Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2023, 13:17   #11
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

Breton z zainteresowaniem przyglądał się towarzyszom. Od razu polubił tych gadających. Do milczków miał mniej sympatii, przez brak zaufania. W jego ocenie milczenie było oznaką ukrywania czegoś. Wiedział, że tajemnica wyjdzie na jaw. Przy jego udziale nawet prędzej. Uśmiechnął się do siebie w myślach.

Odnotowywał w pamięci uwagi nowo poznanych, aby po wyjściu krasnoluda mieć tematy do rozmowy. Zamówił dodatkowe dzbany piwa i nie hamując się przy jego konsumpcji, zaczepiał rozmówców.
- Kepi, co to ten tourret i skąd go masz? Można się tym zarazić? Nie chciałbym, aby mi coś za skórze powyskakiwało, hahaha. - zagadnął wesoło przepatrywacza.

- Te Ben, z bandytami negocjować chcesz?! - młodzian wydawał się oburzony. - To tam na dole nie uczą porządnej bitki? - rzucił aluzje do pochodzenia nowego towarzysza.

- Nawet jak czarami kapłan przywali to dla wroga żadna różnica. - skomentował słowa drowa, przyglądając się z uwagą kapłanowi. Zapamiętał jego słowa o pudełku i zdecydowanie nie spodobały mu się one.

- Robota jest podejrzana, ale skoro płaci dobrze, to, co mam nie robić, nie? - Odpowiedział na domysły Haydena. - Wszystko się okaże niebawem, cierpliwości! - Stuknął pustym kuflem o ławę i zaczął wołać karczmarkę. - Tara, Tara! Jeszcze więcej tego piwa, bawimy się! - nie żałował sobie napojów, a i miał w pamięci, aby zabrać ze sobą coś na drogę. Nie wiadomo kiedy spotkają kolejną tak dobrze wyposażoną karczmę.

Gdy większość towarzyszy zaczęła się zbierać, zabrał się za schowanie pudełka w swoim plecaku. Upchał je w środek koca i la pewności owinął go liną, obwiązując ze wszystkich stron. Upchał tobół do wnętrza plecaka.
 
Graygoo jest offline  
Stary 06-11-2023, 09:59   #12
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Kepri pożegnał się z pracodawcą i jego ochroniarzem mając nadzieję, że nie jest to ostatni raz, kiedy się widzą. Miał złe przeczucia co do całej sytuacji, ale skoro dostał prawie połowę wypłaty i nocleg, nie zamierzał narzekać.
Pokrótce wyjaśnił Bretonowi, że kapłani nie mają pojęcia skąd wzięła się jego dolegliwość, ale w niektórych sytuacjach, potrafi niepohamowanie powiedzieć coś. W większości przypadków to niezrozumiały bełkot, ale niektórzy sądzili, że jest to wpływ jakiegoś bytu wymykającego się ludzkiemu rozumowaniu. Ostatecznie wzruszył jednak ramionami. Nie miał na to wpływu i póki co nikomu krzywda się nie stała, więc jakoś przywykł.

Resztę wieczoru spędził na spokojnym sączeniu piwa, rozmowach o niczym upewniwszy się jedynie, że jeszcze z rana dostanie fiolkę kwasu.
Gdy gwar izby powoli cichł, Kerpi pożegnał się i wrócił do swojego pokoju. Spakował dobytek, sprawdził sprzączki i troczki w plecaku, zostawiając sobie jedynie świeże ubranie. Sprawdził jeszcze raz, czy wszystko jest w porządku i poszedł spać.
 
psionik jest offline  
Stary 06-11-2023, 22:53   #13
 
Wired's Avatar
 
Reputacja: 1 Wired nie jest za bardzo znany
- No dobrze, wszystko jak widzę zaplanowane, pozostaje mi życzyć Wam udanej podróży - rzekł i wstał uścisnąć prawicę krasnoludowi i jego ochroniarzowi.
- Odłożę plecak, zabezpieczę co trzeba i zaraz wrócę - rzekł do zebranych zabierając na drogę wino które było de facto przyniesioną przez Gundren kostką i prowadzony przez dziewkę z karczmy na piętro poszedł do swojego pokoju, który w swej szczodrości kupiec opłacił.
Gdy chwytał za przedmiot inni mogli zobaczyć nietypowy pierścień na jego palcu. Sam metal to był najpewniej mosiądz lub miedź, zaś w środku tkwiła jakaś wulkaniczna skała (czarny obsydian z wzorkiem ułożonym z bazaltu), symbol na pierścieniu nic Wam nie mówił.

****

Będąc w pokoju zamknął drzwi i okiennice i upewniając się że nikt go nie obserwuje zainkantował w języku żywiołów:
- Allkhe'a inkrahetln, da glakhtin, Kossuth! - by w jednej chwili zniknąć z planu materialnego, pozostawiając po sobie jedynie pierścień.
Bottled Respite: As an action, you can magically vanish and enter your vessel, which remains in the space you left. The interior of the vessel is an extradimensional space in the shape of a 20-foot-radius cylinder, 20 feet high, and resembles your vessel. The interior is appointed with cushions and low tables and is a comfortable temperature


Wnętrze w którym się znalazł przypominało wnętrze wulkanicznej góry, z płaskorzeźbami i obrazami prezentującymi widoku z Miasta Mosiądzu z planu żywiołu ognia jak i jego charakterystyczne miejsca. Dodatkowo na jednej ścianie była kapliczka poświęcona Kossuthowi, Panu Płomieni, na innej zaś podobizna Marrake al-Sidan al-Hariq ben Lazan (sułtana Ifrytów) służąca za tarczę do rzutek. Było tam też wygodne łóżko, stół i wiele innych rzeczy.

Przyklęknął przed kaplicą oddając cześć swemu bogu, po czym położył obok plecak. "Gdzie indziej jego rzeczy mogłyby być bezpieczniejsze?" - pomyślał, po czym kolejną inkantacją w Ignan powrócił do świata znanego ludziom.

****

Nie było go może z dwadzieścia minut, pracodawcy dopiero co się zbierali, a cała ekipa dalej siedziała tam gdzie siedziała. Gdy poszli rozmowa stała się mniej formalna i mogli się lepiej poznać.
- Pewnie że wolę się dogadać niż bić, znaczy nie zawsze, ale na szlaku nie ma żartów, zabłąkany bełt może posłać Cię szybko do Kelemvora, więc nie lepiej tego uniknąć? - odpowiedział Bretonowi.
- Jakiego dołu? Chyba mnie z kimś mylisz - skwitował dziwną uwagę
- Czarami przywali? To nie cep byt nim machać wedle własnej woli, a prośby do boga, w sumie im zazdroszczę, jak zboczą z obranej ścieżki to szybko się dowiedzą że zbłądzili bo nagle moc na nich nie spływa
- Sądzę że to dla bezpieczeństwa, w ten sposób ktoś kto by chciał mu ją odebrać nie ma jednocześnie kostki, jak i osoby co zna sekwencję by torturami wymusić jej otwarcie, poza tym wygląda całkiem charakterystycznie, więc jeśli ktoś jej szuka lepiej jej nie pokazywać.
- odparł Haydenowi

****

Wieczór spędzili przyjemnie, ale nie siedział z resztą do późna, chciał się wyspać, a z samego rana poszedł jeszcze do sklepu i za uzyskana zaliczkę zakupił przed wyjazdem solidne dwa długie kije z metalowymi okuciami i środkiem oplecionym rzemieniem dla lepszego uchwytu, takie co to na broń się nadadzą ale i będzie nimi można coś z odległości szturchnąć, i dodatkowy bukłak na wodę z winem co by w podróży z pragnienia nie paść. Kupił też worki/sakwy na wypadek gdyby jednak ich ktoś napadł i by mieć gdzie fanty nosić po ograbieniu bandytów, licząc że to oni padną a nie on, no i ciepłe koce, bo noce już zimne.

Tak wyszykowany rano zjadł solidne śniadanie, po czym wsiadł na zydel obok woźnicy z kuszą na kolanach i ruszyli. Witaj przygodo chciałoby się rzec, na razie wyglądało że będą to najłatwiej zarobione pieniądze w jego życiu - co mu wyjątkowo odpowiadało.
 

Ostatnio edytowane przez Wired : 11-11-2023 o 15:37.
Wired jest offline  
Stary 07-11-2023, 08:27   #14
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
Noc w karczmie upłynęła wam szybko i bezproblemowo. O świcie Tara przechadzała się od pokoju do pokoju waląc w drzwi pięścią i rzucając dość głośnym “Pobudka! Zaraz podaję śniadanie!” dawała wam do zrozumienia, że czas wstawać. Zebraliście się dość szybko i w niemal pustej, głównej sali zjedliście jajecznicę ze świeżym, ciepłym jeszcze chlebem i mlekiem. Po śniadaniu Tara nakazała wam iść ze sobą, co też uczyniliście.

Pomimo wczesnej pory, na zewnątrz kręciło się już sporo ludzi nie zwracających na was najmniejszej uwagi. Poranek był chłodny, ale błękitne niebo nad waszymi głowami zapowiadało w dalszej perspektywie dnia całkiem przyjemną pogodę. Choć to oczywiście mogło się zmienić. Akurat po drodze Ben napotkał sklep, w którym uzupełnił swój ekwipunek o potrzebne rzeczy i mogliście iść dalej.

Tak, jak mówił Gundren, zniknęliście w kolejne alejce a Tara zaprowadziła was do sporego budynku z dwuskrzydłowymi, metalowymi drzwiami. Zapukała w specyficzny sposób, który miał być zapewne hasłem dla znajdującego się w środku woźnicy.

Nie minęło kilka chwil a usłyszeliście szczęk odsuwanych zasuw i w rozchylonych drzwiach ujrzeliście niewysokiego, siwego mężczyznę w jesieni swego życia, który przywitał was ze szczerym uśmiechem na ustach.
- Witajcie, witajcie - powiedział, odsuwając się od drzwi. Gestem ręki zaprosił was do środka. Pożegnaliście się jeszcze z Tarą i weszliście do magazynu.

Pierwszym, co rzuciło wam się w oczy, to załadowany wóz i dwa masywne woły do niego zaprzęgnięte, czekające cierpliwie na rozwój zdarzeń.


- Jestem Lenny i będę waszym woźnicą, ale to już pewnie wiecie od pana Gundrena - powiedział całkiem energicznym jak na swój wiek głosem. Podszedł do stolika, na którym leżała jakaś zapisana kartka papieru i uniósł ją bliżej twarzy. - Na wozie mamy dwanaście worków mąki, cztery beczki solonej wieprzowiny, dwie beczki mocnego piwa, tuzin łopat, tuzin łomów i tuzin kilofów. Do tego dziesięć latarni i mała beczka oliwy objętości około pięćdziesięciu flaszek. Możecie sprawdzić, ale będziemy tylko tracić cenny czas, bo towar się zgadza.

Podszedł do wozu i klepnięciem w deski wskazał miejsce na jego tyłach.
- Tutaj mam trochę wolnego miejsca, gdybyście chcieli wrzucić swoje rzeczy. Ktoś może jechać ze mną na ławce, reszta niech sobie przycupnie gdzieś z boków wozu. Można też iść obok, bo woły szybkie nie są ale wieczorem powinniśmy być w Phandalin.

Lenny z delikatnym problemem (w końcu kości i kondycja już nie te same) wskoczył na ławkę wozu i chwycił za lejce.
- A teraz, drodzy panowie, otwórzcie no te wrota to wyjadę na ulicę. Nie ma co się nam ociągać, czas nagli!


* * *


Zostawiając za plecami wysokie, strzeżone, kamienne mury otaczające Neverwinter, drewniany wóz toczył się po ubitej, żwirowej drodze, oddalając się coraz bardziej od gwaru budzącej się do życia metropolii. Przez pierwszą godzinę jazdy droga była zupełnie pusta, dopiero nieco później zaczęliście mijać wozy innych handlarzy i kupców zmierzających do Neverwinter. Lenny wypytał ich o warunki na Szlaku Kupieckim i jak się okazywało, droga była spokojna. Żadnych bandytów i innych niespodzianek. To dobrze rokowało waszej podróży.

Poranne powietrze było świeże i rześkie, zwiastując przyjemny, wczesno jesienny dzień. Wóz toczył się po trakcie a na dalekim wschodzie ujrzeliście niekończącą się ścianę lasu Neverwinter, spływającego z góry Hotenow. Z przodu, daleko przed wami, widać było odległą dzicz poszarpanych, ośnieżonych szczytów tworzących majestatyczne Góry Miecza na dalekim południu.

Około pierwszego dzwonu zatrzymaliście się na popasie. Lenny nakarmił zwierzęta, po czym wszyscy zjedliście pożywny posiłek i ruszyliście w dalszą podróż. Niedługo później zostawiliście za sobą Las Neverwinter i teraz po obu stronach drogi rozciągały się ciche łąki, kołyszące trawami na delikatnym wietrze. Około czwartego dzwonu skręciliście z głównego Szlaku Kupieckiego na wschód, gdzie wąska i słabo utrzymana droga wiodła w stronę Triboaru i Phandalin.
- Jesteśmy już bliżej, niż dalej - rzucił wesoło Lenny.

Las rósł tu blisko wyboistego traktu na którym wóz podskakiwał co chwilę, ale woły zdawały się tym nie przejmować, robiąc swoje i brnąc do przodu. Wokół było cicho i zrobiło się chłodniej, gdyż zielone jeszcze korony drzew skutecznie nie pozwalały przebić się promieniom słońca. Swoistą sielankę przerwał widok pobojowiska, jaki zauważyliście nieopodal, wyjeżdżając zza zakrętu drogi.


Jakieś sześćdziesiąt stóp od was dostrzegliście leżące na trakcie truchła dwóch koni blokujących drogę. Jednego większego, drugiego mniejszego - kuca lub źrebaka. Lenny natychmiast zatrzymał wóz i zmarszczył brwi, wpatrując się w miejsce, gdzie leżały zwierzęta. Jego twarz ściągnął niepokój.

Nawet z tej odległości widzieliście, że oba konie zostały naszpikowane około tuzinem strzał o czarnych lotkach. Takimi posługiwały się gobliny i dobrze to wiedzieliście. Przez gruby konar jednego z uginających się w stronę szlaku drzew przerzucone było coś, co wyglądało jak poszarpana, szkarłatna peleryna.

Przez moment przeszło wam przez myśl, że to mogły być konie Gundrena i Sildara zmierzających do Phandalin, jednak żadnych ludzkich, czy krasnoludzkich zwłok z tej odległości i pozycji nie widzieliście. Trzeba było podejść bliżej i sprawdzić osobiście, co się stało. Byliście tylko wy, las i truchła zwierząt, nikogo więcej nie dostrzegliście.
 

Ostatnio edytowane przez Bugzy Malone : 07-11-2023 o 08:38.
Bugzy Malone jest offline  
Stary 07-11-2023, 19:58   #15
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Całe szczęście, że Kerpi nie przywykł za bardzo o wygód mieszczaństwa. Wstał więc skoro świt, zanim jeszcze Tara zapukała do drzwi. Mężczyzna zdołał się jeszcze umyć z rana chłodną wodą, ubrać w świeże ubranie i zejść na śniadanie. Mial na sobie lekką skórznie, która widziała już lepsze dni. Płaszcz zwisał luźno przewieszony przez oparcie krzesła. Przy nodze stał wypchany plecak i mała tarcza.
- Gotowi do drogi? - zapytał towarzyszy gdy zeszli na dół.

Droga do wozu była nieco zbyt sekretna jak na uczucie Kerpiego, ale nie narzekał. Tak samo, Lenny wyglądał na poczciwego człowieka.
- Gundren nie płaci nam za sprawdzanie ciebie, ale za bezpieczną podróż do Phandalin - uśmiechnął się szczerze do mężczyzny.
- Ben, jeśli nie będziesz pilnować drogi i wypatrywać niebezpieczeństw, zwolnij miejsce. - odezwał się do półdrowa sadowiącego się przy woźnicy. Sam wrzucił swój pakunek na wóz. Sprawdził kuszę i zajął miejsce na wozie.

Dopóki nie zagłębili się w dziksze ustępy lasu, Wiwar spokojnie przyglądał się krajobrazowi leniwie przesuwającemu się przed oczami. Naprawdę pogoda była dobra jak na tę porę roku, także co jakiś czas aż przyjemnie było rozprostować kości. Wszystko wyglądało dobrze, ale mężczyzna nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś pójdzie nie tak.
- s'uhn 'bthnk Yoggoth - rzucił gdy tylko na drodze zobaczył konie. Od razu wrócił myślami do poprzedniego wieczora przypominając sobie, czy jego przyjaciel, Gundren, lub jego ochroniarz nie mieli czerwonego płaszcza na sobie?
- Skyć się w wozie! - syknął do drużyny. - Jeśli nie chcecie, by jeżyk spał dzisiaj z nami. -
Sprawdził instynktownie kuszę rozglądając się po okolicy. Niczego nie zobaczył, niczego nie usłyszał.
- Lenny, podjedź ostrożnie bliżej - poprosił woźnicę przyglądając się martwym zwierzętom. Strzały były mniejsze niż standardowe, o charakterystycznych czarnych piórach.
- Wygląda na robotę goblinów. - dodał.
- Panie drogi, woły i towar to moja odpowiedzialność. Ja tu zostaję. Wy idźcie sprawdzić, co tam się stało, w końcu pan Gundren za to wam zapłacił, prawda? - Lenny przejechał dłonią po wystraszonej twarzy.
- Spokojnie Lenny - Kerpi załadował kuszę.
- Y'hah tharanak żeby nie był to nasz chlebodawca. - mruknął zeskakując z wozu.
- Dobra chłopy, słyszeliście Lennego. Trzeba zapracować na brzdęk. -


perception całe 12, survival 15

 

Ostatnio edytowane przez psionik : 08-11-2023 o 10:37.
psionik jest offline  
Stary 08-11-2023, 19:43   #16
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

Poranek był ciężki. Breton jak zwykle wypił zbyt dużo. Kubeł zimnej wody o poranku otrzeźwił go wystarczająco aby był w stanie zjeść pełne śniadanie i zabrać się z nowymi towarzyszami podróży.
- Gotowy, a jak! - odpowiedział z werwą na pytanie Kerpiego i puścił do niego oko.

Dotarłszy do lasu zaczął czuć się nieswojo. Był mieszczuchem, i nawet eskortowanie karawan nie przemogło jego niechęci do terenów. Brakło mu towarzystwa dużej liczby ludzi. W tłumie czuł się swobodniej i pewniej.

Widok pobojowiska w pierwszej chwili wystraszył młodzieńca, ale nie dał po sobie tego okazać. Od razu chwycił leżącą na wozie halabardę i ścisnął mocno. To go uspokoiło. Ciszę przerywały odgłosy towarzyszy. Pewnymi ruchami wydobył uzbrojenie – tarczę zarzucił na plecy, a topory przypasał do pasa.
- Sprawdźmy więc co tam się stało. - rzucił w stronę towarzyszy i ruszył ramię w ramię z Kerpim osłaniając go od strony lasu swoim ciałem. Przepatrywał „swoją” część lasu w na wypadek zagrożeń.


Perception 18

 
Graygoo jest offline  
Stary 08-11-2023, 21:16   #17
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Skamos rannym ptaszkiem nie był i osobiście wolał wstawać nieco później, niż skoro świt - szczególnie po nocach spędzonych na rozrywkach wszelakich. Ale ta noc nie cała była rozrywkowa, więc tiefling nie miał najmniejszych problemów z zerwaniem się na nogi ledwo Tara zaczęła budzić uczestników wyprawy.
Ogarnął się szybko i dołączył do tych, co postanowili skorzystać ze śniadania.

* * *

Początek drogi nie zapowiadał żadnych niespodzianek i Skamos to jechał na wozie, to maszerował obok wozu, a czas dzielił między obserwowanie otoczenia a rozmowy z kompanami o niczym i o wszystkim.
Jak się po jakimś czasie okazało, niczym nie zakłócona wycieczka nie mogła trwać zbyt długo, z zwiastunem kłopotów były dwa końskie trupy leżące na drodze. Same w sobie nie stanowiły zbyt wielkiej przeszkody, ale sposób, w jaki zginęły dowodził, iż spokojna jazda właśnie się skończyła.
Zaklinacz również nie miał wątpliwości, że trzeba wszystko dokładnie sprawdzić, ale nie miał też zamiaru znaleźć się na czele sprawdzających. Poczekał, aż parę osób ruszy w stronę nafaszerowanych strzałami koni, a potem, rozglądając się na wszystkie strony, ruszył za pozostałymi.
19

 
Kerm jest offline  
Stary 09-11-2023, 09:05   #18
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Z wczesnym wstawaniem nigdy problemu nie miał, bo czasy nowicjatu aż nadto przyzwyczaiły go do bycia “rannym ptaszkiem”. Toteż gdy Tara zapukała, zerwał się z ciepłego łoża a panujący w pokoju chłód tylko pomógł mu szybciej się ubrać. Zwyczajowo zmówił jeszcze poranną modlitwę do Helma, po czym zabrał swoje rzeczy i zszedł na dół. Towarzysze mogli dostrzec, że oprócz miecza, sztyletu i tarczy posiada jeszcze lekką kuszę z kołczanem bełtów, wypchany po brzegi plecak a w lewej dłoni trzymał hełm z nosalem.

O tak wczesnej porze nigdy nie mógł za dużo zjeść, więc poprosił Tarę o przyszykowanie mu lekkiego prowiantu na później, gdy jego żołądek się rozbudzi. Poczekał, aż kompani skończą posiłek i wraz z nimi oraz kobietą ruszył na miejsce spotkania z Lenny’m. Jak się okazało chłop swoje lata już miał, a wóz Rockseekera zaskoczył go objętością zaopatrzenia, które się na nim znajdowało. Nie miał zamiaru liczyć towaru, bo skoro Lenny był zaufanym pracownikiem Gundrena, to wierzył na słowo, że na pace jest to, co woźnica wyczytał z kartki.

Niedługo później wyruszyli z Neverwinter w drogę do Phandalin.


W czasie drogi podziwiał widoki, ale też skupiał się bardziej na otoczeniu wypatrując ewentualnego zagrożenia. Choć mijani kupcy twierdzili, że szlak jest spokojny, należało i tak być czujnym, bo nigdy nie można było być pewnym, co się wydarzy. I o ile przez większość drogi rzeczywiście nic się nie działo, to gdy zjechali na trakt do Triboaru, po pewnym czasie natrafili na dwa martwe konie leżące w poprzek drogi.

Hayden może i był dopiero na początku swojej drogi kapłańskiej i większość życia spędził za murami Neverwinter, ale nawet on wiedział, że taki widok oznacza pułapkę i kłopoty. Co gorsza, w żołądku poczuł dziwny ścisk, gdy dotarło do niego, że zwierzęta mogły należeć do Gundrena i Sildara, a na drzewie może wisieć peleryna tego drugiego.

- Bez dwóch zdań trzeba to sprawdzić, chociaż na milę śmierdzi pułapką - powiedział do towarzyszy i poprawił tarczę na ramieniu.

Już miał zaproponować, żeby Lenny z wozem został z tyłu, ale woźnica najwyraźniej sam wyczuł, że coś się może kroić i nie dał się przekonać Kerpiemu, by podjechać bliżej.

- Masz się czym bronić w razie czego, Lenny? - zapytał jeszcze staruszka.
- Mam tylko sztylet, nic więcej - odparł.
Hayden wprawnym ruchem zdjął więc z pleców kuszę, załadował ją i wręczył woźnicy, zostawiając z nim pudełko bełtów.
- Jakby ktoś pojawił się przy wozie, celujesz, a jak będziesz pewien, że trafisz, naciskasz spust. - Wyjaśnił.
- Wiem, drogi panie, jak się kuszę obsługuje - odrzekł Lenny.
- To tym lepiej. - Uśmiechnął się lekko Hayden.

Dobył miecza i poprosił Helma o pokierowanie jego zmysłami i wsparcie. Zasłaniając się tarczą ruszył z towarzyszami w stronę leżących na trakcie trucheł koni, by przyjrzeć się im, okolicy i wiszącemu na drzewie płaszczowi. Idąc powoli rozglądał się po obu stronach drogi, zwracając uwagę na wszelki ruch w zasłonie drzew. Miał złe przeczucia.


Percepcja: 18
rzucony cantrip Guidance

 
Quantum jest offline  
Stary 11-11-2023, 15:36   #19
 
Wired's Avatar
 
Reputacja: 1 Wired nie jest za bardzo znany
Ben wstał rano jeszcze przed świtaniem, jego ciało przywykło budzić się koło 4-5 rano gdy ognisko dogasa a ziąb zaczyna ogarniać kości. Lata spędzone na bezdrożach doprowadziły niestety do utrwalenia odruchów i budził się tak samo nawet gdy spał w ciepłej pościeli. "Nawyk drugą naturą człowieka" - pomyślał.

Zanim Tara zapukała do drzwi koło 6 zdążył już odwiedzić swoją kaplicę Kossutha, pomodlić się i zabrać plecak ze sobą.
Zjadł śniadanie w towarzystwie nowych kompanów, sprawdzając wzrokiem który z nich zapił wczoraj i jego refleks będzie gorszy. Moczymordy to najgorsi najemnicy.

Woźnica wydawał się w porządku człowiekiem, który za pewne zęby zjadł na swoim fachu, dosłownie i w przenośni.
- Ufamy Ci Lenny, Gundren nie pracuje z byle kim - odparł woźnicy.
- Zawsze wypatruję niebezpieczeństwa, zboczenie zawodowe, jako łowca nagród częściej jestem poza miastem niż w nim - upewnił Kerpiego - zresztą, lepszy ze mnie kusznik niż miecznik - dodał uśmiechając się lekko i ładując na zydel z plecakiem na plecach, który idealnie wypełniał miejsca między siedziskiem a wozem, pozwalając wygodnie się oprzeć.

Ruszyli w drogę, w czasie podróży zagajał do woźnicy, jak długo zna Rockseekerów, gdzie ostatnio bywał, jak szlaki w ostatnich dekadniach według niego i tak dalej. Co chwila rozglądał się na boki, ale szlak był spokojny więc był czas na pogaduszki.

- Uważajcie, to może być zasadzka - ostrzegł towarzyszy
- Ja z nim zostanę - odpowiedział Haydenowi - stąd kusze sięgną więc Was osłaniamy - dodał uważnie przyglądając się otoczeniu i okolicznym krzakom z kuszą gotową do strzału.



Rzut na percepcję:
Perception roll: 17+5=22


Gdy zobaczę wroga to strzelam z kuszy

 

Ostatnio edytowane przez Wired : 11-11-2023 o 15:39.
Wired jest offline  
Stary 12-11-2023, 07:46   #20
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
Kerpi, Hayden, Braton oraz Skamos zostawili wóz pod opieką Lenny’ego oraz Bena i ruszyli, by sprawdzić najeżone strzałami truchła koni. Grupka zwiadowcza rozglądała się czujnie po okolicy, ale póki co nie wypatrzyliście niczego dziwnego czy nienaturalnego.

Oględziny zwierząt pozwoliły wywnioskować, że musiały zginąć kilkanaście godzin temu. Mniejszy z koni z pewnością należał do Gundrena, gdyż znaleźliście przy nim opróżnioną torbę z nadrukiem “Rockseeker i Bracia”. Zwisająca z konaru peleryna miała na sobie symbol Sojuszu Lordów. Obaj mężczyźni musieli więc dać się zaskoczyć.

Wy jednak nie pozwoliliście sobie na to.

W ostatniej chwili Hayden i Skamos dostrzegli ruch w zaroślach po prawej stronie drogi, a Breton po lewej, alarmując przy okazji Kerpiego i wskazując mu miejsce, gdzie czaił się wróg. Dwóch goblińskich łuczników siedzących w krzakach wystrzeliło z krótkich łuków, jednak strzały mające dosięgnąć Haydena i Kerpiego mocno chybiły.

W tym samym momencie Ben widzący jednego z łuczników w krzakach wypuścił bełt, jednak pocisk minął gobasa o centymetry. Tymczasem na drogę wypadło trzech zielonoskórych uzbrojonych w krótkie miecze.


Z paskudnymi, krzykliwymi okrzykami na ustach rzucili się w stronę grupki sprawdzającej truchła, licząc pewnie na wsparcie swoich pobratymców z łukami. Nie było innej możliwości, jak bić się z nimi o własne życie.
 
Bugzy Malone jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172