Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2007, 23:27   #327
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
W górnej części wieży...

...Johann powalił wielkiego Calistana na ziemię, ten jednak zerwał się na równe nogi i zaczął wręcz demolować całą komnatę. Słoje spadały na ziemię i momentalnie to, co znajdowało się w środku zajmowało się ogniem - prawdopodobnie to nie woda wypełniała flakony, a coś bardzo łatwopalnego. Regały z książkami spadały na ziemię, potrącane kufry wysypywały swoją zawartość, drewniane meble przewracały się. A wszystko w szybkim tempie zaczął trawić magiczny ogień, znacznie odporniejszy na gaszenie niż zwykłe płomienie. W momencie, kiedy Baron potrącił toaletkę Białogłowej do sali wbiegł Serafin w ciele Wyszemira. W ostatnim momencie dostrzegł to, po co tak spieszno było mu biec. Czuł to już na dole, promieniowało mocą, ogromną mocą! Serce czarownicy! Serce, które właśnie spadało na ziemię, zaklęte w małe, srebrne lusterko.



Przez ułamek sekundy można było zobaczyć, że mętne zwierciadełko nosiło liczne ślady zadrapań i zarysowań, tak jakby ktoś próbował je rozbić z marnym skutkiem... czyżby więc było niezniszczalne? Serafin wiedział, że tylko jedna osoba nie może go zniszczyć, jedyna osoba, która pragnęła tego najbardziej na świecie. Rzucił się przed siebie z wyciągniętymi rękami i próbował schwytać je, nim upadnie. Zrobił to jednak o sekundę za późno... Lusterko z wdziękiem odbiło się od kamiennej posadzki, podskoczyło raz jeszcze w górę, a jego zwierciadło rozpadło się na miliony maleńkich kawałeczków.

Na krótką chwilę zapadła cisza. Calistan leżał na ziemi, czuł jak jego kolczuga coraz bardziej się nagrzewa, czuł piekielne palenie na rękach - jego płaszcz i kubrak stały się już wspomnieniem, koszula dopalała się przypiekając jego ciało, rozgrzany metal parzył niemiłosiernie. Johann stał zaskoczony, wciąż trzymając w rękach koc, którym próbował ratować Barona, a Venefica przyglądała się scenie z półprzymkniętymi ustami. Wszystko działo się zbyt szybko, by zareagować.

Nim pęknięte lusterko po raz drugi spadło na ziemię, z jego środka coś wystrzeliło. Coś, co wyglądało jak ciemna chmura, kumulacja potężnej energii, która odrzuciła w tył Serafina i jak strzała pomknęła w dół, doskonale wiedząc gdzie znajduje się jej cel. Serafin zdążył tylko zawyć - ze wściekłości i rozpaczy! Mając lusterko mógłby kontrolować potężną czarownicę, zamkniętą w więzieniu swojego umysłu, skazaną na wieczną egzystencję w iluzorycznym zamku, nie mogącą uwolnić swojego serca z tafli zwierciadła. Jakaż potężna musiała być, skoro mimo tak dotkliwej kary potrafiła jeszcze nawiązać kontakt z rzeczywistością i przywoływać ludzi do tej krainy! Więzić ludzi we własnym umyśle, spijać ich życiowe soki, pochłaniać ich energię i rosnąć w siłę! Ile lat musiała tu siedzieć, ile ofiar pochłonąć, jeśli na raz potrafiła już omamić tyle osób!
Myśli Serafina krążyły wokół niej z prędkością błyskawicy. Te same myśli, do których dostęp miał także Wyszemir, lecz mimo to nie mógł nic zrobić, stłamszony wolą swojego dawnego mistrza. Serafin odepchnięty magiczną mocą serca poleciał kilka metrów do tyłu, zatrzymując się dopiero na ścianie. Ta chwila zamroczenia, nim Serafin dojdzie do siebie, mogłaby wystarczyć, by samemu stłamsić jego wolę i znowu być górą. Czy jednak Wyszemir odważy się to zrobić? Czy zaryzykuje?

Mury zamku zatrzęsły się, a z dołu zaczęły dochodzić niepokojące odgłosy. Pomieszczenie stało w płomieniach i każda minuta w nim spędzona groziła kolejnymi wybuchami eliksirów, mikstur i spaleniem się żywcem...


Tymczasem na dole wieży...

...Lilli przeczuwała, że dojdzie do najgorszego. Że zamiast przynieść jej serce wiedźmy, tamci głupcy rozbiją przedmiot, w które było zaklęte i uwolnią jej moc. To mogłoby oznaczać ostateczną katastrofę, ale i na to "mała" czarodziejka była przygotowana. Jeśli tego miała wymagać jej misja, poświęci nawet to ciało, by zabić czarownicę! Od czasu, gdy pobiegli na górę nie tkała więcej zaklęć. Zbierała moc, nasłuchiwała, czuwała. Jeśli uda jej się spętać wiedźmę choć na chwilę, nim zdąży powrócić do swojej pierwotnej formy i mocy, tamci będą mieli czas na ucieczkę. Właściwie byli tylko ludźmi. Skoro mogła poświęcić siebie, to garstka śmiertelników nie robiła już różnicy... ale jeśli uda jej się spętać wiedźmę, to będzie też miała chwilkę czasu więcej na rzucenie czaru unicestwienia...

W jednym momencie mury zamku zatrzęsły się, a z wieży wystrzeliła ciemna chmura czystej, skumulowanej energii. Przez chwilę zarówno Konrad, jak i Nassair byli ślepi i głusi, oszołomieni przez niezwykle wielką dawkę magii. Ciemna chmura wbiła się niemal w ciało czarownicy, odrywając ją od Nassaira i odrzucając w tył. Białogłowa przeleciała przez jedną z kolumn podpierających sufit i rozbiła ją w drobny mak, wpadła w gromadę kościotrupów, które jak na komendę wszystkie rozleciały się na kawałki. W tym samym momencie Lilli wypowiedziała formułę zaklęcia i z jej rąk wystrzeliła pajęcza sieć, pochłaniając w sobie ciało czarownicy. Ze środka dobiegł obrzydliwy gulgot, a potem wściekły ryk, nie zwiastujący niczego dobrego. Kokon zaczął drgać i poruszać się...

- Wynoście się stąd, biegiem! - wrzasnęła Lilli, mocno dysząc; stworzenie tak mocnej sieci, aby pochwycić w nią czarownicę kosztowało ją bardzo dużo energii - Uciekajcie, zamek się zaraz zawali!
 
Milly jest offline