Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2023, 21:45   #121
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Stefan starał się jak najlepiej asystować Duivelowi w trakcie opatrywania rannych, jednocześnie wypytując Tobiasa o to czego się dowiedział w trakcie ich zwiadu. Okropne rany zadane przez pokonaną przez nich bestie widziane z bliska szybko przypomniały mu o badanym wcześniej w lesie ciele.
- Nie ma co, ta bestia zagryzła jednego z tych biedaków których znaleźliśmy nad rzeką, rany są niemal identyczne. - rzucił do towarzyszy podając jednocześnie jeden ze swoich ostatnich opatrunków elfowi.
Widząc powagę ran swoich towarzyszy Stefan musiał podjąć ważną decyzje, w swojej torbie miał medykament znacznie cenniejszy nich jakiekolwiek znane mu opatrunki. Ostatni eliksir leczący który posiadał zaciążył mu w ręce kiedy sięgnął po niego do torby, drogi i rzadki środek miał być przez niego używany oszczędnie, tylko w ostateczności. Użyty przez niego na bagnach wyratował go spod pstrzału zwierzoludzi dając mu na tyle sił aby mógł dotrwać do przybycia pomocy. Czy powinien go zużywać teraz czy zostawić go na później kiedy ktoś będzie śmiertelnie ranny albo on sam będzie potrzebował pomocy?
Wojownik zacisnął rękę na flakonie po czym wydobył go z torby i dał Tobiasowi do wypicia pomagając mu aby ten nie uronił ani kropli.
- Pij Tobiasie, to postawi Cię na nogi... - w momencie kiedy mówił te słowa usłyszał skowyt Azura i odwrócił się zmartwiony w kierunku swojego psa...który właśnie ugryzł elfa próbującego opatrzyć jego ranny. Stefan sklął się w duchu za to, że pozwolił elfowi zacząć go opatrywać bez jego udziału.
- Azur! spokojnie! -doskoczył do psa i zaczął do uspokajać aby dalej nie gryzł swojego dobrodzieja, będą jednocześnie urzeczony postawą elfa który przyjął ranę bez najmniejszego protestu i spokojnie obgłaskiwał psa aby móc mu pomóc:
- Wybacz Duvielu powinienem był tu być aby Ci pomóc i go uspokoić.






Kiedy ruszyli w dalszą drogę Jeager zajął miejsce na czele oddziału starając się wyłapywać swoim czułym słuchem nawet najmniejszy szmer w nienaturalnej ciszy która ich ogarnęła aby wykryć ewentualne zagrożenie. Tym bardziej poczuł się wstrząśnięty gdy nagle, bez najmniejszego ostrzeżenia zostali zaatakowani kakofonią dźwięków niczym żywcem wyjętych z bitwy dwóch ścierających się armii! Stefan był z początku całkowicie zdezorientowany zasłonił się swoją tarczą i nadstawił włócznię czekając na nieunikniony atak...który nie nadszedł.
Ochłonąwszy odrobinę po wstępnym szoku tego doznania i słysząc coraz bardziej spanikowane głosy żołnierzy. Zajął się uspokajaniem ich aby iskra nieporządku nie rozpaliła się w pożar odwrotu:
- Spokojnie Panowie! Spokojnie! Racja to kolejne magiczne sztuczki, Duviel dobrze mówi, że przekroczyliśmy jakąś barierę, pamiętacie co mówiła Alezzia o jakiś magicznych machlojkach z czasem się tutaj wyprawiających? Te odgłosy to pewnie jakiś efekt tych machloj, dziwactwo mogące być groźne bo pomoże wrogowi podejść do nas niesłyszanym i pewnie nic więcej. Odwagi Panowie i idziemy naprzód, pomóc Alezzii!
Stefan miał nadziej, że zabrzmiał przekonywująco na temat małej szkodliwości tego co sie dookoła nich dzieje bo tak na prawdę nie był niczego pewien, tylko chciał dodać im trochę otuchy. idąc wydeptaną ścieżką tak się właśnie zamyślił co im tu jeszcze powiedzieć żeby ich podtrzymać na duchu, że przez chwilę przestał obserwować okolicę uważnie, wystarczyła ona do spowodowania nieszczęścia a raczej nieszczęść. Z jednej strony Jeager kompletnie nie zauważył zbliżającego się do nich monstra i za pewnie wziąłby na siebie pierwszą skoncentrowaną dawkę sonicznego ataku będąc całkowicie niszego nie świadomy …gdyby nie drugie “nieszczeście” które spotkało go Absulutnie nie z jego Winy czyli to, że potknął się o wystający korzeń i wyłożył się na ścieżce jak kłoda wprost idealnie unikając w ten sposób wspomnianego ataku w myśl odwiecznej zasady rządzącej światem, że Głupi Mają Szczęście.
Nie zmieniało to faktu, że soniczny krzyk pozbawił Stefana słuchu na dłuższą chwilę, dlatego wołanie Duviela aby biec w kierunku snopa światła w zasadzie nie zostało przez niego zarejestrowane i w związku z tym, że Jeager zdołał zobaczyć tylko zamazaną sylwetkę latającego stwora znikającego w mroku i efekt jego ataku w postaci licznych obrażeń wśród reszty, jedyne do czego był zdolny w chwili w której wstawał z ziemi i sięgał po leżący koło niego łuk to wykrzyczenie:
- Rozproszyć się dwójkami!, Niech nie ma możliwość zaatakowania wszystkich naraz znowu, tylko nie rozłaźcie się na tyle żebyśmy się nie pogubili! Zastrzelmy Dziada! -jednocześnie skierował się w kierunku grubszego drzewa aby zyskać dzięki niemu choć trochę osłony, drzewo które wybrał całkowicie przypadkowo kierowało go z grubsza w kierunku w którym ruszył elf.
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-11-2023, 14:28   #122
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 - 2521.04.31; wlt; południe

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; południe
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)



Główna grupa



Tobias i Duivel zareagowali błyskawicznie na latające zagrożenie. Reszta go nie spostrzegła a gdy atak nastąpił już zwijała się z bólu od tego skrzekliwego ataku. Obaj łucznicy wypuścili swoje strzały i pierzaste pocisku pomknęły w górę. Ale bez efektu. Do tego Tobiasowi pękła cięciwa. Miał co prawda zapasową w przypinanej kieszonce przy swoim pasie. Ale potrzebował czasu aby ją naciągnąć ponownie. Póki to się nie stanie to na takie ataki latającego straszydła był tak samo bezbronny jak miecznicy albo Stefan. Wszyscy oberwali od tego nietypowego ataku ale niektórzy lżej a inni mocniej.

- Co to było?! - krzyknął któryś ze zdezorientowanych mieczników który widocznie nie dostrzegł co ich zaatakowało.

- Uciekajmy stąd! To jakieś przeklęte miejsce! - zawtórował mu inny.

- Przestańcie się mazgaić! Sprawdzimy tylko to miejsce i jak nie będzie magiczki to wracamy! No już! Zbierać się chłopy! - Hugo chociaż krwawił z nosa i trzymał się za bolący brzuch więc nie wyglądał tak dobrze jak przed atakiem ale zdołał jakoś przekonać swoich ludzi aby przeszli jeszcze ten kawałek dali. Jednak ich wytrzymałość wydawała się być bliska kresu. Zwłaszcza jak mieli do czynienia z przeciwnikeim przeciwko któemu nie bardzo było jak walczyć.

Miecznicy ruszyli mniej więcej za elfem i pewnie nadzieją na spotkanie świetlistej milady jaka znała się na tej całej dziwnej i strasznej magii. Stefan czy Tobias jak nie chcieli zostać sami musieli podąrzać za nimi. Jaeger mógł sobie darować zastawianie się włócznią bo latający stwór latał gdzieś przy koronach drzew. Może trochę ponad, może nie. Ale na pewno powyżej zasięgu broni do bezpośredniego starcia. Jedynie gdyby nabrała go ochota na szarżę z powietrza taki manewr z włócznią dawał nadzieję, że coś pomoże.

- Gdzie ona jest? - zapytał któryś z mieczników. Rzeczywiście samej di Lucci nie było coś widać. Szli na oko tam gdzie chyba wcześniej widać było to błyskające ku nieby światło. Też nie byli pewni czy to rzeczywiście ona czy jakieś sztuczki plugawej magii. Jednak na razie jeszcze byli skłonni to sprawdzić. W tej bardzo mglistej scenerii trudno było ocenić odległość. Zwłaszcza jak mgła zaczynała skrywać okolicę już kilkanaście kroków od nich a ze dwa czy trzy tuziny dalej to już w ogóle nie było nic widać.

- Ale świństwo. - mruknął jeden z żołnierzy widząc plamę jakiejś obrzydliwej mazi. Zresztą śmierdziała też obrzydliwie a nad nią unosiły się tłuste, brzęczące muchy. Cała grupka ominęła to o kilka kroków. Mijali kolejne młode drzewka, kępy krzaków nerwowo wypatrując zagrożenia jakie mogło wyskoczyć ze środka. I często zerkając w niebo. To znaczy w górę, tam gdzie powinno być niebo ale zamiast tego była tylko mglista kopuła. Stąd jednak mógł wrócić kolejny atak tego latającego straszydła.

- Cicho! Słyszycie? - któryś z wojaków zastopował resztę. I gdy klekot ekwipunku i kroków umilkł dało się słyszeć rżenie konia. Słyszeli też inne dźwięki które jednak trudno było zinterpretować skąd mogą pochodzić. Co jednak pogłębiało atmosferę niepokoju i niewytłumaczalnego zagrożenia. Wskazywało, że nie są tu sami. To ciężkie, charczące, końskie rżenie było pierwszym w miarę znanym odgłosem. Po jakimś czasie znaleźli konia. To był koń Alezzi, dało się poznać po rzędzie. Leżał jednak na boku i ciężko dyszał. Krwawił z nozdrzy i pyska. Wyglądał na ciężko chorego albo rannego.

Mgła jakby nieco zrzedła i dostrzegli proste linie zwiastujące jakąś konstrukcję. Tam wśród tych nieznanych ruin znaleźli Alezzię. Już nie była taka nieskazitelnie czysta i schludna jak wcześniej. Siedziała na dawnym klepisku porośnietym obecnie trawą przemieszaną z kałużami wody i błotem. Z ust i nosa ciekła jej krew jaką pewnie co jakiś czas ścierała bo dłoń i rękaw jasnej sukni też miała zakrwawione. Co jakiś czas z ust i nosa pojawiały się banieczki krwawej piany o uczona dyszała ciężko podobnie jak jej koń. Mimo to z jej oczu biła determinacja.

- Jesteście… - wyharczała i zamilkła na kilka oddechów. - On tu jest. Albo ona. Ktoś od nas. Z Kolegium. Wyczuwam jego moc. Wciąż walczy. - wychrypiała ciężko i znów zamilkła aby nabrać siły.

- Walczy z plugastwem. Musimy mu pomóc. To potężny sojusznik. Sami widzicie… Tyle czasu… A sługi ciemności nie mogą dać mu rady… - dorzuciła i zrobiła ciężki ruch ręką jakby chciała wskazać dookoła.

- Tu lata jeden z nich… Ale nie mogę go sięgnąć. Za wysoko. - wysapała znowu wskazując tym razem gdzieś do góry. - Musimy się zaczaić. Tam są schody. - wskazała gdzieś w bok dawnych ruin.




https://i.imgur.com/0frqhrB.jpg


Gdy tam spojrzeli rzeczywiście było widać jakieś nie wiadomo jak stare kamienne schody jakie prowadziły gdzieś w górę. Porośnięte mchem i z kępkami trawy. Trudno było teraz stwierdzić co to niegdyś mogło być.

- Pomóżcie mi wejść na górę. Może z góry go sięgnę. Zaskoczę. Tylko ktoś musi zostać tutaj. Na dole. Aby go zwabić. - wysapała zaczerwieniona z wysiłku uczona. Twarz miała pokrytą nie tylko krwią z ust i nosa ale też błotem i drobnymi zadrapaniami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-12-2023, 18:47   #123
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Złowrogi cień sunący ma głowami był coraz większy i Tobias wypuścił powietrze z płuc tuż przed strzałem. Ale ten nie nastąpił.
- Czyżby Bogowie mnie przeklęli? - pomyślał gdy łuczysko szarpnęło jego ramieniem, gdy pozbawione cięciwy gwałtownie wyprostowało się. Chwilę później już kulił się starając się chronić uszy przed przeraźliwym skrzekiem demonicznej istoty.
Kiedy oddaliła się i ból w głowie i uszach ustał Tobias szybko pozbierał się i rozejrzał wokół. Mężczyźni wokół byli żywi, ranni ale żywi. Ktoś krzyknął, dopiero po chwili dotarło do Tobiasa co. Wszyscy ruszyli przed siebie w gęstą mgłę. Łucznik spojrzał na pękniętą cięciwę i wymacał w kieszonce zapas który zawsze nosił ze sobą. - Uff, jest.
Dotarli w końcu do jakiś ruin, wśród których znaleźli Tileańską czarodziejkę. Tobias podziękował w duchu Taalowi. Kto by się spodziewał że zwiadowca będzie się cieszył na widok maga. Wujaszek by go skarcił za samą myśl. Nie wyglądała dobrze, ale w jej oczach ciągle można było dostrzec siłę i hardość.
Oszczędnie ich przywitała i choć Tobias nie rozumiał większości z tego o czym mówiła, był gotów u jej boku na wszystko co czekało na nich. I może zemści się na tej małej latającej suce. Ale wpierw musiał doprowadzić Duivela łuk do porządku. Usiadł na schodach na których zaparł jeden koniec łuczyska i po tym jak zahaczył na nim cięciwę powoli zaczął go wyginać. Robił to już nie raz ale teraz czuł każdą ranę otrzymaną do tej pory i przez myśl mu przeszło że może mu się to tym razem nie udać. Walczył zaciekle z drzewcem kiedy nagle poczuł jak czyjaś ręka chwyta za łęczyńsko. Stefan po raz kolejny raz okazał się dobrym kompanem.
- To kto wystawia się na wabia? rzucił Tobias. Wiem, miałem się trzymać blisko Was, to może zostaniemy z Duivelem we trzech na dole?
 
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-12-2023, 21:42   #124
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Widząc resztę grupy ruszająca biegiem za Duvielem Stefan zacisnął zęby i ruszył za nimi mając nadzieje że nie wpakują się w sytuacje gdzie od przodu spotkają kolejnych wrogów a latadło wytnie ich od tyłu.
Zrównał się krokiem z Tobiasem i razem z nim podążył za resztą rozglądając się uważnie na wszystkie strony i zwracając uwagę na reakcje Azura mogące alarmować o czyjejś obecności.

Widząc śmierdzącą plamę Stefan starał się trzymać się od niej jeszcze dalej niż reszta. Nie wiedział co w niej dokładnie widział ale wywołała w nim niepokój i wspomnienia o jednym z zadań dla świątyni Pani Miłosierdzi, musiał wtedy pilnować kwarantanny wsi w której banda kultystów wywołała epidemię. Tak jak w niejednym koszmarze przypomniał sobie błagania zrozpaczonych wieśniaków chcących aby wypuszczono z osady dotkniętej straszliwą zarazą. Płacz dzieci i zawodzenie matek chcących aby ocalić chociaż ich dzieci...wszystko urywane bezwzględnym rozkazem dowódcy o tym że każe strzelać do każdego kto spróbuje opuścić wioskę. Niemal wszyscy wymarli w straszliwych męczarniach mimo pomocy udzielanej przez sługi świątyni. Te mroczne wspomnienia prześladowały go aż znaleźli biednego konia magiczki. Jeager przykląkł przy koniu i miał zamiar w pierwszej chwili skrócić jego męki ale doszedł do wniosku, że jeśli zaraz znajdą di Lucci to może ta da rade uleczyć swojego wierzchowca. Dlatego pogładził konia z troska po głowie po czym uważając na to żeby nie zostać przez niego kopnięty spróbował zabrać z konia sakwy czarodziejki pomny tego, że ta może ich potrzebować i dołączył do reszty.

Kiedy zobaczyli Alezzię wśród ruin Stefan ruszył w natychmiast w jej stronę rozglądając się uważnie w poszukiwaniu tego kto tak urządził czarodziejkę.
Przyklękając przy niej i kładąc przed nią sakwę z jej rzeczami słuchał jej słów jednocześnie cały czas na przemian obserwując okolice i przyglądając się jej rana aby przygotować się do leczenia.
Kiedy ta powiedziała że chce aby zaprowadzić ja na wieże żeby zaatakować latającego stwora Stefan szybko odpowiedział ściszonym głosem.
- Pani pomożemy Ci jak tylko damy radę, ale sama chyba przyznasz, że ledwo żyjesz? Nasi ludzie też są poranieni i to jak podejrzewam m.in. przez tego samego potwora. Jeśli mamy mieć szanse pomóc temu magowi o którym mówisz Pani to musimy Cię najpierw poskładać do kupy w jakimś bezpiecznym miejscu. Czy wiesz Pani czy w tych ruinach jest bezpiecznie, nie ma żadnych wrogów?
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-12-2023, 00:23   #125
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Elf mknął przez mgłę choć jego bieg nie był naturalnie szybki jak zwykle. Spowalniała go gęsta mgła przez którą ciężko było coś zobaczyć, ale przede wszystkim dziwny ból głowy wciąż go otumaniał. Mijał śmierdzące bagna aż w końcu usłyszał coś co przypominało dźwięk wydawany przez konia. Znał ten przykry odgłos. W swoim krótkim elfim życiu, które dla człowieka wydawało się już wyjątkowo długie, był już obecny przy zdychającej chabecie. Nie był to nigdy miły widok, tak samo jak i teraz. Domyślił się jednak, że to koń magini, więc jest jeszcze dla niego szansa. Jeśli oczywiście i oni przeżyją. pierwszy raz od dawna został zraniony, a przyczyniło się do tego też zwykłe ugryzienie psa.
Słyszał zasobą głos Huga, który zapewne usłyszał odgłosy zdychającego konia. Jednocześnie mgła jakby zaczęła się przerzedzać, a to był raczej dobry znak. Zobaczył w końcu ją. Siedziała umorusana w błocie i krwi, ale mimo widocznego zmęczania wciąż biła od niej determinacja.
- Jesteśmy Alezzio - powiedział na tyle głośno aby ona jak i reszta towarzyszy go usłyszała.
Magini opowiedziała powoli swoją historię. Duivel miał czas na przetworzenie informacji gdyż świetlista Pani ewidentnie potrzebowała czasu aby zrobić oddech. Jednak gdy wskazała na schody, a Tobias i Stefan wypowiedzieli się, to sam się otoś odezwał jakby uniemożliwiając odpowiedzenie na zadane przez towarzyszy pytania.
[i]- Panowie! Niech ktoś pomoże Tobiasowi z łukiem! Jak się z tym uporacie to zgodnie z sugestią Tobiasa, on i Stefan tu zostaną, ale ja idę na górę. Hugo wyznacz kogoś by wsparł naszą dowódczynię i pomógł jej wejść po schodach. Na miejscu liczę na pomoc z waszej stronie w opatrywaniu Pani di Lucci
mówił elf wielce przekonany co do tego co przekazuje innym. Nie był doświadczony w wydawaniu poleceń, ale czuł, że sytuacja wymaga zdecydowanych ruchów. Sam będąc na górze i po próbie udzielenia pierwszej pomocy magini, znów złapał za łuk i byl gotowy wystrzelić gdy tylko zauważy zbliżającego się wroga.
 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-12-2023, 00:55   #126
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 27 - 2521.04.31; wlt; południe

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; południe
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)


Główna grupa



Na miejscu odnalezienia bladolicej czarodziejki zapanowało zamieszanie. Chyba wszystkich w jakimś stopniu zaskoczył jej widok. Czy też może raczej stan w jakim ją znaleźli. Ciężki oddech i ból słyszalny w głosie, cierpienie wymalowane na młodej twarzy. Sama twarz i biała suknia były sponiewierane krwią, brudem i błotem. A magini już nie wydawała się tą szlachetną i pewną siebie damą jaką śmiało wykrzykiwała rozkazy z siodła. Tylko zwykłą śmiertelniczką opartą o truchło pradawnej ściany jaka gdy oberwie to dopada ją słabizna taka sama jak zwykłych wojaków. No i zabrakło jej jak i porucznika Ferro którzy zwykle odkąd odłączyli się od głównej kolumny wydawali polecenia i mieli na tyle autorytetu, że pozostali je wykonywali. Miecznicy popatrzyli na siebie nawzajem niepewni co teraz robić. Trójka zwiadowców chociaż bardziej zdecydowana to rozsypała się po różnych zajęciach. Tobias zajął miejsce na dole schodów i zaczął się mocować ze pożyczonym od elfa łukiem. Duivel powiedział aby któryś z nich mu pomógł ale Stefan ich ubiegł. Włócznik odłożył swoją główną broń i tarczę i nachylił się any pomóc koledze w tych zmaganiach z opornym kawałkiem drewna. Hugo i pozostała dwójka mieczników obserwowała te zmagania, to charczącą magiczkę, to stojącego elfa, to otaczające ich mgłę i krzaki.

- Tu ta mgła jest chyba trochę rzadsza. Dalej widać. - powiedział Hugo chyba po to aby powiedzieć cokolwiek. Leśny elf jaki chwilowo nie był niczym zajęty mógł się zgodzić z takim wnioskiem. Rzeczywiście było tu trochę dalej widać niż na tej porośniętej krzakami i młdonikiem polanie przez jaką do tej pory szli.

- To to miejsce… Niegdyś święte… Zostało zbrukane… Ale nie całkiem… Część pradawnej mocy wciąż… Promieniuje… I rozprasza część plugawych mocy… - wyszeptała magiczka potwierdzając spostrzeżenia kaprala mieczników. Ten pokiwał głową ale jak elf mógł poznać po minie to chyba sam nie był pewien czy go ucieszyła czy zmartwiła ta wiadomość. Zresztą jego chłopców podobnie.

Tobias czy Stefan byli zbyt zasapani i zaczerwienieni z wysiłku aby widzieć ich twarze. Co nie zostało powiedziane na głos to do nich nie docierała. Za bardzo pochłaniała ich walka z opornym łuczyskiem. Długotrwałe napinanie nieco je odkształciło ale nadal przypominała nieco wygiętą laskę czy tyczkę a nie łuk. Trzeba było siłą mięśni ją napiąć ponownie i potem z pomocą łuczniczych palców umocować cięciwę na swoim miejscu. Zmagali się mocno ale widocznie im się pofarciło bo już druga próba Tobiasa zaowocowała, że umieścił cięciwę na miejscu. Jeszcze trochę wysiłku aby ją tam utrwalić i wreszcie mogli się wyprostować z dumą. Czerwoni z wysiłku i z potem perlącym się na czole i plecach ale jednak łuk jaki elficki kolega pożyczył Tobiasowi znów wyglądał jak łuk. A nie nieco wykrzywiona tyczka.

Teraz Stefan mógł się zająć ranną magiczką. Podszedł do niej, uklęknął aby zobaczyć jej rany. No i zaczął wyjmować z torby potrzebne przybory. Widząc to Duivel podszedł do niego aby mu pomóc w tym zajęciu. Zawsze to było łatwiej pracować na żywym ciele lżej na cztery niż dwie ręce. Zwłaszcza jak obie osoby miały pojecie o tym co robią i mogły sie wspomagać. Jedna mogła odchylić ranę a druga ją oczyścić. Albo przejąć opatrunek z tej przeciwnej strony i oddać po tej pierwszej gdy się komuś opatrywało korpus. Tobiasowi zaś zostało towarzyszenie Hugo i jego miecznikom. Więc do niego zwrócił się Hugo.

- My nie mamy nic do strzelania. Póki ta poczwara nie będzie na wyciągnięcie miecza to nic jej nie zrobimy. - powiedział do Ostlandczyka z już naprawionym łukiem. Wymownie zamachał swoim orężem aby pokazać, że w porównaniu do zasięgu rażenia łuku to oni mają mocno ograniczone możliwości. A międzyczasie kazał jednemu wejść na szczyt wieży, dwóm pozostałym stanąć po przeciwnych stronach mniej więcej prostokątnych ruin aby mieć baczenie z każdej strony. No i mogli słuchać bolesnych posykiwań i pojękiwań opatrywanej magiczki przetykanej rozmową ze Stefanem.

- Nie wiem co to za ruiny… Koń mnie tu poniósł… Tu stawiłam opór latającemu maszkaronowi… Nie sprawdzałam ruin ale nic mnie stąd nie zaatakowało… Ten maszkaron wróci, to pewne… - wysapała jasnowłosa milady zmagając się z bólem. Opatrywanie ran nie było przyjemne dla żadnej ze stron. Zwłaszcza jak poszkodowaną była piękna, młoda kobieta to na jej cierpienie było ciężko patrzeć. Ale użyta z manierek woda wzmocniona ziołami i opatrzona bandażami wydawała się wzmacniać czarodziejkę. Z bliska było widać jak rumieńce wysiłku na jej licu powoli zaczynają blednąć a ciężki, rwany oddech nabiera regularności. Z bliska było też czuć kwiatowy aromat jej perfum jakiego do tej pory nie dało się wyczuć. I wskazywał na zakazaną zwykle bliskość na jaką poza małżonkami nie było miejsca u obyczajnych obywateli.

Ale pomogło. Alezzia di Lucci złapała się za zraniony ale już opatrzony bok i spojrzała w to miejsce. Na białej sukni wciąż było widać błoto i zacieki ale pod nią widać było świeży opatrunek. Białowłosa spojrzała w gdzieś w dal i na próbę wzięła kilka głębszych oddechów. Charczenie zniknęło z jej oddechu i to ją uspokoiła.

- Dziękuję wam. Nie wiem jakbym sobie poradziła sama. Ale to jeszcze nie koniec. Ta poczwara tu wróci. Proszę pomóżcie mi wstać. - elfa i ostlandzkiego włócznika obdarzyła bladym ale ciepłym uśmiechem. I wyciągnęła dłonie aby pomogli jej wstać. Wciąż były lepkie od brudu i własnej krwi co nieco psuło przyjemność dotyku delikatnej, kobiecej dłoni. Wstała z ich pomocą jeszcze chwiejnie i syknęła cicho z bólu. Ale gdy oparła się dłonią o ścianę to pomogło jej odzyskać równowagę.

- Już mi lepiej. Dziękuję. - powiedziała cicho. Znów wzięła głębszy oddech i popatrzyła na swoje pobrudzone błotem i krwią dłonie. Powiedziała coś cicho w dziwym języku co brzmiało jak słowo czy dwa. Jej dłonie ożyły jak rozświetlone wewnętrznym blaskiem jaki pochłaniał ten ziemski brud. I po chwili miała już dłonie tak czyste jak zawsze gdy dotąd ją spotykali. Sama magiczka uśmiechnęła się do tego jakby sprawiło jej to drobną przyjemność. Spojrzała na Stefana i Duivela.

- Jesteś ranny. Masz wewnętrzne rany. Od tego maszkarona. - odezwała się patrząc na elfa. Na jego korpus jakby była w stanie dostrzec co on ma tam w środku. Po czym znów coś powiedziała szybki i w obcym języku. Przyłożyła dłoń do jego piersi i znów spłynęło z niej światło jakie wniknęło w głąb Duivela. Ten czuł jakby tam przeniknęło do niego jakieś przyjemne ciepło. I rozlało się tam czymś kojącym. Odrętwienie i ból jaki odczuwał od ataku latającego maszkarona zbladł a w końcu całkiem ustąpił. Chociaż na zewnątrz nie widział żadnej zmiany. Zresztą Stefan jaki stał obok niego też nie. Ot kula światła wniknęła w ciało elfiego kolegi i tam zniknęła. Nic więcej nie było widać. Chwila spokoju i błogości szybko poszła w zapomnienie gdy rozległ się okrzyk któregoś z żołnierzy.

- Leci! Leci! To straszydło! Leci tutaj! - okrzyk wtargnął w scenę wewnątrz ruin. Magiczka jak się okazało odzyskała nie tylko siły fizyczne ale i zdecydowanie.

- Tobias! Zostań na dole! Utrzymaj pozycję tak długo jak dasz radę! Jeden czy dwa okrzyki powinieneś wytrzymać a potem schowaj się gdzie dasz radę! - spojrzała na tropiciela mocnym spojrzeniem. Może dlatego, że niedawno sam proponował aby tu zostać. I mogła to usłyszeć.

- Dobrze aby ktoś dotrzymał mu towarzystwa. Powinien zaatakować każdy widoczny cel ale im więcej tym większa szansa, że się skusi. - zwróciła się do dwóch zwiadowców i czwórki mieczników. Sama zaś pobiegła w górę kamiennych schodów na jakich zdążyły wyrosnąć kępki mchu i trawy.

- Wy się chłopcy schowajcie. Dobrze aby ktoś miał nas pozbierać. Jak będzie po wszystkim. - Hugo powiedział cicho i z rezygnacją do swoich mieczników. Ci wahali aię ale tylko przez chwilę. Po czym kiwnęli głowami i pobiegli schować się w głąb załomów ruin czy pod schodami. Zaś kapral mieczników stanął obok Tobiasa i wpatrywał się w zamglone niebo skąd powinno nadlecieć zagrożenie. Tak jak mówił póki wróg nie był na wyciągnięcie ostrza nie mógł nic poradzić. Ale na wabia razem z łucznikiem stanąć mógł. Ten z bliska słyszał jak ten mamrocze pod nosem. Albo się modli nerwowo ściskając dłoń na rękojeści miecza. Albo się wydawało albo słychać już było szum powietrza zwiastującego ruch.



---

Mecha 27


Naciąganie cięciwy łuku (KRZ)

Tobias KRZ 40
pomoc Stefana +10

razem: 40+10=50

rzut: https://orokos.com/roll/995860 32

wynik: 50-32=+12 = ma.suk > udało się naciągnać cięciwę b.szybko


---


Leczenie ran (INT + leczenie)

Stefan INT 40
pomoc Duivela +10
s.ciężki -20
polowy brud -10

razem: 40+10-20-10=20

rzut: https://orokos.com/roll/995861 83

wynik: 20-83=-63 = du.por > mod -2 (rzut k6:6 > -2+6=+4 HP) Alezzia 6+4=10/12
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-12-2023, 23:49   #127
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Duivel był przekonany, że odniesione rany przeszkodzą mu w wykonywaniu prostych czynności. Tak też się działo i dlatego przy leczeniu magini jedynie asystował Stefanowi. W takich chwilach wszelkie niesnaski odchodzą na bok, liczy się większe dobro i wspólny cel. Przynajmniej tak postrzegał to elf. Pierwsza pomoc dla Alezzi przyniosła widoczne rezultaty. Najważniejsze, że mogła znów spokojnie złapać oddech.
- Jak dobrze usłyszeć poprawę- elf szybko zagadał do di Lucci gdy usłyszał jej czystszy oddech.
Magini dosłownie po chwili zwróciła się do niego i zrewanżowała się za wyleczenie. Duivel już kiedyś zaznał podobnego uczucia, gdy jego ówczesna partnerka Elysia Windrider uleczyła go po jednej z jego wypraw. Wówczas pomagał swojemu wujowi i wraz z kuzynem Hal'ilem wybrał się jako ochrona karawany kupieckiej do granicy z Hochlandem. Sama podróż przebiegała pomyślnie, ale samo przekazanie opieki nad karawaną tym razem nie poszło po ich myśli. Okazało się, że bandyci zabili ludzi najętych do ochrony w Hochlandzie i to samo chcieli uczynić z nimi. Po ciężkiej bitwie, udało im się ujść z życiem, jednak ponieśli spore straty zarówno w ludziach, towarze, jak i sami doznali licznych obrażeń. To wszystko działo się jakieś 30 lat temu, co dla elfa nie było jakoś odległą historią i stąd kojarzył to niesamowite uczucie wyleczenia dzięki magii.
Nie mógł jednak w pełni wrócić do tych wspomnień, gdyż nagle Alezzia krzyknęła. To potwór znów zmierzał w ich kierunku.
- Nie traćmy czasu!! Ja biegnę za Alezzią, wy zróbcie co uważacie za słuszne...- krzyknął do Stefana i Tobiasa, a sam niewiele się zastanawiając pobiegł zaraz za maginią na górę trzymając już łuk w ręku.
Gdy już byli na miejscu, wyciągnął strzałę aby móc przymierzyć i strzelić w potwora. "Tym razem na pewno go dopadne" pomyślał pewny siebie. Dlatego też pobiegł na górę, aby wyrządzić jak najwięcej szkody bestii, która raczej nie spodziewała się, że może być zaatakowana z dwóch stron. Miał zamiar oddać mierzony strzał, a może nawet i kilka, jeśli uda mu się błyskawicznie przeładować, a raczej dobyć kolejną strzałę.
 

Ostatnio edytowane przez Cioldan : 07-12-2023 o 23:55.
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-12-2023, 01:53   #128
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Stefan z wielką ulga przyjał pomoc Duviela przy opatrywaniu rannej czarodziejki, ale doskonale zdawał sobie sprawę że ich zabiegi na niewiele się zdały w obliczu wewnętrznych obrażen które odniosła cudzoziemka. Sądził że w trakcie opatrywania uda mu się zadać kobiecie kilka pytań na temat tego co się z nią działo, co mają zrobić aby pomóc wspomnianemu czarownikowi aby tylko wspomnieć o pierwszych pytaniach z brzegu które do niej miał ale szybko przekonał się że nie ma na to najmniejszych szans jeśli nie chce jej zrobić poważnej krzywdy rozpraszając swoja koncentracje.
Był więcej niż uradowany widząc, że Alezzia mimo średniej roboty jaką udało mu się wykonać przy jej obrażeniach wydała się odzyskać choć trochę sił. Właśnie miał zadać jej pytanie na temat tego komu miałaby być poświęcona świątyni, gdy czarodziejka rozpoczęła swoje magiczne zabiegi, oczyszczenie siebie samej z brudy było widowiskową ale koniec końców igraszką w porównaniu z uleczeniem(bo Stefan był pewien na pierwszy rzut oka że stan elfa znacznie się poprawił po tym co zrobiła czarodziejka) Duiviela.
Podziw dla jej magicznej sztuki zabrał mu kilka kolejnych sekund w których nie udało mu się zadać żadnych pytań, dopiero po chwili zrozumiał jak cenne były to sekundy, kiedy rozległ się alarm o zbliżającym się potworze. Stefan natychmiast poderwał się z ziemi rozglądając się oraz jednocześnie słuchając poleceń czarodziejki. Słysząc jej słowa do Tobiasa, natychmiast spojrzał na tego i przypomniał sobie szczęki tamtego potwora szarpiące jego ciało i wiedział od razu co powinien zrobić:
Ja zostanę tutaj Pani, Tobias przyda Ci się bardziej na wieży - spoglądając na myśliwego uśmiechnął się i dodał - Teraz pora na mnie żebym znalazł sobie jakiegoś nowego“przyjaciela”.
Nie tracą czasu podczas mówienia spojrzał na zostającego na dole Hugo po tym na wieże po czy pobiegł aby ustawić się tak aby znajdowali się po przeciwnych stronach wieży. Po tym oparł swoją włócznie o ścianę i z łukiem w ręku zaczął udawać że przygląda się jakimś rzeczą na ziemi aby sprawiać wrażenie zaskoczonego przez potwora w trakcie jakiś zadań. Jednocześnie rozpoczął krótką modlitwę do Sigmara w której prosi o Siłę i zwycięstwo w nadchodzącym starciu.
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-12-2023, 06:53   #129
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Ramiona Tobiasa paliły żywym ogniem gdy cięciwa znalazła się na swoim miejscu. Przez moment łucznik bał się że otworzyły się rany zadane mu przez ogara chaosu. Podziękował Stefanowi za pomoc, wstał i napiął łuk, zadowolony z rezultatu. Po czym rozejrzał się po okolicy, wcześniej nie zawracał sobie tym głowy. Zastanawiał się co przed wiekami tu stało, czy było to ludzka czy elficka budowla, jakie historie pamięta.
Napięcie wśród żołnierzy można było - jak tą mgłę - kroić nożem. Wszyscy poza czarodziejką rozglądali się nerwowo oczekując zagrożeń dosłownie z każdego kierunku. Tileanka, po tym jak otrzymała pomoc od Duivele i Stefana (sama odwzajemniła ją, magicznie lecząc rany) wstała i spojrzała po swoich podwładnych. Miała plan. Rzuciła polecenia głosem silnym i zdecydowanym ale Tobias już wiedział, że może być to tylko dla podniesienia morale, które zostało mocno nadszarpnięte przez szaleństwo porucznika i walkę z dwoma demonami. Zwiadowca zaproponował że zostanie na dole jako ‘wabik’ na latającego stwora i zamierzał wypełnić tą rolę pokrzepiony słowami czarodziejki. A propozycję Stefana zbył uśmiechem i machnięciem ręką.
- Nie bracie, tym razem staniemy razem naprzeciw tej bestii.
Stefan kiwnął porozumiewawczo głową, którą chwile później zadarł, i Tobias uczynił to samo, napinając łuk do strzału. Ciemny, niepokojący kształt ukazał się, zbliżając się do nich nieuchronnie.
 
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-12-2023, 20:02   #130
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 - 2521.04.31; wlt; południe

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; południe
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)


Główna grupa



Od okrzyku ostrzegawczego jednego z mieczników Theiss upłynęła tylko chwila gdy płaski kształt ukazał sunący w powietrzu ukazał się śmiertelnikom. Duivel zdążył wbiec na pradawane schody zaraz za jasnowłosą magiczką. Stefan zdążył odłożyć tarczę i włócznię aby wymienić je na łuk i stanąć obok Tobiasa i Hugo. I tyle. Zza narożnika budynku już ukazał się ów mieniący się kolorami kształt. Szybujący w powietrzu koszmar z innego świata jaki chyba tylko przez porównanie do czegoś znajomego mógł przypominać cokolwiek. Było w nim coś tak odrażającego, obcego i jednocześnie majestycznego, że śmiertelnicy na moment zawachali się. Wcześniejsze spotkanie z tym stworem na polanie zaskoczyło ich na tyle, że nie mieli czasu przyjrzeć mu się. Dopiero teraz, jak mgła wydawała się wokół ruin rzadsza niż na polanie pozwalała dojrzeć ten kształ w całym majestacie. Stefana przeląkł ten widok. Zaschło mu w gardle i poczuł suchość w ustach na myśl z jak obcym stworzeniem mają tu do czynienia. Myśl aby dać sobie spokój i schować się gdzieś gdzie miecznicy albo gdziekolwiek indziej nagle wydała mu się całkiem rozsądna. Ale wziął się w garść i uniósł łuk aby wymierzyć w latacza chociaż brakowało mu pewności siebie jaką okazywał jeszcze przed chwilą. Tobias też miał okazję aby skorygować swoje drugie wrażenie na temat tego czegoś. Co prawda pierwszy dostrzegł to straszydło niedawno na polanie ale wtedy wszystko było zbyt szybko aby się temu czemuś przyglądać. Ot, strzelał prawie odruchowo bez zastanawiania się. Teraz jednak stwór nie zjawił się tak nagle gdy powietrze było tu czystsze i też poczuł zaniepokojenie na myśl z czym mają tu do czynienia. Jednak bez wahania zdołał unieść broń i naciągnąć cięciwę do pierwszego strzału. Nerwowe mamrotanie Hugo jaki stał obok nich i ściskał miecz w dłoni tylko potwierdzało, że na nim poczwara też wywarła spore wrażenie. Tyle, że on swoim mieczem nie miał jak jej sięgnąć.

Na wieży zaś Alezzia sapnęła cicho widząc jak potwór pojawił się ponownie. Chyba ich jeszcze nie zauważył i kierował się ku kolegom jacy zostali na zewnątrz mężnie przyjmując rolę wabika. Ale jasnowłosa wydawała się zdawać sprawę z powagi sytuacji ale trzymała nerwy na wodzy okazując przede wszystkim skupienie i dyscyplinę zachowania ciszy aby nie zepsuć planowanej zsadzki. Duivel za to nie dostrzegł w tym stworzeniu niczego więcej niż kolejnej zwierzyny do upolowania. Spokojnie naszykował strzałę ale czekał na sygnał aby nie zepsuć improwizowanego planu zasadzki.

Ta zaś zaczęła się zaraz potem gdy dwaj łucznicy na ziemi puścili cięciwy. Dwa pierzaste pociski pomknęły ku nadlatującemu zagrożeniu. Hugo krzyknął coś dla dodania im wszystkim otuchy. Wtedy też elf posłał swoją pierwszą strzałę a magiczka zaczęła śpiewać albo wierszować coś w dziwnym języku. A gdy już się zaczęło to wszystko przyspieszyło. Łucznicy napinali swoje cięciwy, sięgali po kolejne strzały widząc tą sunącą pod pokrywą mgły bestię. Magiczka śpiewała swoje zaklęcia a i stwór odpowiadał swoim sonicznym atakiem nie angażując się w bezpośrednie starcie.

Latacz nadlatywał wprost na trójkę śmiertelników. Będąc dla nich odkrytym i ruchomym celem. Ale nie zdradzał się jakąś zwrotnością i gwałtownymi manewrami więc nie był aż tak trudny do trafienia. Z pierwszej salwy tylko strzała Tobiasa uktwiła gdzieś w płaskim brzuchu latającej bestii. Alezzia zaś sapnęła z wysiłku ale to słyszał tylko Duivel jaki był obok niej na rozwalającej się klatce schodowej o dziurawych ścianach. - Oh! Silny jest. Mocno zakorzeniony. - te same ściany miały wiele wad jeśli chodzi o zapewnienie kryjówki bo liczne ubytki kamieni sprawiały dość dziurawe wrażenie. Te same dziury jednak zapewniały wgląd na zewnątrz i można było potraktować je jako gotowe strzelnice. Bystry obserwator zapewne mógłby dostrzec ukrywającą się na schodach dwójkę ale potwór albo do takich nie należał albo zbyt absorbowała go walka z tymi co zostali na zewnątrz.

Latające straszydło leciało gdzieś na wysokości na czubków drzew i dachów domów. Takie można było mieć wrażenie. Zbyt wysoko aby sięgnąć je bronią ręczną ale dla łuków to nie była jakaś straszna odległość. Zwłaszcza, że ten nadlatywał w kierunku widocznej przy ruinach trójki mężczyzn. Zaatakował z wysoka tym piskliwym krzykiem jaki jak trafił kogoś bezpośrednio to przypominał uderzenie pięścią w żołądek. Trafieni krzyczeli, zatykali uszy, kulili się i przerywali wszelkie wykonywane czynności. Z początku obaj towarzysze Stefana oberwali czymś takim. Hugo to aż się zatoczył i złapał za nos z którego pociekła strużka krwi.

Zanim się pozbierali na tyle, żeby znów wycelować łuki potwór już prawie nad nich nadlatywał. Posłali kolejne strzały, tak samo jak Duivel ze wieży. De Lucci wciąż śpiewała swoje zaklęcia zmagając się w niewidzialnym dla elfa pojedynku. Ten zresztą był zbyt zajęty strzelaniem z łuku aby przyglądać się jasnowłosej. Zanim latacz im zniknął z pola widzenia i ostrzału widać było, że kilka strzał uktwiło w jego mieniącym się fasetkowymi kolorami cielsku. Coś tam z niego wyciekło, wyparowało czy odpadło. Ale widocznie nie na tyle aby to go zwaliło na ziemię. Tobias ponownie odczuwał zmęczenie i ból z otrzymanych ran a Stefan był w podobnym stanie. Hugo miał pecha i oberwał chyba za każdym razem bo kiepsko wyglądał. Nie miał też jak odpowiedzieć na te ataki póki stwór szybował w powietrzu.

- Ja mam dość. Powodzenia. - mruknął już mocno krwawiąc z ust, nosa i uszu. Odszedł chwiejnym krokiem w stronę ruin gdzie pewnie liczył na znalezienie kryjówki przed dalszymi atakami. Duivel i Alezzia schronieni na wieży odczuwali te ataki potwora dużo słabiej. Też musieli przerywac swoje zajęcia aby złapać się za uszy i często krzyczeć z bólu ale jednak gdy te mijały po chwili oszołomienia mogli znów wracać do strzelania z łuku czy śpiewania zaklęć. Przynajmniej gdy elfowi w ostatnim ataku nie pękła cięciwa gdy posłał swoją ostatnią strzałę.

Ale to nie był koniec walki. Latacz widocznie zrobił nawrót i pojawił się ponownie. Walka zaczęła się na nowo. Teraz na dole zostali już tylko Stefan i Tobias. A na wieży Duivel został pozbawiony swojego łuku jaki bez cięciwy był bezużyteczny. Dwaj łucznicy na dole wznowili ostrzał w stronę nadlatującej bestii. Ta wydawała się mienić kolorami jeszcze bardziej niż wcześniej w jakimś złowróżbnym rytmie czy wzorze. Elf był świadkiem jak jasnowłosa ponownie zaczęła śpiewać swoje zaklęcia. Sądząc po zaciętym i sfrustrowanym wyrazie jej twarzy nie wszystko szło po jej myśli. Ale nie ustawała w wysiłkach. Potwór także nie miał zamiaru przegrać tej walki bo w swoim statecznym majestacie nadlatywał nad cele co jakiś czas wydając z siebie ten piekielny okrzyk jaki osłabiał ciało i ducha śmiertelników. W pewnym momencie zarówno żaden z naziemnych strzelców nie trafił w nadlatujący cel. Jak i latacz jakoś się przeliczył i jego krzyk rozorał ziemię i trawę obok nich nie czyniąc im większej krzywdy niż chwilowy paraliż jaki następował tuż po. Stwór przeleciał nad nimi widzieli tkwiące w nim strzały. Wydawało się, że krwawi jeszcze bardziej niż gdy mijał ich za pierwszym razem. Ale teraz znów oddalał się gdy obaj posłali swoje strzały zanim ten zniknie za rogiem. Obie przeleciały obok nie znikając gdzieś we mgle. Ale zanim straszydło zniknęło z widoku zaskrzeczało boleśnie, szarpnęło się nagle jak ryba wyciągana z wody i w syku mieszaniny obu rzeczywistości znikło z tego świata. Z wieży doszedł triumfujący okrzyk magini.

- Tak! Nareszcie! - krzyknęła radośnie co świadczyło, że chyba wreszcie udało jej się to co zamierzała od początku walki. Jeszcze chwilę widać było jak ta dziwna plama albo dym zawieszony w powietrzu mieni się wieloma obcymi kolorami. Ale stopniowo rzednie zaś stwora nadal nie było widać.

Magiczka zeszła po pradawnych schodach na poziom gruntu. Można było się wreszcie spotkać po walce i rozeznać jak komu poszło. Obaj łucznicy zostali ranny ale chociaż ich bolało to nie na tyle aby wyłączyło ich to z walki. Ten krzyk był dokuczliwy i w chwili ataku trudno było ustać w miejscu ale zabijał powoli i po kawałku. Atmosferę zwycięstwa zepsuły im krzyki Hugo jakie ich zwabiły do trupa jednego z mieczników. Znaleźli go pośród kolegów gdzie ukryli się w rozwalonej piwnicy dawnych ruin. Żołnierz wpatrywał się w mgłę ponad ruinami martwymi oczami i broczył krwią z poderżniętego gardła. Był martwy. Zaś dwaj jego koledzy kłócili się ze swoim kapralem, że nie mają pojęcia co tu się stało.



---


Mecha 28


Test strachu: latacz (SW)

Tobias SW 35; rzut: https://orokos.com/roll/996259 53; 35-53=-18 > ma.por = zaniepokojeniie 0 (zdenerwowanie)

Stefan SW 35; rzut: https://orokos.com/roll/996260 80; 35-80=-45 > śr.por = obawa -5 (stres)

Duivel SW 40; rzut: https://orokos.com/roll/996261 6; 40-6=+34 > śr.suk = zuchwałość +5

Alezzia SW 45+5+10=60; rzut: https://orokos.com/roll/996262 36; 60-36=+24 > ma.suk = wzięcie się w garść 0 (norma)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172