Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2007, 23:02   #73
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Falvir wyjął MagKom z kieszeni, a przy przyłożeniu go do dłoni, zrobił się
mlecznobiały, zaś za chwilę wykrystalizował się obraz. Próbował nawiązać kontakt z Magiem Umysłu, ale nie wiedzieć czemu, nie odbierał, ale van Salowi to się nie podobało.
Niemożliwe, żeby nie wyczuł, bo to w końcu Mag Umysłu, a to, że nie odbiera to znaczy tylko, że nie może. Czym on może być zajęty?! Nie mam pojęcia, ale nie podoba mi się to-pomyślał ze złością, chowając MagKom.
Na Pajaca może febra spaść i nic mi do tego nie będzie-pomyślał złośliwie, widząc jak przemądrzałego idiotę rozszarpuje jakiś potwór, a on, Falvir przygląda się temu z okrutnym uśmiechem na ustach.
Niestety musiał przerwać te piękne marzenia, gdyż postanowił wyruszyć sam.
Wyszedł przez opustoszałą już bramę i poszedł mniej więcej w kierunku, gdzie mniej więcej miały znajdować się jaskinie, a po pewnym czasie zaczął zagłębiać się w niezbyt gęsty las.

Cholerne jaskinie. Cholerni ludzie. Czy oni nie mogą precyzować położenia grot? Czy to boli? Ja rozumiem, że tych bezmózgich neandertalczyków samo myślenie o myśleniu przyprawia o migrenę i rozwolnienie, ale czasami przydałoby się wykonać tą jakże męczącą i wymagającą czynność. Kretyni. Trzeba się dopytać-pomyślał po dosyć długim spacerze. Znudziło mu się łażenie bez celu po maluśkim lesie i zirytowało to, że nie może odnaleźć grot.
Postanowił w drodze powrotnej pójść najkrótszą drogą, a szczęśliwy traf chciał, że natrafił na jaskinię.
Wnętrze było tak mroczne, że nawet oczy Drowa oraz Maga Cieni miały problem z przeniknięciem jej. Taka ciemność powinna być jego naturalnym sojusznikiem, ale nie wiedzieć czemu, nie była.
Wziął, więc jedną z trzech pochodni wbitych w ziemię przed wejściem i zapalił ją krzesiwem, które leżało w naturalnym, skalnym zagłębieniu.
Nikomu nie jest ono potrzebne, a mnie może się przydać-pomyślał, chowając krzesiwo do wewnętrznej kieszeni szaty.
najpierw długi korytarz prowadził po skosie w dół, a marsz nim zajął około godziny, po której kąt nachylania podłoża znacznie się zmniejszył, ale i strop obniżył, co nie spodobało się Falvirowi.
Szedł przez jakiś czas, coraz bardziej się pochylając, aż w końcu najlepiej było poruszać się na czworaka, ale sufit dalej niebezpiecznie zbliżał się do podłogi.
W pewnym momencie musiał się nawet czołgać, tocząc pochodnię przed sobą.

Godzinę później dotarł do dosyć dużej groty, która była zbyt regularna, by wykształciły ją ręce przyrody. Ściany miała idealnie gładkie, a cała przypominała połowę kuli, w której zdawało się, że się znajdował. Nigdzie nie było wykwitów, nacieków., co było stosunkowo dziwne.
Nagle zauważył, że na środku znajduje się stół, a na nim trup mężczyzny. Owy mężczyzna zaczął już się delikatnie rozkładać, co sugerowało, że tkwił już tutaj sporo czasu, gryziony przez zęby czasu.
Był to młody rudowłosy chłopak z rozciętą szyją i wyrazem przerażenia na twarzy. Leżał na nim glejt z zamazanym nazwiskiem oraz MagKom.
Skąd ja go znam? Ja w ogóle go znam?-zastanowił się.
To jest członek poprzedniej ekipy szukającej alkoholu... Plotki starych kobiet mówiły prawdę-pomyślał, rozpoznając go, mimo że stał pod słońce podczas przekazywania ostatniego komunikatu.
Mroczny Elf zobaczył, że od salo odchodzą dwa korytarza, z czego jeden prowadził pionowo w dół, a drugi pod ostrym kątem w górę.
Mag podszedł do martwego członka drużyny i przypatrzył mu się dokładniej. Wyglądało na to, że umarł od poderżnięcia gardła sztyletem, ale sińce na nadgarstkach świadczyły o tym, że był czymś przed śmiercią związany i więziony.
Obszukał trupa i znalazł sakiewkę z dwudziestoma sztukami złota, więc uznał, że nieboszczykowi nie będzie już to potrzebne, dlatego też schował mieszek z okrutnym uśmiechem na twarzy, do wewnętrznej kieszeni szaty.
Dziwne, zabić i nie ograbić. Zapewne umarł dlatego, że poszukiwał alkoholu, ale ciekawe czemu nie zabrali złota-zastanowił się, ale uznał to za nieistotne w tej chwili. Ostatni raz spojrzał na zwłoki, odchodząc, po czym skierował się korytarzem na górę, zaś na jego końcu było kolejne pomieszczenie wykute ludzką ręką. Stały w nim beczki, skrzynie oraz regały z łopatami, kilofami, linami i pochodniami.
Falvir podszedł do beczek, starając się je otworzyć, lecz bez skutku, więc postanowił użyć jednego z narzędzi. Padło na kilof i z jego pomocą otworzył owe beczki. Znajdował się w nich jakiś czerwony płyn, w którym błyskawicznie rozpoznał krew.
Co to za psychopata tutaj urzęduje?! Nie można wtoczyć tych beczek przez przejście, którym wszedłem! Musieli ją wpompować tutaj, w tym pomieszczeniu-pomyślał zabierając się za otwieranie skrzyń. Okazało się, że były w nich półmetrowe oraz metrowe rury, które nie wiadomo do czego miały służyć.
Nic przydatnego-stwierdził z pogardą Mroczny Elf, po czym wziął linę, która wyglądała na najsolidniej i miała koło 20 metrów długości, a następnie wrócił do głównego pomieszczenia i obwiązał ołtarz dookoła, a następnie sprawdził wiązanie i to czy lina wytrzyma pod jego ciężarem, a gdy był tego pewien, spuścił ją pionowym korytarzem w dół.
Powoli schodził w dół, pionowym korytarzem, ubezpieczając się liną. Owy tunel miał około dziesięciu metrów w dół, zaś na końcu znacznie się rozszerzał. Zobaczył tam ludzkie kości oraz rozkładające się trupy, lecz był tam ktoś jeszcze.
Potężnej postury mężczyzna kiwał się smętnie do przodu i do tyłu, mamrocząc coś pod nosem, zaś na boku miał paskudną ranę, którą obwiązał szmatą. Niestety krew zdążyła już przez nią przesiąknąć.
Falvir przybrał pozycję, w której najmniej męczył się wisząc na linie, ponieważ wolał nie schodzić na dół, w zasięg rąk owego mężczyzny. Przez chwilę trwał niezauważony, starając się przypomnieć sobie, czy ów człowiek jest członkiem zaginionej grupy, próbując dostrzec coś więcej niż postura. Niestety było za ciemno, ale wydawało mu się, że był ktoś taki w drużynie.
Niemożność dostrzeżenia czegokolwiek więcej, zmusiła Mrocznego Elfa do wytężenia słuchu, by dowiedzieć się co mówi nieznajomy.
-...ciemność, nie dam się, wyjdę, tylko odpocznę, nikomu nic nie jest, wszystko gra, to nic takiego...-mamrotał pod nosem.
Wydaje się, że to on, ale nie jestem pewien...-pomyślał Elf, po czym przygotował Cieniste Błyskawice, by odeprzeć ewentualny atak.
-Kim jesteś? Odwróć się, ale nie podchodź-rzekł zimnym głosem.
-Nie zwariuję, tutaj nikogo nie ma, on nie żyje, ale wyjdę, zemszczę się, krwawo, tylko trochę odpocznę. To niemożliwe, żeby oni zginęli, tylko on jeden, a zawsze byłem dla niego taki oschły, a o nie żyje, nigdy sobie nie wybaczę-machnął ręką w powietrzu jakby odganiał muchę.
-Ty pustogłowy, tępy osiłku, jak cię strzelę w twój pusty, bezmózgi łeb to przekonasz się, że jestem aż za bardzo realny, kretynie myślący mięśniami. Ciemniaku!-rzekł potężnie zirytowany. Nie po to schodził na dół, żeby jakiś imbecyl zaczął go ignorować przez swoją głupotę.
Nagle mężczyzna spojrzał półprzytomnym wzrokiem na Falvira i na linę, po czym w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia.
Szybkim ruchem wstał na nogi, lecz za chwilę opadł z sykiem na kolana, trzymając się za bok.
-Spokojnie, usiądź spokojnie. Kim jesteś i opowiedz co się stało?-zapytał spokojnym głosem.
Usiadł na ziemi dysząc ciężko, a przez gwałtowny ruch, rana zaczęła ponownie krwawić. Mimo wszystko powoli się uspokajał, lecz wciąż rozgorączkowanym wzrokiem wpatrywał się w linę, na której wisiał van Sal.
Mam szczęście, że jest osłabiony, bo moja Błyskawica mogłaby go nie powstrzymać-musiał przerwać rozmyślania, ponieważ nieznajomy zaczął mówić.
-Jestem Garthol, syn Grothara berserker od dziesięciu pokoleń. Wraz z towarzyszami poszukiwaliśmy zaginionego alkoholu, jednak zostaliśmy wciągnięci w pułapkę ja i... zabili go, a wtedy ja zerwałem więzy i zaczęła się walka. Podczas walki w tej grocie ranili w bok i zrzucili do tej dziury, wiedząc, że nie zdołam stąd wyjść. Teraz zejdź mi z drogi do wolności, muszę pomścić towarzysza i odnaleźć resztę-rzekł, a w pewnym momencie oczy zapłonęły mu w furii.
-Jasne imbecylu, ty zaczniesz się wspinać i zemdlejesz z bólu na wysokości dziewięciu metrów, wypuścisz linę z rąk, spadniesz i zabijesz się. Oczywiście. Lepiej naucz się latać-rzekł lodowatym głosem.
-Opatrz się lepiej, a ja będę ci pomagał z góry-dodał.
-Nie mam czym się opatrzyć, zrobiłem prowizorycznie tylko to, co mogłem. Tam radę, nie mogę ośmieszyć się przed przodkami. Tylko po prostu, trochę mi pomóż, dobrze?
-Nie wiem czy będę miał tyle sił, ale na górze jest ołtarz. Spróbuję się zaprzeć o niego i pomóc Ci wyjść-to mówiąc zaczął wspinać się, zaś za chwilę usłyszał, że berserker również posuwał się po linie w górę.
Dwa metry wyżej usłyszał donośne uderzenie, świadczące najpewniej o tym, że Garthol spadł z liny. Za chwilę mężczyzna ryknął i ponownie zaczął się wspinać.
Tym razem dotarł na górę niedługo po Mrocznym Elfie, a po chwili zobaczył ołtarz, na którym leżał młody mężczyzna.
-On... on...-zaczął.
-Tak, on nie żyje, a na górze są beczki z krwią. Być może jest tam też jego krew-rzekł by zdenerwować berserkera, gdyż w ten sposób mógł dodać mu sił.
Garthol spojrzał na Falvira wzrokiem, w którym wściekłość mieszała się z obłędem, a następnie ryknął tak głośno, że Elf nie zdziwiłby się gdyby usłyszano go w mieście. Wziął delikatnie trupa i poszedł w stronę pomieszczenia z beczkami krwi.
-Zalecam wyjście stąd i pochowanie twojego towarzysza, zaś dzięki twojemu rykowi będziemy mięli prawdopodobnie pełno ludzi na karku, a droga nie jest prosta, łatwa i przyjemna. Nie wiem czy wiesz, ale trzeba się czołgać. Halo! Słyszysz mnie?! Pusta głowa!-mówił zimnym tonem, lecz berserker go ignorował, więc Mag postanowił iść za nim.
Znaleźli się w magazynie, gdzie osiłek znowu ryknął, przewracając regał z łopatami, kilofami oraz innym osprzętem ukazując ukryte przejście, prowadzące w górę.
-Brawo-rzekł tonem, w którym mieszało się znudzenie i delikatny podziw.
Po pewnym czasie wyszli razem z berserkerem po drugiej stronie miasta. Garthol ledwo stawiał kroki, zaś w momencie wyjścia, usiadł dysząc ciężko. Był tak blady, że wydawało się, iż cała krew odpłynęła mu z twarzy, więc Falvir postanowił skontaktować się ze starym Magiem.
Wyjął MagKom, po czym położył rękę na kulce, zaś w środku pojawiła się perłowa mgła, a następnie twarz starca. Jego oczy patrzyły pytającym wzrokiem.
-Jakieś wieści?
-Znalazłem berserkera. Jest na wpół żywy, zaś kolejny z drużyny jest martwy-rzekł.
Twarz Maga spoważniała, a oczy rozszerzyły mu się.
-Znalazłeś ich? Czy wiesz już, co odkryli? Co im się stało?-wypytywał.
-Garthola znalazłem rannego ze znacznym ubytkiem krwi. Był w jaskini wrzucony w dół mający na oko 10 metrów, a ten drugi leżał nieżywy na ołtarzu również znajdującym się w grocie. Jednak najdziwniejsze jest to, że w środku znajdują się beczki z krwią.
Do tego Falghar nie odpowiada na MagKomie, zaś durnowaty szlachcic ma swoje problemy. Niech sobie radzi sam.
Sotanatu nie żyje, a Hogan zaginął
-powiedział starcowi.
-O śmierci Sotanatu i zniknięciu Hogana już wiem. Co do ołtarza i krwi... To jest dosyć dziwne. Zajmij się berserkerem, a potem spróbuj odszukać pozostałych, jeśli tylko możesz-polecił Mag.
-Nie wiem czy mogę. Wejście do miasta z rannym berserkerem i trupem jest trochę dziwne i na pewno zwróci uwagę ludzi tych co nie potrzeba-stwierdził Falvir.
-Hmmm... to co zrobisz? Czy Garthol wytrzyma bez pomocy?
-Nie sądzę, oczywiście sam nigdy się do tego nie przyzna, ale jest bardzo słaby, a ja nie potrafię leczyć. Nie mam nawet czym opatrzyć rany.
Potrzebuję skontaktować się z Magiem Umysłu, ale nie mogę.
W lesie podobno jest jeszcze kilku z grupy

-Hmmm... Poczekaj przy nim, skontaktuję się z uzdrowicielem w mieście, on również posiada MagKom. Dopilnuj, żeby nie stracił zbyt dużo krwi-zakończył Mag.
-Nie ruszaj się i trzymaj ranę ręką, żeby nie uciekało tak dużo krwi. Opowiedz mi co stało się z pozostałymi-rzekł do berserkera, który spojrzał na Elfa zmęczonym wzrokiem i zaczął mówić słabym głosem.
-Rozdzieliliśmy się... Dwie grupy po dwie osoby ruszyły, jedna do ratusza, a my dwaj do jaskiń. Jeszcze elfia złodziejka miała rozejrzeć się dokładniej po mieście. Nie wiem co z nimi... Musze ich odnaleźć-powiedział, próbując się podnieść, ale w połowie czynności opadł ponownie na ziemię.
-Powiedziałem ci, kretynie, żebyś ruszał się jak najmniej-rzekł z niesmakiem.
-Podobno ktoś jest w lesie, tak mówią... niezbadane źródła. Wiesz coś o tym? Podobno burmistrz jest tym złym...-ciągnął Mag Cieni.
-Burmistrz... to on był powodem, dla którego ruszyliśmy do groty. Co do tych w lesie... nie mam pojęcia. Dwoje z naszych poszło porozmawiać z burmistrzem-westchnął mężczyzna.
-W takim razie kto poszedł do burmistrza?
-Paladyn Rolandsen i eterysta... zaraz, jak on miał na imię? Gdy się teraz zastanawiam wszyscy mówiliśmy do niego ,,Chaota", więc nie jestem pewien, jak naprawdę miał na imię.
-W takim razie albo oni są w lesie albo złodziejka. Jak ona się nazywała?
-Alamakh.
-A on kim był?-zapytał Elf, wskazując trupa, głową.
-Magiem energetycznym... Taki roztrzepany chłopak, wtrącał się w nie swoje sprawy, nie raz go o to porządnie beształem, a teraz... on już nie żyje. Ale ja muszę się zemścić!
-Siedź-syknął ze złością niczym wąż.
-Teraz najważniejszym jest odnalezienie pozostałych. Będziesz chciał iść ze mną do lasu?-zapytał, lecz nie doczekał się odpowiedzi, więc postanowił podjąć jeszcze jedną próbę skontaktowania się z Magiem Umysłu, ale tym razem również nie mógł się połączyć.

Około dziesięć minut później pojawiła się młoda kobieta z wiklinowym koszem średniej wielkości. Szybko zauważyła ich i skierowała się w ich stronę, zaś Mroczny Elf przygotował zaklęcie, nie ufając nieznajomej.
-Kim jesteś?-zapytał podejrzliwie, ale kobieta tylko uśmiechnęła się pokazując zawartość koszyka. Były tam maści, bandaże, jakiś eliksir oraz patyk.
Falvir skinął głową i pokazał berserkera będąc gotowym na rzucenie zaklęcia w razie wykazania jakiejkolwiek agresji.
Uzdrowicielka podeszła do Garthola i wpoiła w niego eliksir, po którym zasnął. Dziweczyna płynnym ruchem zerwała opatrunek, poszerzając ranę długim paznokciem, a następnie posmarowała ranę jedną z maści, zakładając opatrunek. Spojrzała na Falvira.
-Ty też?-zapytała, a Elf patrzył na nią podejrzliwym wzrokiem i powoli pokręcił głową.
-Nie, ja nie. Kiedy się obudzi i odzyska siły?-spytał Elf.
-Jest silny. To, co mu podałam powinno go wzmocnić. Za godzinę dojdzie do siebie, ale nie może się przemęczać. Straci dużo krwi. Co mu się stało? Ta rana wygląda na starą...-odrzekła patrząc na berserkera.
-Kto to?-wskazała trupa.
-Co mu się stało? Nie wiem... ma ranę i tyle, a to... nie mam pojęcia kto to. Pierwszy raz na oczy widzę-skłamał, lecz poniekąd powiedział prawdę, gdyż owego mężczyzny nie widział w rzeczywistości ani razu.
-Mhm... I przypadkowa osoba kontaktuje się ze mną za pośrednictwem Elendora, najstarszego maga by prosić o pomoc dla nieznanych osób? Cóż, w takim razie się pomyliłam-stwierdziła kierując się w stronę miasta.
-Poczekaj chwilę. Co wiesz o grupie poszukującej zaginiony alkohol?-zapytał, lecz dziewczyna tylko pomachała ręką, śmiejąc się radośnie, po czym pobiegła w stronę miasta, a Mroczny Elf usiadł przy berserkerze, czekając aż tamten się obudzi.
 
Alaron Elessedil jest offline