Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2023, 08:36   #317
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Bran wyraźnie czuł, że głód doskwiera tym ludziom. Wiedział, że nie są bezpieczni, jednak nie natrafił na żadną myśl jego gospodarzy, która sugerowałaby bezpośrednio, że chcą im zrobić krzywdę. Przygotowywał sobie posłanie i kilka elementów, które miały go obudzić, gdyby ktoś się zakradł do łóżka, gdy ostatni raz żona gospodarza przyszła sprawdzić czy niczego mu nie brak. Albo raczej, czy nic nie kombinuje? Bo przecież gdyby mu czegoś brakło, to i tak nic by mu nie dała.

Krasnolud widział wyraźnie, że zerkała na drzwi. Zerkała ze strachem. Na zewnątrz było coś, czego ta ciężarna kobieta się bała. Bran nie był wybitny w medycynie. Nigdy się do niej nie przykładał. Jednak wiedział, że żeby dziecko było zdrowe, to matce nie powinno niczego brakować. Zwłaszcza jedzenia.

Brana ogarnął żal. Gdyby miał więcej racji żywnościowcyh, to oddałby je kobiecie. Niestety, sam swoją suszoną wołowinę i suchary dostał od Oberika, a nie śmiał prosić o więcej.

- Coś cię niepokoi? - zaczął. Bran nie był dobry w rozmowach. Był tylko jeden, jedyny moment, w którym Bran płynął w swych opowieściach. Gdy ktoś z zainteresowaniem zapytał: "jak to działa". Wtedy krasnolud zmieniał się w teatr jednego aktora. A każda inna relacja z ludźmi (czy innymi rasami) była dla niego trudna. Owszem, znał się na ludziach. Widział wiele. Umiał poznać kiedy kłamią. Umiał czytać ich emocje jak otwarte Księgi nawet bez hełmu czytania w myślach. Ale nawet to nie czyniło z niego mówcy. Nawet przeciętnego.

- Czasami przychodzą wilki, Panie, sprawdzałam tylko czy dobrze zamknięte. Nie ma powodu do obaw. Do domostwa nie wejdą - odpowiedziała.

Bran wiedział, że kłamie. Wcześniejsze myśli, nagłe odwrócenie wzroku przy ryglowaniu zamka. Kłamała. Ale krasnolud nie wiedział co z tym zrobić... nie był mówcą. Nie umiał grać, czy kłamać. Usiadł na drewnianym taborecie, który miał obluzowaną jedną z trzech nóg. Westchnął przy tym ciężko.

- Ciężkie czasy nadchodzą. Wilki muszą być bardzo głodne, że tak blisko podchodzą. Zwierzyny nie ma. Trudne czasu na rodzenie i wychowywanie dzieci - krasnolud spochmurniał. Nie umiał grać, nie umiał kłamać.
Kobieta położyła dłoń na brzuchu.
- Każdy radzi sobie jak może. Gdy zwierzyny braknie i wilki szukają innego źródła pożywienia. Stają się agresywniejsze, śmielsze i schodzą z gór.
Pokiwała głową. Prawdopodobnie w przekonaniu, że udało jej się okłamać Brana bez problemu.
Tymczasem krasnolud przełknął ślinę, przywołując gorzkie wspomnienia.
- Ale nie każdy ma tyle szczęścia, żeby donosić ciążę. Moja żona została zabita przed porodem. Jednej nocy straciłżem pierworodnego i ukochaną.
- To straszne! Mój mąż na to nie pozwoli. W ten... czy inny sposób przetrwamy zimę.

Myśli kobiety znów pobiegły do drzwi. Czy przetrwają zimę kosztem ich życia? Czy to chciała ukryć? Ale Bran nie potrafił się skupić na tych myślach. Przywołana pamięć Helli.
- Oczywiście, wiem, że rodzice zrobią wszystko dla swoich dzieci. Wiem... - na dłuższy moment Bran się zamyślił.
- Ja nie dałem rady jej ochronić - powiedział zaciskając zęby i pięść - Jedyne co dałem radę, to odnaleźć jej zbójcę i wymierzyć sprawiedliwość.
Znowu przełknął ślinę, a jego głos zaczął się łamać, mówił już dużo ciszej:
- Ale to nie wróciło jej życia.
Jej mąż również siedział w izbie. Nie odezwał się słowem. Po prawdzie Bran nawet go nie zauważył. Widocznie bał się zostawiać żonę z obcym Krasnoludem. Bran zauważył go dopiero teraz, gdy kobieta spojrzała na niego porozumiewawczo. Ten w milczeniu skinął głową.
Trudno wyobrazić sobie dla męża sytuację, w której nie może zapewnić bezpieczeństwa żonie i dzieciom.
- Ukryjcie się - powiedziała kobieta po tej milczącej zgodzie.
- Wilki będą tej nocy w Łowisku. Zabiorą wszystkich na wzgórze, a tam...
Tym razem to kobiecie załamał się głos.
- Wyglądacie na dobrego krasnoluda - powiedział rybak wstając ze swojego miejsca - Ratujcie się. Innych zostawcie - podszedł zdjąć rygiel, który wcześniej zakładała jego żona.
- Jak to wilki będą w Łowisku? Dlaczego na wzgórza? Wilki was terroryzują? - Teraz Bran miał setki pytań, ale dotarł do niego sens słów rybaka. Nie mógł innych zostawić. Nie po tym wszystkim.
- Ci ludzie... ten półdrow... tylko dzięki nim udało mi się znaleźć i zgładzić zabójcę mojej żony. Oni umieją walczyć i są dla mnie jak rodzina. Nie porzucę ich - powiedział sięgajac plecak i tarczę - Możemy wam pomóc z tymi wilkami. Jesteśmy uzbrojeni. Oberik może spróbować je uspokoić. Zna się na zwierzętach.
- Wilki to ludzie gór. Ubrani w skóry. Przerażający. Chcą obudzić coś, co drzemie w kamieniach. Nikt z wioski wam nie pomoże, bo liczą na lepsze życie. Idźże już.
- Co chcą obudzić?
- Mówią na to Tuun, czy Trun -
powiedział mężczyzna praktycznie już zamykając drzwi, których Bran jeszcze nie opuścił.
- Thruun? - podpowiedział krasnolud, którego ojciec przez lata szkolił w świątyni Moradina.
- Tak, może - drzwi zamknęły się.

Bran ruszył więc w śnieg, nie czekając.

Sięgnął po swoją trzylufową różdżkę i biegł. Biegł co sił unosząc swoje krótkie nogi, tak, żeby przedrzeć się przez zaspy w wiosce. W głowie układał tylko wspomnienia ze świątyni. Żałował, że nie przykładał się do tego. Wiedział, że ta istota była powiązana z Malarem, a więc "wilki" były prawdopodobnie jego druidami. Kamienny krąg i ofiary, wszystko zaczynało się ze sobą składać. Były akolita nie mógł tylko ułożyć sobie w głowie czym był Thruun. Bestią? Demonem? Półbogiem?

"Rzeczą kapłana jest znać nie tylko swego boga, ale i innych bogów. Jak nie znając innych bogów chciałbyś ludziom w nich wierzących głosić słowo Moradina?" - głos ojca w głowie krasnoluda był tym razem wyjątkowo denerwujący.

Swoje kroki kierował w pierwszej kolejności do Psiarni. Ludzie w wiosce byli tylko ludźmi. Chcieli poprawić swój los. Inni mogli mieć wątpliwości, czy zaatakować podróżników, tak jak rybak i jego żona. Ale co do półdrowa raczej nikt nie będzie mieć wątpliwości. Miał nadzieję, że zdąży i nie będzie musiał biec aż do kamiennego kręgu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline