O no to można se poszaleć :>
U mnie metoda infiltracji będzie oparta w przewadze na passive possessions, może miejscami przechodząca w active, w zależności od powagi sytuacji i zagrożenia płynącego od kultystów. Czyli - obserwowanie otoczenia oczami nieświadomego opętanego, z kim się spotyka, gdzie, o czym rozmawia. Pod nieobecność przeglądanie rzeczy, korespondencji. Począwszy od tych malutkich, dopiero z co zrekrutowanych, płynąc po nici aż do źródła. Również obserwacja z perspektywy przedmiotów w kluczowych pomieszczeniach.
Z czasem mogę zwiększyć intensywność nawiedzeń, podając się za głos obiektu kultu. Podszeptywanie prosto do głów sugestii o byciu tym wybranym, konieczności przejścia próby, zabicia swego brata-zdrajcę by udowodnić wiarę. Sianie niezgody, podsysając zatargi, ambicje i pragnienia potęgi.
Aż do punktu kulminacyjnego, gdy Anáthema może bezczelnie przemiawiać z posągu nad głównym ołtarzem, jeżeli taki w ogóle istnieje. I udając głos boga próbować kultystom rozkazywać.
Ze względu na metodologię, współpraca z resztą drużyny może się u mnie odbywać na zasadzie przekazywania informacji łącznikowi, który pozostaje gdzieś w pobliżu, podszywając się na przykład za zwerbowanego kultystę. Wchodząc w niego i telepatycznie zdając mu raport
Informacje w stylu:
Człowiek o siwej brodzie z blizną na twarzy, biegnącą od oczodołu po górną wargę, jest wysoko w hierarchii.
Przed dniem na zapleczu zamtuza doszło do spotkania z krasnoludem noszącym sygnet z pieczęcią w kształcie statku i pióra, obiecał utrzymać finansowanie działań w zamian za ulgę na cło.
Pod pozorem przygotowania strojów na bal maskowy u hrabiego Orsii, zlecono zakładowi krawieckiemu uszycie 20 szat w czerwono-czarnych barwach kultu ze złotymi ornamentami, świadczącymi że będą przeznaczone dla wyższego kręgu wtajemniczenia.