Konie miały to do siebie, że bardzo bały się ognia. Paraliżował je. Ale tutaj go nigdzie nie było, a i zachowanie koni było inne. Chciały uciec.Emilia uznała, że cokolwiek je wystraszyło, musiało być nienaturalne. Zdarzyło jej się kilkanaście razy, że wierzchowiec się czegoś przestraszył. Ale gdyby i teraz powodem było jakieś zwierzę, ono również musiałoby się wystraszyć grupki galopujących koni i uciec. Wówczas tylko pierwsze konie by się wystraszyły, a reszta by nic nie zauważyła. Inna sprawa, że oczy elfki skierowane były na drogę, a nic tam nie widziała. Na otaczających ich polach też nie, a miała je w swoim polu widzenia.
Mniejsza o wyścig. Ten zupełnie nie miał już znaczenia. Emilia uznała że mają do czynienia z magią. Ale niekoniecznie czarną. Nadal uspokajając swoją klacz dłonią trzymaną na jej szyi, skupiła się na wykryciu magii. Pomyślała o tym, otwierając umysł na zmysł zdolny odkryć magię wokoło.
***
Bez względu na wszystko, ona najlepiej się nadawała aby dogonić i odzyskać konie które uciekły. Widząc, że poszkodowani towarzysze mogą stać swobodnie, zdecydowanie poczuła ulgę - upadek z konia przy tej prędkości mógł się skończyć tragicznie. Mieli szczęście w tym nieszczęściu.
- Ja je złapię. Zaczekajcie. - Powiedziała zanim pognała Firę za uciekinierami.