Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2023, 18:13   #160
sieneq
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
Początek poszukiwań nie był udany. Czy to z braku przekonania, czy z zajęcia myślami innymi sprawami, czy może przez zwykły pech trop podjęty przez Rogacza wyprowadził drużyną na manowce. Dzień upłynął na mozolnym kluczeniu pośród wrzosowisk i pojawiających się w najmniej oczekiwanym momencie podmokłych, rozległych zagłębień. Ślady goblinów raz po raz ginęły pośród otaczających je chaszczy, zmuszając tropiących do zataczania szerokich kół, by je na nowo odnaleźć. Nadejście nocy, pochmurnej i bezksiężycowej, położyło kres bezskutecznemu jak dotąd pościgowi.

Poranek wstał jednak świeży i słoneczny, chociaż przejmująco chłodny. Wiatr, który napłynął sponad szczytów Gór Mglistych wkrótce przegnał chmury, odsłaniając wznoszącą się z wolna tarczę słońca. Powietrze było przejrzyste, wzrok sięgał daleko.
Po szybkim posiłku i spiesznym oporządzeniu koni, otuleni zapiętym pod szyję płaszczami, ruszyli w dalszą drogę. Wkrótce na ślad umykających goblinów natrafił Zwinnoręki (kto wie, może zmotywowany wczorajszym Rogaczowym przytykiem), a dzięki wprawie w tropieniu, bystrym oczom i, zapewne wrodzonemu instynktowi Leśnego Człowieka, drużynie udało się skutecznie podążać za tropem przez wiele mil, niemal do samego lasu. Tam ślad zgubił się pośród porastających jego skraj kęp kolczastych zarośli. Dalsze poszukiwania, mozolne i uciążliwe, przyniosły w końcu pomyślny rezultat. Tym razem to Eliandis dostrzegła utworzony w gęstwinie tunel – cierniste gałęzie były odgarnięte na bok, a ścielące się pod nimi trawy stratowane licznymi stopami.
Jedno za drugim, ostrożnie prowadząc konie za uzdy, bo przejście było wąskie a sterczące po bokach gałęzie stroszyły calowej długości kolce, zanurzyli się w gęstwinie. Wkrótce zarośla zaczęły rzednąć, zastępowane przez pnie drzew o ciemnej, niemal czarnej kostropatej korze, pokrytej kożuchem brunatnych porostów. Gałęzie nad głowami wędrowców plątały się i krzyżowały, splatając w coraz gęstszy liściasty strop, który w niedługim czasie całkiem skrył błękit nieba. Pociemniało, jakby u progu nocy – choć przecież gdzieś ponad konarami drzew słońce ledwie co minęło zenit. Powietrze nieruchome i mętne, zdawało się oblepiać idących. Z grubego dywanu martwych liści, z mokrym szelestem uginającym się pod stopami, unosił się mdły zapach rozkładu. Zwinnoręki czuł, jak mokry od potu kaftan oblepia i ociera skórę. Pomimo gorąca, ciałem co chwilę wstrząsał dreszcz. Czarny Las… powróciły wspomnienia z wypraw w różne ciemne zakątki Mrocznej Puszczy, godziny i dni spędzone w podobnym półmroku podczas daremnych poszukiwań choćby cienia śladu zaginionych rodziców. Po nich przyszło zwątpienie. Czy i te dzisiejsze poszukiwania mają sens? Co odnajdą tam, gdzie prowadzi trop? Ciało martwego dziecka? Obgryzione kości? O może nawet tego nie będzie?

Zwinnoreki przystanął nagle. Trop, wyraźnie wyryty w miękkim podłożu, zniknął. Rozejrzał się, zdezorientowany. Towarzysze stali z tyłu, patrząc w bok. Tam, gdzie chwilę wcześniej skręcił ślad – co pogrążony z ponurych myślach Leśny Człowiek przeoczył – kierując ku odległemu o kilkadziesiąt kroków zboczu wzgórza, w którym majaczył ciemną plamą otwór groty.


 
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem