Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2024, 15:46   #3
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Półorki nigdy nie miały w Korvosie lekko i Rahasha nie sądziła, by to się miało zmienić na przestrzeni kolejnych lat. Sama jako dzieciak doświadczyła ostracyzmu i choć wtedy miała łagodną naturę chcąc być lubianą i by mieć jak najwięcej przyjaciół, szybko okazało się, że to tak nie działa. Życie natychmiast pokazało młodej półorczycy, gdzie jej miejsce. Wszędzie nienawiść, nienawiść, nienawiść… A skoro nie mogła mieć przyjaciół nie ze swojej winy, to pięściami i mocnym charakterem wypracowała sobie spokój. Gdy zlała do nieprzytomności ludzkiego chłopaka, który dawał jej się we znaki od dłuższego czasu, osiągnęła co chciała i przy okazji zyskała szacunek wśród innych. Nawet jeśli był to szacunek powodowany strachem. Najważniejsze, że od tamtej pory zostawili ją w spokoju i schodzili jej z drogi.

Młodzieńcze lata Rahasha pamiętała jako niekończące się włóczęgi po mieście, poznając każdą miejscówkę i topografię Korvosy. Miała dobrą pamięć do takich rzeczy, włócząc się z kilkoma innymi renegatami, których społeczeństwo z przyjemnością by w tamtym czasie zutylizowało bez mrugnięcia okiem. W ten sposób poznała półelfiego chłopaka o imieniu Theon, który swoją pasją i przekonaniami zmienił jej podejście do ludzi w Korvosie. Pokazał, że działaniem na rzecz miasta można było spróbować zmienić coś na lepsze. Nie tylko dla Korvosy, ale i dla rasy, którą reprezentowała. Przeżyli wiele pięknych chwil, również tych intymnych, wstąpili nawet do straży, by potem pójść na swoje i tropić bandziorów ze zlecenia, co dawało im dużo większe pieniądze. Ale to wszystko skończyło się pewnej nocy, gdy mieli zająć się Gaedrenem Lammem.

Rahasha do końca życia będzie przeklinać to imię. Wtedy, na tamtej akcji nie wszystko poszło tak, jak trzeba i ten karaluch Lamm zabił Theona na jej oczach. Od tamtej pory jej myśli zaprzątała jedynie chęć zemsty na tym człowieku i robiła wszystko, by ten cel zrealizować. Nie było to jednak takie proste, gdyż Lamm potrafił się ukrywać a pogłoski o tym, że może mieć wsparcie czy ochronę straży miejskiej zdawały się półorczycy całkiem prawdopodobne. Lamm zarządzał grupą dzieciaków, które miały robić dla niego wszystko i zawsze, toteż nie było dla niej czymś nadzwyczajnym, jeśli w wyższych sferach miał swoich ludzi, którym albo serwował ich zachcianki żerując na małoletnich, albo ich szantażował. Nie widziała innych możliwości, skoro mógł cały czas robić na ulicach Korvosy to, co robił.

Deszczowa, paskudna wieczorna pogoda siedemnastego dnia Lamashana idealnie współgrała z jej nastrojem, gdy przyglądała się starej mapie Korvosy z zaznaczonymi na niej kredą kilkoma nowymi miejscami, gdzie mógłby przebywać Lamm. Jak na razie sprawdziła cztery miejsca i nie przyniosło to żadnych rezultatów. Rahasha wkładała w tę sprawę całą swoją energię, ale mimo to nie posunęła się nawet o krok. Nikt nic nie wiedział, a nawet jeśli ktoś coś wiedział, to tropicielka nie miała aż takich koneksji na mieście, by do kogoś takiego dotrzeć. Powoli czuła, że kręci się w kółko i nic z tego nie wyjdzie.

Wyprężyła się na twardym krześle, przejeżdżając palcami po zmęczonych oczach i wtedy usłyszała dobijanie się do drzwi. W moment stała się czujna, bo nikogo ani nie zapraszała, ani się nie spodziewała o tej porze. Zgarnęła ze stołu sztylet i lampę, po czym na palcach skierowała się do drzwi. Przez dłuższą chwilę stała przy nich, przysłuchując się, czy coś dzieje się na zewnątrz i gdy była pewna, że nie, otworzyła drzwi, gotowa do zadania ewentualnego ciosu.

Nikogo jednak na klatce nie było. Czasami dzieciaki robiły sobie żarty i pukały do drzwi przypadkowych ludzi, ale nie słyszała, by ktokolwiek zbiegał po schodach a już tym bardziej rechotał z dobrego żartu. Ta sytuacja postawiła ją w stan gotowości. Poświeciła latarnią łukiem, ale nikogo nie dostrzegła. Dopiero gdy miała zamykać drzwi, kątem oka dojrzała jakąś kartkę przed drzwiami. Podniosła ją i okazało się, że była to niewielka koperta. Coraz ciekawiej.

Nogą zamknęła drzwi i kierując się do pokoju otworzyła znalezisko, wydobywając z wnętrza koperty kartę, jakiej używały miejscowe wróżki by przepowiadać przyszłość. Widok malunku orka w uździe i wędzidle sprawił, że skrzywiła się nieprzyjemnie.

- To ma być jakiś nieśmieszny żart? - mruknęła do siebie. Nawet jeśli ta karta miała jakiś ukryty przekaz, nie potrafiła go rozczytać. Gdy ją odwróciła i przeczytała wiadomość, uniosła brwi.

Nie wiedziała, skąd nadawca znał jej imię, ale nie było to w tej chwili najważniejsze. Wiadomość na karcie mogła być podpuchą, próbą zwabienia jej w pułapkę, ale trochę w to wątpiła. Przecież jeśli to był Lamm i chciał ją wykończyć, zrobiłby to dawno temu, zwłaszcza wtedy, gdy kazał patrzeć jej na śmierć przyjaciela. Nie zamierzała jednak opuszczać gardy. Średnio wierzyła w przekaz odnośnie wiedzy na temat miejsca, w którym zatrzymał się ten karaluch, ale co szkodziło sprawdzić? A może rzeczywiście ktoś coś wie… Miała tylko nadzieję, że to nie są jakieś głupie zabawy, bo jeśli tak, to odpowiedzialny za nie przekona się na własnej skórze, że Rahasha nie lubi takich żartów.

Do umówionej godziny było jeszcze trochę czasu, więc półorczyca najpierw przygotowała sobie prosty posiłek i go zjadła, a potem zajęła się przyszykowaniem do wyjścia. Bez pancerza i broni nigdzie się nie ruszała, więc miecz, topór i sztylet powędrowały do olstrów przy pasie a kusza i zestaw bełtów na plecy. Do tego dochodził plecak z kilkoma najważniejszymi rzeczami, gdyby noc się jakoś przeciągnęła. Chciała wyjść wcześniej, by dotrzeć na Lancetową jakieś pół godziny przed spotkaniem i rozejrzeć się po okolicy tego miejsca. Jeśli spotkałaby kogoś na ulicy, mogłaby się dopytać, czy mają wiedzę na temat tego, kto mieszka pod rzeczonym adresem. No i przy okazji przekona się, kim są ci “inni”, którzy też mieli zjawić się na Lancetowej. Nie robiła sobie wielkich nadziei, że cokolwiek ruszy się w sprawie Lamma, ale mogła się przejść.

Najwyżej ktoś będzie miał kłopoty.
 

Ostatnio edytowane przez Layla : 07-01-2024 o 07:45.
Layla jest offline