Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2023, 22:03   #174
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Zod nie dołączył do raportu. On nie należał do tych wygadanych i nie czuł się wcale dobrze tłumacząc się przed innymi. Za to zamknął się w kuźni i wziął do pracy.

Stal rozumiał i ona rozumiała go.
Ogień pieca kuźniczego grzał jego serce i przepędzał niepewność.
Młot w ręku był wyrozumiały i, w odróżnieniu od ludzi, nigdy nie zostawił Zoda.
Nawet gdy słowa tieflinga były okrutne i plugawe.

Tu nie było niemożliwych do cofnięcia błędów. Jego słowa nie mogły w gniewie, czy niepewności nikogo urazić. Nikt nie mógł go odrzucić ani zostawić, bo nikogo wokół nie było. Serce nie mogło mu jeszcze ciut nadpęknąć z tego powodu.

Zod pracował nagi od pasa w górę. W półmroku rozświetlanym jedynie przez ogień pieca kowalskiego jego ciało prezentowało się jak wykute w szarym marmurze pokrytym czarnym tłustym osadem i popiołem. Była ona również sztywna nieco jak kamień. Spękana przy stawach, ale nie odsłaniało to mięsa pod nią. Wielkie dłonie zaciśnięte na nieco zbyt małych dla niego narzędziach były pokryte całą pajęczyną pęknięć i z każdym uderzeniem młota zdawać by się mogło, że osypywały się z nich drobinki pyłu, a uderzał z mocą tarana. Magiczne złomki były oporne. Nie chciały dać się przekuć w nową głownię, ale musiały ugiąć się woli Zoda. To była kwestia czasu i wytrwałości, a tych tieflingowi nie brakło. Już pogodził się, że dziś spać nie będzie. Zbyt rozochocała go wizja dzierżenia magicznego topora następnego dnia.

Mięśnie paliły bardziej niż ogień. Krew demonów nie dawała byle żarowi się ranić. Zod wielokrotnie sięgał dłońmi w głąb pieca by poprawić kawałek. Miał plan, że jak kiedyś sam sobie zbuduje kuźnię to piec będzie miał bezczelne wejście do środka i będzie mógł kuć w nim. Musiał jeszcze tylko rozwiązać problem oddychania, bo o ile skóra i mięśnie bez problemu radziły sobie z tym żarem, czasem tworząc tylko małe pęcherze jak przeholował, to płuca nie podzielały pełni tej odporności.

Pomiędzy uderzeniami uwagę Zoda zwróciło znaczące odkaszlnięcie. Już szarpnął głową by spojrzeć na źródło, ale powstrzymał się w pół gestu. Przeszedł bokiem kilka kroków, w pełni zdając sobie sprawę jak głupio wygląda i sięgnął po swoją maskę leżącą na skrzyniach przy ścianie. Dopiero wtedy się odwrócił by dostrzec półelfkę o ciemnych włosach, niezadowolonym spojrzeniu i szerokich ramionach.
- Hrabia wysłał mnie bym ci pomogła - jej ton był jawnie niechętny.
Niezręczna cisza przedłużała się dłużej niż Zod zamierzał.
- Powiedziałam… że hrabia mnie przysłał bym ci pomogła.
- Usłyszałem - odpowiedział tiefling i znów nastała chwila ciszy gdy Zod rozważał opcje. Druga para wprawnych rąk byłaby niezastąpiona. Wiele czynności we dwójkę wykonuje się i cztery razy szybciej.
- Jeśli jesteś niechętna to możesz iść. Powiesz hrabiemu, że nie życzyłem sobie pomocy.
Znowu cisza. Tym razem pogorszona zmrużonymi oczami półelfki.
- Nic dziwnego, że zostałeś zawadiaką. Nic z lojalności i posłuszeństwa nie rozumiesz. Jestem tu aby ci pomóc, nie ma znaczenia co uważam. W Pridon’s Heart działamy jak naoliwione maszyny i jesteśmy tak silni jak nasze najsłabsze ogniwo. Kolektyw jest ważniejszy od jednostki i jej fanaberii, a hrabia wyraźnie sobie ceni waszą pomoc. Nie mi oceniać. Przebiorę się i oczekuję, że kiedy skończę będziesz miał dla mnie instrukcje jak ci pomóc.
Zod kiwnął głową ale półelfka tego nie widziała, bo już wchodziła do pomieszczenia obok. Gdy wróciła i Zod miał na siebie narzuconą zapiętą pod szyję koszulę o długich rękawach, a na dłoniach rękawice kowalskie. Tylko na szyi i w okolicach skroni nie dał rady ukryć skrawków swojej nieludzkiej skóry.

Zabrali się do pracy. Zod nie wnikał skąd niechęć Davii. Przyjął ją z ponurą rezygnacją. Jego ostoja została mu odebrana, ale praktycznie była to lepsza opcja, był tieflingiem o ołowianym języku i tendencji do zrażania ludzi. Istniało milion powodów dla których mogła nim gardzić i nie miał ochoty słuchać który to z nich. Nie kiedy nie wierzył by dał radę ją do siebie przekonać.

Vran, jeszcze na Starym Kontynencie, by go za to zganił. Z całą swoją serdecznością kazał nauczyć się bronić siebie samego więcej niż tylko zbroją i toporem, ale… Zod potrafił jedynie mu zazdrościć gadki i prostoty w splataniu słów w przyjazne zdania. Czasem nawet ta zazdrość przeradzała się w zawiść.


Iskry strzelił w powietrze skąpując i Zoda i Davii w ognistym deszczu. Półelfka warknęła boleśnie, cofnęła się kilka kroków przecierając oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytał tiefling w konsternacji.
- Zaraz będzie - odwarknęła - Sypnąłeś mi iskrami w twarz i oczy - dodała z wyrzutem ale nie kontynuowała tematu, a Zod nie wiedział co ze sobą zrobić. Dotarł mu do nosa swąd przypalonych włosów. To nie mogły być jego. Nie gdy na całym ciele nie miał ani jednego włoska.
- Przepraszam, nie chciałem. Nie mam zwyczaju pracować w parze.
- Jakoś mnie to nie dziwi - odpowiedziała mrugając oczami by przepędzić powidoki, ale jad w głosie był niemal niezauważalny.


- Dziękuję za pomoc - ranek już świtał nad horyzontem - Nie zrobiłbym połowy tego bez ciebie.
Davii zatrzymała się już trzymając dłoń na klamce.
- Nie myśl, że uprzejmość mnie zmyli… - zawiesiła na krótki moment głos w rozważaniach nim się zdecydowała. Szybko rzuciła obelgą i wyszła prawie-trzaskając za sobą drzwiami, zostawiając Zoda zastanawiającego się co on właściwie usłyszał.
- Nieumarły?!
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 09-11-2023 o 14:43.
Arvelus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem