Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2024, 15:29   #6
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Erik Leif... Nordlandczyk z krwi i kości był zwykłym, prostym, szczerym i prawdomównym człowiekiem niezdolnym do wyrafinowanych gustów mijania się z prawdą jak to bywało w innych, szczególnie zachodnich, części Imperium. Taką opinię oczywiście mieli ludzie z jego północnej prowincji. No, i Lojalista, jak każdy z nich do bólu... Oczywiście, to była jedna strona medalu, druga? Gbury, prostaki... Choć on gburem i prostakiem oderwanym od pługa nie był to mimo wszystko ta mniej szlachetna opinia zawsze wisiała nad nim. Szczęśliwie, szybko okazywało się, że był z tych "lepszych Nordlandczyków". To jest jak już ludzie oswoili się z jego obecnością...

Był gadułą! Choć wstrzemięźliwą. Równie dobrze mógł nucić sobie pod nosem melodię i komponować kolejne nuty do występu. Tak, lubił snuć opowieści, odgrywać komedię! Szczególnie, gdy towarzyszyła temu muzyka. Mocno równie mocno co słowo kochał grę na lutni, czy harmonijce, czy śpiew... Jednak nie był wyłącznym gadułą. Umiał słuchać. Można nawet powiedzieć, że uwielbiał słuchać. Kiedy tylko się zorientował, że Ricardo i Adelard są spoza granic Imperium wręcz z nieukrywaną radością pytał ich "jak tam jest" wiedziony nieodzowną ciekawością życia tego "hej tam". Mężczyźni szybko się zorientowali, że "coś tam wie, ale nie wie w którym dzwoni biją". Podobnie mogło być dla nich zaskoczeniem, że i podstawowe słówka zna. Ha! A to jak proponował by w wolnej chwili rozmawiali z nim po rodzinnemu! Jak nic kochał się uczyć, a teraz miał niesamowitą okazję nauczyć się życia i języka dwóch, a jednego z nich bardziej, odległych krajów!

Jego występy były istnym galimatiasem technik zabawiania gawiedzi. Tu komedia, tam bajanie, to gra na lutni czy śpiew, a wszystko to z ekspresyjnym i pełnym emocji językiem mowy ciała i wkradających się nut emocji na jego obliczu i głosie... Widać było, że kochał swój chleb. Niektóre z jego historii byłyby wręcz nieprawdopodobne w ustach innych ludzi, ale w jego wykonaniu? Były zbyt szczere, zbyt emocjonalne, tak jakby naprawdę je przeżył!

- Opowiem wam historię o czasach tak niedawnych, a zarazem odległych. Historię młodej miłości, która była pisana, a której życie nie pozwoliło się spełnić... historię nieszczęśliwej miłości młodego szlachcica i kapłanki Shallyi, która przyjęła śluby czystości. Na wspomnienie której mrozi mi członki i kości!

Opowiadał snując słowa i emocje. O życiu szlachcica, o zarzewiach uczucia, o Burzy i o zdradzie, o knowaniach Zła przeciwko młodym... o tym jak szlachcic poległ wierząc w dobro, a będąc naprawdę nieświadomą marionetką w dłoni sił Zła... o tym jak cudem jego dusza zbiegła z Ogrodów Morra niosąc jedynie krwawą pamiątkę na ciele... którą obnażył rozchylając odzienie by wszyscy ujrzeli potężne krwiste szramy przez tors na jego bladej skórze.

- ...i po dziś dzień, kiedy ta pamiątka rozgrzewa piekącym mrozem i przyrzec by można, że wiatr szepce hulając cicho i bezgłośnie wiem, że komuś pisana jest śmierć. Tak jak czuję i słyszę dzisiaj! Albowiem, kto raz opuścił ciało i udał się do Ogrodów tam zawsze część niego zostaje... i czeka. Niezbadane są zamysły naszego Pana, więc strzeżcie się i wiedźcie dobre bogom życie, abyście stając przed Opiekunem witali się z nim jak z przyjacielem.

* * *

Szło dobrze... nad wyraz dobrze. Zbyt dobrze... no i coś musiało się spierniczyć. No i się spierniczyło. Przepowiednie śmierci były... cóż, przepowiedniami losu, a Erik swoje o losie wiedział. Trzeba było mu pomoc, a że przepowiednia śmierci zawsze się sprzedawała? Szczególnie, gdy widownia była z różnych stron mieszana! ...bo nie było im zweryfikować kto umrzył, oczywiście, bo nim przepowiednia dobiegnie końca to siem rozjadom...

- Zatem na jego przyszła pora... - zauważył donośnie - ...Pan Zmarłych wezwał go do siebie. Szybko! Złączmy się w modlitwie by jego dusza ku Panu naszemu mknęła i na pogodne Jego oblicze natrafiła!


41, 54, 21, 49, 60


 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 10-01-2024 o 18:59.
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem