Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2023, 14:28   #122
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 - 2521.04.31; wlt; południe

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; południe
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)



Główna grupa



Tobias i Duivel zareagowali błyskawicznie na latające zagrożenie. Reszta go nie spostrzegła a gdy atak nastąpił już zwijała się z bólu od tego skrzekliwego ataku. Obaj łucznicy wypuścili swoje strzały i pierzaste pocisku pomknęły w górę. Ale bez efektu. Do tego Tobiasowi pękła cięciwa. Miał co prawda zapasową w przypinanej kieszonce przy swoim pasie. Ale potrzebował czasu aby ją naciągnąć ponownie. Póki to się nie stanie to na takie ataki latającego straszydła był tak samo bezbronny jak miecznicy albo Stefan. Wszyscy oberwali od tego nietypowego ataku ale niektórzy lżej a inni mocniej.

- Co to było?! - krzyknął któryś ze zdezorientowanych mieczników który widocznie nie dostrzegł co ich zaatakowało.

- Uciekajmy stąd! To jakieś przeklęte miejsce! - zawtórował mu inny.

- Przestańcie się mazgaić! Sprawdzimy tylko to miejsce i jak nie będzie magiczki to wracamy! No już! Zbierać się chłopy! - Hugo chociaż krwawił z nosa i trzymał się za bolący brzuch więc nie wyglądał tak dobrze jak przed atakiem ale zdołał jakoś przekonać swoich ludzi aby przeszli jeszcze ten kawałek dali. Jednak ich wytrzymałość wydawała się być bliska kresu. Zwłaszcza jak mieli do czynienia z przeciwnikeim przeciwko któemu nie bardzo było jak walczyć.

Miecznicy ruszyli mniej więcej za elfem i pewnie nadzieją na spotkanie świetlistej milady jaka znała się na tej całej dziwnej i strasznej magii. Stefan czy Tobias jak nie chcieli zostać sami musieli podąrzać za nimi. Jaeger mógł sobie darować zastawianie się włócznią bo latający stwór latał gdzieś przy koronach drzew. Może trochę ponad, może nie. Ale na pewno powyżej zasięgu broni do bezpośredniego starcia. Jedynie gdyby nabrała go ochota na szarżę z powietrza taki manewr z włócznią dawał nadzieję, że coś pomoże.

- Gdzie ona jest? - zapytał któryś z mieczników. Rzeczywiście samej di Lucci nie było coś widać. Szli na oko tam gdzie chyba wcześniej widać było to błyskające ku nieby światło. Też nie byli pewni czy to rzeczywiście ona czy jakieś sztuczki plugawej magii. Jednak na razie jeszcze byli skłonni to sprawdzić. W tej bardzo mglistej scenerii trudno było ocenić odległość. Zwłaszcza jak mgła zaczynała skrywać okolicę już kilkanaście kroków od nich a ze dwa czy trzy tuziny dalej to już w ogóle nie było nic widać.

- Ale świństwo. - mruknął jeden z żołnierzy widząc plamę jakiejś obrzydliwej mazi. Zresztą śmierdziała też obrzydliwie a nad nią unosiły się tłuste, brzęczące muchy. Cała grupka ominęła to o kilka kroków. Mijali kolejne młode drzewka, kępy krzaków nerwowo wypatrując zagrożenia jakie mogło wyskoczyć ze środka. I często zerkając w niebo. To znaczy w górę, tam gdzie powinno być niebo ale zamiast tego była tylko mglista kopuła. Stąd jednak mógł wrócić kolejny atak tego latającego straszydła.

- Cicho! Słyszycie? - któryś z wojaków zastopował resztę. I gdy klekot ekwipunku i kroków umilkł dało się słyszeć rżenie konia. Słyszeli też inne dźwięki które jednak trudno było zinterpretować skąd mogą pochodzić. Co jednak pogłębiało atmosferę niepokoju i niewytłumaczalnego zagrożenia. Wskazywało, że nie są tu sami. To ciężkie, charczące, końskie rżenie było pierwszym w miarę znanym odgłosem. Po jakimś czasie znaleźli konia. To był koń Alezzi, dało się poznać po rzędzie. Leżał jednak na boku i ciężko dyszał. Krwawił z nozdrzy i pyska. Wyglądał na ciężko chorego albo rannego.

Mgła jakby nieco zrzedła i dostrzegli proste linie zwiastujące jakąś konstrukcję. Tam wśród tych nieznanych ruin znaleźli Alezzię. Już nie była taka nieskazitelnie czysta i schludna jak wcześniej. Siedziała na dawnym klepisku porośnietym obecnie trawą przemieszaną z kałużami wody i błotem. Z ust i nosa ciekła jej krew jaką pewnie co jakiś czas ścierała bo dłoń i rękaw jasnej sukni też miała zakrwawione. Co jakiś czas z ust i nosa pojawiały się banieczki krwawej piany o uczona dyszała ciężko podobnie jak jej koń. Mimo to z jej oczu biła determinacja.

- Jesteście… - wyharczała i zamilkła na kilka oddechów. - On tu jest. Albo ona. Ktoś od nas. Z Kolegium. Wyczuwam jego moc. Wciąż walczy. - wychrypiała ciężko i znów zamilkła aby nabrać siły.

- Walczy z plugastwem. Musimy mu pomóc. To potężny sojusznik. Sami widzicie… Tyle czasu… A sługi ciemności nie mogą dać mu rady… - dorzuciła i zrobiła ciężki ruch ręką jakby chciała wskazać dookoła.

- Tu lata jeden z nich… Ale nie mogę go sięgnąć. Za wysoko. - wysapała znowu wskazując tym razem gdzieś do góry. - Musimy się zaczaić. Tam są schody. - wskazała gdzieś w bok dawnych ruin.




https://i.imgur.com/0frqhrB.jpg


Gdy tam spojrzeli rzeczywiście było widać jakieś nie wiadomo jak stare kamienne schody jakie prowadziły gdzieś w górę. Porośnięte mchem i z kępkami trawy. Trudno było teraz stwierdzić co to niegdyś mogło być.

- Pomóżcie mi wejść na górę. Może z góry go sięgnę. Zaskoczę. Tylko ktoś musi zostać tutaj. Na dole. Aby go zwabić. - wysapała zaczerwieniona z wysiłku uczona. Twarz miała pokrytą nie tylko krwią z ust i nosa ale też błotem i drobnymi zadrapaniami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem