Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2023, 10:09   #171
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zebrawszy wszystkie znaleziska, drużyna opuściła zrujnowaną latarnię cyklopów i ruszyła wzdłuż brzegu morza do samego Pridon’s Hearth. Pozostawili za sobą pustą kryptę, pełną pradawnych kości i pytań – kim byli ci dwaj wyznawcy bogini nieśmierci, skąd przybyli i czemu tu właśnie spędzali swoje nieżycie?
Podróż wzdłuż wybrzeża była zdecydowanie prostsza od przedzierania się przez dżunglę, ale pogoda dbała o to, by nie można jej było nazwać łatwą. Wiatr od morza dął nieustannie, regularnie przynosząc ze sobą chmury burzowe, odrywane od ogromnego sztormu, wciąż kotłującego się na horyzoncie. Może było to jedynie złudzenie, ale bohaterom wydawało się, że panująca od ich przybycia burza zajmuje coraz większy obszar…

***

W końcu, po półtorej dnia marszu, przemoknięci dotarli do Pridon’s Hearth w okolicach południa. Kolonia wyglądała już znacznie lepiej niż kiedy widzieli ją ostatnio, mieszkańcy uprzątnęli większość zniszczeń wywołanych przez nienaturalną burzę i atak jaszczuroludzi. Kilka bardziej prowizorycznych domów rozebrano, by pozyskane w ten sposób materiały wykorzystać do wzmocnienia pozostałych konstrukcji – zaskakujący wyraz solidarności, chociaż ta zapewne nie była niczym wyjątkowym wśród avistańczyków próbujących budować wspólną przyszłość na nieznanych i często wrogich terytoriach. Wszak nie mieli innych sąsiadów poza dziką dżunglą, pełną groźnych bestii, a także obcymi plemionami, w najlepszym razie obojętnymi wobec nich.
Wieść o powrocie bohaterów szybko się rozeszła, i ledwie zdążyli wejść do swoich pokojów w Kamiennej Hali, a już w jej drzwiach pojawił się posłaniec, donośnym, jak na drobną posturę i młody wiek, głosem przekazując wiadomość od hrabiego Narsusa, oczekującego pilnego stawienia się w jego posiadłości w celu zdania raportu. Pierwszą odpowiedź dostał od karczmarza, których prychnął lekceważąco.
- Na Caydena, co to za zwyczaje! - niziołek również podniósł głos - Ledwie z drogi wrócili, a już ganiać dalej! Nie pod moim dachem! Hrabia sobie poczeka, bez strawy i kufla ich nie puszczę! – zapewnił kategorycznie.

***

- Witajcie panowie, cieszę się, że wróciliście cali – zarówno hrabia, jak i jego otoczenie było obecnie w nieskazitelnym stanie. Wokół pałacu usunięto jakiekolwiek ślady po nawałnicy, a sam Narsus miał porządnie ułożone włosy i gładko ogoloną twarz. Jedynie w cieniach pod oczami widać było oznaki zmęczenia i troski. Na stole przed nim rozłożona już była mapa okolic kolonii, wraz z sąsiadującymi plantacjami – zaznaczono na niej zarówno miejsce, w którym stoczyli ostatnią bitwę z jaszczuroludźmi, jak i kierunek, w którym udali się po niej.
- Siadajcie, proszę. Moi doradcy są zajęci innymi sprawami kolonii, chociaż panna Gadd prosiła o odwiedzenie jej wieczorem - stwierdził, zajmując swoje miejsce u szczytu - Dlatego postaram się nie zająć ani wam, ani sobie zbyt wiele czasu. Panowe Lotsav i Silistar opowiedzieli mi o masakrze na jednej z plantacji – wzdrygnął się widocznie na samo wspomnienie, pokazując punkt na mapie - W tym momencie obaj dołączyli do patroli wokół Pridon’s Hearth. Mam nadzieję, że udało wam się odnaleźć źródło naszych problemów?
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem