Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości...


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-11-2023, 10:09   #171
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zebrawszy wszystkie znaleziska, drużyna opuściła zrujnowaną latarnię cyklopów i ruszyła wzdłuż brzegu morza do samego Pridon’s Hearth. Pozostawili za sobą pustą kryptę, pełną pradawnych kości i pytań – kim byli ci dwaj wyznawcy bogini nieśmierci, skąd przybyli i czemu tu właśnie spędzali swoje nieżycie?
Podróż wzdłuż wybrzeża była zdecydowanie prostsza od przedzierania się przez dżunglę, ale pogoda dbała o to, by nie można jej było nazwać łatwą. Wiatr od morza dął nieustannie, regularnie przynosząc ze sobą chmury burzowe, odrywane od ogromnego sztormu, wciąż kotłującego się na horyzoncie. Może było to jedynie złudzenie, ale bohaterom wydawało się, że panująca od ich przybycia burza zajmuje coraz większy obszar…

***

W końcu, po półtorej dnia marszu, przemoknięci dotarli do Pridon’s Hearth w okolicach południa. Kolonia wyglądała już znacznie lepiej niż kiedy widzieli ją ostatnio, mieszkańcy uprzątnęli większość zniszczeń wywołanych przez nienaturalną burzę i atak jaszczuroludzi. Kilka bardziej prowizorycznych domów rozebrano, by pozyskane w ten sposób materiały wykorzystać do wzmocnienia pozostałych konstrukcji – zaskakujący wyraz solidarności, chociaż ta zapewne nie była niczym wyjątkowym wśród avistańczyków próbujących budować wspólną przyszłość na nieznanych i często wrogich terytoriach. Wszak nie mieli innych sąsiadów poza dziką dżunglą, pełną groźnych bestii, a także obcymi plemionami, w najlepszym razie obojętnymi wobec nich.
Wieść o powrocie bohaterów szybko się rozeszła, i ledwie zdążyli wejść do swoich pokojów w Kamiennej Hali, a już w jej drzwiach pojawił się posłaniec, donośnym, jak na drobną posturę i młody wiek, głosem przekazując wiadomość od hrabiego Narsusa, oczekującego pilnego stawienia się w jego posiadłości w celu zdania raportu. Pierwszą odpowiedź dostał od karczmarza, których prychnął lekceważąco.
- Na Caydena, co to za zwyczaje! - niziołek również podniósł głos - Ledwie z drogi wrócili, a już ganiać dalej! Nie pod moim dachem! Hrabia sobie poczeka, bez strawy i kufla ich nie puszczę! – zapewnił kategorycznie.

***

- Witajcie panowie, cieszę się, że wróciliście cali – zarówno hrabia, jak i jego otoczenie było obecnie w nieskazitelnym stanie. Wokół pałacu usunięto jakiekolwiek ślady po nawałnicy, a sam Narsus miał porządnie ułożone włosy i gładko ogoloną twarz. Jedynie w cieniach pod oczami widać było oznaki zmęczenia i troski. Na stole przed nim rozłożona już była mapa okolic kolonii, wraz z sąsiadującymi plantacjami – zaznaczono na niej zarówno miejsce, w którym stoczyli ostatnią bitwę z jaszczuroludźmi, jak i kierunek, w którym udali się po niej.
- Siadajcie, proszę. Moi doradcy są zajęci innymi sprawami kolonii, chociaż panna Gadd prosiła o odwiedzenie jej wieczorem - stwierdził, zajmując swoje miejsce u szczytu - Dlatego postaram się nie zająć ani wam, ani sobie zbyt wiele czasu. Panowe Lotsav i Silistar opowiedzieli mi o masakrze na jednej z plantacji – wzdrygnął się widocznie na samo wspomnienie, pokazując punkt na mapie - W tym momencie obaj dołączyli do patroli wokół Pridon’s Hearth. Mam nadzieję, że udało wam się odnaleźć źródło naszych problemów?
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-11-2023, 19:13   #172
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Nie zdążyli dobrze odpocząć po trudach podróży i już byli wzywani. Z jednej strony było to irytujące, choć z drugiej w pełni wytłumaczalne. Jin czuł napięcie jakie niczym złowroga zjawa otaczało kolonię. A nienaturalna burza na horyzoncie z pewnością nie pomagała. Dlatego też nie mitrężąc czasu szybko zjadł odrobinę strawy zaoferowanej przez karczmarza, opłukał usta wodą i ruszył wraz z towarzyszami zdać raport.

***

Ponownie stanęli przed baronem i ponownie Jin czuł irytację patrząc na jego domostwo. Było tak nieskazitelnie czyste. Zupełnie jakby poprzednie wydarzenia nie miały miejsca. Z jednej strony rozumiał że musiało tak wyglądać, miało być ostoją porządku i spokoju, z drugiej było to masywne marnotrawstwo czasu. Czy warto było porządkować hrabiowskie ogrody gdy niedługo wiatr mógł uderzyć z zdwojoną siłą? Alchemik westchnął delikatnie, wyjął swój niemal pełny notatnik i przewertował go w tył, zdając relację w kolejności chronologicznej.

- Wyruszyliśmy na północ, w kierunku smołowych pól, zgodnie z informacjami uzyskanymi od pańskich zwiadowców. Towarzyszył nam Mudhuzi, niziołek uratowany z utraconego fortu od którego zaczęliśmy naszą… przygodę. Pozwolę sobie pominąć szczegóły tego co znaleźliśmy na plantacji, przypuszczam że nasi towarzysze zdążyli wszystko opisać. Nie są to wspomnienia do których chcę wracać.

Następnie dotarliśmy do terenów zajętych przez tutejsze plemienia niziołków. Ci, wdzięczni za uratowanie współplemieńca, podzielili się z nami swoją wiedzą. Nie czułem w ich słowach fałszu, a udzielone przez nich dane korelują z innymi przesłankami zdobytymi wcześniej i później.

Starszyzna zidentyfikował ten symbol
- w tym momencie Jin wydobył z plecaka zdobyty wcześniej symbol Gozreha i położył go na stole - jako należący do starej sekty która funkcjonowała w tych rejonach. Sekta ta zajmowała się “hodowaniem burz jak inne duże ludy hodują psy”. Ich sekta została zmieciona z powierzchni ziemi przez potężną burzę, przed narodzinami najstarszych żyjących w tej wiosce niziołków.

Następnie dowiedzieliśmy się że Dzieci Bagien były sąsiadami niziołków z którymi byli do niedawna w poprawnych warunkach. Jednak jakiś rok temu wszelkie kontakty się urwały, gdy jaszczuroludzie zostali wypchnięci ze swoich terenów przez Boggardy. Zidentyfikowali również kierunek w którym leżała wioska i światynia tych… Pasterzy Burz, jako wschodni w stosunku do nich, ale bez większych szczegółów.

Po zakończeniu zdobywania informacji u niziołków ruszyliśmy dalej. Dość szybko dotarliśmy do Smołowych Pól gdzie natknęliśmy na kolejną grupę jaszczuroludzi. Ci byli całkowicie pozbawieni woli do życia, szukali tam “dobrej śmierci”. Po uratowaniu ich, wbrew ich woli, podczas walki z młotoogonem zgodzili się powiedzieć co wiedzą pod warunkiem że damy im szansę godnie umrzeć.

Dowiedzieliśmy się że zostali wygnani ze swojego plemienia przez Darutheka, instygatora naszych problemów. Ich grzechem była niechęć do mordowania innych ludów. Sam Daruthek jest jaszczuroludziem.. Urodził się… zmieniony, a pozostałe pisklęta z jego lęgu zginęły. Włada potężną magią i w chwili obecnej sprawuje de facto władzę nad Dziećmi Bagien. Wódz - Shathva - która lege artis, powina posiadać władzę wykonawczą, sądowniczą i ustawodawczą, jest pod jego niemal pełną kontrolą.

Jaszczuroludzie z smołowych pól zgodzili się ujawnić lokalizację ich obecnego leża, pod warunkiem że zobligujemy się oszczędzać inne Dzieci Bagien jeśli tylko będzie to możliwe. Poprosili o zabicie Darutheka, wskazując go jako jedyny powód dla którego ich plemię wkroczyło na wojenną ścieżkę. Zgłosili że inni jaszczuroludzie nie staną przeciw Daruthekowi, obawiając się wygnania.

Następnie spłynęliśmy rzeką, w kierunku ruin w których widziano jaszczuroludzi. Oszczędzę opisów podróży. W samych ruinach starożytnej latarni dość szybko znaleźliśmy zwłoki jaszczuroldzi, zaduszone przez tutejszą florę. Po usunięciu zagrożenia przeszukaliśmy ruiny i znaleźliśmy rysunki przedstawiające rudymentarną mapę. Jeśli mógłbym poprosić… - mruknął alchemik wskazując mapę leżącą na stole. Przez kilka chwil wertował notatnik, aż dotarł do sporządzonej kopii. Porównał punkty i wskazał w końcu miejsce na papierze. - Jaszczuroludzie są tutaj. Przynajmniej na to wskazują zdobyte przez nas informacje.

Po uporaniu się z tym co było na powierzchni zeszliśmy głębiej w dół ruin. Dość szybko odkryliśmy że podziemia były wykorzystywane przez jaszczuroludzi jako magazyn. Nie to jednak jest istotne. Było tam też ukryte przejście prowadzące głęboko do jaskiń pod powierzchnią morza. W tych jaskiniach znaleźliśmy… antycznych nieumarłych, sterty zwłok, oraz nieprzebrane archeologiczne bogactwo. Dość szybko wywiązała się między nami ekstremalnie trudna walka, ale ostatecznie odnieśliśmy triumf. Nieumarli, przynajmniej ci inteligentni, byli wyznawcami Urgatho’y, na co wskazują noszone przez nich insygnia. Nie byliśmy wstanie nawiązać z nimi nieagresywnego kontaktu. Powód ich pobytu tam jest niewyjaśniony, ale z całą pewnością wyprzedza kolonię, a może i istnienie Cheliaxu o setki, jeśli nie tysiące lat.

Na miejscu znaleźliśmy też antyczne tablice zapisane w, jak mi się wydaje, antycznym odpowiedniku giganciego. Są absolutnie bezcenne, zarówno dla lingwistów, jak i z archeologicznego punktu widzenia. Zrobiłem ich kopie, które proszę by przekazać na kontynent następnym wypływającym statkiem. Chyba że posiadają państwo możliwość przekazania ich magią. Jestem gotów za to zapłacić.

Po tym wszystkim wróciliśmy tutaj.



Alchemik odchrząknął, przepłukał usta wodą i zamknął notatnik. Rozejrzał się po towarzyszach, dając im szansę na uzupełnienie raportu i podsumował wszystko co wiedzieli.

- Sytuacja wygląda na w miarę jasną. Wygląda na to że jaszczuroludzie, wypchnięci ze swoich terenów, ulegli radykalizacji. Trafili do ruin sekty Gozreha która zajmowała się rozpętywaniem burz i pojęli ich sekrety. Albo przynajmniej ich część i wykorzystują to teraz do bez dyskryminacyjnego atakowania wszystkich innych ras. Zagrożenie będzie istnieć tak długo jak ci będą mieli dostęp do tej magii, ale przypuszczam że bez Darutheka ich plemię straci zarówno umiejętności do korzystania z niej, jak i wolę by stanowić zagrożenie i wrócą do dawnych zwyczajów.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 03-11-2023 o 19:15.
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-11-2023, 13:43   #173
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Hej!, znalazłem coś! - ucieszył się Amos podnosząc wysoko do góry coś co wyglądało na złoty talerz. Ugryzł i z uśmiechem na twarzy. - Złote monety cyklopów! Jest ich... 48! - rozentuzjazmowany zaczął wyjmować monety ze schowka w sarkofagu.
To znalezisko zdecydowanie poprawiło mu humor, którego nie udało się ponownie zepsuć ani pogodzie, ani posłańcowi, któremu wskazał jedynie środkowy palec. Zdawał sobie sprawę z pilności ich misji, ale pół godziny, lub nawet pół dnia nie będzie miało żadnego znaczenia.
A Amos miał ochotę napić się, zjeść i przebrać, zanim pojawi się u hrabiego.
Wykorzystał więc czas dany mu przez karczmarza do pełna i pojawił się umyty, uczesany i w czystej koszuli, na którą nałożył wyczyszczony pancerz hrabiego.

Nie mógł równać się z notatkami Jina, który zapisywał wszystko szczegółowo, więc wielki półork mógł jedynie przytakiwać. Połowę rzeczy, o których wspominał nekromanta w ogóle umknęła mu i dopiero jak ją usłyszał przypomniał się, że tak to było.
- To bogarrty wygoniły jaszczuroludzi, więc odpowiadają za całość zniszczeń. Na pewno zabicie tego Darutheka pomoże, ale oni będą musieli gdzieś żyć. Ich ziemie nadal są zajęte i to też jest problem, z którym musimy sobie poradzić. -


 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-11-2023, 22:03   #174
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Zod nie dołączył do raportu. On nie należał do tych wygadanych i nie czuł się wcale dobrze tłumacząc się przed innymi. Za to zamknął się w kuźni i wziął do pracy.

Stal rozumiał i ona rozumiała go.
Ogień pieca kuźniczego grzał jego serce i przepędzał niepewność.
Młot w ręku był wyrozumiały i, w odróżnieniu od ludzi, nigdy nie zostawił Zoda.
Nawet gdy słowa tieflinga były okrutne i plugawe.

Tu nie było niemożliwych do cofnięcia błędów. Jego słowa nie mogły w gniewie, czy niepewności nikogo urazić. Nikt nie mógł go odrzucić ani zostawić, bo nikogo wokół nie było. Serce nie mogło mu jeszcze ciut nadpęknąć z tego powodu.

Zod pracował nagi od pasa w górę. W półmroku rozświetlanym jedynie przez ogień pieca kowalskiego jego ciało prezentowało się jak wykute w szarym marmurze pokrytym czarnym tłustym osadem i popiołem. Była ona również sztywna nieco jak kamień. Spękana przy stawach, ale nie odsłaniało to mięsa pod nią. Wielkie dłonie zaciśnięte na nieco zbyt małych dla niego narzędziach były pokryte całą pajęczyną pęknięć i z każdym uderzeniem młota zdawać by się mogło, że osypywały się z nich drobinki pyłu, a uderzał z mocą tarana. Magiczne złomki były oporne. Nie chciały dać się przekuć w nową głownię, ale musiały ugiąć się woli Zoda. To była kwestia czasu i wytrwałości, a tych tieflingowi nie brakło. Już pogodził się, że dziś spać nie będzie. Zbyt rozochocała go wizja dzierżenia magicznego topora następnego dnia.

Mięśnie paliły bardziej niż ogień. Krew demonów nie dawała byle żarowi się ranić. Zod wielokrotnie sięgał dłońmi w głąb pieca by poprawić kawałek. Miał plan, że jak kiedyś sam sobie zbuduje kuźnię to piec będzie miał bezczelne wejście do środka i będzie mógł kuć w nim. Musiał jeszcze tylko rozwiązać problem oddychania, bo o ile skóra i mięśnie bez problemu radziły sobie z tym żarem, czasem tworząc tylko małe pęcherze jak przeholował, to płuca nie podzielały pełni tej odporności.

Pomiędzy uderzeniami uwagę Zoda zwróciło znaczące odkaszlnięcie. Już szarpnął głową by spojrzeć na źródło, ale powstrzymał się w pół gestu. Przeszedł bokiem kilka kroków, w pełni zdając sobie sprawę jak głupio wygląda i sięgnął po swoją maskę leżącą na skrzyniach przy ścianie. Dopiero wtedy się odwrócił by dostrzec półelfkę o ciemnych włosach, niezadowolonym spojrzeniu i szerokich ramionach.
- Hrabia wysłał mnie bym ci pomogła - jej ton był jawnie niechętny.
Niezręczna cisza przedłużała się dłużej niż Zod zamierzał.
- Powiedziałam… że hrabia mnie przysłał bym ci pomogła.
- Usłyszałem - odpowiedział tiefling i znów nastała chwila ciszy gdy Zod rozważał opcje. Druga para wprawnych rąk byłaby niezastąpiona. Wiele czynności we dwójkę wykonuje się i cztery razy szybciej.
- Jeśli jesteś niechętna to możesz iść. Powiesz hrabiemu, że nie życzyłem sobie pomocy.
Znowu cisza. Tym razem pogorszona zmrużonymi oczami półelfki.
- Nic dziwnego, że zostałeś zawadiaką. Nic z lojalności i posłuszeństwa nie rozumiesz. Jestem tu aby ci pomóc, nie ma znaczenia co uważam. W Pridon’s Heart działamy jak naoliwione maszyny i jesteśmy tak silni jak nasze najsłabsze ogniwo. Kolektyw jest ważniejszy od jednostki i jej fanaberii, a hrabia wyraźnie sobie ceni waszą pomoc. Nie mi oceniać. Przebiorę się i oczekuję, że kiedy skończę będziesz miał dla mnie instrukcje jak ci pomóc.
Zod kiwnął głową ale półelfka tego nie widziała, bo już wchodziła do pomieszczenia obok. Gdy wróciła i Zod miał na siebie narzuconą zapiętą pod szyję koszulę o długich rękawach, a na dłoniach rękawice kowalskie. Tylko na szyi i w okolicach skroni nie dał rady ukryć skrawków swojej nieludzkiej skóry.

Zabrali się do pracy. Zod nie wnikał skąd niechęć Davii. Przyjął ją z ponurą rezygnacją. Jego ostoja została mu odebrana, ale praktycznie była to lepsza opcja, był tieflingiem o ołowianym języku i tendencji do zrażania ludzi. Istniało milion powodów dla których mogła nim gardzić i nie miał ochoty słuchać który to z nich. Nie kiedy nie wierzył by dał radę ją do siebie przekonać.

Vran, jeszcze na Starym Kontynencie, by go za to zganił. Z całą swoją serdecznością kazał nauczyć się bronić siebie samego więcej niż tylko zbroją i toporem, ale… Zod potrafił jedynie mu zazdrościć gadki i prostoty w splataniu słów w przyjazne zdania. Czasem nawet ta zazdrość przeradzała się w zawiść.


Iskry strzelił w powietrze skąpując i Zoda i Davii w ognistym deszczu. Półelfka warknęła boleśnie, cofnęła się kilka kroków przecierając oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytał tiefling w konsternacji.
- Zaraz będzie - odwarknęła - Sypnąłeś mi iskrami w twarz i oczy - dodała z wyrzutem ale nie kontynuowała tematu, a Zod nie wiedział co ze sobą zrobić. Dotarł mu do nosa swąd przypalonych włosów. To nie mogły być jego. Nie gdy na całym ciele nie miał ani jednego włoska.
- Przepraszam, nie chciałem. Nie mam zwyczaju pracować w parze.
- Jakoś mnie to nie dziwi - odpowiedziała mrugając oczami by przepędzić powidoki, ale jad w głosie był niemal niezauważalny.


- Dziękuję za pomoc - ranek już świtał nad horyzontem - Nie zrobiłbym połowy tego bez ciebie.
Davii zatrzymała się już trzymając dłoń na klamce.
- Nie myśl, że uprzejmość mnie zmyli… - zawiesiła na krótki moment głos w rozważaniach nim się zdecydowała. Szybko rzuciła obelgą i wyszła prawie-trzaskając za sobą drzwiami, zostawiając Zoda zastanawiającego się co on właściwie usłyszał.
- Nieumarły?!
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 09-11-2023 o 14:43.
Arvelus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-11-2023, 13:16   #175
 
EdwardDragon's Avatar
 
Reputacja: 1 EdwardDragon nie jest za bardzo znany
Edward Dowiadując się o znalezionych przez Amosa monetach wstępnie bardziej niż interesując się tym czym są zastanawiał się kiedy on je wszystkie nazbierał, ale szybko odłożył temat na później słysząc o natychmiastowym wezwaniu, westchnął nieco rozsmucony tym że nie mogą sobie porządnie wypocząć, ale że z drugiej strony miał coś jeszcze do załatwienia to uznał że w sumie to może lepiej? Załatwią teraz co mają do załatwienia a później będzie można dłużej postać! Tak więc starał się nie opóźniać wyjścia po raport. Pożywił się szybko zgodnie z nakazami niziołka i ruszył z resztą.

Nie był fanem przesiadywania w ratuszu, ale co by nie było nie będą tam zbyt długo. Jin jak zwykle ze swoimi niepodważalnie dokładnymi notatkami przedstawił sprawozdanie z ostatniej wyprawy. Edward nie miał wtedy nic do dodania, jedynie słuchał i starał się nie myśleć za dużo o tych okropieństwach na jakie natrafili. Dopiero na koniec dodając coś co jak uważał za dużo nie wnosiło nieco bardziej do siebie niż do pozostałych.
-Nie wiemy jeszcze tylko co skłoniło Boggarty do poszerzania swoich terenów i wypędzenia Jaszczuroludzi.. o ile jakiś jest oczywiście..


*** Wolny czas po zdaniu raportu. ***

Edward świadomy że prawdopodobnie niedługo znowu wyruszą w dzikie tereny dżungli po tym jakie zagrożenia do tej pory ich spotkały uznał że przydałoby się jakoś spróbować zwiększyć szansę przeżycia chociaż odrobinę. A jako że nikt inny nie był zainteresowany Haramaki które znaleźli przygarnął je dla siebie, jednak zważywszy na niezbyt odpowiadające mu wszycia przezentujące Urgathoy, boginei śmierci, rozkładu i hedonizmu postanowił wybrać się na poszukiwania kogoś kto dałby radę zastąpić je innymi, czy chociaż usunąć te obecne. Teoretycznie mógł z tym iść do kogoś z towarzyszy, w końcu ktoś z nich z pewnością bez problemu by to zrobić, być może nawet sam dałby radę? Jednak niezbyt chciał im przeszkadzać rozumiejąc że sami mają pewnie dużo do zrobienia i chcą pobawić się nowymi zabawkami jakie znaleźli. Do tego nieco ciekawiło go to jak trzyma się osada i jej mieszkańcy po ostatnich wydarzeniach..

Wyglądało na to że mieszkańcy zaczęli się już podnosić Mag przechadzał się tak przez moment podziwiając starania mieszkańców i wypytując o osobę która mogłaby mu pomóc z Haramaki. W końcu został skierowany do staruszki która przesiadywała w jednym ze świeżo załatanych domów.
Mag zastanawiał się przez chwilę co starsza osoba w ogóle robi w takiej kolonii, jednak bez dalszych pytań tylko przytaknął i ruszył we wskazane miejsce.

Chatka nie była wielka. mogłaby pomieścić jedną, może dwie osoby góra tak by nie było tłoczno. Mag zapukał do drzwi i po chwili usłyszał krótką odpowiedź.
-Wejść.
Mag otworzył drzwi i ujrzał w środku starszą kobietę, przycięte białe włosy, może w okolicach sześćdziesiątki, w prostym ubraniu które nie wyróżniało się na tle pozostałych mieszkańców. Kobieta przeglądała właśnie kilka przedmiotów, hafty, wydziergane obrazki. Większość przemoczona, z boku leżała też mała sterta ubrań zapewne innych mieszkańców.
-Mam nadzieję że nie przeszkadzam?
Kobieta rzuciła szybko okiem na to co Mag miał w rękach i wróciła do pracy.
-Nie. Trzymają mnie tu po części dlatego że dobrze szyję i o dziwo dość często się to ostatnio przydaje.. rozumiem że tym razem to coś więcej niż rozdarte spodnie? To co tam trzymasz chłopcze wygląda na całkiem całe..
-Tak, znaleźliśmy w ruinach takie coś i wygląda na przydatne, ale jest obszyte symbolami Urgathoy i nie koniecznie chciałbym się z takimi pokazywać..

Staruszka pokręciła przecząco głową wzdychając.
-Ach ta dzisiejsza młodzież wybredna.. Rozumiem że znowu będziecie niedługo biegać po dżungli i strawa jest w miarę pilna? Mogę się tym zająć, ale muszę sobie też trochę porozmawiać. Więc musisz dostarczyć mi trochę rozrywki zanim umrę z nudów.. Choć do śmierci ze starości mi już dużo nie brakuję. Przynajmniej Anabella zajmie moje miejsce jak mój czas się skończy.
Staruszka zaśmiała się a mag czując się nieco niezręcznie zgodził się na ten układ i przekazał kamizelkę zaczynając rozglądać się po leżących pracach.
-Co tak właściwie Pani tutaj..
-Co tu robię? To nie mój dom, ci co tu mieszkali zginęli, moja chatka została zniszczona w tą przeklętą burzę ostatnią.. Niezbyt przyjemnie. Praktycznie wszystkie moje prace przepadły, a ci głupcy pomagali mi uciec zamiast zając się czymś co przetrwa nieco dłużej.. Jestem już stara, przypłynęłam tu by umrzeć, nie aż tak dawno temu. Chciałam przed śmiercią jeszcze coś zrobić, cokolwiek. Uznałam że przypłynięcie tu i sprowadzenie choć trochę radości i koloru tym którzy próbują się osiedlić w takim odległym i dzikim miejscu może być tym co chce zrobić, tym jak chce odejść. Jestem za stara na takie zabawy jak wy młodzi, ale kisić się w łóżku w jakimś wielkim mieście też nie będę. A wy po co tu przybyliście? Chyba nie tylko dla pieniędzy?

Babcia odłożyła co robiła i zabrała się za kamizelkę i rozszywanie symbolu bogini śmierci.
-Tak, nie.. znaczy po części tak? Każdy chce zarobić, ale też ma swoje cele. Zdobycie wiedzy, doświadczenia, nowych umiejętności, odwiedzenie nowych miejsc, znalezienie siebie.. ja sam jestem akurat głównie dla pieniędzy i doświadczenia.. chciałbym.. spotkać kiedyś prawdziwego smoka. Czytałem że całkiem nie tak daleko stąd można jakieś znaleźć i że te miejsca wokół mają bardzo ciekawą historię związaną ze smokami. Stwierdziłem że to dobry początek przygody.. Pierwszy przystanek nim ruszę dalej szukać smoków..
Mag zaśmiał się nieśmiało zdając sobie sprawę z tego jak głupio muszą brzmieć jego słowa. Zwłaszcza po tym jak duża różnica w skali niebezpieczeństwa jest pomiędzy tym z czym się mierzyli a prawdziwym smokiem, który zapewne bez wysiłku zmiażdżył by całą ich drużynę. Babcia jednak nie śmiała się zbyt długo tak jak się tego spodziewał
-No to widzę mierzymy wysoko! Ha! Może dacie radę. Jak ci na imię?
-Edward

Odparł zdziwiony podejściem rozmówczyni mag.
-Elżbieta. Widzisz to tam, weź mi to podaj.
Mag przeszedł kawałek na bok rozejrzeć się za tym co ma podać, mając już pytać "co?" ma podać, jednak zatrzymał się zaskoczony dostrzegając że leży tam wysuszony wyszyty obrazek przedstawiający srebrnego smoka lecącego nad taflą wody.
-Co tak stoisz i się patrzysz? Tak o to mi chodzi, chcesz to wszyte na miejsce tego symbolu czy nie?
Mag nie pewny co odpowiedzieć spojrzał na kobietę.
-Ehm.. chyba? Na pewno mogę? To wygląda na cenne..
-Było cenne. Jest stare, tak jak ja. Znałam kiedyś jednego smoka, to miał być prezent dla niego. Nie miałam okazji mu go przekazać i już pewnie nie będę. Równie dobrze mogę ci go oddać. Może doda ci motywacji w walce.. A może się tylko rozproszysz i umrzesz kto wie?

Mag zastanawiał się co powiedzieć ale nie miał pojęcia co więc tylko podał pzedmiot kobiecie.
-Mogę spytać czy mogłabyś opowiedzieć coś o tym smoku?
-Nie.. Ale ja mogę spytać gdzie uczyłeś się magii. zgodnie z umową.

Mag po raz kolejny zaskoczony zaprzeczeniem i nieco zawiedziony zaczął mówić.
-W Magnimarskiej akademii.. właściwie znamy się ztamtąd z Jinem, naszym alchemikiem. Z początkó nauki bardziej, niż później. Szło jak szło. Przydzielili mnie na praktyki u mistrze Perkana razem z inną uczennicą Lisą na jakiś czas zanim w końcu się zebrałem żeby zostawić miasto i trafiłem tutaj. Sporo można się tam nauczyć no ale jest tak trochę..
-Nudno?
-Tak
-Jak zwykle jak za długo siedzisz w jednym mieście.

Staruszka zatrzymała się na moment słysząc wspomniane imiona, ale szybko wróciła do pracy. Przez cały czas pracy męczyła Edwarda o to żeby opowiadał jej co robili w dżungli z resztą drużyny i o historie z czasu nauki w Akademi. Dopiero po dłuższej chwili skończyła pracę, z którą się nieco ociągała żeby móc więcej posłuchać czego czarodziej kompletnie nie dostrzegł.
-Gotowe.
Mag podniósł kamizelkę przyglądając się skończonej pracy. Spodziewał się że wygląda to tak że pewnie koledzy z drużyny go wyśmieją jak to zobaczą i pewnie lepiej było jakby nie miało jakichkolwiek wszyć, jednak uznał że jakoś to przeżyje.
-W takim razie ile się należy?
-Nic, starczą opowieści i powstrzymanie tych przeklętych burz zanim się coś gorszego niż ostatnio stanie.. możesz też pozdrowić tego zgreda Perkana i Linę.

Mag spojrzał na babcie nieco podejrzanie.
-Jasne, ale.. czy wy się znacie?
-Nie interesuj się.

Powiedziała rozkazującym tonem i zaczęła wypychać Maga na zewnątrz domku.
-A teraz już zabierajcie się do pracy, mam jeszcze dużo roboty a ty się tu obijasz!
Po zostaniu wyproszonym mag spojrzał jeszcze na chatkę staruszki po czym wzruszył ramionami uznając że trzeba kiedyś wrócić do tej rozmowy i wrócił do tawerny z zamiarem wyspania się porządnie przed kolejną wyprawą.
 

Ostatnio edytowane przez EdwardDragon : 07-11-2023 o 13:20.
EdwardDragon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-11-2023, 08:08   #176
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Hrabia z uwagą przysłuchiwał się relacji Jina, samemu także robiąc notatki. Nie komentował, ale emocje były świetnie widoczne na jego twarzy. Potwierdzające skinienie głowy na informację o niziołkach, uniesienie brwi, gdy alchemik mówił o Pasterzach Burz i niedowierzanie na wieść o spotkaniu z pokojowo nastawionymi jaszczuroludźmi.
- Nie będę ukrywał, po ostatnich dniach idea nieagresywnych jaszczuroludzi jest dla mnie mało prawdopodobna. Ale byłbym idiotą, odrzucając perspektywę relatywnie pokojowego rozwiązania tego problemu. Zdaję się tutaj na waszą ekspertyzę, panowie. Jeśli te… Dzieci Bagien zaprzestaną ataków, będziemy mogli spróbować podjąć relacje handlowe, a te pomogą obu stronom. Pridon’s Hearth ma obecnie jedynie szkieletową milicję, więc póki nie będziemy mogli skontaktować się z Sargavą, nie stanowimy żadnej siły militarnej. Sprawa boggardów to więc problem długofalowy, którego nie będziemy jednak ignorować. Ale wszystko o czasie – powiedział, podnosząc się - Dziękuję za to sprawozdanie. Utwierdzacie mnie w przekonaniu, że rada panny Gadd w kwesti waszych usług była trafna. Nie będę panów dłużej zatrzymywał, wiem, że jesteście zajętymi ludźmi – spojrzał znacząco na Amosa.

- Ach, panie Dhis – rzucił jeszcze, gdy bohaterowie się podnosili - jeszcze jedno: chętnie zapoznam się z kopią tych antycznych tablic, ale wysłanie ich na kontynent będzie wykonalne dopiero gdy jakikolwiek statek będzie w stanie do nas dotrzeć. Proszę też porozmawiać z panem Blackwellem, Gallio wspominał, że jest żywo zainteresowany archeologią, może znajdziecie panowie wspólny język.

***

Gdy drużyna opuszczała pałac zarządcy kolonii, drobny deszcz przeistaczał się właśnie w pełnoprawną burzę z akompaniamentem wyjącego wichru i uderzających co jakiś czas piorunów. Budziła skojarzenia z kataklizmem sprzed kilku dni, ale koloniści wydawali się niespecjalnie nią przejmować. Przemykali pod daszkami domów, osłaniali płachtami materiałów, ale dalej załatwiali swoje sprawy. Z całości najbardziej zadowolony wydawał się być właściciel Kamiennej Hali – karczma pełna była przemokniętych gości, którym walące się na głowy niebo nieco zbrzydło.

Jednym z nich okazał się Gallio Menius. Otyły kupiec siedział przy stoliku, a przed nim rozstawiona była ilość jedzenia i napitków, która kogoś normalnych rozmiarów doprowadziłaby zapewne do eksplozji. Sądząc po paru pustych kuflach, mężczyzna siedział tu już jakiś czas, i przyszłość pisała mu się bardziej horyzontalnie niż wertykalnie.
- Och, nasi dzielni awanturnicy! – krzyknął nieco bełkotliwie, zauważając bohaterów - Co z moim statkiem? –
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-11-2023, 11:13   #177
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
W rezydencji hrabiego

Jin pokiwał głową na słowa zarządcy.
- Postaram się wykonać kopię. Ale będe potrzebował papieru, najlepiej wysokiej jakości. I skrybów, którzy pomogą przy kopiowaniu. Lepiej wykonać kilka, niż ryzykować że pojedyncza, albo oryginał zaginą.

- Akolici z świątyni Abadara z pewnością udzielą swych usług za kilka monet. Mamy też drukarnię Pensbury, z pewnością zdobędzie pan tam materiały satysfakcjonującej jakości. Proszę powołać się na mnie.

Alchemik skinął z wdzięcznością głową i ruszył za towarzyszami. Już poza gabinetem zatrzymał ich na chwilę.

- Zobaczymy się w karczmie. Mam pewien… projekt.

***
W mieście

Budynek drukarni nie wybijał się nadmiernie od reszty Pridon’s Heart. Był solidny, ale mimo wszystko głównym materiałem budowlanym było drewno. Ślady niedawnej burzy odcisnęły się na nim brutalnie. Szkło w oknach było popękane, a wiatr powstrzymywały rozciągnięte w framugach grube sztormowe płótna. Mimo to budynek stał dumnie, dowód technologicznego postępu, widocznego nawet poza granicami cywilizowanego świata.

Wnętrze było ciemne, i pełne hałasu. Masywna stalowa machina wydawała z siebie wszystkie dźwięki które nie miały szansy wystąpić w naturze i żadnych które tam były. Całość nadzorowało kilku pracowników w grubych fartuchach, utytłanych tuszem, oraz jedna dobrze ubrana kobieta na wózku inwalidzkim. Pomachała Jinowi ręką w ostrzegawczy sposób i wskazała róg pomieszczenia.

Nekrochemista posłusznie ruszył w wskazanym kierunku, a już po chwili właścicielka podjechała do niego i wskazała drogę do gabinetu. Przechodząc obok jednej ze skrzyń wypatrzył na jej wierzchu “Wieści z Serca” tutejszą gazetę. Z pierwszej strony atakowała nieco krzywa, gruba, czerwona czcionka. “ATAK NA PRIDON’S HEART. JASZCZUROLUDZIE - ZAGROŻENIE, CZY SZANSA?” a pod tym mniejszymi czarnymi literami “Pięć sposobów na naprawę drzwi. Trzeci wprawi cię w osłupienie! strona 5.”, “Jak trzymać włócznię. - wywiad z weteranem. strona 6” “Modlitwy i Pacierze - jak zapewnić sobie boską pomoc. strona 8”.

Gdy drzwi się zamknęły nastała wreszcie relatywna cisza. W każdym razie dało się prowadzić rozmowę.

- Pan Dhis. W czym mogę pomóc wybawicielowi naszej kolonii? Brandy? - spytała wskazując butelkę stojącą na eleganckim stoliku opartym o ścianę.

- Dziękuję, nie piję. Nie miałem okazji wcześniej poznać, pani…

- Lizba Penbury - odparła krótko.

- Potrzebuję papieru i tuszu wysokiej jakości. Najlepiej żeby papier był mniej więcej rozmiaru notesu. Kilkadziesiąt arkuszy powinno wystarczyć. Oprócz tego coś by je zbindować i oblec w okładkę. I kilkanaście większych arkuszy luzem, tak szybko jak to możliwe. Oczywiście zapłacę.

- Nie powinno być to zbyt dużym problemem. Proszę przyjść wieczorem, notes będzie na pana czekał. A większe arkusze i tusz załatwię od ręki. Dziesięć sztuk złota za dziennik, dziesięć za dwadzieścia pięć arkuszy papieru i osiem za tusz. Sumarycznie dwadzieścia osiem krążków.

Alchemik skrzywił się nieznacznie, ale posłusznie wyciągnął mieszek i zaczął odliczać z niego złote monety. Już po kilku chwilach był na zewnątrz, obładowany przyborami pisarskimi. Dziarskim krokiem ruszył w kierunku świątyni Abadara.

***

Sama świątynia nie była tak pełna jak w trakcie burzy, ale mimo to na jej podłodze było sporo tymczasowych legowisk. Pechowcy którzy stracili dach nad głową i nie zdążyli postawić niczego nowego musieli gdzieś się schronić.

Jin szybko wypatrzył jednego z duchownych i po zamianie kilku słów został zaprowadzony do kancelistki Ireth, młodej półelfiej akolitki Abadara, odpowiedzialnej za porządek w papierach.

- Pan Dhis. Czy udało się już panu osiągnąć obiecywany przełom w badaniach nad trollową krwią?

- Jestem już blisko. Potrafię obdarzyć pacjenta porównywalną regeneracją, ale ta utrzymuje się tylko kilka, kilkanaście sekund. Dość by oddalić ryzyko inwalidztwa i śmierci, ale muszę być na miejscu.

- Szkoda. Z czym w takim razie pan przybywa?

- W czasie ostatniego zwiadu przeprowadzonego przez naszą… drużynę odkryliśmy starożytne ruiny, pełne nieumarłych wyznających Uragthoę. Ciekawszym znaleziskiem są natomiast antyczne tablice, zapisane w zdaje się cyklopim. Zrobiłem ich kopię, ale chciałbym skorzystać z usług waszych skrybów by zrobić ich jeszcze kilka. Mam materiały.

- Nie powinno być to problemem. Zaraz przyślę kogoś do pomocy.


***

Nekrochemista wsparty wyćwiczonymi dłońmi kleryków Abadara nakazał wytworzenie kolejnych kopii antycznych tablic. Każdą z nich opisał u góry strony imionami odkrywców, swoim oraz jego towarzyszy. Po krótkiej rozmowie z Ireth ustalili że jedna zostanie w świątyni i zostanie wysłana do jego rodziców na wypadek gdyby Jina spotkała śmierć, jedna trafi do hrabiego, jedną Jin weźmie ze sobą, a ostatnia popłynie pierwszym statkiem na kontynent do alma mater Jina i Edwarda.

W czasie gdy jego najemni pracownicy wykonywali brudną robotę, sam zahaczył jeszcze o kilka sklepów. U Heri uzupełnił zapasy alchemicznych reagentów. Po krótkiej kłótni oczyścił jej sklep zarówno z fosforu, siarki i magnezu.

Na nabrzeżu znalazł szczurołapa, od którego wydusił worek zwłok małych gryzoni za kilka srebrników. Zapytany o powód skłamał gładko. - Mam pomysł na nową metodę chirurgicznego leczenia. Ale chcę najpierw poćwiczyć na zwłokach.

W końcu, obładowany nowym dobytkiem zajął magazyn w którym wcześniej prowadził eksperymenty. Ten wciąż był pusty, a smutne skrzynki stały wzdłuż ścian, nosząc na sobie ślady ostatnich wybuchowych mieszanin Jina. Zamknął dokładnie drzwi i oddał się pracy.

***

Alchemik naciął skalpelem własne przedramię i przyłożył do niego niepozorny okład. Materiał składał się z bandaża wysyconego spreparowaną trollową krwią i korzeni murdorośli którą tak niedawno zneutralizowali. Nowy eksperyment Jina brutalnie wgryzł się w ranę, czemu towarzyszyła chwila bólu, która minęła równie szybko jak się rozpoczęła. Poczuł ciepło rozlewające się po ciele i poczucie… niezniszczalności.

Wcześniej testował ten wynalazek na trupkach szczurów, uzyskując spektakularne efekty. Łamane kości składały się w sekundy, nacięcia zamykały równie szybko, wytrzewione narzady wskakiwały na własne miejsce.

Wziął kilka głębokich wdechów, zebrał swoją wolę i ponownie naciął przedramię. Nim skończył ciąć jej początek już był zagojony. Jak u trolla. Podekscytowany efektem powtórzył eksperyment, uzyskując taki sam efekt. Wykonał kolejny krok na drodze do pokonania śmierci.

***
Kolejnym zadaniem było rozszerzenie repertuaru alchemicznych receptur. Bez większego problemu przygotował nowe granaty, mieszankę wyduszonych od Heri substratów w małym, eleganckim pojemniku, przyozdobionym pismem w Ognistym. “Eksplozja, Światło, Transformacja, Energia” - głosiły symbole. Jin cisnął nowym nabytkiem w zmaltretowane skrzynie. Eksplozja która nastąpiła nie miała wielkiej siły, ale błysk który zalał pomieszczenie mógł rywalizować z patrzeniem bezpośrednio na słońce w bezchmurny dzień.

Alchemik zaklął i zaczął trzeć odruchowo oczy, starając się odpędzić latające przed oczami ślady. Dopiero po kilkunastu sekundach odzyskał wzrok.

Usatysfakcjonowany ruszył do karczmy, gotów odzyskać siły przed dalszymi przygodami.
 
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-11-2023, 15:36   #178
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
W karczmie

W końcu, obładowany nowymi zakupami i wytworami, alchemik dotarł do karczmy. Przywitało go ciepło pomieszczenia, wynikające bardziej z gwaru który panował w środku, niż z powodu faktycznej temperatury. Krótko mówiąc mimo wydarzeń ostatnich dni i zagrożenia wiszącego w powietrzu Pridon’s Heart nie dało się złamać.

Natychmiast został wypatrzony i kupiec donośnie dał o sobie znać.

- Och, nasi dzielni awanturnicy! – krzyknął nieco bełkotliwie, zauważając bohaterów - Co z moim statkiem? –

Ilość pokarmu i ślady po alkoholu na stoliku Meniusa spowodowały że medyk zmarszczył czoło. Wyglądało na to że kupiec jest na najlepszej drodze do szybkiego przekazania spadku potomkom.
- Jeszcze nie wiemy. - odparł na słowa kupca Jin, nieco chłodno - Planujemy ruszyć w jego kierunku jutro, jak tylko odzyskamy siły.
- Jeszcze tam nie byliście? - zapytał kupiec z niedowierzaniem - I nikt z załogi nie wrócił sam… Wciąż tam są… - posmutniały mamrotał do siebie przez chwilę - Myśli pan, że mogą jeszcze żyć?
- Jeśli statek miał dość zapasów na morską podróż to z całą pewnością ma też ich dosyć na kilka dni. Niewiele istot będzie wstanie dostać się na pokład bez pomocy załogi, więc to raczej też im nie grozi. - odpowiedział uspokajająco alchemik.
- Miał, istotnie - Gallio zgodził się niechętnie - Ale przecież nie czekaliby tak długo na mieliźnie, prawda? Nie dawali znaku życia
- Możliwe też że coś niebezpiecznego jest poza pokładem. Zobaczymy, tak jak powiedziałem wcześniej, ruszymy na poszukiwania jutro.
- Oby miał pan rację - odparł kupiec ponuro - Nie będę już pana zatrzymywał -

Alchemik kiwnął głową na pożegnanie i zaczął rozglądać się po sali. Poszukiwał kolejnego kupca, tym razem antyków i wiedzy starożytnej. Nie było to trudne. Blackwell wybijał się otaczającego go gwaru nienaganną postawą.

- Pan Blackwell? - spytał Jin podchodząc do mężczyzny, poznanego wcześniej na statku - Pamiętam że interesuje się pan archeologią. Co by pan powiedział o tablicach, zapisanych w cyklopim, mającymi kilka tysięcy lat, z opisami podróży i handlu morskiego?
- Och, pan Dhis - starszy, nieco kostyczny dżentelmen ukłonił się uprzejmie - Czyżby to jakaś zagadka? Moja odpowiedź brzmi: nie powiedziałbym nic, zamieniając się w słuch! - odparł, uśmiechając się z zaciekawieniem.
- Tak się składa że dokładnie takie artefakty odkryłem z towarzyszami. - powiedział alchemik, grzebiąc przy tym w bandolierze. Po kilku chwilach wyciągnął swój sfatygowany notatnik, przewrócił go na odpowiednie strony, opisujące szczegółowo zarówno wygląd tablic, jak i kopię ich zawartości. Podał raport Blackwellowi - Kanceliści Abadara właśnie robią kopie moich zapisków, które wysłane zostaną na kontynent w celach naukowych do mojej matczynej uczelni. Pytanie tylko co z oryginalnymi tablicami… Gdybym tylko znalazł osobę chętną na ich kupno, bądź wymianę za odpowiednio silną magię… - alchemik przeciągnął nieco swe słowa, zarzucając sieć.
Mężczyzna czytał przez chwilę notatki, pod koniec, zapewne na fragmencie z ruinami, podnosząc brwi z zainteresowaniem. Gdy oddawał go Jinowi, w jego spojrzeniu ciekawość mieszała się z podejrzliwością.
- Mogę przez to rozumieć, że zmieniliście panowie zdanie, tak? Pan Silistar potraktował mnie wcześniej w tej sprawie dość oschle - stwierdził, ale bez urazy w głosie - Co mogę zaoferować, to twarda gotówka, nie mam przy sobie żadnej wartej uwagi magii -
- Pan Silistar nie brał udziału w odkryciu, więc ciężko mówić o tym by miał jakiekolwiek prawa do dysponowania nim. I choć serce mi pęka, to wiem że zarówno ja, jak i towarzysze mamy większe szanse na przeżycie tego… - tutaj zatoczył ręką koło jakby obejmował całe Pridon’s Heart - zadania jeśli zakupimy więcej lepszego ekwipunku.
- Nie zaprzeczę, wiem dobrze, jak ważne jest właściwe przygotowanie, a to tego zasoby są niezbędne - zgodził się Blackwell - Jestem gotów zapłacić panom dwieście koron za dostarczenie tych tablic w zadowalającym, możliwym do odczytania stanie - stwierdził konkretnie.
Alchemik zassał odruchowo powietrze. To była mała fortuna, a co najważniejsze zarobiona własnymi rękoma - Zgoda. Postaram się przekonać towarzyszy by to zrobić jak już odnajdziemy statek Meniusa.
- Dobrze porozmawiać z kimś przedsiębiorczym - jego rozmówca albo nie zauważył reakcji, albo nie dał po sobie tego poznać - Nie musicie się z tym spieszyć. Skoro czekały tam millienia, poczekają i kilka dni dłużej -
- Wyśmienicie. Dam znać jak tylko z nimi dotrzemy.
 
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-11-2023, 08:18   #179
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Następnego dnia, uzupełniwszy zapasy i zająwszy się wszystkimi sprawunkami, bohaterowie wyruszyli z Pridon’s Hearth w celu zbadania losu „Kobaltowego Oka”. Poranne zaciągnięcie języka u rybaków potwierdziło słowa Meniusa – kilku z nich widziało przechylony maszt statku na południe od kolonii, pozostający nieruchomo od dnia burzy. Ze względu na wciąż wzburzone morze nikt nie próbował się do niego zbliżać, ale bez trudu udało się znaleźć kogoś, kto przewiózł drużynę na drugi brzeg rzeki, przez co pozostało im „jedynie” przedrzeć się przez targany wiatrem kawałek nadmorskiej dżungli.

Tym razem marsz zajął im ledwie parę godzin i już krótko po południu bohaterowie stanęli na plaży, obserwując drastyczny i przykry widok. Statek, a raczej jego zdewastowany wrak, utknął na mieliźnie kilkanaście metrów od brzegu, z wielką dziurą w kadłubie, niebezpiecznie przechylony na stępce, jakby w każdej chwili mógł przewrócić się na bok. Deski i fragmenty żagli oraz takielunku unosiły się wokół na wodzie, część z nich morze wyrzuciło na piasek. Amos aż zgrzytnął zębami: tak wyglądał koniec „Kobaltowego Oka”, próba uratowania statku była w tych warunkach z góry skazana na niepowodzenie. Jedyne, co można było zrobić, to spróbować odzyskać część materiałów i przewożone towary. Oraz uratować załogę, jeśli na to nie było już zbyt późno…


Nie licząc szumu fal i wycia wiatru, wokół panowała cisza – brakowało także jakichkolwiek oznak aktywności. Czy ktokolwiek z załogi przetrwał katastrofę? A jeśli tak, czy wciąż pozostawali na zrujnowanym pokładzie? Cóż, pozostawało tylko zamoczyć nogi i sprawdzić to na własne oczy.
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-12-2023, 13:02   #180
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
"Następny dzień" był dla Amosa bardzo ciężki. Nie pamiętał zbyt wiele z tego co się stało po wyjściu od hrabiego. Kojarzył, że gdy inni kierowali się do swoich zajęć, półork skierował się bezpośrednio do karczmy. Jak przez mgłę pamiętał, że chyba zaczął od rumu. Przy niewielkiej liczbie gości zdołał wypić dobrych kilka kolejek zanim ludzie zaczęli się schodzić. Żeby nie pić na smutno, chyba zaliczył turniej siłowania się na rękę, a przynajmniej jego oblała prawica tak mu mówiła.
Zbudził się gdzieś na tyłach karczmy, gdy poranny chłód był zbyt uciążliwy, a wilgoć nie pozwalała spać. Chwiejnie wstał i obszedł karczmę, wszedł cicho (chyba) do izby głównej, a potem nie-bez-trudu po schodach na górę do swojego pokoju. Po drodze oparł się o potężny słup nadziewając się niemal na wystające drzazgi i fragmenty drewna. Tak, chyba urządzili konkurs rzucania toporkiem i chyba właściciel nie był zadowolony. Kładąc się na swojej pryczy przypomniał sobie, że chyba zgubiła im się siekiera i mieli rzucać karłem.

Został obudzony brutalnie przez huk szeptu za drzwiami i rozdzierający jęk przesuwanych drzwi. Nakrył się poduszką, ale nie pomogło. Był ranek, być może późny. W zasadzie to było tak jasno jak wtedy kiedy urwał mu się film, co znaczyło że musiał spać od co najmniej popołudnia. Niezbyt chwalebny rekord, ale pił niemal od południa.
Amos siedział przez dobre paręnaście minut na łóżku patrząc tępo gdzieś przed siebie zanim powoli ruszył się poganiany dźwiękami z dołu. Niezgrabnie przebrał się w świeże ciuchy uderzając o kolejne meble gdy próbował zjąć wilgotną koszulę, lub buty, ale udało się. Poprawił swoje gęste czarne włosy, które wróciły do standardowego nieładu chwilę później i zszedł powoli na dół.
Na widok małego karczmarza zrobił najbardziej przepraszającą minę na jaką było go stać i podszedł do szynkwasu.
- Najmocniej prze-hyk-praszam. - wybąkał. -...z-za wszoraj. - Przyłożył palec do ust. - N-ni-komu.. nic. - machnął ręką w teatralnym geście oznaczającym "nie", po czym wyjął cyklopią monetę i podarował ją karczmarzowi. Coś kojarzył, że mógł taką podarować mu jeszcze wczorajszego popołudnia, ale nie miał głowy do tego, żeby to rozpatrywać. Dał się poprowadzić do stolika na którym po chwili zapachniało świeżą jajecznicą i piwem.
Amos pokiwał głową i westchnął sięgając po kufel. Wpierw klin, później ś śniadanie.

Gdy wychodził z drużyną, czuł się już lepiej, chociaż podróż była dla niego bardzo męcząca. Wiedział jednak, że do południa mu przejdzie, musi tylko przebrnąć przez rewolucje w żołądku i pot spływający po ciele, a także pilnować, żeby nogi nie poplątały się zbytnio.

Gdy doszli do statku Amos był zdruzgotany. Statek był zniszczony, nie było co ratować. Ani stępki, tylnicy, masztu, z salingu też niewiele zostało. Poszycie zniszczone kompletnie, nie wspominając o dziobownicy zwisającej smętnie na skale wraz z pękniętym bukszprytem. Paskudny widok.
- To jak panowie? - zapytał Zod występując krok przed drużynę - Ja przodem? Tylko jakbym się poślizgnął i wpadł gdzieś gdzie jest głębiej bym prosił o pomoc. Pływam całkiem nieźle, ale raczej nie w tych blachach - postukał się kciukiem po pancerzu, który jeszcze niedawno miał na sobie nieumarły rycerz, a po pół nocy przeróbek nadawał się i na większego o głowę Zoda.
- Poczekajcie chwilę - odparł nekromanta, układając dłonie w mistyczne symbole. - Grupa, Obrona, Wytrwałość. - oznajmił i towarzysze poczuli znajome już uczucie defensywnej magii. - Mam jeszcze… nowy wynalazek. Myślę że najlepiej będzie zademonstrować. -

Jin sprawnie wyjął z bandoliera przygotowane wcześniej okłady z trollową krwią, naciął swoje przedramię i przyłożył jeden z nich do rany. Krwawienie ustało natychmiast.
- Proszę spójrzcie na to. - poprosił i ponownie przyłożył skalpel do przedramienia. Zacisnął zęby i z cichym stęknieciem przejechał po skórze, spory kawałek od okładu. Linia cięcia zamknęła się ułamek sekundy po tym jak odjął ostrze od skóry, nie pozostawiając śladu.
- Trollowa regeneracja. Niestety jest ograniczona, zagoi kilka mocniejszych cięć, potem się wyczerpie i będzie wymagać ponownej aplikacji. Nie znosi też bólu, ale to akurat zaleta. Jeśli panowie są chętni… - zaproponował, szukając w twarzach towarzyszy przyzwolenia.
- Ja się na to piszę - stwierdził Zod wzruszając ramionami w wręcz teatralnym geście “udaję, że mi nie zależy”. Jin kiwnął głową i szybko zaaplikował okład towarzyszowi.
- Trolowa? - Mag nie wydawał się przekonany.
- No nie wiem.. chociaż przechodzenie przez te fale pewnie nie będzie takie łatwe.. myślicie że mogą tu na nas czekać jakieś piranie? Może coś jest w wodzie przez co ludzie nie mogą wyjść?
- Piranie? Nie. Może rekiny? Żadnych merfloków i innych inteligent rybo-stworów też raczej nie powinno być, bo ludzie z Pridon’s Heart by słyszeli. -
odpowiedział Amos.
- To dobrze, że nie będziemy pływać - uśmiechnął się pod maską Zod - I, że mamy porządne buty… przy odrobinie szczęścia nie zmoczymy się bardziej niż do kolan..
- Poczekajcie. - odpowiedział Amos, który od dłuższego czasu przyglądał się wodzie.
- Za kilka godzin będzie odpływ, woda będzie płytsza. Nie dojdziemy suchą nogą, ale nie powinno być głębiej niż do pasa. Szalupa jest zniszczona, więc tędy nie uciekli. Mogli spróbować płynąć wpław, ale jeśli nie dotarli do Pridon’s Hearth, nie liczyłbym na szczęśliwe zakończenie dla załogi. -
Pirat splunął do wody przyglądając się paskudnemu stanowi pięknej krypy jaką kiedyś było Kobaltowe Oko.
- Ci, którzy przeżyli musieli próbować dostać się na brzeg, ta łajba jest w fatalnym stanie. Pewnie porwał ich sztorm i zginęli. Miejmy nadzieję, że ich zwłoki nie przebudziły się, by pilnować, tego co im za życia powierzono. - powiedział półork.
- Dobry pomysł. - zgodził się alchemik, zrzucając plecak na ziemię.
Pozostało czekać.

 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172