11-11-2023, 15:36
|
#19 |
Reputacja: 1 | Ben wstał rano jeszcze przed świtaniem, jego ciało przywykło budzić się koło 4-5 rano gdy ognisko dogasa a ziąb zaczyna ogarniać kości. Lata spędzone na bezdrożach doprowadziły niestety do utrwalenia odruchów i budził się tak samo nawet gdy spał w ciepłej pościeli. "Nawyk drugą naturą człowieka" - pomyślał.
Zanim Tara zapukała do drzwi koło 6 zdążył już odwiedzić swoją kaplicę Kossutha, pomodlić się i zabrać plecak ze sobą.
Zjadł śniadanie w towarzystwie nowych kompanów, sprawdzając wzrokiem który z nich zapił wczoraj i jego refleks będzie gorszy. Moczymordy to najgorsi najemnicy.
Woźnica wydawał się w porządku człowiekiem, który za pewne zęby zjadł na swoim fachu, dosłownie i w przenośni. - Ufamy Ci Lenny, Gundren nie pracuje z byle kim - odparł woźnicy. - Zawsze wypatruję niebezpieczeństwa, zboczenie zawodowe, jako łowca nagród częściej jestem poza miastem niż w nim - upewnił Kerpiego - zresztą, lepszy ze mnie kusznik niż miecznik - dodał uśmiechając się lekko i ładując na zydel z plecakiem na plecach, który idealnie wypełniał miejsca między siedziskiem a wozem, pozwalając wygodnie się oprzeć.
Ruszyli w drogę, w czasie podróży zagajał do woźnicy, jak długo zna Rockseekerów, gdzie ostatnio bywał, jak szlaki w ostatnich dekadniach według niego i tak dalej. Co chwila rozglądał się na boki, ale szlak był spokojny więc był czas na pogaduszki. - Uważajcie, to może być zasadzka - ostrzegł towarzyszy - Ja z nim zostanę - odpowiedział Haydenowi - stąd kusze sięgną więc Was osłaniamy - dodał uważnie przyglądając się otoczeniu i okolicznym krzakom z kuszą gotową do strzału. Rzut na percepcję:
Ostatnio edytowane przez Wired : 11-11-2023 o 15:39.
|
| |