Bywa tak, że bandyci mają przy sobie dobytek ograbionych wcześniej nieszczęśników. Tym razem jednak ukazało się, iż byłby to nadmiar szczęścia. Gobliny nie miały przy sobie nawet złamanego miedziaka, a ich bronią zainteresowałby się być może bezdomny włóczęga lub handlarz złomem. Na szczęście Skamos zdołał odzyskać bełt, tak że chociaż nie był stratny...
Wytarł bełt w szmaty, stanowiące odzienie goblina i dopiero wtedy zauważył coś ciekawego.
- Zna się ktoś z was na tropieniu? - spytał. - Chyba tędy poszli porywacze...
Gobliny były dość wylewne, jeśli chodziło o kwestię napadu. Skamos co prawda nie brał udziału wypytywaniu jeńców, ale ich odpowiedzi były dość dobrze słyszalne.
Jeśli chodziło o odbicia porwanych zaklinacz uważał, że nie ma innej możliwości jak dotrzeć do jaskini, a potem dowiedzieć się, gdzie znajduje się ów zamek.
A co do goblinów...
- Ja ich szlachtować nie będę.
Nie miał co prawda pojęcia, co z nimi zrobić, ale pomysł z zabijaniem jeńców zdecydowanie mu się nie podobał.