Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2023, 21:45   #121
Dekares
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Stefan starał się jak najlepiej asystować Duivelowi w trakcie opatrywania rannych, jednocześnie wypytując Tobiasa o to czego się dowiedział w trakcie ich zwiadu. Okropne rany zadane przez pokonaną przez nich bestie widziane z bliska szybko przypomniały mu o badanym wcześniej w lesie ciele.
- Nie ma co, ta bestia zagryzła jednego z tych biedaków których znaleźliśmy nad rzeką, rany są niemal identyczne. - rzucił do towarzyszy podając jednocześnie jeden ze swoich ostatnich opatrunków elfowi.
Widząc powagę ran swoich towarzyszy Stefan musiał podjąć ważną decyzje, w swojej torbie miał medykament znacznie cenniejszy nich jakiekolwiek znane mu opatrunki. Ostatni eliksir leczący który posiadał zaciążył mu w ręce kiedy sięgnął po niego do torby, drogi i rzadki środek miał być przez niego używany oszczędnie, tylko w ostateczności. Użyty przez niego na bagnach wyratował go spod pstrzału zwierzoludzi dając mu na tyle sił aby mógł dotrwać do przybycia pomocy. Czy powinien go zużywać teraz czy zostawić go na później kiedy ktoś będzie śmiertelnie ranny albo on sam będzie potrzebował pomocy?
Wojownik zacisnął rękę na flakonie po czym wydobył go z torby i dał Tobiasowi do wypicia pomagając mu aby ten nie uronił ani kropli.
- Pij Tobiasie, to postawi Cię na nogi... - w momencie kiedy mówił te słowa usłyszał skowyt Azura i odwrócił się zmartwiony w kierunku swojego psa...który właśnie ugryzł elfa próbującego opatrzyć jego ranny. Stefan sklął się w duchu za to, że pozwolił elfowi zacząć go opatrywać bez jego udziału.
- Azur! spokojnie! -doskoczył do psa i zaczął do uspokajać aby dalej nie gryzł swojego dobrodzieja, będą jednocześnie urzeczony postawą elfa który przyjął ranę bez najmniejszego protestu i spokojnie obgłaskiwał psa aby móc mu pomóc:
- Wybacz Duvielu powinienem był tu być aby Ci pomóc i go uspokoić.






Kiedy ruszyli w dalszą drogę Jeager zajął miejsce na czele oddziału starając się wyłapywać swoim czułym słuchem nawet najmniejszy szmer w nienaturalnej ciszy która ich ogarnęła aby wykryć ewentualne zagrożenie. Tym bardziej poczuł się wstrząśnięty gdy nagle, bez najmniejszego ostrzeżenia zostali zaatakowani kakofonią dźwięków niczym żywcem wyjętych z bitwy dwóch ścierających się armii! Stefan był z początku całkowicie zdezorientowany zasłonił się swoją tarczą i nadstawił włócznię czekając na nieunikniony atak...który nie nadszedł.
Ochłonąwszy odrobinę po wstępnym szoku tego doznania i słysząc coraz bardziej spanikowane głosy żołnierzy. Zajął się uspokajaniem ich aby iskra nieporządku nie rozpaliła się w pożar odwrotu:
- Spokojnie Panowie! Spokojnie! Racja to kolejne magiczne sztuczki, Duviel dobrze mówi, że przekroczyliśmy jakąś barierę, pamiętacie co mówiła Alezzia o jakiś magicznych machlojkach z czasem się tutaj wyprawiających? Te odgłosy to pewnie jakiś efekt tych machloj, dziwactwo mogące być groźne bo pomoże wrogowi podejść do nas niesłyszanym i pewnie nic więcej. Odwagi Panowie i idziemy naprzód, pomóc Alezzii!
Stefan miał nadziej, że zabrzmiał przekonywująco na temat małej szkodliwości tego co sie dookoła nich dzieje bo tak na prawdę nie był niczego pewien, tylko chciał dodać im trochę otuchy. idąc wydeptaną ścieżką tak się właśnie zamyślił co im tu jeszcze powiedzieć żeby ich podtrzymać na duchu, że przez chwilę przestał obserwować okolicę uważnie, wystarczyła ona do spowodowania nieszczęścia a raczej nieszczęść. Z jednej strony Jeager kompletnie nie zauważył zbliżającego się do nich monstra i za pewnie wziąłby na siebie pierwszą skoncentrowaną dawkę sonicznego ataku będąc całkowicie niszego nie świadomy …gdyby nie drugie “nieszczeście” które spotkało go Absulutnie nie z jego Winy czyli to, że potknął się o wystający korzeń i wyłożył się na ścieżce jak kłoda wprost idealnie unikając w ten sposób wspomnianego ataku w myśl odwiecznej zasady rządzącej światem, że Głupi Mają Szczęście.
Nie zmieniało to faktu, że soniczny krzyk pozbawił Stefana słuchu na dłuższą chwilę, dlatego wołanie Duviela aby biec w kierunku snopa światła w zasadzie nie zostało przez niego zarejestrowane i w związku z tym, że Jeager zdołał zobaczyć tylko zamazaną sylwetkę latającego stwora znikającego w mroku i efekt jego ataku w postaci licznych obrażeń wśród reszty, jedyne do czego był zdolny w chwili w której wstawał z ziemi i sięgał po leżący koło niego łuk to wykrzyczenie:
- Rozproszyć się dwójkami!, Niech nie ma możliwość zaatakowania wszystkich naraz znowu, tylko nie rozłaźcie się na tyle żebyśmy się nie pogubili! Zastrzelmy Dziada! -jednocześnie skierował się w kierunku grubszego drzewa aby zyskać dzięki niemu choć trochę osłony, drzewo które wybrał całkowicie przypadkowo kierowało go z grubsza w kierunku w którym ruszył elf.
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem