Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2023, 21:58   #311
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Półdrow nie był wcale zaskoczony tym, jak został przyjęty w wiosce. W zasadzie to od momentu, kiedy opuścił podmrok spotykał się z lepszym przyjęciem niż to, na co mógł liczyć dowolny powierzchniowiec w Menzoberranzan. Odpowiadnią pozycją dla nie-drowa w mieście pajęczej królowej była pozycja niewolnika. Tutaj tylko patrzono na niego z niechęcią, może też ze strachem, ale nikt nie wydawał się być na tyle głupi, żeby spróbować czegoś więcej. Przynajmniej na razie.

Uśmiechem podziękował towarzyszom za okazane wsparcie, po czym sam postanowił przemówić do zebranych.

-Psiarnia to więcej niż potrzebuję dobrzy ludzie. - starał się wyglądać na wdzięcznego i zadowolonego z oferty - Przysięgam na Eilistraee, że nic złego nie spotka was z mojej strony, a jako członek Zakonu Rękawicy oferuję wam też swą pomoc w sprawach, którymi zakon winien się zająć, jeśli tylko cokolwiek takiego was trapi.

Nawiązanie do organizacji, do której niedawno wstąpił bardziej miało na celu poinformowanie tych "odważniejszych", że nocne wizyty w psiarni w celu uszkodzenia jego skromnej osoby, mogą spotkać się z konsekwencjami. Zarówno w podmroku, jak i na powierzchni, przynależność do potężnych lub szanowanych organizacji zapewniała odrobinę bezpieczeńśtwa, a co za tym idzie, nieco lepszy sen.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 01-11-2023 o 22:16.
shewa92 jest offline  
Stary 04-11-2023, 18:59   #312
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Mimo przyprawiającej o dreszcze grozy towarzyszącej temu miejscu, drużyna przystała na stawiane warunki, bardziej obawiając się realnych zagrożeń nocnej podróży przez śniegi, niźli niejasnego przeczucia...
Oberik
Rok 1489 Rachuby Dolin,
noc z 23. na 24. Młot.
-53 °F, bezwietrznie, lekkie opady śniegu;

Starzec ów memlał cały czas coś w buzi. Jego zęby, tak jak wtedy, zabarwione były upiorną czerwienią. Oberik pamietał go z czasów, kiedy przeniósł się z Samotnej Kniei do Dobrego Miodu. Zjawiał się w wiosce niezapowiedziany, jak jakieś widmo. Jego sylwetka stopniowo zarysowywała się na horyzoncie i zbliżała się do domostw załatwiać niejasne dla młodocianych sprawy. Towarzyszyły mu psy i sanie. Dzieciaki z Dobrego Miodu bały się go i opowiadały niestworzone historie.

Teraz jednak wydawał się być człowiekiem niegroźnym. Wiek odebrał mu siły i zaćmił umysł, a Oberik wiedział, że charakterystyczne czerwone przebarwienia, powstają w wyniku żucia tytoniu. Trafił pod jeden dach z nim, jego synem i pełnoletnim już wnukiem oraz młodszą wnuczką.

- Menhiry stoją od dawien... - "widmo" z dzieciństwa, mówiło doń głosem umęczonym, ale chętnym do rozmowy. Syn owego człowieka, uciszał dwukrotnie starca, zarzucając mu opowiadanie bzdur i zbędne męczenie się, lecz ten nie zważając, kontynuował.
- Kupcy, co drzewiej bywali, mawiali, że więcej takich w Faerûnie. Lecz nigdy w takiej ilości, ułożon w taki, a taki... sposób. Potrzeba siły olbrzymów, by ustawić podobne kamienie... siły olbrzymów...

Czasami mężczyzna robił długie pauzy, żuł wtedy długo czerwone liście. Zdawać się mogło, że zapomniał o rozmówcy, lecz zbierał myśli. Czas płynął tu powoli.

- ...albo bogów. Jeśli udasz się chłopcze w to miejsce, zwróć uwagę na ich kształt. Ostrożnie i bez pośpiechu popatrz. Ujrzysz w nich twarze. Przemienionych w kamień gigantów. Praojciec mój powiedział mi kiedyś, że w kamieniu pośrodku uwięzion jest sam Thruun. Istota z czasów bez czasu, ze światów sprzed ich powstania, a obudzi się, gdy dziewiętnaście krwawych orłów przycupnie na kamieniach. Kamieniach zewnętrznych.

Oberik: percepcja (DC 15, A) - zdany!

Nadszedł czas, by odpocząć. Oberika nie opuściła czujność z pierwszego spotkania. Choć zdawało się, że wszyscy mają zamiar, przespać całą noc, należało zachowa ostrożność. Leżał zawinięty w grube skóry, korzystając z resztek ciepła glinianego naczynia, zagrzanego na noc i drzemał lekko. Zbudził go odgłos uginanych desek w sąsiedniej izbie. Niegłośny, powolny i ostrożny. Jeden... drugi...
 
Rewik jest offline  
Stary 04-11-2023, 20:14   #313
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Anathem
Rok 1489 Rachuby Dolin,
noc z 23. na 24. Młot.
-53 °F, bezwietrznie, lekkie opady śniegu;

Drużyna pomogła Anathemowi rozprzęglić psi zaprzęg. Było tak, że zawsze ktoś miał ich na oku. Ktoś akurat patrzył zza niewielkiego, nie w pełni obitego okna, ktoś akurat wyszedł po drewno, jednakże mimo to mieli czas, by podzielić się z dala od obcych uszu swoimi przemyśleniami. Uparte spojrzenia miejscowych wymusiły jednakże wkrótce rozłąkę paladyna od reszty drużyny. Zapadła noc. Anathem dodatkowo zablokował saniami wrota od psiarni i udał się na spoczynek.

Anathem: percepcja (DC 15, A) - oblany!
psy: percepcja (DC 15) - tajny!

Pomijając kwestie "poczucia własnego honoru", które dla niektórych mogłyby być nie do zniesienia, czy zdecydowanie niższego komfortu cieplnego, w zasadzie sytuacja Anathema nie była najgorsza. Przynajmniej był z dala od tych dziwnych ludzi, a psy skupione wokół niego dzieliły się swym ciepłem.
Psiarnia była niczym innym, jak zabitą dechami dużą, acz niewysoką budą. "Posadzka" wykonana była z glinianego klepiska, wyścielonego skąpo sianem. Nie było tu okien. Dach stromy, jednospadowy był wykonany z nieokorowanego drewna z niedbale przybitymi deskami, nadgryzionymi przez czas i wilgoć. Na nadgnitych deskach spoczywała dociążona śniegiem strzecha.

Mniej więcej w środku nocy obudziło go ciche warknięcie jednego z psa, po którym zaraz zawtórowały kolejne psie głosy. Sam jednakże zaraz po wybudzeniu nie dostrzegł, ni nie usłyszał niczego niepokojącego.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 04-11-2023 o 20:22.
Rewik jest offline  
Stary 05-11-2023, 10:19   #314
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Bran
Rok 1489 Rachuby Dolin,
noc z 23. na 24. Młot.
-53 °F, bezwietrznie, lekkie opady śniegu;

Nasz krasnoludzki wynalazca starał się otworzyć umysł na myśli otaczających go ludzi. Tymi, co przyjęli go pod swój dach był tutejszy posiadacz łodzi rybackiej i rybak zarazem, chyba najlepiej zbudowany ze wszystkich mieszkańców Łowiska Dougana oraz jego oczekująca dziecka siostra.

Miejsce, gdzie miał spędzić noc było dwuizbową chatą drewnianą z kamienną podmurówką. Okna były zabite deskami dwustronnie i docieplone sianem wewnątrz. Posadzka była tu, inaczej jak w większości tutejszych domostw kamienna, wyłożona skórami, z których sierść sypała się wszędzie wokół. W palenisku zażyły się niewielkie ilości opału. Wychodek był na zewnątrz, tak, że należało wyjść z sadyby za potrzebą, zaś rezerwa opału zmagazynowana była z tyłu za chatą.

Bran: śledztwo (DC 15) - krytyczny sukces!
Wyczucie pobudek (DC 15, A) - tajny!

Krasnolud dość rychło wyczuł w myślach kobiety obawę przed wyjawieniem jakiegoś sekretu. Zdawało się także, że dostrzegł jak kobieta w obawie zerka za drzwi. Musiał jednakże odczekać, aż jego gospodarze i pozostali mieszkańcy udadzą się na spoczynek by sprawdzić co wzbudzało jej niepokój.

Myśli mężczyzny krążyły często wokół zaspokajania głodu. Lecz były tam i inne. Z czasem Bran zaczął wszystko układać sobie w głowie, a im więcej elementów zaczęło do siebie pasować, tym większa odraza i zgroza zaczęła go przejmować.

Nie byli tu bezpieczni. Wiedział to na pewno. Jego gospodarze udali się na spoczynek, on zaś musiał rozważyć co robić. Co takiego chciała ukryć kobieta. Co grozi mu ze strony mężczyzny. Co z tym wszystkim mają do czynienia owe posępne menhiry, ustawione na wzgórzu za wioską. Jak przeżyć tę noc i jak poradzą sobie jego przyjaciele, gdy nastąpi atak?
 
Rewik jest offline  
Stary 05-11-2023, 12:27   #315
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Profesor Battlehammer
Rok 1489 Rachuby Dolin,
noc z 23. na 24. Młot.
-53 °F, bezwietrznie, lekkie opady śniegu;

Nowi towarzysze niedoli, jaką była nadchodząca noc nie mogli dać się lubić. Gburne to się okazało i bez dostatecznego szacunku do leciwego krasnoluda. Profesor widział w nich niezatartą jeszcze przez cywilizację dzicz.

Profesor Battlehammer: medycyna - ledwo zdany!

Krasnolud dumał czas jakiś nad tą społecznością. Dziwaki podobne tak do siebie jak dwie krople szczochów o deformacjach powtarzalnych i wątpliwej urodzie, nawet jak na ludzi. Profesor rozpoznał tę skazę - kazirodztwo. Ludzie ci żyli, gzili się i umierali w jednym zamkniętym społeczeństwie od kilku co najmniej pokoleń, a z tego co między różnymi rozmowami z Oberikiem mógł wywnioskować, izolacja ta pogłębiła się zwłaszcza w ostatnich latach.

Profesor Battlehammer: rzuca shape water!
Przygotowuje miski z wodą.

To nie wzbudzało zaufania, jak i wszystko inne co tutaj widział, toteż postanowił nauczyć ich, jak wita się gości, w razie gdyby taki miał pojawić się w nocy. Sporządził nawet kilka niespodzianek i zapewnił sobie drogę ucieczki.

Profesr Battlehammer: percepcja (DC 15, A) - zdany!

Obudził się jeszcze zanim otwarto drzwi. Tak na prawdę wcale nie spał. Usłyszał skrzypienie śniegu za domostwem. Ktoś okrążył je i stanął przy drzwiach. Krasnolud miał czas, by sięgnąć po tarczę i topór, jak i czas by skorzystać ze sporządzonej wyprzedzająco drogi ucieczki.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 05-11-2023 o 12:30.
Rewik jest offline  
Stary 05-11-2023, 20:13   #316
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Profesor ustanowił sobie w głowie ciąg przyczynowo skutkowy. Odizolowana wiocha do której nie ma co zachodzić. Ci sami mieszkańcy nie znający żadnego innego miejsca. Brak nowej krwi. Tylko krewni. Potrzeba bliskości i założenia rodziny. Izolacja. Tak. Wszystko się zgadzało. I dzikie obyczaje. Dzikie spojrzenia.
Czuł jakąś nieracjonalną niechęć, a nawet odrazę do tych ludzi. Z jednej strony mieszkali na kompletnym zadupiu i los im narzucał sporo rzeczy… ale z drugiej mieli jakiś wybór. I wybrali siedzenie na tym zadupiu. Spostrzeżenia Oberika tylko utwardziły krasnoluda w przekonaniu że mają do czynienia z wiochą uprawiającą jakiś bandycki proceder. Każda grupa podróżnych była dla nich łakomym kąskiem, w przenośni i dosłownie. Nie zdziwiło by go gdyby okazało się że tutejsi preferują kuchnię kanibalistyczną. Wszak kto tu przybywał? Kto miał tu egzekwować prawo i obyczaje? Izolacja miała swoje plusy i minusy.
Siedząc chwilę z gospodarzami obmyślał plan na noc. Kiedy w końcu ci udali się na spoczynek uniósł wzrok na szczelinę w ścianie na którą mieli sypialnię.
“Typowe cipkoludki ruchające co się nawinie” pomyślał zgryźliwie.
Zmrużył oczy. Coś mu to przypominało. No tak… ludzie jako jedna z ras z największym przyrostem naturalnym, dużo większym niż starsze rasy. Tak. Ruchający co się nawinie… będący w stanie spłodzić krzyżówki…
Jak tak lubisz międzyrasowo to u nas będziesz miał jak w raju!” podpowiedział mu umysł.
Jego wzrok utknął gdzieś w odległym punkcie, a umysł pogrążył się w wspomnieniach.
Skrzydło szpitalne.
Zawsze w skrzydle szpitalnym leżało kilku studenciaków z ze wstydliwymi sprawami.
Skaleczenia, zwichnięcia, złamania, choroby weneryczne, obrażenia wewnętrzne.
Otwarte umysły zachłyśnięte różnorodnością chętne do eksperymentowania.
Nabita hormonami po czubki głów młodzież zgromadzona w jednym miejscu.
Puby z lekkimi napitkami i nielegalna sieć dystrybucji substancji odurzających.
Człeczy chłopak ze śladami pogryzień i pazurów po intensywnym wieczorze z dziewczyną-lycantropką, przyjmujący przez tygodnie eliksiry mające zapobiec przeniesieniu klątwy.
Jakaś chojracka półelfka co postanowiła po pijatyce zabawić się z kolegą Loxodonem.
Nocna impreza w bibliotece.
Głos Profesora przed wykładem głoszący kazanie o odpowiedzialności i że to miejsce zgłębiania wiedzy a nie zamtuz.
Co to za czasy? Gdy byłem w waszym wieku nikt nie organizował tego typu rzeczy!” głos Profesora
Bo zakutych łbów nikt nie zaprasza, oni i tak nie wiedzą gdzie włożyć!” głos bezczelnej uczennicy
Chichoty uczniaków.
Uczucie zimnej furii.
Lodowaty głos Profesora.
Gdy jedni myślą o tym w co by wsadzić swojego kutasa albo czym chcieliby zostać wypierdoleni w dupę, inni narażają swoje życie by uczynić wszechświat trochę lepszym, bezpieczniejszym miejscem. Całą młodość ślęczałem nad księgami by móc coś zmienić. Gdy przyszedł czas zamiast patrzeć bezsilnie jak odwieczny wróg burzy mój dom i morduje moich ziomków, stanąłem na jego drodze ratując życia tych którzy nie byli w stanie sami się obronić. Nie wymagam od was byście to zrozumieli, nie każdy musiał dorastać w miejscu wiecznie oblężonym przez wynaturzenia i abominacje. Wymagam jednak minimum szacunku do tej uczelni i własnej osoby.
Jak to mówił jeden z moich nauczycieli… do chama po chamsku.
Cała grupa będzie powtarzać przedmiot.
A teraz uprzejmie proszę wypierdalać.”

Konieczność tłumaczenia się przed dziekanem.
Plotki na korytarzach.
Grupka studentów przepraszająca za niewyparzoną gębę koleżanki.
Negocjacje ze starostą grupy.
Uczniaki zgromadzone przy kryształowej kuli.
Zapraszam na wycieczkę po moich wspomnieniach”, bezbarwny głos Profesora.
Obraz się oddala… a potem wciąga wszystko w mrok wijący się wewnątrz kuli.

Wrzaski.

Krew.

Śmierć.

Był znów tu i teraz.

Hełm był na jego głowie, ekwipunek na grzbiecie. Czuł drżenie księgi przy pasie. Był lekko pochylony, gotów do działania. Otoczenie było już przygotowane na tyle na ile mógł to zrobić po cichu bez alarmowania gospodarzy. Podkradł się do upatrzonego okna przez które mógł się wydostać na zewnątrz. Nie pamiętał przygotowań.
Ale wiedział jedno.

To nie on jest tu zamknięty z nimi.

To oni są zamknięci z nim.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ApZ8rhbD5SE[/media]

Stał gotowy by zacząć ciskać ogniem na lewo i prawo...
Ale nie czuł by było to... właściwe.
Niewątpliwie przeżył kiedyś piekło wojny, ale stał się przecież wykładowcą by przekazywać wiedzę przyszłym pokoleniom, czyż nie? By dać przykład i świadectwo.
Głos rozsądku cichutko zasugerował, że powinien uprzedzić swoich towarzyszy, którzy może nie byli tak pobudzeni jak on. Może posnęli? A może już ktoś próbował się do nich dobrać?
Pomyślał o tym młodym Branie, który już przeżył straszliwą tragedię, a było przed nim jeszcze całe życie i tyle nauki!

Battlehammer wybrał skrytą ewakuację przez okno, by odszukać towarzyszy.
Ktokolwiek wtargnie do chałupy po ciemku powinien się wypierdolić na lodzie i poprzewracać miski z wodą.


 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 06-11-2023 o 18:03.
Stalowy jest teraz online  
Stary 06-11-2023, 08:36   #317
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Bran wyraźnie czuł, że głód doskwiera tym ludziom. Wiedział, że nie są bezpieczni, jednak nie natrafił na żadną myśl jego gospodarzy, która sugerowałaby bezpośrednio, że chcą im zrobić krzywdę. Przygotowywał sobie posłanie i kilka elementów, które miały go obudzić, gdyby ktoś się zakradł do łóżka, gdy ostatni raz żona gospodarza przyszła sprawdzić czy niczego mu nie brak. Albo raczej, czy nic nie kombinuje? Bo przecież gdyby mu czegoś brakło, to i tak nic by mu nie dała.

Krasnolud widział wyraźnie, że zerkała na drzwi. Zerkała ze strachem. Na zewnątrz było coś, czego ta ciężarna kobieta się bała. Bran nie był wybitny w medycynie. Nigdy się do niej nie przykładał. Jednak wiedział, że żeby dziecko było zdrowe, to matce nie powinno niczego brakować. Zwłaszcza jedzenia.

Brana ogarnął żal. Gdyby miał więcej racji żywnościowcyh, to oddałby je kobiecie. Niestety, sam swoją suszoną wołowinę i suchary dostał od Oberika, a nie śmiał prosić o więcej.

- Coś cię niepokoi? - zaczął. Bran nie był dobry w rozmowach. Był tylko jeden, jedyny moment, w którym Bran płynął w swych opowieściach. Gdy ktoś z zainteresowaniem zapytał: "jak to działa". Wtedy krasnolud zmieniał się w teatr jednego aktora. A każda inna relacja z ludźmi (czy innymi rasami) była dla niego trudna. Owszem, znał się na ludziach. Widział wiele. Umiał poznać kiedy kłamią. Umiał czytać ich emocje jak otwarte Księgi nawet bez hełmu czytania w myślach. Ale nawet to nie czyniło z niego mówcy. Nawet przeciętnego.

- Czasami przychodzą wilki, Panie, sprawdzałam tylko czy dobrze zamknięte. Nie ma powodu do obaw. Do domostwa nie wejdą - odpowiedziała.

Bran wiedział, że kłamie. Wcześniejsze myśli, nagłe odwrócenie wzroku przy ryglowaniu zamka. Kłamała. Ale krasnolud nie wiedział co z tym zrobić... nie był mówcą. Nie umiał grać, czy kłamać. Usiadł na drewnianym taborecie, który miał obluzowaną jedną z trzech nóg. Westchnął przy tym ciężko.

- Ciężkie czasy nadchodzą. Wilki muszą być bardzo głodne, że tak blisko podchodzą. Zwierzyny nie ma. Trudne czasu na rodzenie i wychowywanie dzieci - krasnolud spochmurniał. Nie umiał grać, nie umiał kłamać.
Kobieta położyła dłoń na brzuchu.
- Każdy radzi sobie jak może. Gdy zwierzyny braknie i wilki szukają innego źródła pożywienia. Stają się agresywniejsze, śmielsze i schodzą z gór.
Pokiwała głową. Prawdopodobnie w przekonaniu, że udało jej się okłamać Brana bez problemu.
Tymczasem krasnolud przełknął ślinę, przywołując gorzkie wspomnienia.
- Ale nie każdy ma tyle szczęścia, żeby donosić ciążę. Moja żona została zabita przed porodem. Jednej nocy straciłżem pierworodnego i ukochaną.
- To straszne! Mój mąż na to nie pozwoli. W ten... czy inny sposób przetrwamy zimę.

Myśli kobiety znów pobiegły do drzwi. Czy przetrwają zimę kosztem ich życia? Czy to chciała ukryć? Ale Bran nie potrafił się skupić na tych myślach. Przywołana pamięć Helli.
- Oczywiście, wiem, że rodzice zrobią wszystko dla swoich dzieci. Wiem... - na dłuższy moment Bran się zamyślił.
- Ja nie dałem rady jej ochronić - powiedział zaciskając zęby i pięść - Jedyne co dałem radę, to odnaleźć jej zbójcę i wymierzyć sprawiedliwość.
Znowu przełknął ślinę, a jego głos zaczął się łamać, mówił już dużo ciszej:
- Ale to nie wróciło jej życia.
Jej mąż również siedział w izbie. Nie odezwał się słowem. Po prawdzie Bran nawet go nie zauważył. Widocznie bał się zostawiać żonę z obcym Krasnoludem. Bran zauważył go dopiero teraz, gdy kobieta spojrzała na niego porozumiewawczo. Ten w milczeniu skinął głową.
Trudno wyobrazić sobie dla męża sytuację, w której nie może zapewnić bezpieczeństwa żonie i dzieciom.
- Ukryjcie się - powiedziała kobieta po tej milczącej zgodzie.
- Wilki będą tej nocy w Łowisku. Zabiorą wszystkich na wzgórze, a tam...
Tym razem to kobiecie załamał się głos.
- Wyglądacie na dobrego krasnoluda - powiedział rybak wstając ze swojego miejsca - Ratujcie się. Innych zostawcie - podszedł zdjąć rygiel, który wcześniej zakładała jego żona.
- Jak to wilki będą w Łowisku? Dlaczego na wzgórza? Wilki was terroryzują? - Teraz Bran miał setki pytań, ale dotarł do niego sens słów rybaka. Nie mógł innych zostawić. Nie po tym wszystkim.
- Ci ludzie... ten półdrow... tylko dzięki nim udało mi się znaleźć i zgładzić zabójcę mojej żony. Oni umieją walczyć i są dla mnie jak rodzina. Nie porzucę ich - powiedział sięgajac plecak i tarczę - Możemy wam pomóc z tymi wilkami. Jesteśmy uzbrojeni. Oberik może spróbować je uspokoić. Zna się na zwierzętach.
- Wilki to ludzie gór. Ubrani w skóry. Przerażający. Chcą obudzić coś, co drzemie w kamieniach. Nikt z wioski wam nie pomoże, bo liczą na lepsze życie. Idźże już.
- Co chcą obudzić?
- Mówią na to Tuun, czy Trun -
powiedział mężczyzna praktycznie już zamykając drzwi, których Bran jeszcze nie opuścił.
- Thruun? - podpowiedział krasnolud, którego ojciec przez lata szkolił w świątyni Moradina.
- Tak, może - drzwi zamknęły się.

Bran ruszył więc w śnieg, nie czekając.

Sięgnął po swoją trzylufową różdżkę i biegł. Biegł co sił unosząc swoje krótkie nogi, tak, żeby przedrzeć się przez zaspy w wiosce. W głowie układał tylko wspomnienia ze świątyni. Żałował, że nie przykładał się do tego. Wiedział, że ta istota była powiązana z Malarem, a więc "wilki" były prawdopodobnie jego druidami. Kamienny krąg i ofiary, wszystko zaczynało się ze sobą składać. Były akolita nie mógł tylko ułożyć sobie w głowie czym był Thruun. Bestią? Demonem? Półbogiem?

"Rzeczą kapłana jest znać nie tylko swego boga, ale i innych bogów. Jak nie znając innych bogów chciałbyś ludziom w nich wierzących głosić słowo Moradina?" - głos ojca w głowie krasnoluda był tym razem wyjątkowo denerwujący.

Swoje kroki kierował w pierwszej kolejności do Psiarni. Ludzie w wiosce byli tylko ludźmi. Chcieli poprawić swój los. Inni mogli mieć wątpliwości, czy zaatakować podróżników, tak jak rybak i jego żona. Ale co do półdrowa raczej nikt nie będzie mieć wątpliwości. Miał nadzieję, że zdąży i nie będzie musiał biec aż do kamiennego kręgu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 11-11-2023, 09:06   #318
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Czas zmieniał percepcję ludzi dookoła Oberika, pewnie jeszcze z pięć lat wcześniej lokalny staruszek wydawałby się młodzieńcowi przerażający. Teraz była to bardziej mieszanka ciekawości, odrazy i podejrzliwości, za to opowieści miał przednie. Chłopak z Dobrego Miodu niewątpliwie lubił słuchać i nie przejmował się zbytnio próbami uciszania staruszka przez młodsze pokolenie. Zignorował uciszanie, ale stwierdził, że lepiej mieć wszystko na oku w nocy.


Gdy już wszyscy się położyli, nieco zmienił swoje położenie, by móc po cichu wysunąć się spod skór, gdyby zaszła taka potrzeba. Przeczucie z samego powitania nadal mu nie przeszło, a opowieści starego człowieka jedynie nieco nakierowały podejrzenia Oberika co do wilków w ludzkiej skórze. Czy było możliwe, że lokalni wiązali wiązali jakieś dodatkowe plany z menhirami? Jak najbardziej, ale zwiadowca nie bardzo miał ochotę brać w nich udział. Plecak ułożył niedaleko łóżka, miecz wsunął pod futra, pod którymi spał, zaś pochwę sztyletu przywiązał do przedramienia, by łatwo było go dobyć. Tak przygotowany, postanowił się w końcu przespać, próbując zapaść w jak najlżejszy sen mimo zmęczenia.


W snach młodzieńca lodowaty wiatr galopował nad pokrytym śnieżną pierzyną światem, jakby chciał oskalpować wszystko co żyje, zostawiając za sobą jedynie zamarznięty krajobraz. Jednolity, poza głębszymi plamami bieli. Z całego obrazu emanował spokój. Martwy spokój, gdzie miało się pewność, że dookoła nie ma ani jednej iskry ciepła czy życia. Spokój, który nagle pękł na miriady lodowatych kawałków, pozostawiając przed oczyma Oberika jedynie ciemność. Przez jeden oddech był zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje, aż nie usłyszał ponownie tego, co wyrwał go z lodowatego snu. Najostrożniej jak tylko mógł wysunął się z barłogu i odsunął od legowiska i zajął pozycję, z której mógł się zerwać do ucieczki lub ataku. Z mieczem w dłoni, chociaż nie obnażał jeszcze magicznego ostrza, czekał czy usłyszy jak ktoś korzysta z nocnika, czy jednak będzie miał niepożądanych gości i będzie musiał przeistoczyć się w krótkie ramię prawa dekapolis.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 11-11-2023, 14:43   #319
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Noc w psiarni nie należała do najprzyjemniejszych, w dodatku Anathema zbudził warkot jednego z tymczasowych współlokatorów. Wyglądało na to, że na zewnątrz coś się dzieje. Półdrow, świadom nieprzyjaznego otoczenia, ułożył się w pełni opancerzony, na wypadek sytuacji zagrażającej życiu. Wyspał się przez to jeszcze mniej, ale najwyraźniej było warto.

Zbudzony i z dobytym orężem, podszedł do zabarykadowanych saniami drzwi, wytężając ten nowy, dziwny zmysł, który pozwalał mu wyczuć zło, tak jak wyczuł nieumarłego Kaltro. Mimo zmówienia krótkiej modlitwy do Eelistraee, nie wyczuł niczego. Być może zdolność nie działała przez ściany, a być może na zewnątrz nie czekało nic nadnaturalnego. Ustawił się więc przed wejściem o czujnie nasłuchiwała tego, co działo się na zewnątrz. Być może to nie o niego chodziło, być może to jakieś dzikie zwierzę przebiegało przez wioskę, a być może również jego towarzyszom coś zagrażało. Postanowił poszukać jakiejś szpary, by wyjrzeć na zewnątrz.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 11-11-2023, 17:05   #320
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Anathem, Bran, Profesor Battlehammer
Rok 1489 Rachuby Dolin,
noc z 23. na 24. Młot.
-53 °F, bezwietrznie, lekkie opady śniegu;

Półdrowie oczy, ukazały Anathemowi pogrążone w księżycowy blasku Łowisko Dougana, po tym gdy odgrzebał nieco siana spod ścian. Mógł przyglądać się "od dołu", aż wreszcie dojrzał czyjeś buty. Chwilę potem usłyszał szept... Brana, który chciał otworzyć (zamknięte przez kogoś od zewnątrz i zastawione od środka przez Anathema) skrzydła psiarni.

Kiedy stali już razem, bez ściany pomiędzy i mogli wymienić kilka zdań, dostrzegli rychło ognie pochodni wychodzące zza różnych domostw. Dostrzegli razem - Bran i Anathem tych samych wieśniaków, lecz towarzyszyli im rośli mężczyźni odziani w wilcze skóry. Dziwne sprawiali wrażenie, gdyż wyglądało to tak, jakby niestraszne były im niskie temperatury. Skóry były raczej ozdobą, jak odzieniem. Już gdzieś to widzieli, podobnie było z Sephekiem Kaltro.

Anathem: używa divine sense!

Anathem nie wyczuł jednakże w ich obecności tego, co otaczało ochroniarza Torrgi Icevein. To byli ludzie z krwi i kości, lecz dla boskich zmysłów paladyna, nawet z tej odległości jasne było, że są ludźmi przemarzniętymi złem, aż do szpiku.

Dwóch z nich skręciło do chatki, w której przebywał Profesor, reszta wojowników ruszyła naprzód, szybko przechodząc w bieg. Szybko stało się jasne, dlaczego. Z domostwa, w którym odpoczywała Lotta dało się słyszeć krzyki i odgłosy nieokiełznanej furii i walki. Martwy mężczyzna wypadł z otwartych nagle z impetem drzwi. Wyszła za nim znana im jasnowłosa wojowniczka. Objęci zła aurą wojownicy dołączyli do walki, przeciw Lottcie.

- Isarr Kronenstrom! - dało się słyszeć jej wyzywający głos, ogarnięty bitewnym szałem. Jednakże Lotta nie była w stanie poradzić sobie z liczniejszym przeciwnikiem. Powalili ją i przygnietli do śniegu, chcąc najwyraźniej pojmać kobietę.

Dostrzegli dopiero co rozpalone pochodnie także na odległym pagórku, gdzie znajdowały się owe przeklęte menhiry. Światło ukazało, że tam również byli ludzie i zdawało się, że już wcześniej pojmali Ko Ottaki. Bogowie wiedzieli, co właśnie mu robili. Krzyk niewyobrażalnego bólu druida, dobiegł ich aż tutaj.

Tych dwóch co skręciło w stronę miejsca spoczynku profesora, przemocą wdarło się do środka akurat w momencie, gdy ktoś, z drugiej strony ewakuował się jednym z niewielu niezabitych deskami okien. Usłyszeli odgłos upadających ciał, zmieszany z rumorem garnków, blaszanych kubków i Moradin jeden wie czego jeszcze.

Profesor Battlehammer: ukrywanie się - zdany!

Rychło jakieś hałasy zaczęły docierać także z chatki, gdzie nocował Oberik. Rozpoczęła się noc wilka.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 11-11-2023 o 17:10.
Rewik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172