Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2023, 20:13   #316
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Profesor ustanowił sobie w głowie ciąg przyczynowo skutkowy. Odizolowana wiocha do której nie ma co zachodzić. Ci sami mieszkańcy nie znający żadnego innego miejsca. Brak nowej krwi. Tylko krewni. Potrzeba bliskości i założenia rodziny. Izolacja. Tak. Wszystko się zgadzało. I dzikie obyczaje. Dzikie spojrzenia.
Czuł jakąś nieracjonalną niechęć, a nawet odrazę do tych ludzi. Z jednej strony mieszkali na kompletnym zadupiu i los im narzucał sporo rzeczy… ale z drugiej mieli jakiś wybór. I wybrali siedzenie na tym zadupiu. Spostrzeżenia Oberika tylko utwardziły krasnoluda w przekonaniu że mają do czynienia z wiochą uprawiającą jakiś bandycki proceder. Każda grupa podróżnych była dla nich łakomym kąskiem, w przenośni i dosłownie. Nie zdziwiło by go gdyby okazało się że tutejsi preferują kuchnię kanibalistyczną. Wszak kto tu przybywał? Kto miał tu egzekwować prawo i obyczaje? Izolacja miała swoje plusy i minusy.
Siedząc chwilę z gospodarzami obmyślał plan na noc. Kiedy w końcu ci udali się na spoczynek uniósł wzrok na szczelinę w ścianie na którą mieli sypialnię.
“Typowe cipkoludki ruchające co się nawinie” pomyślał zgryźliwie.
Zmrużył oczy. Coś mu to przypominało. No tak… ludzie jako jedna z ras z największym przyrostem naturalnym, dużo większym niż starsze rasy. Tak. Ruchający co się nawinie… będący w stanie spłodzić krzyżówki…
Jak tak lubisz międzyrasowo to u nas będziesz miał jak w raju!” podpowiedział mu umysł.
Jego wzrok utknął gdzieś w odległym punkcie, a umysł pogrążył się w wspomnieniach.
Skrzydło szpitalne.
Zawsze w skrzydle szpitalnym leżało kilku studenciaków z ze wstydliwymi sprawami.
Skaleczenia, zwichnięcia, złamania, choroby weneryczne, obrażenia wewnętrzne.
Otwarte umysły zachłyśnięte różnorodnością chętne do eksperymentowania.
Nabita hormonami po czubki głów młodzież zgromadzona w jednym miejscu.
Puby z lekkimi napitkami i nielegalna sieć dystrybucji substancji odurzających.
Człeczy chłopak ze śladami pogryzień i pazurów po intensywnym wieczorze z dziewczyną-lycantropką, przyjmujący przez tygodnie eliksiry mające zapobiec przeniesieniu klątwy.
Jakaś chojracka półelfka co postanowiła po pijatyce zabawić się z kolegą Loxodonem.
Nocna impreza w bibliotece.
Głos Profesora przed wykładem głoszący kazanie o odpowiedzialności i że to miejsce zgłębiania wiedzy a nie zamtuz.
Co to za czasy? Gdy byłem w waszym wieku nikt nie organizował tego typu rzeczy!” głos Profesora
Bo zakutych łbów nikt nie zaprasza, oni i tak nie wiedzą gdzie włożyć!” głos bezczelnej uczennicy
Chichoty uczniaków.
Uczucie zimnej furii.
Lodowaty głos Profesora.
Gdy jedni myślą o tym w co by wsadzić swojego kutasa albo czym chcieliby zostać wypierdoleni w dupę, inni narażają swoje życie by uczynić wszechświat trochę lepszym, bezpieczniejszym miejscem. Całą młodość ślęczałem nad księgami by móc coś zmienić. Gdy przyszedł czas zamiast patrzeć bezsilnie jak odwieczny wróg burzy mój dom i morduje moich ziomków, stanąłem na jego drodze ratując życia tych którzy nie byli w stanie sami się obronić. Nie wymagam od was byście to zrozumieli, nie każdy musiał dorastać w miejscu wiecznie oblężonym przez wynaturzenia i abominacje. Wymagam jednak minimum szacunku do tej uczelni i własnej osoby.
Jak to mówił jeden z moich nauczycieli… do chama po chamsku.
Cała grupa będzie powtarzać przedmiot.
A teraz uprzejmie proszę wypierdalać.”

Konieczność tłumaczenia się przed dziekanem.
Plotki na korytarzach.
Grupka studentów przepraszająca za niewyparzoną gębę koleżanki.
Negocjacje ze starostą grupy.
Uczniaki zgromadzone przy kryształowej kuli.
Zapraszam na wycieczkę po moich wspomnieniach”, bezbarwny głos Profesora.
Obraz się oddala… a potem wciąga wszystko w mrok wijący się wewnątrz kuli.

Wrzaski.

Krew.

Śmierć.

Był znów tu i teraz.

Hełm był na jego głowie, ekwipunek na grzbiecie. Czuł drżenie księgi przy pasie. Był lekko pochylony, gotów do działania. Otoczenie było już przygotowane na tyle na ile mógł to zrobić po cichu bez alarmowania gospodarzy. Podkradł się do upatrzonego okna przez które mógł się wydostać na zewnątrz. Nie pamiętał przygotowań.
Ale wiedział jedno.

To nie on jest tu zamknięty z nimi.

To oni są zamknięci z nim.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ApZ8rhbD5SE[/media]

Stał gotowy by zacząć ciskać ogniem na lewo i prawo...
Ale nie czuł by było to... właściwe.
Niewątpliwie przeżył kiedyś piekło wojny, ale stał się przecież wykładowcą by przekazywać wiedzę przyszłym pokoleniom, czyż nie? By dać przykład i świadectwo.
Głos rozsądku cichutko zasugerował, że powinien uprzedzić swoich towarzyszy, którzy może nie byli tak pobudzeni jak on. Może posnęli? A może już ktoś próbował się do nich dobrać?
Pomyślał o tym młodym Branie, który już przeżył straszliwą tragedię, a było przed nim jeszcze całe życie i tyle nauki!

Battlehammer wybrał skrytą ewakuację przez okno, by odszukać towarzyszy.
Ktokolwiek wtargnie do chałupy po ciemku powinien się wypierdolić na lodzie i poprzewracać miski z wodą.


 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 06-11-2023 o 18:03.
Stalowy jest offline