Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2023, 15:50   #1
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[Autorski] "Virus" (+18)


Rozdział I



Statek "Gwiazda Oceanu"
Gdzieś na Atlantyku…
12:00




Morski kolos płynął spokojnie przed siebie, pogoda dopisywała, a humory na pokładach były naprawdę dobre. I w sumie tylko to się liczyło. By gość był zadowolony, by pasażer był uśmiechnięty. 1000 osób obsługi, i wiele atrakcji, pracowało nad tymi zagadnieniami godzina za godziną, dzień za dniem.

A atrakcji było naprawdę sporo.

Bary, restauracje, kafejki, kasyno. Kluby, a w nich codziennie muzyka na żywo, albo występy magików, kabareciarzy, i tak dalej. Sklepy i sklepiki, baseny, jacuzzi, sauny, spa. Sporty rekreacyjne, zjeżdżalnie wodne, kolejka linowa(!!), i wiele, wiele innych. Dla każdego coś miłego, dla każdego coś się znajdzie…


A do tego wszystkiego rejs przez "Trójkąt bermudzki". Uuuu, wielkie misterium, dreszczyk emocji! Zaginione statki i samoloty, znikające tu już od dziesięcioleci. Co za tym stało? Ufo? Gazy morskie? Brama do innego wymiaru? Do innego czasu? Tego w sumie nikt nie był pewny, a teorii spiskowych, jak i "logicznych" wyjaśnień owej tajemnicy, były tuziny… i wiele osób bawiło się przy tym wyśmienicie.

Kręcąca się zaś w kółko igiełka (spreparowanego) kompasu, pokazywana chętnym przez miłego pana z obsługi na jednym z tarasów widokowych, to już w ogóle wywoływała wypieki na twarzach!

I "pstryk, pstryk, pstryk" całe serie zdjęć i fleszów, niczym od stada paparazzi, przejętych-zadowolonych tym wszystkim pasażerów.


***

Siostry Moore dzisiaj postanowiły odwiedzić "Cucina del Capitano" na pokładzie 11, najprawdziwszą włoską restaurację… a właściwie to postanowiła Luna, niemal wprost zaciągając tam Emmę.
- Zrobiłam rezerwację, nie wygłupiaj się! - Pogroziła jej palcem, wystrojona nawet na lunch, jej przyrodnia siostra-pani ą i ę-architektka wnętrz.
- Ech…

No i poszły.


Emma to chętnie by nawet jedzenie zabierała do kabiny, by tam w jej zaciszu, móc w trakcie posiłku jednocześnie i korzystać z laptopa. Mogłaby od biedy nogi na balkonie poopalać… ale czasem ponoć trzeba wyjść do ludzi. No trochę częściej niż czasem.

Restauracja była nawet fancy, kelner przystojny, a czerwone wino również dobre. Luna zaś, flirtując z kelnerem, zamówiła sobie cosik zwące się "Pasta alla Crudaiola", z kolei Emma…


~

Samuel przesiadywał wraz ze swoją małżonką w dwupiętrowej restauracji Vista, na pokładzie 4, w końcu była pora lunchu. On jadł, ona dziubała, i udawała, iż nie ma lekkiego kaca, i wcale nie pije właśnie Mimosy… on zaś udawał, że tego nie widzi, niemal jak co dzień. Ale zresztą, czy to miało znaczenie? Sam również lubił wypić, chociaż może nie tak wcześnie…


- Wybierzesz się dzisiaj ze mną do spa? - Zaszczebiotała w końcu w pewnym momencie Holly - Zrobiłam nam rezerwację.

Heh. Może i by się wybrał. Jakby go tak tam pougniatała jakaś zgrabna panienka, byłaby niezła odmiana… choć znając jego szczęście, albo owa panienka będzie brzydka, albo trafi na faceta. Heh!

- Wygrałam też wczoraj w kasynie 200$ - Powiedziała jakby od niechcenia jego żona, a teksańczyk momentalnie zaczął rozmyślać o tym, ile przegrała, i czy warto było zadawać owe pytanie…


~

Czas leciał nieubłaganie… Mark spojrzał po raz kolejny na zegarek na nadgarstku. Już wkrótce koniec tej wycieczki, tego rejsu, i czas zabrać się za robotę, i to już naprawdę porządną robotę. I to w Europie! Z jednej strony miał na to ochotę, z drugiej obawy, wszak jeszcze nigdy tak nie pracował… heh, zaczynał trajkotać jak stary cep! Albo jakaś baba. Co będzie, to będzie, a póki co, przecież jest dobrze?

Kasyna unikał, i dolców nie tracił, choroba morska go nie męczyła, a żarcie na tej łajbie było nawet dobre. Kabina nie za mała, pogoda dobra… tak, tak, trzeba się skupić na pozytywach, nawet takich banalnych, wtedy będzie dobry humor, i dobry dzień.

I niedługo nowy helikopter, o!!


- Psze pana, je pan to? - Tak całkiem niespodziewanie, i tak na perfidnego, jak… to w sumie jedynie dzieciaki potrafią, mały spaślak pojawił się znikąd tuż obok stolika Marka, pytając o połowę jego pizzy? Hehehe, wtf. Mark rozejrzał się po "Pizzeria del Capitano" w poszukiwaniu rodziców tego smarka, nikt jednak się młodym nie interesował…


~

Louis przebywał na pokładzie 10, tak pośrodku. Najpierw zamówił sobie prostą, pieczoną rybkę na wynos na "Targowisku", po czym opuścił liczne budki ze wszystkim i niczym, i udał się na otwarte obszary, w kierunku dziobu statku.


Tam, na świeżym powietrzu, siedząc przy jednym z wielu stoliczków, mógł zająć się swoim prostym, a jakże zadowalającym posiłkiem, bardzo przypominającym mu o jego rodzinnych stronach… a o tej godzinie, pobliski basen nie był jeszcze aż taki pełny, miał więc względny spokój.

Rybka, słoneczko, morska bryza… przechodząca obok panienka w bikini. Czego na ten moment chcieć więcej. Tylko gdzie ten jego cholerny informator?? W końcu już minęło kilka dni rejsu, już Bermudy mieli za sobą, a gościa jak nie było, tak nie ma.

Spokojnie, znajdzie się. A teraz rybka, słoneczko…


~

- Czy jest na sali lekarz?! - Gdy te słowa, tak banalne, i tak… "ikoniczne"(?) rozległy się wśród stolików, Ryu uniósł brew. Co jak co, ale takiego obrotu spraw, i to ze strony grupki głośnych studentek z japonii, które już wiele chwil temu zwróciły jego uwagę, się nie spodziewał. Ale po kolei…

W trakcie tych kilku dni rejsu, zdążył już z ciekawości odwiedzić kilka restauracji, w tym i dwóch "Bonsai", obecnie zaś zajrzał do "Ji Ji Kuchnia Azjatycka" na pokładzie 11, gdzie na czas lunchu serwowano Mongolski Wok, podobnie jak pewna grupka dosyć głośnych dziewczyn.


W trakcie posiłku, kłapały zaś zdecydowanie za dużo dziobami, i wkrótce jedna z nich zaczęła pokasływać… i coraz bardziej pokasływać. Zerwała się z miejsca, blada(podobnie jak jej psiapsiółki), dusząca się, klepiąca dłonią między własnymi piersiami, zaczynająca panikować. No i wtedy ktoś spytał…

Czas więc się przełamać, czas na dzielnego Ryu, i tak zwany "Chwyt Heimlicha"?









***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 10-11-2023 o 16:06.
Buka jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem