No pięknie... Opętany Gnom, demon-smok i dwa Demony, nekromanta i upadły palladyn... Czy tylko on tu jest DOBRY?! No ale zaraz zaraz... Ten mężczyzna coś mu przypomina!
Thomas, stojąc tuż za smokiem, rozpłynął się w powietrzu. Miał kilka spraw, nowych spraw. Plan składał się z kilku punktów. Pierwszy był prosty...
Anioł pojawił się w tunelu dzielącym Genegate z terenami Klanu Narogan. Wszędobylskie huki eksplozji i odgłosy walącego się gruzu dawały znać, że tam też nieciekawie. Pośród tych odgłosów Mężczyzna wyróżnił odgłos stukania obcasów, były blisko. Anioł obrócił się a wprost na niego wpadł Zig. O to mu chodziło. Thomas złapał go za bark i...
Anioł pojawił się znów w pomieszczeniu, gdzie znajdowała się reszta drużyny. Tym razem stał pomiędzy Smokiem i Demonem. Szybkim skinieniem ręki ustawił bariery. Jedną pomiędzy nim a smokiem a drugą dzielącą jego skromną osobę od Demona. No to teraz można przejść do drugiego punktu planu.
-Zostaw mnie!! Co ja Wam zrobiłem?! - drze się Zig, lecz gdy ujrzał mężczyznę z czarnym płaszczu zamilkł i przyjrzał mu się dokładnie, z wrażenia aż buzia mu się otwarła - A TEN SKĄD się tu wziął?!On-on przecież nie żył... Jego ciało... Leży w...! Jak wyście to zrobili?! - zerka na Smoka - A ty co za jeden?! kolejny demon?!
-
Znasz tego przyjemniaczka?? Tez tak sądziłem... Dzięki za identyfikacje "zwłok", możesz iść. No chyba, ze chcesz sie na coś przydać? -Zatem jesteś demonem, Wampiry z Wami walczą a akurat z Tobą sie zaprzyjaźniły
- NIE ZNAM GO! - wydarł się Zig, wściekle na ciebie zerkając. - Miał być naszym sojusznikiem w walce ze sługami Kanzela, to wszystko! - wyjaśnił Zig.
-
Nie drzyj się na mnie, proszę... Czyli tak... - Thomas poskładał wszystko do kupy w swojej głowie - Kanzel to ten, któremu służy Galean i władca Rasganu a on, sługa Riona... No to ładnie...
- Były sługa Riona - poprawił Verion.
-
Były? Czyżby coś umknęło mym uszom?
- Powiedzmy, że Rion mimowolnie mnie zwolnił - Verion roześmiał się z rozbawieniem mrugnął znacząco.
-
Hmm, czyżby kolejny Lord padł z reki...
- ...Kanzela? Ależ Broń Boże - uśmiechnął sie Verion, przerywając Aniołowi.
-
To nie Phibriz ma Miecz?! Przecież Crim mi go zabrał, chyba ze... zdradził swego Lorda...
-Różnie bywa - wzruszył ramionami Verion.
-
Valgaav, kto jest w posiadaniu Ognia?
- Prawdopodobnie Kanzel. - odparł Val.
-Aha... Zaraz wracam. - powiedział, łapiąc nietoperza za bark i rozpływając się w powietrzu.
Anioł odstawił Ziga na tereny klanu a sam udał się po poradę do Keroma. Gdy pojawił się w niebie Kerom już na niego czekał.
-
Kerom! Lordowie walczą miedzy sobą, to najlepszy moment by zaatakować! - powiedział zdecydowanie do przyjaciela.
- Albo najgorszy - zauważył Kerom
-
Co przez to rozumiesz? Wiem, ze jest nas niewielu lecz oni sie sami wybijaja... Pomóżmy im!
-Co chcesz zrobić? - spytał Kerom, spoglądając na Thomasa.
-
Daj mi do pomocy trzech upadłych... Zdobędziemy Wiatr!
-Pójdę z tobą, Jacob również.
-
Ty jesteś Archaniołem wiec Twego życia narażać nie mogę... Daj mi trzech upadłych!
Kerom spojrzał nieufnie na Thomasa. Miał minę jak by stał przed nim szaleniec, w którego rękach spoczywa los świata... Nie odezwał się, skinął jedynie a biel zawirowała z lekka. Pierwsza pojawiła się piękna kobieta, która stała w pozycji bojowej. Rozejrzała się zdezorientowana i wyprostowała się. Za Keromem pojawił się mężczyzna chowający swój miecz do pochwy, pewnie skończył jakąś potyczkę, a może wiedział, że go przywołają? Bóg raczy wiedzieć. Trzecim wybrańcem Keroma był wysoki blondyn, który pojawił się tuż za Thomasem.
-
Aria, Vincent i Alan. Oni z Tobą pójdą... Tylko błagam, uważajcie na siebie!- jękną Kerom.
No to przedstawienie czas zacząć. Thomas wraz ze swoją świtą pojawił sie w tym samym miejscu, z którego zniknął razem z Zigiem.