Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2007, 21:06   #866
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- A ja, biedny, nie wierzyłem, że alkohol odmóżdża... - podsumowałem narzekania Gengiego, na temat braku szacunku dla jego osoby. Cóż więcej można było powiedzieć? Na szacunek każdy pracuje własnymi uczynkami; i tym jak postrzegają go inni. Być może i ja też nie cieszyłem się nim zbytnio pośrod moich towarzyszy, ale przynajmniej w większości przypadków bali się mnie na tyle, żeby mi o tym ciągle nie przypominać.
- Cóż Gengi... - mruknąłem - Po starej znajomości: jeden sztylet, jedna aorta... - wyciągnąłem ostrze i zrobiłem krok do przodu... I wtedy...

Wtedy mało nie umarłem ze śmiechu, bo to bardzie huchro rzuciło się w obronie gnoma. Zobaczcie moi mili, jakie cwane bestie stworzyli bogowie: Gengi pomógł Różyczce, więc broniła go ona bez względu na moralność jego uczynków, licząc na to, ze jej się to opłaci. Inaczej mówiąc, była tylko sprzedajną dziewką, którą nie powinienem się w ogóle przejmować. I tak właśnie zrobiłem; ledwo obdarzyłem ją spojrzeniem, i drwiącym uśmiechem.

Nie zdążyłem jednak zrobić kolejnego kroku, bo gnom tocząc pianę z pyska (na bogów, żeby tylko pianę!), począł rzucać jakieś zaklęcia.
- Na rogi Lucyfera! - żachnąłem się, zirytowany nie na żarty. Wyciągnąłem ręce, żeby przywalić gnoma w ramach znieczulenia kulą ognia, gdy nagle wokół mnie zjawiło się stado kuszników. A po sposobie w jaki we mnie celowali, wydedukowałem, że raczej nie są oni przyjaźnie nastawieni.

Reszta wydarzeń zdarzyła się tak prędko, że, zszkokowany ledwo je zarejestrowałem: chciałem przywołać tarczę; Różyczka zaczęła mnie kląć, kusznicy wypuścili strzały, a wokół mnie pojawiła się niespodziewanie bariera. I nie była to moja kościana tarcza; a stojący nieopodal Avalanche był chyba równie zgłupiały co ja, więc czar nie pochodził też od niego. Jakby mało było rozrywki w korytarzu pojawił się Thomas, Valgaav i Astaroth. Ten ostatni, w ramach wdzięczności mógłby dobić gnoma, bo ja akurat chwilowo nie byłem w stanie, a to przecież jest sprawa nie cierpiąca zwłoki... Taaaak, zwłoki...

Ale to nie było wszystko. Następne kilka minut doskonale zilustrowało pojęcie "transeksualizm". Bo jakże wytłumaczyć to, że Różyczka nie była Różyczką, tylko nie-do-końca-uratowanym truposzem którego uwolnić swego czasu próbował Thomas?.. To było za dużo. Oparłem się plecami o chłodną ścianę, i z rozdziawioną gębą, stwierdziłem, że tym razem to ja sobie popatrzę i w spokoju przejdę swój stan przedzawałowy. Doprawdy, za wiele było to wydarzeń, jak na dziesięć minut!
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline