Podejrzenia Valgaava go nie zawiodły - słusznie wyczuł, że na dole będzie ich czekało coś niemiłego. A czego może obawiać się demon nawet tak potężny jak on? Jest tylko jedna taka rzecz. Nic innego, jak obleśny anioł, przedstawiciel bieli. No cóż - gdyby jeszcze sypiał to nie chciałby zostać przez takiego obudzony w środku nocy bo zawał gotowy. Jednak to nie on stanowił tutaj największy problem, gdyż ogólnie z całą drużyną działo się coś dziwnego... Vriess, nekromanta z mściwym uśmiechem więził kościanym bluszczem gnoma, czym ujął Astarotha za serce. To na pewno dla tego, że gnom go zaatakował od tyłu, a nekromanta w trosce o jego bezpieczeństwo unieruchomił gnoma. Nie podejrzewał chudzielca o taką troskliwość...
Gnom Genghi w arcyciekawym napadzie szału usiłował najpewniej wezwać wsparcie, a teraz zajęty był wściekłym gryzieniem kościanego bluszczu. Nie, żeby go to obchodziło ale widać, że tak małe ciałko nie mogło sobie poradzić z szałem i to szał kontrolował jego, nie na odwrót
Związana Charlotte, sądząc po zewnętrznych oznakach najpewniej była oszołomiona. Ktoś ze znajdujących się wcześniej w pomieszczeniu mężczyzn ma chyba trochę dziwne skłonności - ale że sukub tak się dał? Pewnie miała w tym jakiś swój cel Thomas jak zwykle gdzieś szarżował bez celu, usiłując bezsensownie przeszkadzać wszystkim - a szkoda, mogło być ciekawie, nekromanta zabiłby gnoma a koledzy gnoma wykończyliby nekromantę. Taki ubaw popsuty - ale niech mnie chaos, jeśli w zachowaniu tego skrzydlatego jest choć cień anielskiego spokoju i harmonii - pewnie dlatego jest odszczepieńcem...
A Różyczka... Tak jak podejrzewał od chwili gdy ją zobaczył nie była sobą - to dlatego odstawił ją pod opiekę nekromanty i gnoma, którzy jednak woleli zająć się sobą. Jednak nigdy by nie podejrzewał kto ukrywa się pod tą powłoką.
Tak, konwersacja demismoka i zawartości bardki były arcyciekawe. Verion, kihara Riona. Ojciec Ritha. Oczy Astarotha, zwykle całe zasłonięte gałką oczną, teraz przybraly normalny, czerwono-pomarańczowy wygląd. Jego pan... Ręka sama wędrowała do szabli, ale byłoby to głupotą, nawet przy jego desperacji - on stał o nieporównywalnie wyżej od niego, także jego moc była proporcjonalnie większa. Wynik takiej konfrontacji był z góry znany - z nim nie pomogłyby żadne sztuczki, nawet nowo odkryta moc, potężniejsza nić wszystkie inne dla niego byłyby niczym brzęczenie komara.
Ale najwyraźniej Valgaav, drugi kihara Gaava także palił się do walki z nim. Siły obu przedstawicieli fioletu były wyrównane i wyniku starcia tych dwóch nie dało się przewidzieć. Śmierć każdego z nich uwolniłaby ogromne ilości dzikiego chaosu, który spowodowałby niewyobrażalne zniszczenia. Tak naprawdę, to Astaroth jeszcze nigdy nie zginął w fali chaosu wywołanej przez śmierć tak potężnego demona - a jego marzeniem było doświadczenie wszystkich możliwych rodzajów śmierci. Ten brak wypadałoby uzupełnić
Jednak tak po prawdzie to teraz znalazł się w niezbyt ciekawej sytuacji. Z jednej strony Valgaav, niezbyt normalny smok-demon, który jednak mógł okazać się jego sprzymierzeńcem. Z drugiej ojciec Ritha, ktoś kto najpewniej okaże się wrogiem - jeśli nie teraz, to przy realizacji jego dzieła. Wybór był więc oczywisty, ale jeśli pomylił się w ocenie sił nawet nie zauważy swojej śmierci...
Trzeba jednak było zachować się kulturalnie - skoro ktoś się przedstawił, należałoby odpowiedzieć tym samym. Tylko, że jego rodowód i ranga w społeczności jeszcze nie była powodem do chluby - ale każdy od czegoś zaczyna, a porównując tą wspaniałą formę z poprzednią egzystencją było z czego się cieszyć
- Jestem Astaroth, niepełny mazenda o niezbyt wielkich talentach ale dużym zapale, który nie odgrywa tutaj jeszcze żadnej roli. Również do usług - powiedział, kłaniając się lekko. Śmiertelny demon, ciekawe...
- Nie oceniaj jednak nas, najniższego rzędu wedle naszych stwórców -dodał, podnosząc wzrok i patrząc demonowi w oczy - bo wbrew pozorom my także swobodnie dokonujemy wyborów, przynajmniej ja. Mój stworzyciel był wrogiem Valgaava, ale to nie znaczy, że i ja nim jestem. Wiedz, że mimo naszej zerowej siły także możemy coś zmieniać. Ciebie to najpewniej bawi, wiedząc kim dawniej byłem ale to kolejny dowód na to, że każdy z nas idzie swoją drogą. Valgaav, mimo że to niewiele może liczyć na moje szable
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |