Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2007, 09:58   #18
bushido
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał
Sam wpatrywał się w ogień z daleka. Nie siedział przy nim jak reszta ekspedycji, lecz w pełnej odległości. Chciał być sam. Przyglądał się gwiazdom próbując odgadnąć, o których konstelacjach opowiadał stary Bil. Od czasu do czasu rzucał okiem na resztę obozu i przypatrywał się im zachowaniom. To, co pokazali do tej pory świadczyło, że tylko ich nowa „przywódczyni” jak i jej chłopczyk są w dość dobrych stosunkach. Do tego próbują rządzić innymi jakby byli, jedynymi myślącymi tutaj osobami. Patrząc na jej babkę nie dziwiło to go wcale. Musiał odziedziczyć po niej tą zarozumiałość i pozorną inteligencję, która w połączeniu z pozycjami, jakie zajmowały sprawiały, że uważały się za najmądrzejsze i nieomylne. Tak już jest z ludźmi przy władzy. Czym częściej, rządzą tym bardziej odsuwają się od rządzących zapominając o nich i sprawach ich dotyczących. Efekt jest jeden- coraz więcej wyrządzanych krzywd. Rought sama w sobie nie stanowiła problemu- jednak O’Relly już tak. Ta samolubna i zapatrzona w siebie smarkula, będzie bezkarna i będzie nimi rządzić dopóki jest przy niej ten mięśniak.
Sam instynktownie przeniósł wzrok na Vay’a i doktorka. Obaj posiadali nieocenione umiejętności i obaj mogli być pomocni. Pierwszy z nich może być doskonałą przeciwwagą dla Andyego a drugi wręcz idealnym następcą Rought.

Sam położył się na plecach i zapatrzył w gwiazdy. Uśmiechnął się sam do siebie na myśl o porażce wielkiej wnuczki Roughstorm. Jeszcze bardziej ucieszył się, że będzie tego świadkiem. Nic na świecie nie może być więcej warte niż ujrzenie tych złamasów z rady uniżonych i przegranych.
Przez dłuższy czas myślał o Emilly.Wspaniała i zawsze piękna. Wyrozumiałą i bliska. Szczera i miła. Jedyna osoba na której mu zależało i która zawsze była koło niego. Porównanie z Joanne nasunęło się same. Porównanie z którego Emilly wyszła zwycięsko. Na myśl o niej po policzka popłynęły mu łzy. Wiedział, a raczej zdał sobie sprawę, że już nigdy jej nie zobaczy, że szansę na to są bardzo małe. Wiedział także, że aby powiększyć prawdopodobieństwo powrotu do krypty musi trzymać się swoich współtowarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez bushido : 26-09-2007 o 12:54.
bushido jest offline