Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2023, 17:38   #7
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Jak przekazał memu wujowi kapitan Hedron, atmosfera po bitwie, a raczej krwawej masakrze łatwowiernych śmiałków nakarmionych kłamstwami przez wyrachowanych Wielkich Kapitanów, była iście grobowa. Miast bogactw, sławy i wspaniałych zamków na podróżników z Luskan czekał jedynie gorąc niszczycielskich płomieni i zimny chłód śmierci. Ledwie garstka statków z przetrzebionymi załogami zdołała jakoś wyrwać się z zasadzki urządzonej przez armię krwiożerczych orków i goblinów. Płynąc ku Targos, mając za źródła światła milczący księżycowy krąg i gorejący za plecami stos urządzony ze zniszczonego Bremen, szczędzono słowa. Był to czas smutku i zadumy. Przede wszystkim jednak trzeba było opatrzyć rannych, czym na „Wrednej Jędzy” zajmowali się: okrętowy cyrulik, szary krasnolud, zamaskowany smukły jegomość o skórze leśnego elfa i budząca niepokój kleryczka Selûne. Zmarłych natomiast po krótkim obrządku żeglarskim zwyczajem oddano chłodnym wodom Maer Dualdon.
— Wybaczże cierpkie słowa, ale chyba jeno kaprys Beshaby mógł sprawić, iż morski diabeł Nolan Szkutnik walnie przyczynił się do uratowania mej łajby — rzekł Kedros zbliżywszy się do Mistrza Bitew wpatrującego się w znikające w ciemnych wodach zawinięte w płótna ciała poległych. — Nie wiem, czemuś to uczynił, ale ufam, iż z prawych pobudek. Tak czy owak, rad jestem, żem akurat ciebie zabrał na pokład. To samo tyczy się reszty, co możesz im to łaskawie przekazać. Zaiste, godna ballady z was zbieranina. Acz dziwaczna, nie ma to tamto. Niemniej słusznie powiadają, by nie oceniać ludzi po pozorach.



Gdy „Wredna Jędza” wpływała niespiesznie do doków miasta, wokoło wybrzeża panowała podejrzanie wręcz niezmącona cisza. Było to niezwykle osobliwe doznanie po całym chaosie i śmierci, których bohaterowie doświadczyli w pobliżu Bremen. Zerkając ponad burtą, ujrzeli oni portowe magazyny i nieregularnie porozrzucane sylwetki skromnych kamiennych domostw o grubo ocieplanych dachach. Wiele z nich zostało w różnym stopniu rozebranych lub uszkodzonych. Poza tym nie było widać ani żywej duszy, choć słońce powoli wstawało. Okres połowów trwał, a mimo to jak okiem sięgnąć przycumowanych było wiele pustych łodzi rybackich. Nie wyglądało też, by naprzeciw miał wyjść im jakiś mytnik, bądź oddział straży. Targos zdawało się wymarłe.
— Oto i jesteśmy, prosto z Bremen na malownicze wybrzeże samego Targos. Teraz gdy już zobaczyliście szkielet miasta, którego macie bronić, macie pewność, że nie chcecie wracać? — Kedros zwrócił się do pasażerów swoim głębokim i serdecznym głosem, pozwalając sobie jednocześnie na odrobinę zwyczajowego, rubasznego sarkazmu.
— Co stało się z tymi domami przy brzegu? — zapytała Aurora z Silverymoon.
— Cóż, te, których nie zniszczyły gobliny, rozebrali mieszkańcy Targos. Budują palisadę wokół miasta i na gwałt potrzebują drewna. Na mój gust, ta licha ściana nie zatrzyma nawet wiatru, nie mówiąc już o goblinach — odparł kapitan.
— Opowiesz nam o Targos?
— Co tu można powiedzieć? Ale te doki to jeszcze nie miasto. Targos mieści się tam, na skarpie — Hedron wskazał ręką na wystające ponad skalną krawędź zarysy budowli. — Mieszkają tam głównie porządni ludzie, choć większość wyniosła się do Bryn Shander.
— Głównie porządni ludzie?
— Ha, ha. Taa, cóż, gdy byłem tu ostatnim razem, moja matka jeszcze tu mieszkała, dlatego mówię *głównie* porządni ludzie. Moja stara to zwykła harpia. Trzymajcie się od niej z daleka, chyba że lubicie drapieżniki. A cała ta banda nowych najemników i sprzedajnych mieczy nie zrobiła zbyt wiele, by dodać temu miejscu uroku. Bez urazy.
— Skoro twoja matka mieszka w Targos, co jeszcze robisz na statku? — zastanowił się Thanix.
— Gdybyście poznali moją matkę, zrozumielibyście. Kocham ją na zabój, ale trzeba przy niej uważać, bo można łatwo rozstać się z życiem... jej język jest ostry jak siekiera. To ukochana córka Umberlee, jak mawiał tata. To po niej nazwałem statek.
— Nazwałeś statek po swojej matce? — zaciekawił się Nolan.
— No, tata to zrobił, to długa historia... A co się działo, gdy mama ją opowiadała!
— Są tam jakieś noclegi? — bogato odziany wojownik zmienił temat.
— No cóż, gdy bywam w Targos, a nie zdarza się to często, zwykle spędzam noc na podłodze tawerny Pod Wilkiem Morskim. Z tymi wszystkimi grupami najemników tłoczącymi się w Targos, możecie nie znaleźć żadnego miejsca na nocleg. A jeżeli nie przyjmą was w pobliskiej gospodzie, wróćcie na statek, to użyczę wam koi, czy dwóch — zaproponował kapitan. — Albo, jeśli chcecie, możecie wślizgnąć się do któregoś z opuszczonych magazynów, i tam się zdrzemnąć. Bogowie wiedzą, że sam tak robiłem po ciężkiej nocy pod Wilkiem Morskim.
— Gdzie jest najbliższa tawerna? — ryknął schodzący na brzeg duergar.
— Tuż koło doków. Przejdziecie koło setki stóp na południe wzdłuż brzegu i już znajdziecie się u progu Wilka. Ale uważajcie na siebie, czasem bywa tam ostro.
— Pod Wilkiem Morskim? To chyba jakaś piracka speluna — zadumał się Karanthir, na co siedzący na jego ramieniu kruk osobliwie zakrakał.
— To całkiem znośny lokal. Z pewnością zastaniecie tam najemników, którzy powiedzą wam dokąd iść i z kim gadać, jeśli rozglądacie się za jakimś złotem — wyjaśnił Kedros. — Może też przestrzegą was przed tym szaleństwem, w które się pakujecie.
— Tam na miejscu… do kogo się zgłosić? — spytał Hornraven.
— Cóż, wypadałoby spotkać się z namiestnikiem tego miasta. Nazywa się Ulbrek. To porządny facet... jak na lorda.
— A gdzie znajdę Lorda Ulbreka? — dociekał Nolan.
— Wdrapcie się na skarpę, na której mieści się miasto. Znajdziecie go w jednym z dworów. Spytajcie o niego któregoś z mieszkańców, będą wiedzieli lepiej ode mnie.
— Jeśli nie sczeźniemy pod atakiem tej hordy, możecie liczyć na mą szczerą rekomendację pańskich usług przewozowych, kapitanie — zaklinacz odezwał się w stronę Kedrosa w ramach pożegnania.
— Okażecie wdzięczność, jeśli oddzielicie mądre rozkazy od głupich i powrócicie z wyprawy w jednym kawałku. Na moim statku zachowywaliście się jak anioły. Jeśli będziecie mnie potrzebować w przyszłości, znajdzie się dla was na nim miejsce — oznajmił kapitan, po czym zawiesił na chwilę głos, spoglądając na doki. — Hm, w mieście jest jakoś dziwnie cicho, a i Magdar, komendant portu, nie pojawił się, by wycisnąć ze mnie, choć parę miedziaków opłaty portowej. Uważajcie na siebie... wyczuwam w powietrzu kłopoty.
— A więc wypływasz? — zapytała selûnitka.
— Jeszcze nie. Musimy wyładować towar, więc nie tak szybko się mnie pozbędziecie. Poza tym, gdy już wejdziecie na tę skarpę i zobaczycie Targos na własne oczy, być może zmienicie zdanie.
— Towar? — zdziwiła się nieco upadła aasimarka. — Nie widziałam żadnego towaru.
— Owszem, ten towar, który tu właśnie stoi i ze mną gada. Zbierajcie się! Jeśli chcecie szukać sławy, nie znajdziecie jej na pokładzie „Wrednej Jędzy”!
W tej samej chwili do grupki bohaterów zbliżył się nowo mianowany bosman, Screed, wraz z resztą załogi, w tym majtkiem Kadirem.
— Miło było was gościć, choć przez chwilę. Oby pomyślne wiatry wypełniały wasze żagle, przyjaciele — przemówił w imieniu wszystkich.
— Cóż, wolałbym, by rzeczywiście były to szczęśliwe wiatry, zamiast *twoich*, Screed. Na statku było ICH dość — stwierdził sardonicznie Oryon.
— Ha! To przez te przeklęte pstrągi kostkogłowe – niełatwa z nimi sprawa. Kto by pomyślał! — zaśmiał się zakłopotany żeglarz. — Zresztą, nie bądź taki cwany, bo i sam aromatu nie szczędzisz… W każdym razie oby wam się wiodło w Targos, cokolwiek wiatr przyniesie.
Po tym serdecznym pożegnaniu wszyscy pozostali poszukiwacze przygód zeszli z trapu na pomost i ruszyli za wysforowującym się szarym krasnoludem oraz depczącym mu po piętach tajemniczym Zor'aythem.



Zbliżając się do końca pomostu Thanix ujrzał trójkę mężczyzn. Wszyscy mieli narzucone na skórzane pancerze surcote z symbolem miasta Targos. Jeden z nich leżał nieruchomo na ziemi, ze sterczącą z szyi brzechwą strzały. Ponad nim stali dwaj pozostali, pierwszy trzymał się kurczowo za owinięte mocno zakrwawionym bandażem ramię, drugi natomiast wspierał się na drzewcu włóczni, prawiąc o czymś do kompana.
— Stać! Kto idzie? Pokaż się i przedstaw! — krzyknął nagle ranny strażnik, gdy tylko dojrzał zbliżającego się Czempiona.
— Na bogów, Reig – to szary krasnolud! — jęknął jego kompan.
— Widzę to, Jon, do diaska! Wydaje ci się, że gobliny mnie oślepiły?! — odparł tamten, a następnie zwrócił się bezpośrednio do podkrasnoluda. — Czy ty, duergarze, jesteś w zmowie z tymi goblinami? Jeśli tak, to przysięgam ci, że zginiesz wraz z nimi.
— Thanix Krugarfind. Jestem najemnikiem z Luskan. Przed chwilą wylądowaliśmy. Szukam kogoś, kto tu dowodzi.
— Szukasz dowódcy? — jego rozmówca skrzywił się z bólu. — Wiedz, że gobliny najechały miasto. Teraz lepiej wracaj na swój statek. Wyłapaliśmy większość tych małych drani, lecz na północny wschód od doków nadal grasuje jedna banda. Mogą być także inne. Słuchaj, naprawdę *wracaj* na swój statek, dość już nam tu przelewu krwi...
— Ależ Reig, potrzebujemy pomocy – Brohn nie żyje, ty jesteś ranny i nic nawet nie wiemy na temat innych żołnierzy — dał do zrozumienia towarzyszowi włócznik. — Nie mamy pojęcia, ilu goblinów wdarło się do mia...
— Niech to piekło pochłonie! Dobrze – potrzebujemy tyle mieczy, ile się do nas przyłączy.
— Jak gobliny dostały się do miasta? — zapytała Aurora, która wraz z innymi właśnie dołączyła do rozmowy. Obaj strażnicy przyjrzeli się jej i diabelstwu z dostrzegalnym niepokojem.
Reig Redwaters: Inteligencja (Śledztwo) vs Zmiana Kształtu [PT 13]: 11 – Oblany!
Uczciwy Jon: Inteligencja (Śledztwo) vs Zmiana Kształtu [PT 13]: 3 – Oblany!
— Sądzisz, że wiem? Nie słyszeliśmy rogów alarmowych z Palisady, to pewne. Na początku sądziliśmy, że jeźdźcy worgów przeskoczyli ściany, ale nie widzieliśmy żadnego z nich – chwalić Tymorę — odetchnął z ulgą Reig. — Nieważne, jak się tu dostali. Musimy ich powstrzymać. Jeśli podpalą doki, Targos będzie zgubione.
— Co z twoją ręką? — zainteresowała się selûnitka.
— To ślad po toporze goblina. Ale i tak miałem więcej szczęścia niż Brohn, ten tutaj. Biedak dostał strzałą w szyję.
— Twoje ramię naprawdę kiepsko wygląda – bandaże są prawie całkiem przesiąknięte.
— Jon opatrzył moje ramię, ale masz rację – silnie krwawi. Jeśli znajdziecie komendanta doków, Magdara, może będzie miał nieco wyciągów leczniczych w magazynie na północ stąd.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 24-02-2024 o 16:34.
Alex Tyler jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem