- Myślę, że nie tworzą golemów w magazynach, dyskretne transportowanie ich do tartaków byłoby nie tylko wyzwaniem, ale i głupotą - szczurak z lubością pociągnął łyk kawy - Jeśli o nas wiedzą, to jak wpłynie to na nasze plany?
- Z każdym dniem, z każdym działaniem mierzymy się z bardziej przygotowanym, lepiej zabezpieczonym wrogiem - Mari zaczęła powoli i monotonnie - więcej golemów, może więcej ich środków na odwagę, pułapki, mobilizacja. Trzeba rozważyć czy dni zwłoki przeważają tą niedogodność. Może tak - wzruszyła powoli ramionami.
Du Zan pokiwał głową i odstawił puste już naczynie. Kochał stymulanty, choć brakowało mu herbaty z rodzinnych stron.
- Mierz dwa razy, tnij raz. Cokolwiek wybierzemy musimy być pewni i działać szybko. Moim zdaniem kult nie ma dość siły by nas powstrzymać i jednak przychylam się ku słowom Mari.
Szczurak wstał i uzupełnił filiżankę mnicha.
- Sugerujecie więc pośpiech? Nie widzę ku temu przeciwwskazań, chociaż wolałbym nie działać pochopnie opierając się jedynie na założeniu, że zostaliśmy wykryci i spodziewają się bezpośredniej konfrontacji - pogładził się po wąsikach, zamyślony - W takim razie moja propozycja, banalnie prosta: w ciągu dnia Anáthema przedostaje się na teren tartaku, dokonuje prostego zwiadu z sabotażem, a samą akcję przeprowadzamy pod osłoną nocy. Pozorowany atak od strony rzeki, z jednoczesnym cichym uderzeniem na stanowisko przywódców kultu.
- Nie zwykłam giąć karku - baronessa negatywnie odniosła się do pomysłu materializacji w mieszkaniu szczuraka.
- Przedostaje w transporcie z żywnością i trafia wprost do spiżarni - uściśliła koncept. - Dowiesz się dla mnie czy takowe krążą? Na szczęście ludzie jedzą dużo, z więźniami jeszcze więcej, a piją dwa razy tyle, istnieje szansa. Potrzebuje również truciznę z opóźnieniem na dwa, trzy dzwony. Przed wieczerzą dodam ją do jadła, napojów, środków na odwagę, co się przytrafi. Być może napaść zastanie część kultystów wijących w boleściach - Egon Kulawiec z dumą pokiwałby głową, a łzy wzruszenia napłynęły by mu do oczu, widząc jak jego uczennica wdraża z trudem wbijane nauki.
- I dysk, metalowy dysk lub kulę w rozmiarze mej urny. Im wytrzymalszy materiał, tym bezpieczniej - krążący w rękach bezimiennej kompanii kawowy czajniczek posłużył inspiracji. Nie wyjaśniła co zamierzała uczynić. Lewitujący nad stołem imbryk dawał pewną podpowiedź. Zastanawiała się nad formą adamantowej czaszki.
- A zatem więcej czerwieni…
Przez dłuższą chwilę krasnolud milczał rozważając sytuację i co jakiś czas kiwając powoli głową.
Dobra. Bez kombinacji atakujemy tartak. Dywersja i atak na przywódców. Dywersję zostawiamy w rękach świeżaków? U mnie jak zwykle z ciężkozbrojnymi są problemy z cichym podejściem za to brak problemu ze zwracaniem na siebie uwagi.