Siviee od dawna żyła spokojnie, własnym rytmem, zasypiała koło południa budziła się późnym wieczorem. Wczorajszy dzień spędzony na koniu wykończył ją przeraźliwie.
Gdy wstała było jeszcze ciemno, a ognisko żarzyło się pod warstwą srebrzystego popiołu. Przeciągnęła się niechcący mocząc dłonie w lodowatej, porannej rosie. -Ugh.... - jęknęła żałośnie wycierając rękę w koc. Otulona szczelniej skórzanym płaszczem wstała i po cichu wygrzebała ze swojego plecaka bukłak. Napełniony kubek wypiła duszkiem.
"O... już cieplutko!" - uśmiechnęła się do siebie, chowając przedmioty - "No to spacerek"
***
-No drogie Panie, wstajemy. Wszyscy Panowie już od godziny są na nogach. Śpiochy.- uśmiechnął się Jonasz. -Teraz to mnie popędza, a kiedy wstałam kilka godzin temu, to wszyscy chrapaliście pod swoimi kocykami. - uśmiechnęła się Siviee robiąc minę obrażonej.
W rzeczywistości jednak po powrocie z lasu nie zmrużyła nawet oka. Dokuczał jej paskudny ból w lewym ramieniu - noc spędzona na wychłodzonych, twardych belkach dała o sobie znać.
***
- Cholera, jak tu czysto - burknęła ciemnowłosa dziewczyna widząc niezwykły ład miasteczka do którego właśnie wjeżdżali.
"Chyba i na mnie pora by odłupać z siebie kurz" - westchnęła cicho na wspomnienie wielkiej balii wypełnionej po brzegi czystą, gorąca wodą.
"Kiedyś było inaczej. Można było umyć się w strumieniu i nie śmierdzieć rybą..." - Siviee w ciszy jechała na koniu przyglądając się dyskretnie kobietom w wielobarwnych sukniach i dziwacznych kapeluszach.
-Przyjedźcie do karczmy "Błękitny Mech" to przy sklepie alchemika, naprzeciwko katedry. Stąd widać jej czubek! Tam wynajmujemy pokój. - delikatna dłoń Anny wskazała smukłe wieżyczki.
"No to teraz już na pewno trzeba będzie się gdzieś odmoczyć...." -Hej, dziewczyny! - Zawołała do Alexii i Almeny - Byłyście tu kiedyś? Są tu gdzieś łaźnie?
Ostatnio edytowane przez Wernachien : 27-09-2007 o 16:39.
|