03-11-2023, 08:29
|
#9 |
| W skupieniu przysłuchiwał się słowom Gundrena i Sildara. Krasnolud wszystko sobie już wcześniej obmyślił, co wcale Haydena nie zdziwiło, a cała wyprawa - pomijając banitów, których mogli spotkać na szlaku - zapowiadała się na spokojną. A przynajmniej miał taką nadzieję. Ciekaw był, co Gundren ma jeszcze w zanadrzu, ale skoro mieli się o tym dowiedzieć dopiero w Phandalin, to też nie zamierzał go o to natarczywie dopytywać.
Domyślał się tylko, że kupiec zapewne miał zamiar otworzyć na miejscu kolejny ze swoich interesów, ale po co mieliby mu być potrzebni w Phandalin po dowiezieniu zapasów, to już miał pokazać czas. - Niech Nieśpiące Oczy Helma czuwają nad wami a jego błogosławieństwo towarzyszy wam w całej waszej drodze. Do zobaczenia w Phandalin, przyjaciele. - Pożegnał się z nimi, gdy zdecydowali się opuścić gospodę i wyruszyć w podróż.
Gdy obaj wyszli, Hayden upił kolejny łyk wina i spojrzał na kompanów. - Nie wiem, czy tylko ja mam to przeczucie, ale skoro Gundren zostawił nam tę swoją osobliwą kostkę, to może mimo wszystko mógł się czegoś obawiać w drodze do Phandalin? No chyba, że wy widzicie to inaczej?
Porozmawiał trochę z nowymi towarzyszami, a dopiwszy wino wstał od stolika, zbierając się do wyjścia. - Muszę udać się na wieczorne nabożeństwo do Sanktuarium, no i zabrać wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy na podróż. Wrócę za jakieś dwie świece. Skoro Gundren wynajął nam pokoje, nie ma sensu, żebym zostawał na noc w świątyni. Do zobaczenia, towarzysze.
Na miejscu zdał relację z rozmowy z krasnoludem prałatowi, który dodatkowo zlecił mu zadanie przyjrzenia się dokładniej Phandalin i okolicom w związku z natężeniem przestępczości w tamtych rejonach, na co Hayden oczywiście przystał. Po spotkaniu udał się na ostatni tego dnia wieczorny ceremoniał poświęcony Wielkiemu Strażnikowi, po czym zabrał wszystkie najważniejsze rzeczy, które mogły przydać się w podróży i ruszył z powrotem do “Flaszki i Miecza”.
Mimo iż kilku kompanów siedziało jeszcze przy stoliku, pozdrowił ich tylko gestem dłoni i uśmiechem, a następnie odebrał od Tary klucz do swego pokoju. Nie zamierzał siedzieć długo w noc ani tym bardziej się upijać. Alkohol tępił zmysły i sprawiał, że ciało stawało się słabsze a wola podatniejsza na jego zakusy, dlatego jako kapłan Helma wystrzegał się go od początku swojej posługi.
Zostawił swoje rzeczy w pokoju, zszedł jeszcze na dół po kubeł zimnej wody i wrócił na górę. Obmył się dokładnie i zmówił modlitwę o szczęśliwą podróż do Helma. - Panie mój, proszę cię o błogosławieństwo na podróż, w którą udaję się wraz z towarzyszami moimi, abyśmy w czasie tej podróży cieszyli się zdrowiem duszy i ciała i szczęśliwie powrócili do domu. Odwracaj od nas nieszczęście, ratuj w niebezpieczeństwach. Strzeż nas, prowadź, ochraniaj.
Po uproszeniu potrzebnych łask sprawdził stan swego ekwipunku i przygotował wszystko tak, by z rana jak najszybciej się wyszykować do podróży. Zastanawiając się, co czeka go poza murami Neverwinter położył się do łóżka, gdzie - po ciężkim dniu - zasnął w kilka minut. |
| |