Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2007, 03:32   #123
Astaroth
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Tantalion zerwał się gwałtownie pod wpływem szturchnięcia i złapał za katanę. Nad sobą zobaczył znajomą twarz krasnoluda. Uspokoił się. To tylko Kelgar zbudził go na wartę po skończonej zmianie. Zakonnik cały czas był niespokojny o ich kryjówkę. Nie podzielał przekonania Veinsteela, że zdemaskowanie nie pociągnie za sobą większych konsekwencji niż przyspieszenie ich akcji. Wrogowie mogli chcieć ich wykończyć na miejscu, a nie tylko czekać, aż podejmą jakieś działania. Na szczęście noc minęła spokojnie. Po skończonym śniadaniu Mallun zebrał wszystkich przy sobie i przedstawił swój plan na dzisiejszy dzień. Wszyscy poza Kelgarem mieli przydzielone zadania w terenie. Uwagę Tantaliona przykuł przede wszystkim fragment dotyczący jego osoby:
- "Dla tego Tantalion i Vein udadzą się za miasto tajnym przejściem, odnajdą posłańców na drodze z północy i ich zabiją. Niestety przejście znajduję się w domu ludzi których nie znam... Wejście jest przy kominku. Gdyby okazali się sprzymierzeńcami smoków, nie miejcie dla nich litości. Posłańcy powinni miec jeszcze spory kawałek do miasta, więc nie będzie świadków. Uważajcie jednak Krasnolud jest potężnym wojownikiem, nosi magiczne uzbrojenie zaklęte przez same smoki. Kobieta zaś jest magiem. Nie wiem o niej zbyt wiele. Zostaje nam Aquodayro i Perendhil..."
Tantalion zmarszczył czoło. Nie podobało mu się, że ma zamordować dwójkę nieznajomych, tylko dlatego, że kolidowali z planem Malluna. Skrupuły opuściły go dopiero wtedy, gdy upewnił się, że służą smoczemu władcy. Los w postaci krasnoluda przydzielił mu do współpracy Veinsteela. *Nasz strateg już pewnie planuje swoje i moje kroki.* - uśmiechnął się w duchu. Pozbierał oręż, a zamiast swojego płaszcza, narzucił na siebie jakąś starą szatę wyciągniętą z szafy. Ważne było to, że miała kaptur i można było skryć pod nim swoją twarz.

Znalezienie domu o który chodziło Mallunowi nie nastręczyło dwójce towarzyszy żadnych trudności. Tantalion podszedł do drzwi i zapukał lekko. Cisza była jedyną odpowiedzią. Ponowił pukanie, ale tym razem bardziej zdecydowanie. Znów to samo. Przez zasłonięte okna nie można było stwierdzić czy ktoś jest w środku.
- Nie mamy czasu na uprzejmości. - rzucił krótko do półelfa - Po prostu musimy tam wejść.
Nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte. Spojrzał na towarzysza niepewny co czynić dalej. Nie chciał roztrzaskiwać drzwi, aby nie robić zbędnego hałasu. Z drugiej strony, nie mogli sobie pozwolić na zbyt dużą zwłokę. Spojrzał na kiepskiej jakości rygiel, który wydawał się luźno trzymać w drzwiach. W zakonie uczono ich radzić sobie z prostymi zamkami, ale głownie przy pomocy odpowiednich narzędzi. Wtedy przyszedł mu do głowy pewien pomysl. Wyjął z sakwy mały nożyk i używając go jako wytrycha, pogrzebał nim trochę w zamku. Dźwięk tępego zgrzytu oznajmił mu, że zatrzask puścił. Tantalion schował nożyk i pchnął drzwi na oścież. Nie wchodził od razu do środka, tylko uważnie rozejrzał się, czy nikt nie czai się za rogiem. W końcu wszedł do pomieszczenia, gdzie zauważył śpiącego mężczyznę z butelczyną w dłoni. Wyglądał na zalanego w trupa. Łowca dał znak Veinsteelowi, że nie ma niebezpieczeństwa i może wejść. Tam odszukali ukryte wejście przy zimnym kominku i zeszli na dół. Mrok jaki panował w podziemnym tunelu był kompletny. Tantalion nie widział nic prócz czerni. Odezwał się wtedy do towarzysza:
- Prowadź Veinsteelu. Twoje elfie oczy zaprowadzą nas do wyjścia. Moje są bezużyteczne.
Zakonnik musiał zdać się całkowicie na towarzysza, który potrafił widzieć w ciemnościach. Mimo to, co jakiś czas potykał się o występy w podłożu, a raz uderzył o coś głową, lekko rozcinając sobie skórę. *Małe draśnięcie do kolekcji.* - pomyślał i kontynuował wędrówkę. Gdy wreszcie znaleźli się na powierzchni, Tantalion musiał mocno zmrużyć oczy, aby nie oślepnąć. Gdy po chwili wzrok przyzwyczaił się do blasku dnia, stwierdził, że znajdują się w lasku niedaleko zewnętrznych murów miasta. W dalszym ciągu postępował według wskazówek półelfa, pozwalając mu planować posunięcia. Po około godzinie forsownego marszu na gościńcu zamajczyły dwie postacie. Jedna - wyższa - wyglądała na kobietę; druga - niższa - musiała być wspomnianym krasnoludem.
- To oni. - oznajmił Tantalion chłodnym głosem - I chyba też już nas zauważyli.
Ze strzępów rozmowy, jaka doleciała do jego uszu, wynikało, że dwójka posłańców nie zamierza wdawać się w zbędne dyskusje. Łowca szybko zrzucił łachmanę, aby nie przeszkadzała mu podczas walki i wyjął katanę. Przeciwnicy też nie próznowali. Krasnolud, z jakąś niebywałą wręcz szybkością, znalazł się przy Veinsteelu i ciął potężnie swoim orężem. Półelf, sobie tylko znanym sposobem, zdołał uniknąć ciosu, wywijając się od pewnej śmierci. Tantalion zerknął na kobietę. Jej usta i dłonie poruszały się w jakiejś dziwnej plątaninie gestów i słów.
- Czar! - zdołał tylko wydobyć z siebie Tantalion, widząc co się święci. Musiał działać szybko. Odległość jaka dzieliła go od czarodziejki, była zbyt duża, aby zdążył do niej dopaść nim skończy rzucać zaklęcie. Wyjście było tylko jedno. Nie mając nic innego pod ręką, Tantalion błyskawicznym ruchem zdjął tarczę z pleców i zamachnął się potężnie. Rzucił nią niczym dyskiem, celując na wysokości klatki piersiowej. Nie czekając na efekt, puścił się biegiem do przodu z kataną przygotowaną do zadania czystego cięcia.

[jeśli kobieta zostaje trafiona i upada, kieruje ostrze na dół i przyszpila ją do podłoża; jeśli nadal stoi lub Tantalion chybił, to tnie na wysokości szyi.]
 
Astaroth jest offline