Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2007, 18:43   #21
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Upalne Słońce dawało im się we znaki. Niesamowity skwar, wręcz ukrop lejący się z nieba sprawił, że wędrówka stała się prawdziwą udręką. Już kilka godzin przemierzali kamienistą pustynię kierując się w stronę wzgórz na horyzoncie. Do przebycia mieli jeszcze spory kawałek drogi. Jim poprawił wojskowy kapelusz wzór U.S. Army, który dostał od ojca w przeddzień ekspedycji. Teraz w myślach dziękował za niego, chronił jego głowę przed palącymi promieniami słonecznymi. Niestety nie chronił przed pragnieniem, Vay ze zgrozą obserwował jak topnieją ich zapasy wody. Jeśli do jutra nie znajdą żadnego źródła, to może być nieciekawie.
Kapral nie wędrował cały czas razem z ekipą, czasem szedł kilkadziesiąt metrów przed nimi. Często badał teren wzdłuż drogi którą podążali a czasami zostawał na trochę z tyłu. Miał dziwne wrażenie, że tylko on myśli choć trochę o elementarnych zasadach bezpieczeństwa członków ekspedycji. Reszta parła uparcie naprzód zmęczona wędrówką. Vay także odczuwał zmęczenie, zawsze myślał, że jest w lepszej kondycji fizycznej niż przeciętny śmiertelnik, ale dopiero ta pustynia i wędrówka w upale, udowodniły mu, że jest w błędzie. Nie mniej, nie dawał znać po sobie jakichkolwiek oznak zniechęcenia. Był żołnierzem a rozpoznanie terenu było jego obowiązkiem.
Bacznie obserwował kamieniste, suche podłoże w poszukiwaniu śladów istot żywych. Jak na razie wszystko wskazywało na to, że są w okolicy sami. Rachityczne, karłowate i suche jak wiór krzewy urozmaiciły krajobraz, dołączyła do nich także twarda i sucha trawa, o bardzo ostrych blaszkach liściowych. Występowanie flory podniosło go na duchu. "Nawet jeśli te rośliny wydają się suche jak pieprz, to musi tu głęboko pod ziemią być choć odrobina wody, bez nie nic by tu nie urosło" - myślał. Jednak głębokość na jaka przyszło by im kopać aby się do niej dostać skutecznie odstręczyła go od tychże prób.

*****

Dotarcie do podnóża wzgórz było dla nich ukojeniem. Słońce chyliło się ku zachodowi, cały czas jednakowo przypiekając ich zmęczone postacie. Jim rozejrzał się po okolicy, szukając miejsca na spoczynek, musieli się zatrzymać by odpocząć. Wolna od kolczastych zarośli polanka osłonięta z jednej strony załomem głazu wydawała się idealnym miejscem. Vay obszedł okolicę, przeprowadzając rutynową kontrolę. Nie znalazł nic co mogło by wzbudzić w nim przeczucie zagrożenia. Miejsce wydawało się bezpieczne, kiedy wrócił z obchodu z zadowoleniem stwierdził, że Jake zdążył rozpalić ognisko i przygotować opał na później. Ekipa rozłożyła sie wokół paleniska, LaBay, pogrążył się w badaniu próbek krzewów które zbierał podczas wędrówki."Łebski facet, przynajmniej on zna się na swojej robocie", Jim zawsze lubił profesjonalistów, rzadko sprawiają kłopoty. Sam siedział na uboczu, nie mając widocznie ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a Jake zdążył się zalać w trupa. Siedząc na kocu i wpatrując się w ogień, Vay żuł kęs za kęsem suszoną wołowinę. Kiedy skończył rozłożył swój śpiwór i już miał się kłaść kiedy zwrócił się do Joanne, leżącej obok Andiego: - Myślę, że powinniśmy wystawić warty, proponuję zmieniać się co 2 godziny. Teraz idę spać niech mnie ktoś obudzi za te 2 godziny.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 26-09-2007 o 23:49.
merill jest offline