uznaniem i entuzjazmem zwróciła się do swego kompana Vika po udanym otwarciu zablokowanych drzwi. - A z czasem chyba nie jest tak źle, skoro statek wytrzymał tyle czasu, zanim mogliśmy do niego dolecieć, to też nie rozleci się w najbliższej sekundzie, nie? Ale musimy działać, przygotuj proszę Vicente obrazy z kamer, a pani Swanson-Burrows niech przygotuje mapę statku.-
- Mam tylko schemat organizacyjny. Nie techniczny. - wyjaśniła kobieta naciskając palcem odpowiednie symbole na touchpadzie. - Zajmowałam się rozmieszczeniem gości w kabinach, codziennym przydzielaniem zajęć obsłudze gości, organizowaniem telekonferencji… i tym podobnymi rzeczami. Niestety jeśli chodzi o lokalizację to…- westchnęła ciężko. - Niestety obecnie przydała pora nocna cyklu dobowego statku. Niewiele osób, poza oczywiście załogą pilotującą statek miało wyznaczone pozycje.-
No cóż… pilotów szukać nie musieli. Zmiotło razem z mostkiem.
Janos, jak nie masz nic do roboty, to chodź tutaj, trzeba skoordynować dalsze prace! - Zwróciła się na koniec przez komunikator do najbardziej doświadczonego w takich akcjach Janosa, w przeciwieństwie do miłego tonu do Vicente, w komunikacie do ochroniarza brzmiała na lekko poirytowaną.
- Dajcie mi jeszcze chwilę. Sprawdzam ostatnie pomieszczenia w tej części statku. Na razie znalazłem tylko dwa zimne trupy. -odparł w odpowiedzi Janos.
- Dobra robota, Vic. - stwierdził z uśmiechem Mikhail, po czym spojrzał na Vikę jakby jej wyrosła druga głowa - Vika, ratujemy wszystkich których bezpiecznie da radę. Nie jesteśmy szkoleni w tego typu akcjach, o działaniu pod presją czasu nie wspominając.
- Obawiam się, że nie wszyscy przeżyli. - Geolog spojrzał tu na sekretarkę. - Wszystkie informacje są na wagę złota. Pomóż nam wam pomóc.
- Proszę. To wszystkie informacje jakie mam. - kobieta podała Vicente pada, na którym był prosty schemat pomieszczeń statku i dróg do nich. Podpisane jednakże były tylko kwatery mieszkalne gości, załogi i obsługi.
Niemniej lepsza taka mapa niż żadna. Wynikało z niej, że obecnie Janos buszował w kwaterach muzyków, kelnerek i kucharzy.
- Która godzinę cyklu dobowego mieliście w momencie zderzenia? - spytał informatyk biorąc touchpada od kobiety i studiując mapkę.
- Cyntia podaj… no tak… nie działa.- zafrapowała się Penny i stuknęła w okulary, wykonała gest palcem przesuwając nim w górę.- Obecnie jest 23:33… więc przypuszczam, że część osób spała w swoich kwaterach, w sali balowej grała orkiestra, a reszta się bawiła w różnych pomieszczeniach. Ogólnie sypiano tu tak od pierwszej/drugiej w nocy do circa 9-tej w przypadku obsługi… dziesiątej - dwunastej jeśli chodzi o gości.
- Znalazłem zapasowe stanowisko medyczne. Jakie medykamenty i sprzęty są obecnie potrzebne w tej sytuacji? A i znalazłem lekarza. Nie żyje. Uszkodzenie czaszki po tym jak ciężka szafa spadła na niego. - zameldował tymczasem Janos Vice.- Zabiorę co ci potrzebne i wracam. Jak tam sytuacja u was?
Vicente zrobił taki ruch jakby chciał przeczesać włosy, lecz zdał sobie sprawę, że w hełmie na głowie to niewykonalne.
- Więc tak - informatyk wgrał mapę statku do sieci Dedala i udostępnił ją wszystkim, - proponuję… Podzielmy się na dwie grupy. Ja z Viką udam się do sali balowej - wyświetlił najkrótszą drogę dojścia, - Janos i Rosjanin do prywatnych kwater - druga trasa pojawiła się na mapie 3D od aktualnych pozycji mężczyzn. - Wydaje mi się to optymalnym rozwiązaniem na tą chwilę, chyba że macie inne propozycje. Penny? Przyłączysz się do nas?
- Jeśli mamy być szczegółowi, Vic, to Polak. - odpowiedział z lekko drwiącym, ale w pełni dumnym uśmiechem Mikhail. - Jak chcesz być jeszcze dokładniejszy to Cenauryjczyk. Wykonać, Obywatelu.
Polskiej krwi Cenauryjczyk spojrzał na kobietę i powiedział podając go.
- Proszę założyć skafander na wszelki wypadek.
Za co Penny od razu się zabrała.
- Pytanie tylko co z systemami obronnymi statku… - geolog spojrzał w sufit i westchnął w zadumie - …a może tak do maszynowni uruchomić generator i je wyłączyć zdalnie?
- Polak, Rusek, jeden pieron - podsumował wywód administrator. - Każde pomieszczenie ma własne, niezależne sterowanie i zasilanie awaryjne. Wyłączenie generatora, nawet jeśli jeszcze działa, nic nie da. Jego włączenie, o ile w ogóle jest sprawny też, bo system przestawił się na obronę i zapewne trzeba by było go "przekonać", że zagrożenie minęło. Możecie spróbować, może nie instalowali działek w każdej pojedynczej kajucie, albo nie robić nic. Gotowe? - zaadresował pytanie do dziewczyn. - Czas leci i działa na naszą niekorzyść.
- Janos, najbardziej przydadzą się… rzeczy opatrunkowe, bandaże, stazy, opatrunki tamujące, usztywniające… może jeszcze jakieś leki przeciwbólowe… - odparła po chwili namysłu przez komunikator Vika, zdając sobie sprawę, że jak już będzie musiała wcielić się w rolę lekarki podczas misji ratunkowej, to dla kogoś rannego. A jakieś bardziej skomplikowane dolegliwości musiałaby leczyć już na ich stacji, jeśli uda się taką osobę przewieźć do siebie.
- Tak, jestem gotowa - odpowiedziała Vicente po wyłączeniu komunikatora. - Przy okazji, Janos za moment tu będzie, tylko jeszcze natrafił na zapasy medyczne i planuje część podebrać na nasze potrzeby ratownicze.
- To jedna grupa… może już ruszać, a druga poczekać tu na tego… Janosa? Ja mogę poczekać na tą drugą.- zaoferowała się Penny. - I się do niej przyłączyć.
Vicente kiwnął głową.
- To chodźmy - zwrócił się do Viki.
Mikhail spojrzał na kobietę z delikatnym uśmiechem.
- Janos niedługo tu powinien być. Towarzysz Mikhail Ivanovich Pietroszenko, do usług.
- Penny Swanson-Borrows. - przedstawiła się kobieta, wyraźnie myślami gdzie indziej, a Mikhail uszanował jej myśli. Zaledwie skinął jej głową i poprawił karabin na ramieniu.
W końcu zjawił się i Janos z uśmiechem i zaciekawieniem spojrzał na kobietę, po czym zwrócił się do Mikhaila. - No to jaka jest sytuacja?
- Mamy potencjalne miejsca przebywania załogi i pasażerów oraz trasę. - odpowiedział geolog i dodał z uśmiechem - Nim wyruszymy, Penny, Janos. Janos, Penny. Nie dajmy się zabić, a będzie dobrze.
- No to ruszajmy.- odparł Janos, gdy oboje z Penny skinęli sobie głową na powitanie.

Galactic Mirage; Vicente & Vika

Ruszyli korytarzem, badając kolejne pomieszczenia “biurowe” znajdujące się na ich trasie podróży. Nie znaleźli nikogo, nie zatrzymywali się więc, by je zbadać. Dotarli do rozwidlających się dróg pośrodku których stała rzeźba w stylu antycznym przedstawiająca nagiego mężczyznę mocującego się z lwopodobnym stworzeniem, zapewnie jakaś lokalna odmiana drapieżnika. Mężczyzna był około trzydziestki plus, a jego intymne obszary gustownie osłaniało ciało bestii z którą walczył. Sądząc po fryzurze i rysach nie był to jakiś mityczny osobnik, a ktoś żyjący współcześnie.
- Jak znam ego niektórych mężczyzn, to pewnie ta rzeźba to wizerunek tego całego Sorena… - zagaiła Vika przyjaźnie do Vicente. - Cóż, inaczej wyobrażałabym sobie taką misję, raczej kojarzyłaby mi się z ratowaniem… jakiegoś biedniejszego statku? No ale bogacze też mają prawo do ratunku…
- Nigdy nie rozumiałem potrzeby otaczania się luksusami a już to - spojrzał z obrzydzeniem na kiczowatą rzeźbę - jakieś zupełne kuriozum. Mdli mnie na samą myśl, że ryzykujemy życie dla bandy zadufanych, obrzydliwie bogatych dupków.
- Nawet jeśli ten Soren i jego otoczenie są jacy są, to ciągle ich załoga to zwykli ludzie… - odparła Vika. - A co do bogaczy, to może z drugiej strony okażą jakąś wdzięczność, a każda pomoc może nam się przydać na naszej stacji i planecie.
- Chciałbym mieć twój optymizm - skwitował tylko.
Tu oboje musieli odbić w lewo, podczas gdy grupa podążająca za nimi w prawo. Kolejne korytarze… kolejne boczne pomieszczenia. Kolejne trupy w trzech rozhermetyzowanych pomieszczeniach.
- Cholera… - widać było po Vice, że czuje się źle widząc, że tym osobom nie może już pomóc. - Przekażę info reszcie…
Na Vicente najwyraźniej nie zrobiło to takiego wrażenia. Ciała w Monsters vs Marsians, popularnej swego czasu grze VR, były bardziej realistyczne i bardziej krwawe. Te tutaj wyglądały jak cyborgi przeznaczone do recyklingu. Żywo przypominały te, z których kiedyś odzyskiwał podzespoły na Alfa Centaurii.
- Cześć, tu Vika. - zaczęła mówić przez komunikator na głównym kanale. - Znaleźliśmy kolejne trzy trupy. Kontynuujemy poszukiwania żywych.
- Rozumiem. Na razie uratowany chłopak nie odzyskał przytomności. Poza tym wszystko w porządku. Żadnych zagrożeń.- odpowiedziała Elena.
W końcu dotarli do dużej i przestronnej sali balowej. Pięknie ozdobionej mozaikami na podłodze i ścianach, z pięknymi freskami na suficie. Oraz całkowicie zdewastowanej przez wypadek. Meble uległy przewróceniu, dodatkowy mały sufit na którym wieszano kurtyny nad podestem uległ zniszczeniu grzebiąc pod sobą orkiestrę. Nie było widać czy ktoś przeżył w tym rumowisku. Niemniej kończyny ludzkie z niego wystawały. Zakrwawione… a niektóre pod niewłaściwym kątem.
- Vicente! - krzyknęła Vika, jakby się chciała upewnić, że też widzi to samo, co ona. - Halo, jak ktoś tu jest żywy!? Jeśli tak, niech spróbuje się poruszyć lub dać znać, spróbujemy go odkopać w pierwszej kolejności! - Krzyknęła w stronę rumowiska, skoro były tam kończyny, a nóż ktoś jeszcze żył, po czym przez moment obserwowała, czy gdzieś jest jakiś ruch, chodząc wokół rumowiska i obserwując z każdej strony. I póki co, nie zauważając żadnych śladów życia, żadnych odgłosów, żadnego odzewu.
- Obejdźmy salę - zaproponował Sanchez. - Pohałasujmy raz na jakiś czas. Może ktoś tu żyje i nas usłyszy.
Mówiąc to wyciągnął talerz, który odpadł z perkusji i oderwaną nogę od stołu i uderzył jednym o drugie kilka razy robiąc niezły raban. Przeszedł kilka kroków dalej nasłuchując i rozglądając się, po czym powtórzył.
Nic.. cisza, bezruch. Żadnych jęków. Żadnego działania. Rumowisko pozostawało cichym grobem. Jeśli kryło się tam jakieś dogorywające życie, to nie zareagowało na ich działania.
- Niestety, trzeba będzie… sprawdzić, czy któraś z kończyn nie jest jeszcze ciepła… - skomentowała Vika, w pierwszej chwili myśląc, że będzie musiała dotykać każdej z nich, co mimo wszystko zdawało się być dość makabryczne, ale przypomniała sobie, że ma do tego urządzenie medyczne, które wyciągnęła i pokazała Vicente. - Ja zbadam ich temperaturę, a ty może przekaż reszcie, co znaleźliśmy? Dobrze byłoby być w ciągłym kontakcie… no i możliwe, że będziemy potrzebować pomocy Janosa. - Dodała, zaczynając skanowanie temperatur poszczególnych kończyn wystających spod gruzów.
Vicente westchnął. Odrzucił akcesoria, które na niewiele się zdały. Przyklęknął na jedno kolano, otworzył teczkę. Wyciągnął jednego ARDa. Zazbroił. Pogłaskał przed wypuszczeniem.
- Leć ptaszyno - szepnął czule. Szukaj!
Wstał. Wyświetlił na siatkówce obraz z kamery na podczerwień.
- On za nas zrobi to szybciej - powiedział na głos, a na kanale ogólnym dodał. - Szukamy czy ktoś przeżył w tym rumowisku.
Vika włączyła skaner medyczny i zaczęła ustawiać rodzaj skanu jakiego potrzebował. W tym przypadku przydatna wykrywanie podczerwieni. Niestety ciała które znajdowały się pod rumowiskiem dość mocno wystygły i skaner nie znajdował żadnych “obiecujących” źródeł ciepła. “Ptaszyna” Vicente również nie natrafiła na ślady życia.
- Vika, nikt nie przeżył - stwierdził spokojnie informatyk przywołując ARDa.
Wtedy cała trójka zauważyła ruch. Przez drzwi pomieszczenia wszedł bowiem… kot. Całkowicie mechaniczny kot. Ale jednak kot. Cybernetyczny zwierzak podszedł do obojga, usiadł i czekał na ich reakcję.
Sanchez przyklęknął i wyciągnął powoli dłoń w kierunku cyborga.
- Kicia - zachęcił, - chodź. Kici kici…
Kocur miauknął metaliczne i cofnął się, odbiegł nieco i zerknął na oboje. Jakby czekał na ich reakcję lub działanie.
- Kicia, chcesz nas gdzieś zaprowadzić? - spytał Hiszpan wstając i robiąc dwa kroki w jej kierunku.
- O… wyglądasz, jakbyś już miał doświadczenie ze zwierzętami! - weselej zawołała do Vicente Vika, w końcu mając przed oczyma coś, co nie dobijało psychicznie. Oczekiwała na to, jak mechaniczny kot zareaguje na próby komunikacji jej kompana.
Kocur znów miauknął i odsunął się od nich kierując się w jeden z korytarzy odchodzących od sali balowej. Wedle mapy tam była część rekreacyjna. Znów się zatrzymał, znów spojrzał na nich. Znów miauknął.
Brak oznak życia, drzwi do pokoju szefa wyświetlają błąd systemu. Przyznam, przydałaby się pomoc. - usłyszeli raport ze strony Mikhaila.
- Sprawdzajcie dalej - odpowiedział administrator. - Przyjdę jak skończymy tutaj. -
A do Viki dodał. - On chyba chce nas gdzieś zaprowadzić. No kicia… idziemy.
Sanchez przyspieszył kroku kierując się za cyborgiem, rozglądając się też jednak uważnie wokół.
- Janos, spytaj Penny - wywołał kobietę, - o to, kto jest właścicielem kociego cyborga?
-Jeanne du LaFonttaine, ponoć to ktoś sławny. Ja tam nie wiem. Nie znam się na celebrytach.- odpowiedział mu mentalnie Janos.
Kocur zaprowadził dwójkę do drzwi prowadzących do… tego wiadomo nie było. Drzwi były uszkodzone i zaklinowane lekko i pęknięte… widać było przy podłodze dziurę… zapewne przez nią kot się wydostał. Framuga migotała na czerwono, ale… szczelina w drzwiach sugerowała zarówno brak nieszczelności, jak i obecność powietrza. Kocur przystanął przy drzwiach miauknął.
- Ramzes! Ramzes to ty? Sprowadziłeś kogoś?- odezwał się kobiecy głos zza drzwi.
- Tak, usłyszeliśmy wasz sygnał SOS i przylecieliśmy pomóc… - odpowiedziała kobiecie Vika, nie czekając na reakcję kota. - Czy za drzwiami jest tylko pani, czy ktoś jeszcze?
Informatyk podszedł do panelu sprawdzić stan siłowników i stopień uszkodzenia drzwi. Nie były w najlepszym stanie i niektóre nie działały w ogóle, to była ta zła wiadomość… dobra była taka, że drzwi były też odcięte od reszty systemów decyzyjnych pomieszczenia, a przez to nie chronione przez firewall. Można było je zhackować. Stan siłowników nie pozwoliłby na pełne otwarcie drzwi, ale… na częściowe już tak.
- Jest jeszcze mój trener personalny. Skręcił sobie kostkę… chyba… a ja jestem ranna.- wyjaśniła kobieta.
- Cześć. - odezwał się miękkim acz męskim głosem trener personalny.
- Spokojnie, jestem Vika i pełnię na naszej stacji rolę lekarki, więc pomogę wam, na ile będę mogła… - odparła uspokajająco, jako że ich rany nie brzmiały na zbyt poważne, by nie mogła sobie z nimi dać rady. - Tylko najpierw musimy was wydostać… Vicente, poradzisz coś elektronicznie na te drzwi? A ty mi jeszcze proszę opowiedz, w jaki sposób jesteś ranna, bym wiedziała, czego mam się spodziewać.-
- Ehmm - mruknął tylko ciągle grzebiąc w systemie.
- Jak wysiadła grawitacja i zatrzęsło statkiem oberwałam ciężarkiem w… eeem… pupę - odpowiedziała kobieta. - Polała się krew, biodro mnie trochę boli. Udało się zatamować i czuję się dobrze.- zaczęła tłumaczyć.
- W porządku, najważniejsze, że nic nie zagraża życiu lub naraża na kalectwo… - uspokajająco dla siebie i kobiety odparła Vika. - Vicente, jeśli nic nie będziesz mógł poradzić na te drzwi… to może zamienisz się z Janosem, żeby on je siłowo wyważył? Skoro jest szczelina w nich, to pewnie łatwiej o usunięcie reszty…
- Na rozwiązania siłowe jeszcze przyjdzie czas - odparł Sanchez głaszcząc pieszczotliwie ARDa. - Siłowniki są sprawne, więc powinny sobie poradzić. Może nie otworzą całkiem drzwi, lecz odchylą je na tyle, że będziemy mogli przejść. Wpuszczę drona przez szczelinę - zwrócił się do osób po drugiej stronie. - Chciałbym się wpierw rozejrzeć.-
Nie czekając na odpowiedź wypuścił sferyczny obiekt, który posłuszny jego rozkazom zawisł w powietrzu po czym przeleciał przez uszkodzenie na drugą stronę.
Dron z cichym pomrukiem wirników wleciał przez szczelinę, by rozejrzeć po drugiej stronie. Widok jaki dostrzegł dron, był cóż… taki jakiego spodziewali się. Sala treningowa… luksusowa sala przypominająca te w czterogwiazdkowych hotelach niż te na statkach. Niemniej teraz unosiły się w niej te wszystkie maszyny treningowe, ciężarki i inne ciężkie przedmioty. Pozbawione wagi przez brak grawitacji… ale nie pozbawione masy. Pomiędzy nimi unosiła się niewątpliwie atrakcyjna kobieta w stroju treningowym i legginsach oraz białowłosy elf. Oczywiście nie istniała taka rasa jak elfy, ale Vicente wiedział że w rozwiniętych technologicznie cywilizacjach istniały określone archetypy estetyczne. I “elf” do nich należał. Choć niewątpliwie częściej dostosowywały się do niego kobiety. Określona niewielka ingerencja w genotyp, ścisła dieta i ćwiczenia oraz modyfikacje medycyny estetycznej potrafiły zmienić morfologiczny fenotyp ludzki w elfi. I przykład takiej metamorfozy unosił się obok kobiety.
Vika wyglądała na lekko zdziwioną, ale raczej zaciekawioną wyglądem mężczyzny.
- Niezłe widoki, co? - skomentowała cicho dziewczyna mówiąc do Vicente, mając także wgląd na ratowaną dziewczynę, po czym zapytała głośniej. - Uda się to otworzyć za pomocą ARDa?
- Odsuńcie się od drzwi - odparł w odpowiedzi Hiszpan nakierowując drona jeszcze na nie z drugiej strony, żeby się im przyjrzeć, - spróbujemy je odsunąć. I złapcie się czegoś stabilnego, w razie gdyby grawitacja została przywrócona.
Nie ufał tym układom. Krótkie spięcie w zasilaniu podczas otwierania śluzy mogło spowodować, że sztuczna grawitacja załączy się i ktoś złamie kark spadając, albo zostać przygniecionym przez sztangę. Przywołał ptaszynę do siebie i przez panel sterujący załączył siłowniki.
Wymuszenie procedury, rozpoczęło się od wyskakiwania różnych błędów, tego jednak się Vicente spodziewał spokojnie i metodycznie wymuszając na programie działania. Siłowniki zazgrzytały i ruszyły unosząc wrota z coraz głośniejszym oporem metalu. Nieprzyjemny pisk narastał, aż w końcu jeden po drugim siłowniki zaczęły zgłaszać awarię i wrota stanęły. Otwarte w połowie. Nic więcej nie dało się zrobić, ale nic więcej nie było koniecznie.
- Płyniemy… w powietrzu do wyjścia.- zakomunikował elf po drugiej stronie. Ponieważ tam brak grawitacji nadal istniał.
Administrator wychylił się przez uchyloną gródź. W pomieszczeniu wszystko lewitowało, razem z uwolnionymi pasażerami. Obserwował przez chwilę ten fenomen, czekając aż nadpłyną do nich.
- Uważajcie przy przejściu przez próg - powiedział wyciągając pomocną rękawicę do kobiety. - Mamy tutaj grawitację. - Na łączu ogólnym zaś rzucił, - Elena, przejmujemy dwójkę rozbitków. Lekko ranni. Vika za chwilę się nimi zajmie. Ja przejdę się dalej.
- Jasne. Nie ma sprawy. Pasażer jeszcze się nie obudził. I na razie się nudzę.- odparła pilotka.
Odszukał wzrokiem kota. Tak zaawansowany technologicznie cyborg zapewne był wyposażony w wysokiej jakości czujniki. Zwierzak stał przy drzwiach, czekając na swoją panią.
- Ty jesteś Jeanne? Nie wiecie gdzie znajduje się pozostała załoga? - zwrócił się do kobiety. - Ramzes może nam pomóc w ich odnalezieniu?
- Miau…- odpowiedział kot, a Jeanne po przejściu z jednego pomieszczenia do drugiego rzekła. - On nie mówi. Miał być wierny oryginałowi… planowałam mu dokupić futro i sztuczną skórę za kolejny kontrakt. Niemniej rozumie polecenia.-
Kobieta oczywiście była zjawiskowa i wyposażona w wysuwany wirtualny wizjer na twarzy. Cacko technologiczne poza zasięgiem finansowym kogokolwiek na stacji na której obecnie Vincent mieszkał.
Obok niej usiadł chudy białowłosy “elf” z fryzurą na irokeza.
- Może Alfons będzie mógł pomóc. Ma lepsze czujniki. I przez chwilę… wychwyciłam go na skanerze.- dodała Jeanne, a białowłosy dodał.- Alfons to osobisty robot szefa, z wbudowaną matrycą osobowości. Jest niezależny od statku, więc o ile nie ładował baterii powinien być na chodzie. My nic nie wiemy. Mieliśmy nocny trening, gdy nagle wszystko poszło się… a właściwie co się stało? Utknęliśmy tam… światła zmieniły się na awaryjne, grawitacja padła… i nikt nie przychodził z pomocą.-
- Pozwólcie mi się zeskanować skanerem medycznym, a po tym was opatrzę - zwróciła się do odnalezionej dwójki Vika, wyciągając znów urządzenie.
I zabrała się do roboty.
- Pokaż gdzie skaner wychwycił droida - Sanchez przysunął się do Jeanne.
Skaner wskazał niewielki uraz (skręcenie kostki) stopy u mężczyzny, dosyć poważną utratę krwi u kobiety. Zatamowała ranę prowizorycznie, ale to nie było optymalne rozwiązanie. Na szczęście Vika miała cały zestaw medyczny ze sporą ilością środków opatrunkowych przydatnych w takiej sytuacji. Tak i autoinfuzor z pseudokrwią który dało się bez problemu doczepić do skóry.
- Będę musiała podać ci krew… a opatrunek na razie jest prowizoryczny, mam pytanie, czy jesteś w stanie tak się poruszać? Bo chyba lepiej byłoby go zmienić już na naszym statku, niż w tych warunkach, którym średnio do odpowiedniej sterylności… - Vika sugestywnie rozejrzała się po pomieszczeniu ze zgruzowanym sufitem na ziemi. Na szczęście dla biolożki, autoinfuzory były przeznaczone do pracy w takich “bojowych” warunkach. Niemniej nie szkodzi nieco nastraszyć pacjenta, by brał sytuację poważnie.
Kobieta nieco zbladła, mruknęła coś o nielubieniu igieł, ale się zgodziła. - Emm… jakoś pójdę ze wsparciem. Tak jak mój… instruktor… też potrzebuje wsparcia.-
- Gdzieś… tam… moje czujniki gdzieś tam go wykryły. - następnie wskazała palcem pokazując ciągnący się dalej korytarz. - To tylko krótkie wykrycie sygnału było. Bez Cyntii…- wzruszyła ramionami. - Mam mizerny zasięg i kiepską jakość.-
- Zajmijmy się jeszcze twoją nogą - Vika zwróciła się do trenera. - Dam coś na miejscowe uśmierzenie bólu i chyba najlepiej będzie usztywnić mimo wszystko, by nie ryzykować pogłębienia urazu.
- Ok…- odparł z uśmiechem trener patrząc jak biolożka zajmuje się jego stopą. Ten widok wywołał ironiczny uśmieszek u Jeanne.
- Cyntia? - Sanchez podjął temat. - Lokalna AI? Wyślesz ze mną Ramzesa? Pomoże mi odnaleźć Alfonsa.-
- Tak, tak… oczywiście. - zgodziła się Jeanne.
- Poradzisz sobie? - spytał Viki - Idę szukać bossa. Kici, kici… chodź! Szukaj! Szukaj!
- Tak, w razie czego wezwę was do pomocy… - odparła Vika, kończąc opatrywanie trenera.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-11-2023, 10:00   #47
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Galactic Mirage; Janos, Mikhail & Penny


Druga grupka ruszyła za poprzednią z początku niemal krok w krok. Mijali kolejne puste pomieszczenia wyposażone w podobnym stylu. Było tam biurko, drogi komputer przeźroczystym monitorem wbudowany w drewniany mebel. Dyrektorski luksus, do tego gustowne meble, wśród których pewnie były minibarek. Trudno było powiedzieć dlaczego jest ich tu tyle. Oraz jaki był cel tych “pomieszczeń biurowych.”
- Penny… nie za bardzo rozumiem. Dlaczego te pomieszczenia są identyczne?
- Są przeznaczone do używania przez wirtualne gwiazdy. Vlogi się same nie napiszą, sesje na żywo same się nie odbędą. Musi być ich kilka, bo na takie wyprawy jest zabieranych kilkoro internetowych gwiazdeczek. Głupio by było, gdyby miały czekać w kolejce do komputera.- wyjaśniła beznamiętnie Penny.
- Szaleństwo… - stwierdził inżynier - …znając vlogerów… cóż, ja tam cenię sobie prywatność. Spokój i prywatność.
- Wszystko jest kwestią ceny.- stwierdziła krótko Penny.
- Tak to już jest w biznesie. Prywatnie to prywatnie, ale ja tu jestem w pracy 24/7. - odpowiedział po prawdzie geolog - Jest coś co powinniśmy wiedzieć o Panu Wilds, aby uniknąć nieporozumień?
- Nie wydaje mi się.- wzruszyła ramionami Penny, na co mężczyzna mruknął przeciągle w zadumie.
Kolejnym “przystankiem” było rozdroże na którym to natknęli się na posąg z marmuru wykonany w stylu antycznym przedstawiający mężczyznę walczącego z lwopodonym stworzeniem gołymi rękami. Zresztą cały był goły. Niemniej fryzury nie miał antycznej, a bardzo nowoczesną.
- Właściciel statku zapewne?- spytał Janos Penny, a ta potwierdziła.- Tak. To pan Wilds.-
- Wierny swojemu nazwisku, nie ma co. - stwierdził z krnąbrnym uśmiechem Mikhail.
Stąd musieli odbić w prawo i tak też zrobili podążając w kierunku kwater prywatnych, dość szybko natrafiając na przeszkodę. Drzwi.
Te drzwi choć świeciły diodą na zielono, to były problemem. Uderzenie meteorytu, wygięło framugę wypaczając ją i blokując drzwi w jednej pozycji. Nie mogły się otworzyć.
Geolog podszedł do panelu. Może drzwi się zablokowały, ale to nie znaczyło chyba, że nie można zobaczyć co jest po drugiej stronie? Jeśli byli tam ludzie…
- Janos, masz może ładunki wybuchowe na specjalne okazje jak ta?
- Taaa… mam. Chałupniczo zrobione. Więc idźcie na razie do pana Wildsa i jego zwierzaczka. Tak na wszelki wypadek. Impet wybuchu nie powinien was tam dosięgnąć, gdyby coś poszło nie tak.- Janos podrzucił inżynierowi zdobyczne opatrunki, oraz leki. Po czym zaczął wyjmować i rozmieszczać punktowe ładunki wybuchowe.
- Najpierw sprawdźmy, czy ktoś jest po drugiej stronie, a jak tak to dajmy znać, by się pochowali. Co by ich nie zmiotło z drzwiami. - stwierdził stojący przy konsoli Ivanovich.
Niestety… działania Mikhaila nie wywołały żadnego obrazu na drzwiach. Pewnie połączenia wrót z systemem zostały przerwane.
- No i kicha. - stwierdził beznamiętnie Ivanovich - Wysadzaj.
Po tych słowach zachęcił sekretarkę Wilds’a gestem i ruszył w kierunku posągu.
Penny ruszyła za nim pospiesznie. Wkrótce znaleźli się w pobliżu posągu Sorena. Tam kobieta przysiadła czekając na… cóż… pewnie na przybycie Janosa po tym jak zrobi co miał zrobić.
- Janos zna się na materiałach wybuchowych i był już w takich sytuacjach. - łagodnym głosem zapewnił ją Pietroszenko.
Kobieta zareagował spokojnym. - Mhmmm…-
I brakiem zainteresowania tym tematem. Po chwili odezwała się. - Nie zamierzam podważać waszych kompetencji, więc… nie potrzebuję zapewnień.
- Oczywiście, choć nie odebrałem takiego wrażenia Pani Swanson-Borrows. - odpowiedział spokojnie Mikhail. - Bardziej wyrażam moje myśli. Janos jest cennym członkiem naszej załogi. Rozumiem, jeśli Pani nie potrzebuje… zapewnień. Co jest interesujące.
- To… zrozumiałe.- odparła Penny skupiona bardziej na czymś… o czymkolwiek rozmawiała jej oblicze nie zdradzało emocji. Co było bliskie geologowi. Może była bardziej syntetyczna niż organiczna? Na androida jednak nie wyglądała.
Janos pojawił w kilka chwil po głuchym dźwięku eksplozji. Wysunęły się co prawda awaryjne drzwi kilka sekund po niej. Niemniej blokada szybko została zniesiona i mechanik dotarł do dwójki bez problemu.
- Taaa… drzwi już uwolnione od framugi. Trzeba tylko trochę siły by je pchnąć. - złożył raport.
Mikhail skinął mu głową i oznajmił krótko.
- Chodźmy więc zrobić co należy.
Inżynier miał okazję przetestować i popisać się swoją siłą, gdy już doszedł do drzwi. Były one bowiem dość grube, solidne i ciężkie. A choć były pozbawione zaczepów, to nadal tkwiły w zniekształconej framudze.
Niemniej razem z Janosem, udało im się wypchnąć metalową zaporę i znaleźli się w korytarzu.
- Witamy w prywatnych kwaterach. Za mną.- rzekła Penny ruszając przodem.
- Szukamy czy ktoś przeżył w tym rumowisku.- tymczasem Vicente powiadomił ich o tym co znaleźli.
Pierwsze na co natknęli się wchodząc do kwater prywatnych przez duże drzwi, to na opierającego się o ścianę, solidnego droida bojowego. Maszyna miała dwa widoczne rkm-y i zapewne także kilka ukrytych środków przymusu bezpośredniego. Czerwone światełko migało na jej obudowie, ale… Penny się nie przejęła tym mówiąc.
- Bez Cynthi to jest tylko nieruchoma kupa złomu.-
- Cenna. - przyznał Janos przyglądając się mu. - I mordercza kupa złomu.
Mikhail natomiast spojrzał na stertę złomu beznamiętnie.
- Ten statek miał już okazję parę razy zmierzyć się z piratami. Musieliśmy zadbać o bezpieczeństwo gości i samego pana Wilds’a. - wyjaśniła kobieta ruszając przodem i rozglądając się po drzwiach, a zaraz za nią geolog.
Kwatery po prawej stronie… wszystkie świeciły czerwonymi diodami nad drzwiami.
Co było niepokojące.
- Hmm… - mruknął geolog sprawdzając komunikaty błędów każdej z kajut.
Awaria i rozszczelnienie… te komunikaty nie oddawały grozy sytuacji za każdymi drzwiami. Bowiem kamery wskazywały wyraźnie, że nimi… była już tylko pustka kosmosu. Ta część statku została zmieciona. I drzwi stanowiły teraz grodzie oddzielające ich od zimnej próżni. Na szczęście jacht był solidnie zrobiony i nawet awaryjnie wewnętrzne drzwi były solidnie uszczelnione oraz wytrzymałe… przynajmniej na obecną chwilę.
- Czyli to tą część statku widzieliśmy… - stwierdził oczywiste patrząc w ostatnie drzwi podziwiając swoiste piękno pustki kosmosu w chwili niemej ciszy. Obrócił się, pozostała druga strona korytarza.
Przeszukiwanie kolejnych pomieszczeń, zajęło trochę czasu. Trzeba przyznać, że goście Sorena mieli zapewnione wszelkie wygody. Duże łóżka, duże monitory z dźwiękiem przestrzennym, gustowne meble, prywatne systemy do zanurzania się w rzeczywistość 4D.
Póki co jednak nie znajdowali nic poza okazjonalną pustą butelką po alkoholu oraz/lub damskimi kawałkami garderoby. Niemniej żadnych ciał, żywych lub martwych tutaj nie było.
- Zbliżamy się do kwatery szefa.- wyjaśniła Penny wskazując na drzwi znajdujące się przed nimi. Zamknięte solidne drzwi z zieloną diodą… w które jak gdyby nigdy nic zapukał mocno kolbą karabinku geolog, by odwiesić go przez ramię i patrząc na Penny zapytał.
- To najsolidniejsze drzwi w tej części, prawda?
- Tak… chyba… eee… nie wiem. Nie znam się na budowie statków kosmicznych.- odparła Penny i wstukała kod w panel obok drzwi. Bez skutku. Drzwi wyświetliły jedynie napis.
BŁĄD SYSTEMU.
I w przeciwieństwie do pozostałych wrót, to nie miały holograficznego wizjera.
Penny powtórzyła swoje działania. Nadal bez skutku.
- Hmm… - mruknął Ivanovich i nadał do drugiej grupy - Brak oznak życia, drzwi do pokoju szefa wyświetlają błąd systemu. Przyznam, przydałaby się pomoc.
- Macie na pokładzie speca od informatyki? - zapytał kobietę.
- Kilku… Forester, Mc’Kinley, Watts, Wolenowska.- odparła Penny pocierając czoło, podczas gdy Janos oglądał drzwi i przyglądał się czytnikowi. Mikhail nieznacznie się uśmiechnął, ale już patrzał na działania wojskowego.
- Co myślisz, Janos? - zagadał inżynier sierżanta.
- Od biedy wysadzę zamek. Poradzisz sobie ze zdemontowaniem skrzyni z amunicją z tamtego robota? Przyda się.- ocenił Janos.
- Brzmi jak plan… - odpowiedział - …choć taki demontaż to byłoby coś nowego dla mnie. Dajmy mimo wszystko Vicente i Vice chwilę na odpowiedź.
- Poradzisz sobie. To nie jest wielka filozofia.- odparł z uśmiechem Janos, podczas gdy Penny próbowała innych kodów i kombinacji… na razie bez skutku.
- Sprawdzajcie dalej - odpowiedział tymczasem administrator sugerując że obecnie są zdani tylko na siebie. - Przyjdę jak skończymy tutaj. -
- Ile mamy ładunków wybuchowych? - zapytał dla pewności Mikhail wojskowego nie chcąc za bardzo uszczuplać zapasów. Tym bardziej, że tu Vicente powinien spokojnie sobie poradzić.
- Mówiłem żebyś pogonił po amunicję. - łagodnie acz stanowczo odparł Janos nie odpowiadając na pytanie inżyniera.
- Na razie póki co nie wysadzaj nic. - powiedział Mikhail i udał się do robota bojowego… po co jedna skrzynka, jak były dwie? Co chodziło po głowie sierżantowi, nie przychodziło mu nic na myśl. Poza wysadzeniem zamka, o którym wspominał… ale amunicją?
Gdy powrócił z amunicją, dostrzegł że Penny opierała się o ścianę przyglądając bez entuzjazmu, jak Janos wierci dziurkę za dziurką w twardym metalu. Przypominało to górnicze metody stosowane lata temu na mniej cywilizowanych planetach. Małe mikrowybuchy dookoła wybranego kawałka skały miały go odłupać od reszty. W tym przypadku chodziło o “wydłubanie okrągłego kawałka drzwi wielkości dużej osoby. Co przyprawiło inżyniera o wewnętrzny uśmiech. Sam mógł na to wpaść… chyba za bardzo polegał na współczesnej technologii…
Kładąc skrzynki z amunicją oznajmił. - Dostawa!
- Odsuńcie się trochę.- Janos zabrał się za modyfikowanie pospieszne amunicji, usuwając z nich pociski, a zostawiając samą spłonkę.
- Nieźle… z wyższej półki, o silniejszej penetracji pancerza. Powinny wystarczyć.- mruczał sam do siebie umieszczając kolejne pociski w wywierconych dziurach i łącząc je kablem, oraz specjalnymi zapalnikami. Niewątpliwie dobrze się im trafiło, że mieli w szeregach prawdziwą złotą rączkę… przynajmniej jeśli chodzi o materiały wybuchowe.
Mikhail kiwnął Penny głową na bok i…
- Jak się nazywa właścicielka cybernetycznego kocura?- zapytał niespodziewanie Janos zerkając na Penny.
- Co… eee? Przychodzi mi na myśl tylko Jeanne du LaFonttaine, ona przywiozła tu takiego metalicznego kocura. I tak… to jest ta Jeanne du LaFonttaine.- stwierdziła dobitnie Penny, a Janos odparł wielce elokwentnie.- Acha…
- Mhmm… - mruknął Mikhail bez zainteresowania po czym dodał krótkie - Szkoda.
Po kilku minutach grzebania przy drzwiach. Janos mruknął.- Może się lepiej odsuńmy tak kawałeczek. Chałupniczej robocie i improwizacji nie można do końca ufać.-
Po czym gdy cała trójka cofnęła się spory kawałek od drzwi, Janos wcisnął przycisk. Nastąpiła seria niewielkich wybuchów, co mechanik skomentował słowami.
- Kiepska synchro…-
Niemniej każda eksplozja pozostawiła po sobie małą szczelinkę, łączącą się razem w dużą szczelinę, okrąg wycięty w całkiem grubym metalu.
- No dobra…- Janos ruszył w kierunku wrót z Mikhailem na swoim ogonie, by utorować im wejście przepychając kawał metalu na drugą stronę. Był powód dla którego geolog pukał kolbą… liczył na odzew, ale czemu był brak odzewu… nie wiedział.
Zaczęli przepychać ów kawałek metalu z trudem, bo okazał się dość gruby i masywny. I dźwiękochłonny. Dlatego nie było słychać nic w obie strony. “Zagadka rozwiązana…” pomyślał Mikhail. Prywatne kwatery szefa miały o wiele mocniejsze i lepsze drzwi awaryjne. Niemniej w końcu udało się i metal wpadł do środka przy jęku bólu Janosa. Ramię które sobie ostatnio uszkodził jeszcze nie do końca się uleczyło i obecnie je nadwyrężył. Dlatego został przy wejściu do apartamentu, bo to apartament był. Znajdowali się bowiem w stylowym salonie, bogato urządzonym i wygodnym. Penny po przejściu przez drzwi ruszyła do przodu kierując się ku następnemu pokojowi i ku kręconym schodom prowadzącym zapewne na górę.
- Idźcie sami. Ja muszę sobie zaaplikować środek przeciwbólowy. Poczekam tu na was.- rzekł Janos do Mikhaila.
- Jakby co daj znać. - odpowiedział mu Ivanovich po czym ruszył za sekretarką.
- Jasna sprawa.- odparł z uśmiechem Janos.
Gdy zaś inżynier szedł schodami ku górze, jego i Penny doszły krzyki, przekleństwa wściekłości i wrzaski.
- No działaj głupia puszko! No rusz się. Przywilej administratora psia mać. Pełny dostęp do systemów. Niech no dopadnę tego kto mi to wcisnął, to wepchnę ten przywilej tak głęboko jak słońce nie dochodzi.
Inżynier zdecydował się trzymać za kobietą. Niech wściekły szef najpierw zobaczy znajomą twarz… a przeklinać to on nie umiał. Taka łagodność w jego wykonaniu… Uśmiechnął się mentalnie, krnąbrnie. Taki brak ‘finezji’… te emocje… kapitaliści byli tacy… słabi.
W “sypialni” godnej magnata medialnego, była trójka osób. Mężczyzna stojący przy biurku z uruchomionym wirtualnym ekranem, wciskał “przyciski” wyświetlone na blacie biurka. Bez większego skutku. Na ekranie wyskakiwał jakiś informatyczny bełkot kończący się co chwili słowami… “usługa obecnie niedostępna”. Mężczyzna był w średnim wieku, przystrzyżony stylowo i ubrany w drogie ubranie, które pewnie było równie utylitarne co modne. Na łóżku siedział ubrany na biało mężczyzna młody, ale niewątpliwie znający się na swojej robocie, wycelował swój pistolet w głowę Mikhaila jak tylko ten się pojawił, a odpowiedziało mu obojętne spojrzenie mężczyzny będącego na muszce pistoletu. Inżynier niewątpliwie zdał sobie sprawę, że facet jest zabójczo groźny… i nie ma z nim żadnych szans, nawet mając teoretycznie lepsze uzbrojenie. Bardzo… “teoretycznie”.
Młoda kobieta w skąpych ciuszkach siedziała przy barku i piła nerwowo drinka obserwując sytuację. Widok nowych twarzy przyniósł ulgę na jej obliczu.
- Aaaa… Penny jaka jest sytuacja?- zapytał facet przy komputerze zauważając oboje.
- Źle… statek stracił Cyntię, zasilanie padło, nie wiem ile osób zginęło ale brak komunikacji z mostkiem.- wyjaśniła kobieta i wskazała na Mikhaila stojącego za nią.
- To ekipa ratunkowa z pobliskiej stacji.-
- Doprawdy? Z tego co czytałem, stacja jest opuszczona z powodu jakichś prawnych dupereli. Nie powinno tam być nikogo.- zamyślił się mężczyzna przy biurku, a ten na łóżku opuścił broń.
Przywódca tej grupki zaś przeniósł wzrok z Penny na Mikhaila.
- No dobrze… proszę więc mi powiedzieć, jak nasza sytuacja wygląda z waszej perspektywy? Bo utknąłem tu ślepy i głuchy na otoczenie. A próby odzyskania kontroli, cóż… nie wyszły.- wzruszył ramionami.
- Oberwaliście. Mocno. Mostek i kawał jachtu nie istnieje. Ze względu na uszkodzenia z tego co udało się nam ustalić nie ma szans na przywrócenie A.I. - odpowiedział Mikhail jakby składał raport, beznamiętnie, ale pewnie. - Zabezpieczyliśmy jednego człowieka. Sugeruję udać się niezwłocznie do promu.
Wilds, bo z pewnością to był on, skinął głową i rzekł spokojnie.- Odmawiam. Coś tam kiedyś było o kapitanie idącym na dno ze statkiem i choć nie planuję się aż tak poświęcać, to uważam że należy do moich obowiązków… spróbować uratować jak najwięcej osób. Niemniej…- tu wskazał na siedzącą przy barku dziewczynę. - Możecie już teraz eskortować Sonię na wasz prom.-
- Soren nie melodrama…- zaczęła Penny, a Wilds znów zwrócił się do Mikhaila.- Pannę Swanson- Borrows też.
- Droga do promu jest bezpieczna. - odpowiedział geolog - W pełni popieram podjęcie środków ratunkowych pozostałej części obecnych na pokładzie. Po to tu jesteśmy. Tak, z przyjemnością przyjmiemy wszelką pomoc.
- Dobrze… to ruszajmy. Naszym celem będzie sala balowa, maszynownia może i oczywiście hangar. W hangarze jest kilka statków, które możemy użyć do ewakuacji każdego kogo znajdziemy. - rzekł Soren ruszając do schodów, a jego biały cień ruszył za nim. Na końcu Sonia.
Penny tylko westchnęła ciężko, ku wewnętrznemu rozbawieniu geologa. “...a jednak okazywała emocje…”
- Nasza druga grupa znajduje się aktualnie w sali balowej. - zakomunikował.
- To dobrze… - odparł z uśmiechem Soren.
Po tych słowach cała ekipa ewakuowała się z apartamentów Sorena. Po drodze spotkali Janosa i wraz z nim uzgodnili dalszą trasę, zabierając ze sobą skrzynkę amunicji. Trasa uwzględniała odstawienie Penny i Sonii w okolicę śluzy prowadzącej do promu, gdzie Mikhail odebrał od Penny skafander. Była wszak tam bezpieczna, a skafander jak nic przydałby się Wildsowi. o czym wspomniał.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 07-11-2023 o 10:03.
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-11-2023, 07:54   #48
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Korytarze Galactic Mirage; Vicente
Vicente podążał za kotem, który zwinnie przemykał korytarzami. Mijali zamknięte drzwi, za którymi straszyła kosmiczna pustka… z prawej strony. Drzwi z lewej otwierały się na mniejsze wąskie korytarze techniczne, bądź na pomieszczenia rekreacyjne. W końcu… dotarli do sporego pomieszczenia, które zapewne służyło za salę konferencyjną. Rzecz w tym, że połowa podłogi zapadła się do pomieszczenia niżej… jakiegoś rodzaju pomieszczenia technicznego z pompami. Obecnie wyłączonymi. Reszta podłogi zaś wydawała się mało stabilna.
- No i co teraz kicia? - spytał Sanchez lekko wychylając się poza krawędź zapadniętej podłogi, zastanawiając się co też spowodowało jej uszkodzenie. Bo przecież nie meteor. Pomieszczenie miało atmosferę. Statek był zbyt wysokiej klasy, żeby podłoga się po prostu zapadła przy zderzeniu z czymś. Co więc do cholery?
Kot jednak wskazując kierunek pyskiem nalegał na przebycie tej przeszkody. Niemniej wtedy…
ROAAARRR.
Gdzieś tam z przodu rozległ się zdecydowanie nieludzki ryk.
Informatyk z powątpiewaniem spojrzał na robota.
- Jesteś pewien, że chcemy tam wejść?
Odpowiedź była oczywista.
- Miau.
Kot spoglądał w kierunki drzwi po drugiej stronie rozpadliny.
- Hej, Vicente, tu Vika. Natrafiliśmy na właściciela statku, ma “cheaty” do wszystkich systemów. Pewnie znacznie ułatwiłoby ci to pracę i wszelkie dalsze poszukiwania.- usłyszał wypowiedź biolożki.
- Dzięki za info - odparł.- Skoro Soren się znalazł… Spytaj się go czym jest ten jego Alfons. Jestem w… salce konferencyjnej. Zatrzymała mnie dziura w podłodze. Nie wiem jeszcze czy uda mi się ją ominąć - rozglądnął się wokoło i spojrzał raz jeszcze na plan pomieszczeń w poszukiwaniu alternatywnej drogi. - W każdym bądź razie coś na mnie warczy z drugiego końca. Zastanawiam się czy to nie jego pupil.
Czekając na odpowiedź dziewczyny Sanchez tracił ochotę na podążanie za kotem. Teoretycznie mógł spróbować wyłączyć sztuczną grawitację w pomieszczeniu. Praktycznie nie za wiele by to zmieniło bo próbując przelecieć nad dziurą ściągnęłaby go grawitacja pomieszczenia poniżej. Poza tym jeśli Soren się znalazł, narażanie życia dla odzyskania jego pupila nie miało dla Hiszpana sensu.
- Emm… Vicente, lepiej stamtąd się wycofaj… to warczenie, to nie od robota, tylko od zwierzęcia… Grombakara… takiego skrzyżowania lwa z waranem. - wyjaśniła biolożka przez komunikator. - A sam Alfons to robotyczny lokaj…
Informatyk spojrzał na zmechanizowanego kota przepraszająco.
- Zrozumiałem - odparł. - Wycofuję się. - A do kota zaś dodał, - chodź kicia. Nic tu po nas. Nie uratujemy twojego kumpla.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-11-2023, 18:51   #49
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Grupa pod wodzą Janosa szybko i sprawnie odstawiła protestującą Penny i bardziej spolegliwą Sonię na Dedala. Panna Swanson-Borrows mogła się pieklić, ale nie mogła sprzeciwić poleceniom chlebodawcy. Sam Soren i jego ochroniarz oczywiście dołączyli do grupy inżyniera i mechanika. I we czwórkę ekipa ruszyła poszukiwać Vikę i Vicente.
W samą porę.

Osłabiona utratą krwi Jeanne daleko nie uszła. A choć autoinfuzor poprawił jej kondycję, to nie był w stanie od razu postawić ją na nogi. A sama biolożka była zmęczona dźwiganiem trenera na swoim ramieniu.
Vicente zaś… nie był z nią. I nigdzie nie było go widać.
- Co się tu stało?- zapytał Janos przejmując z jej ramienia ciężar elfa. Zaś Wilds polecił swojemu ochroniarzowi dźwignąć Jeanne.
- Dobrze Ciebie widzieć całą i w zdrowiu, Vika… Vicente? - powiedział, zapytał Mikhail. - Stan rannych?
- Cześć… - Vika skinęła głową napotkanej ekipie, a szczególnie nowo-widzianymi dla niej mężczyznami. Kilka razy mocno odetchnęła, po czym zaczęła odpowiadać na zadane jej pytania. - Stan Jeanne jest dość poważny, ale nie jest to nic, z czym nie będziemy mogli sobie poradzić, jak już będziemy w lepszych warunkach do opieki medycznej. A trener teoretycznie jest w lepszym stanie, ale jego kontuzja akurat dotyczy kostki, więc poruszanie się jest utrudnione. A… Vicente ruszył na poszukiwania droida szefa tutejszego statku, bo ponoć może znacznie ułatwić dalsze poszukiwania.
-To dobrze, że Alfons przetrwał. Bo to mój droid.- mężczyzna w drogim garniturze podszedł do lekarki i uścisnął jej dłoń, następnie pochylił się i cmoknął grzbiet dłoni.- Soren Wilds do usług.

Następnie zwrócił się do mężczyzny za sobą.- Pomóż im dotrzeć na statek, najpierw pannie Jeanne, a potem…- spojrzał na elfa, pytając.- A kto ty w ogóle jesteś?
- Ja.. ja… no…- zaczął się jąkać białowłosy elf. A zniecierpliwiony Soren machnął ręką i zwrócił się do trójki ratowników.- Nieważne… to jaki mamy plan?
- Ratujemy ilu się da o ile czas pozwoli. Póki co mamy spokój, choć sytuacja nie jest sprzyjająca na zewnątrz. Ten jacht wymyka się ze standardowych planów, więc liczymy na waszą pomoc. - odpowiedział stoicko geolog - Jesteśmy cywilnym personelem naukowym. Jedyną osobą mającą podobne doświadczenia jest Janos. - tu skinął głową sierżantowi.
- To niezupełnie brzmi jak plan. Co najwyżej ogólne założenia.- odparł Soren idąc tam i z powrotem po wąskim korytarzu.
- Niewiele można planować nie mając rozeznania w sytuacji.- ocenił Janos,podczas gdy ochroniarz Wildsa zabrał się za przenoszenie Jeanne na Dedala.
- Po pierwsze musimy przywrócić okrętowi zasilanie główne! - zadecydował Soren głośno i energicznie.
- Panie Wilds, niestety pana okręt doznał takich szkód, że próba jego uruchomienia byłaby dla nas najwyżej przeszkodą w próbie ratowania istot żywych znajdujących się na pokładzie… - odparła Vika, zastanawiając się, czy Janos i Mikhail przekazali mu już wieści o stanie statku i Soren jest tak głupi, czy po prostu jeszcze nie wie o rzeczywistych zniszczeniach.
- Jak wspominałem, straciliśmy mostek. - oznajmił Ivanovich - Jeśli nie ma drugiego, awaryjnego, próby przywrócenia zasilania mogłyby się skończyć tragicznie. Nie wspominając, że A.I. nie odzyskamy, przepadła z mostkiem.
- Oczywiście że jest drugi system nadzoru, w mojej osobistej kabinie. W końcu to mój statek… nie zostawiłbym go bez mojej kontroli. Tyle że system nie działa, bo… nie ma zasilania.- wzruszył ramionami Soren. - Awaryjne pomieszczenia, to za mało.-
- Ja rozumiem stres, straty finansowe… ale to tylko rzeczy materialne, najważniejsze jest ludzkie życie… - odparła Vika standardową formułką z kursów medycznych, jakie przechodziła. - Pewnie ma pan na to jakieś ubezpieczenie, czy coś… może po czasie uda się przysłać tu misję i odzyskać, co się da. Skupmy się jednak na razie na samych poszkodowanych ludziach? Widzieliśmy tutaj niestety już dość sporo tych, którym nie udało się z tego wyjść. - Biolożka poważnie spojrzała na Wildsa.
- Uważa pani, że lepiej jest szukać na oślep ocalałych niż postarać się uruchomić kamery na całym okręcie? - zapytał mężczyzna i dodał spokojnie.- Jeśli chodzi o statek, to jestem w pełni świadom, że pewnie roztrzaska się gdzieś i gdyby zależałoby mi tylko na moim interesie, to bym siedział na waszym promie i domagał się odlotu. Po prostu uważam, że mój plan da lepsze efekty.-
- Cóż… możemy poszukać ocaleńców w drodze do sekcji silników. W końcu i tak szukamy na ślepo. Możemy… ruszyć równie dobrze w tamtym kierunku.- zaproponował Janos.
- Nie znamy zachowania lokalnych A.I. na obcych. - dodał Mikhail - Czy z poziomu dostępu można je wyłączyć? Drugą sprawą jest ustalenie w którym miejscu od nas znajduje się maszynownia. Teoretycznie możemy się do niej przebić. Wnioskuję, że korytarz chroniony działkiem prowadzi do tego regionu?
- Jestem właścicielem tego statku. Mam cheaty do wszystkich systemów.- odparł dumnie Soren.- To się nazywa przywilej nadadministratora. I tak… musimy się deczko cofnąć.-
- Mimo tych “cheatów”, to niektóre systemu nie są aktywne przez awarie… więc wciąż nie wiadomo, czy nawet z tym uda się wszędzie przedrzeć. Może powinniśmy się skontaktować z Vicente? - biolożka spojrzała na Janosa i Mikhaila.
- Vicente to nasz administrator baz danych. - wytłumaczył Sorenowi Pietroszenko po czym spojrzał na Vikę - Wykonać, wiesz, że on mnie nie trawi. Dobrze będzie wiedzieć też co u niego.
- Jasne… - Vika wzdychnęła, po czym sięgnęła po komunikator. - Hej, Vicente, tu Vika. Natrafiliśmy na właściciela statku, ma “cheaty” do wszystkich systemów. Pewnie znacznie ułatwiłoby ci to pracę i wszelkie dalsze poszukiwania.

Jej słowom odpowiedziało puste spojrzenie Mikhaila które jej posłał. Zapomniała już, że Vicente chciał zakończyć poszukiwania ‘na-ten-natychmiast’ jeszcze tak niedawno? O obchodzeniu się z nim jak z jajkiem nie wspominając. “Albo to wręcz patologiczny instynkt macierzyński, albo nie wiem co…” skomentował w myślach. W jego stronach takie zachowania byłyby nie do pomyślenia.
- Dzięki za info - -otrzymała odpowiedź od Vicente .- Skoro Soren się znalazł… Spytaj się go czym jest ten jego Alfons. Jestem w… salce konferencyjnej. Zatrzymała mnie dziura w podłodze. Nie wiem jeszcze czy uda mi się ją ominąć. W każdym bądź razie coś na mnie warczy z drugiego końca. Zastanawiam się czy to nie jego pupil.
- Emm… dostałam od niego prośbę, by zapytać, czym jest ten Alfons i czy jest szansa, że to właśnie on… warczy na naszego administratora? - Vika zapytała Sorena.
- Alfons to mój robotyczny lokaj. Nie warczy. To raczej odgłos Pimpusia, mojego… zwierzaka. Grombarkara. - wyjaśnił zakłopotany Soren, a włoski na ogonie Viki się uniosły. Grombarkary… fizjonomicznie przypominały krzyżówkę lwa z waranem. Były groźne i praktycznie nie dało się ich oswoić.
- Emm… Vicente, lepiej stamtąd się wycofaj… to warczenie, to nie od robota, tylko od zwierzęcia… Grombakara… takiego skrzyżowania lwa z waranem. - wyjaśniła biolożka przez komunikator. - A sam Alfons to robotyczny lokaj…
- Zrozumiałem. Wycofuję się. -usłyszała odpowiedź Vika.
- I co ustaliliście?- zapytał Soren zerkając wyczekująco na trójkę ratowników.- W związku z Pimpusiem… i Alfonsem?
- Nie chcemy ryzykować urazem naszego członka załogi, bo to znacznie utrudniłoby naszą akcję, dlatego poleciłam mu się wycofać… - odpowiedziała Vika. - Może Janos by sobie poradził z twoim Pimpusiem, ale obawiam się, że dla Vicente to zbyt duże zagrożenie.
- Przecież macie broń. Rozumiem że nie chcecie łapać go żywcem, ale jest zagrożeniem, które wartoby wyeliminować.- zdziwił się Soren, a Janos dodał.- Jesteśmy ratownikami i przyszliśmy tu ratować ludzi, a nie polować na dzikie stworzenia.-
- Rozumiem.- odparł Wilds, a tymczasem w głowach ekipy ratunkowej rozległ się komunikat od Eleny.
- Jest taka sprawa drużyno. W kierunku silników napędowych statku leci spory jego kawałek, który wcześniej się oderwał. My tu z Yaris kombinujemy jak rozwiązać ten problem. Ale bez względu na jego rozwiązanie, przygotujcie się wkrótce na wstrząs.
- Może ktoś chce nam powiedzieć, że czas się stąd zbierać - usłyszeli Vicente.
- Oderwany fragment statku pragnie połączyć się z nim ponownie. - oznajmił Mikhail - Może być bardzo nieprzyjemnie, panie Wilds, a to dopiero początki.
- Na pewno nie ja chcę to powiedzieć. W każdym razie uderzenie nastąpi w sekcję silników… z dala od was.- wtrąciła Elena.
- Nikt nie powiedział że będzie łatwo.- odparł spokojnie Soren.
- Skoro jest zagrożenie, że fragmenty statku uderzą w silniki napędowe, to jest ciągle sens starać się przywracać główne zasilanie? - zapytała Vika, nie znając się na tym, czy jedno było w jakiś sposób z drugim połączone. - No i co do tego… “Pimpusia”, to na pana zareaguje łagodniej, niż warczeniem?
- Nie. Nieszczególnie. Tych stworzeń nie da się ugłaskać. - zaprzeczył Wilds, a Janos rzekł.- Sekcja napędowa może ucierpieć od uderzenia, niemniej przywrócenie zasilanie pozwoli uruchomić inne systemy. Na przykład… hangar. No i pan Wilds ma w sypialni awaryjny system sterowania całym okrętem. Niezależny od mostka.
- Popieram Vikę - odparł Sanchez w tym samym czasie co Wilds, podchodząc do grupy i nie zamykając kanału, żeby Elena ich słyszała, - wynośmy się stąd. Zrobiliśmy swoje a teraz tylko narażamy powodzenie całej misji ratunkowej.

Nie rozumiał dlaczego na początku misji Elena poganiała go skracając zwiad dronów do pięciu minut a teraz nagle przestało jej się spieszyć i przeciągała akcję nie widząc większego zagrożenia, podczas gdy kosmiczne śmieci krążyły wokół nich i nie była w stanie przewidzieć uderzenia na tyle szybko by ewakuować się z tego wraku, który może stać się ich trumną.
- Ja bym powiedział, że narażacie sens misji ratunkowej tak szybko się wycofując. - wtrącił Soren, a Janos wyraźnie się wahał.- No cóż… bezpieczeństwo ratowników jest oczywiście ważne. Niemniej to Elena z Yaris nadzorują sytuację na zewnątrz i gdyby uznały, że czas wracać to by nam powiedziały.
- To zróbmy tak. Kto chce z was zawracać na prom, niech zawraca.- zaproponował Soren.- Reszcie dajcie jeszcze z 15… 20 min na poszukiwania rozwiązań. A potem odlatujcie. Ja zamierzam jeszcze szukać.
- Ja też.- wtrącił milczący dotąd ochroniarz.
- Dedal jest tak samo zagrożony uderzeniem jak GM - odparł informatyk licząc, że dotrze to w końcu do Hichens. - Nie będziemy bezpieczni dopóki nie wylecimy z tego roju meteorów. Zresztą - fuknął, - to nie ja się na tym znam.
- Jesteśmy przyczepieni do statku. Możemy go użyć jako tarczy, używając silników Dedala do obrócenia go wokół go osi. To nadal solidna kupa żelastwa, między nami a potencjalnym zagrożeniem.- wtrąciła pilotka.
- Jako medyk, powinnam zostać przy akcji ratunkowej na wypadek potrzeby szybkiego uruchomienia procedury medycznej… - odpowiedziała Vika, lekko przestraszona wizją Pimpusia, czy przeszukiwaniem statku, któremu groziły uderzenia części statku, ale to drugie akurat na Dedalu zapewne groziły jej tak samo, skoro i tak musiałaby tam czekać na Sorena i jego ochroniarza.
- Także pójdę razem z wami… - dodała.
- Jak Elena podejmie decyzję o ewakuacji to przyjdzie czas i na to. Teraz jednak korzystajmy z tego czasu który mamy. - powiedział Mikhail.
- Dobra.. to ruszajmy w kierunku hangaru statków. Tam jest zbrojownia i możliwe że paru ocalonych.- zadecydował Soren entuzjastycznie i sam ruszył przodem.

Administrator pokręcił z niedowierzaniem głową i bez słowa poszedł za resztą grupy. Uważał za zbyt ryzykowne narażanie życia większości załogi stacji i tych ocalałych rozbitków ale nie on miał tutaj decydujące zdanie. Niestety. Chowane się zaś w Dedalu nie miało większego sensu. Tylko tutaj mógł im pomóc zakończyć to szaleństwo. Bez niego zatrzymają się na najprostszej elektronicznej blokadzie a Janos będzie wysadzał wszystko co się da.
- Elena -rzucił na kanale - co z tym zderzeniem? Włącz jakieś odliczanie, żebyśmy byli gotowi.
- Wrzucę ci licznik, jak tylko ustalimy z Yaris działania.- odparła pilotka.- Nie bój żaby, nawet jak walnie to jesteście zbyt daleko od strefy zgniotu by coś wam groziło.
- Jasne - odparł z przekąsem a ton jego głosu nie brzmiał jakby był przekonany.
 
Jenny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-01-2024, 20:26   #50
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Centrum komunikacyjne ECHO-1


#Janos: Tu Dedal. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy z Galactic Mirage. Faza pierwsza akcji zakończona. Jak nas widzicie ECHO-1? Proszę o potwierdzenie odebrania wiadomości.


- Potwierdzam? – powiedziała Yaris, ale nie mała pewności, czy Janos ja usłyszał. W końcu on pisał…
- dg, napisz odpowiedź „Potwierdzam. Widzę Dedala, Galactic Mirage i meteoryty.”

Dg się nie odezwał. Zamiast tego na ekranie pojawił się komunikat.

#Yaris: Potwierdzam.Widzę Dedala, Galactic Mirage i meteoryty.

I następnie kolejne słowa.

Tu mogę podawać informacje bezpośrednio. Nie musisz zwracać się do dg’a. Ewentualnie mogę uruchomić wysuwaną klawiaturę jeśli ten sposób komunikacji i obsługi jest przez ciebie preferowany.

Tymczasem na ekranie pojawiły się kolejne komunikaty.

#Janos:Ok, teraz będziesz przede wszystkim komunikowała się z Eleną. Jesteś naszymi oczami w kosmosie. Elena wyjaśni ci co masz robić.

#Elena: Hej . Nakaż Samowi wrzucić na któryś z ekranów widok z sieci skanerów, jeśli ich nie wyświetla. Powinnaś widzieć dziesiątki poruszających się punkcików. My jesteśmy niebieskim, Galactic Mirage czerwonym. Powinnyśmy być blisko siebie obecnie. Rzecz w tym że obecność większego statku zasłania nam widok od jednej strony i negatywnie wpływa ogólnie na nasze systemy rozpoznawcze. Zagrożenie dostrzegę zwykle zbyt późno by zareagować. Twoim zadaniem więc jest nas ostrzegać przed wszystkim co może nam zagrozić. Dla ułatwienia możesz nakazać SAMowi, wyznaczyć sferę bezpieczeństwa wokół Dedala, tak z 5 do 10 kilometrów wystarczy. Jeśli coś się w niej pojawi daj nam znać i podejmij decyzje według opcji proponowanych ci przez SAMa. Czy to wszystko jest zrozumiałe, czy może coś mam dokładniej objaśnić?

- Więc.. – zaczęła Yaris, ale że jej słowa natychmiast pojawiały się na ekranie, odchrząknęła, i powiedziała „Cofnij”, co również pojawiało się na ekranie.
Nie było dobrze.
- Ok – powiedziała więc tylko.

#Yaris:Ok

- SAM, wyznacz sferę bezpieczeństwa wokół Dedala, 10 kilometrów. I pokaż mi to na ekranie.

#Elena:Super. Liczę na ciebie. Daj znać jakby coś się zmieniło.

- SAM, potwierdź jej.- powiedziała Yaris. I na ekranie pojawił się tekst.

#Yaris:Potwierdzam.

Przez długi czas nic się nie zmieniało. SAM i dg milczeli. Na ekranie poruszały się kropki. Yaris nie miała wiele do roboty. Czasami nawet wydawało się, że dostała to zadanie po to, by czuć się ważna.
Do czasu aż…
Jedna z białych kropek odbiła się od drugiej białej kropki i wleciała w sferę bezpieczeństwa stając się białą nerwowo pikającą kropką. Sensory SAMa od razu powiększyły ten fragment wrzucając na środek ekranu. Spory kawałek metalowego złomu, zapewne część samego statku, ruszała ku niemu, by “zjednoczyć” się z nim znów poprzez uderzenie w sekcję silników “Galactic Mirage”.
SAM zaś napisał.

Potencjalne zagrożenie dla załogi i statku.
Prawdopodobieństwo zderzenia: 94% i rośnie.
Prawdopodobieństwo eksplozji: 36%
Szacowany czas do uderzenia: 26 min i maleje.
Polecenia?


- SAM, przekaż obraz Elenie.- zarządziła Yaris - Mam stąd jakaś możliwość manewru? Możemy to zestrzelić?


Tak. Za pomocą jednego z dostępnych w bazie pocisków termonuklearnych klasy Thor 5.
Muszę jednak uprzedzić, że zużyta rakieta nie jest w nie do odtworzenia. I jej użycie zmniejszy potencjał obronny ECHO-1.


Wyjaśnił sam i przekazał informacje Elenie. Następnie dodał.


Żeby odpalić rakietę, musisz zająć stanowisko celowniczego w Main Hypercaster Unit na poziomie drugim bazy.


Tymczasem odezwała się Elena.


Niech to szlag. Monitoruj sytuację. Mamy jeszcze trochę czasu na namysł. Niech SAM na bieżąco podaje pozycję. Mam plan… chyba że ty wpadłaś na coś lepszego?


Zaś SAM zaktualizował sytuację.


Prawdopodobieństwo zderzenia: 95% i rośnie.
Prawdopodobieństwo eksplozji: 36%
Szacowany czas do uderzenia: 22 min i maleje.
Polecenia?


- Nie. Powiedz jej, że odpalę rakietę.- stwierdziła Yaris i nie czekała na pojawienie się komunikatu na ekranie. Musiała przejść spory kawałek by dotrzeć do kolejnego stanowiska.

Main Hypercaster Unit

Yaris nie miała okazji tu zajrzeć. Bo i nie miała powodu. Wypełnione dziesiątkami monitorów, pełna klawiatur i pojemników i coś co wyglądało na jakiś fotel do wirtualnych zabaw. I to właśnie on się włączył po jej wejściu. Zapewne na niego musiała usiąść choć mierziło ją to, że… zostanie podłączona do maszyny. To było nienaturalne w swojej koncepcji.
Chwilę zajęło jej przełamanie odrazy, nim usiadła na fotelu. Hełm nad fotelem osunął się na głowę Yaris. Pojawiła się siatka czerwonych linii i kosmos dookoła niej.
Oraz tekst w kąciku ekranu.


Hełm pozwala widzieć cały obszar obserwowany przez kamery stacji. Czujniki hełmu pozwalają mi obserwować ruch twoich źrenic i za pomocą nich ustawiać punkt zainteresowania. Powolne mrugnięcie jest traktowane jako powiększenie. Użyj wzroku by nakierować uwagę na cel i powiększ. Gdy namierzymy statek pojawią się dodatkowe informacje na ekranie. Namierzanie zagrożenie i wystrzelenie rakiety leży w moich możliwościach. Niemniej odpalenie wymaga zezwolenia ze strony członka załogi. Więc gdy zapytam o pozwolenie, zadecyduj czy go udzielić.
Czy moje instrukcje były zrozumiałe?


- Tak.- odparła zniecierpliwiona Yaris.

W skali od 1-10 jak oceniasz moje wyjaśniania?

- Później.- odparła kobieta namierzając wzrokiem wrak wśród gradu meteorów. Kilka znaczących mrugnięć i widziała powiększony statek.
Pojawił się też zielony znacznik na jednym z metalowych odłamków.
I kolejne napisy.


Cel namierzony. Trajektoria wyznaczona. Prawdopodobieństwo sukcesu: 99,5%
Głowica nr. 1 uzbrojona.
Odpalić: Tak/Nie?


Chwila wahania.
- Tak. I poinformuj Elenę.- padła decyzja.
Po chwili Yaris przyglądała się jak świetlisty punkcik gna ku odłamkowi. A potem… eksplozja zalała ekran silnym blaskiem.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-01-2024 o 20:31.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172