Wcale mu się tak nie śpieszyło. Szedł wolno, nawet bardzo. Ostrożnie stawiając każdy krok. Gdy zaczął znowu przeszkadzać mu smród założył maskę. Lewą ręką opierał się o ścianę, prawą trzymał pakunek z kulą. Słyszał w oddali głosy, ale było to zbyt daleko, by je rozróżnić, ale miał nadzieję że pozostała część ekipy dotarła. W sumie przeciągnął jeszcze ten czas swojego powrotu, by zaczęli w niego wątpić. Wkońcu doszedł do drabiny i powoli wspiął się na nią. -No już jestem. Coś mnie ominęło?- Powiedział i podchodząc do krzesła mieczem szybkim ruchem rozciął szatę kapłana, poczym usiadł już w swoim stroju na krześle, kładąc zawiniątko z kulą sobie na kolanach.
__________________ Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.
511409 |