05-11-2023, 21:24
|
#488 |
| Gęsty las opodal obozowiska Sangów
Bywa, że strach paraliżuje, bywa też, że uwodzi jak niebezpieczna kochanka, demoniczna famme fatale, sukub porwał zmysły Leona do tańca i ścisnął jądra w mieszaninie bólu i rozkoszy. Spotkanie tak bliskie, że omal zmysłowe z odrazą wynaturzenia skradło ułamek serca wynalazcy, przygoda na jaką już nie pozwoli mu Loretta kiedy posadzi dziecko na kolanach. Największa chwila podniecenia, a później już tylko młyny i wiatraki, farmy energii dla potęgi Sanglierów.
Czy tylko zdawało się Leonowi Thibaut, czy w istocie tłoczył ową chwilę w swej pamięci, nie opuszczała go jasność niezwykła umysłu, każdy krok w przód słyszał, szelest każdy, toteż wyraźnie dotarły do niego rozkazy Bartheza. Jasne, precyzyjne, odpowiednio stanowcze, by przez Lona przemówił Sang.
Wykonał z równym ociąganiem co inni, tym bardziej kontent, że mu Kondontier nie przydzielił zadania. Mógł się skupić na czym chciał, a dodatkiem był chroniony z każdej strony. Wyobraził sobie na swym miejscu Abdela, który więcej by zapewne z takiego obrotu sprawy zyskał dla siebie, ale więcej jeszcze naraził grupę. Lżej się bez kuzyna oddychało, nawet w obliczu wynaturzenia.
Już w siodle siedział, równał wierzchowca z orszakiem. Rysunki staranie w torbie ukrył przed dżdżą. Broń w pogotowiu trzymał, choć myślał o niej jak o ostateczności. Więcej oczom swoim zawierzał i znaków wprzódy od innych, na bliskim skupionych, wypatrywał. Czasem się lunetą posłużył, później wiatr mierzył materiału strzępkiem na tyczce i uszu nadstawiał.
Wreszcie się nie powstrzymał i do najemnika zrównał - Ten człowiek musi być szalony, lub zarażony. Trudna będzie z nim rozmowa nawet z gorącymi skarpetami. Pozwolę sobie tylko zasugerować, że zyskaliśmy dość dużo informacji o terenie, by wezwać większe siły. Odpowiedni sprzęt, pomoc miejscowej milicji i może kondoniarzy, w sensie szpitalników. - widząc napiętą twarz Bartheza - Powinniśmy o tym pomówić z panienką, albo lepiej nie, bo ona się nie cofnie, a może czasem powinna.
Szaleństwo też ma swoje granice, a kiedy szalki przechyliły się niebezpiecznie ku magicznej podróży do nory białego królika, wynalazca mimowolnie występował w opozycji. |
| |