Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2024, 17:54   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WH 2ed] Wesołe przygody Circus Margo I

Wesołe przygody Circus Margo „I”



Reguły sesji:


* Prowadzący: Bielon
* Kwestia konwencji: BielHekowy heros-slowfood. WFRP. Wissenland.
* Kwestia zgodności z settingiem: Wszelkie materiały kanoniczne zachowują ważność, data rozpoczęcia przygody to lato 2524. Moja interpretacja settingu jest moją interpretacją settingu. A świat jest taki, jaki jest, sami wiecie lekko nie ma.
* Kwestia zastosowania mechaniki: W tej sesji opieramy się na logice i zdrowym rozsądku, wszystkie rzuty wykonuje MG lub zdesperowany Gracz. Gramy korzystając z mechaniki. WFRP 2ed. Mechanika rozstrzyga kwestie sporne, przy czym spory z MG rozstrzyga MG. O konieczności odwołania się do niej decyduje MG.
* Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy: Gracze mają nieograniczoną swobodę, jednak opis konsekwencji ich czynów leży w gestii MG. W niektórych (sami sprawdźcie jakich) sytuacjach gracze wchodzą w interakcję za światem na opisanych zasadach i sami opisują skutki niektórych swoich czynów. Proszę, na bazie doświadczeń z sesji poprzednich, o wstrzemięźliwość. By nie było tak, że Wy opiszecie mi świat tak bardzo, że ja będę musiał dać Wam bobu tym światem bardziej.
* Kwestia relacji wewnątrzdrużynowych: To jest życie, więc konflikty w drużynie są możliwe. Fabularnie uzasadnione są zawsze zasadne.
* Kwestia częstotliwości postowania: Tempo postowania ustalamy na jak najczęstszą. Dbajcie o nie spowalnianie rozgrywki. Wolał też będę postować krócej a częściej.
UWAGA: Gdyby ktoś nie mógł pisać, proszę o krótkie info w komentarzu. Zdarzyć się może każdemu. Byle nie stało się to nałogiem. Brak posta Gracza w wyznaczonym terminie i brak informacji o przyczynie równoznaczne może być z zejściem postaci. Zwykle bywa.
UWAGA 2: Przez 48h każdy z Graczy pisze ze spokojem. Jednak po upływie owych 48h postać każdego z niepiszących może zostać przez innych Graczy wykorzystana; z uwzględnieniem jej charakteru i natury; bez prawa kwękania „Ja bym tego nie zrobił”, „Ja bym tam nie poszedł”, „Ja bym tego nie powiedział”. Pamiętajcie o tym i zmieśćcie się w tych 48h. Albo ryzykujcie…
* Kwestia poprawności i schludności notek: Żadnych emotek. Polski język zawsze mile widziany. Starajcie się nie linkować jakichś głupot. Postarajmy się pobawić w klimacie.
* Kwestia zapisu dialogów: Dialogi piszemy. Kursywą oraz poprzedzamy myślnikiem. Najlepiej.
* Kwestia zapisu myśli postaci: Myśli zaznaczamy z obu stron tyldą oraz piszemy kursywą.
* Kwestia podpisy pod notkami graczy: Wyłączamy podpisy w notkach sesyjnych. Jeśli to możliwe. Lub nie, jeśli nie. Wówczas można umieszczać w podpisach pochlebne opinie na temat MG i Forum. Lub inne. Pochlebne mniej.
*Avatar: proszę. I proszę by był w klimacie
*Walki w grze: Rzecz bardzo ważna. Chciałbym byście pamiętali, że walka to ostateczność. To sposób rozwiązania konfliktu, gdy wszelkie inne metody zawiodły. A walkę wygrywa nie ten który zabije przeciwnika, tylko ten, który przeżyje. W walce można wszak zginąć i wierzcie mi, może się to stać waszym udziałem w tej sesji. Nie życzę wam tego. Wy sobie, jak sądzę, również tego nie życzycie. Pamiętajcie więc o tym dobywając broni. Bo moi NPCowie dobywając jej iść będą zwykle na pewniaka. Bo też chcą żyć. Czego i wam życzę z całego serca…


*************************************


18. Sommerzeit, 2524 KI
Okolice Owingen



-Kurtyna w górę! Szanowne damy, szlachetni panowie! Oto dziś będziecie świadkami wspaniałego widowiska w którym ze świecą szukać byłoby magicznych sztuczek rodem ze spleśniałych, czarnoksięskich pracowni. - Margo może i miał najlepsze za sobą, może i przechodził trudny okres w życiu, ale z całą pewnością pozostał mu jeszcze głos, bowiem jego bas zadudnił nad obozowiskiem wyciszając rozmowy zebranych podróżnych. Odziany w zwykłe szaty, jedynie okryty purpurową peleryną dla dodania sobie tajemniczości i odrobinę wiarygodności, pewnie nie miałby szans aż tak skupić na sobie uwagi zebranych przy wspólnym obozowisku podróżnych, gdyby nie ten jego głos. Ale kiedy rozpoczął swą mowę wstępną głosy przy ognisku ucichły a kilku dotychczas niezainteresowanych przedstawieniem, zbliżyło się od swoich wozów ku zebranej gawiedzi. To nie była widownia marzeń, ale jak na próbę była aż nadto wystarczającą. A musieli przećwiczyć numery i zgranie nim wystąpią na zamku u Lorda Doriana, gdzie chcieli wkręcić się na hucznie obchodzone zrękowiny. Tam był grosz, którego „Cyrk Margo” potrzebował z całych sił, bo nowa trupa zawsze pochłaniała na początku spore sumy i Margo robił już bokami. Dla tego tak parł do Owingen od chwili, kiedy dowiedział się o planowanych zrękowinach. To była pierwsza okazja do przyzwoitego zarobku i nie miał zamiaru jej przegapić. Nie miał również zamiaru przedstawić swoją nową trupę bez sprawdzenia jej w prawdziwym występie. Z tego też względu za każdym razem kiedy tylko mogli liczyć na kilkuosobową publikę, robili przedstawienie. Musieli ćwiczyć, bo póki co szło im delikatnie mówiąc, umiarkowanie.

-Odkryjemy przed wami, szanowni widzowie cudowną moc, która drzemie w człowieku a którą przedstawi specjalnie dla was przybyły z pokrytej lodem północy, prawdziwy dziki Jarl. Panie pilnujcie swoich serc, albowiem wielce on skłonny jest do naszych pięknych dziewczyn! Panowie, nie martwcie się, zawsze możecie go spić, bowiem łasy na nasze trunki jak nikt, kogo byście wcześniej spotkali. Nie koniec jednak na tym. Swą sztuką wprawiania w wirujący tan różnych przedmiotów popisze się przed wami nasza cyrkowa princessa, Lidia. Panie pilnujcie swoich mężów, bowiem nasza princessa złamała niejedno serce! Straszliwą historię nieudanej miłości zakończonej przez krwiożercze bestie przedstawi wam człowiek, który usłyszał ją z ust samego Króla Dusz. I który przypłacił by to niechybną śmiercią, ale zdołał mu się wyrwać i uciec na zawsze tracąc kolor swego ciała!

Tłum zbladł słysząc te słowa a dwie matrony przytuliły mocniej swoje dzieci. Widać było, że Margo zdobył uwagę zgromadzonych. Poważne oblicze starego cyrkowca zdawało się potwierdzać tę straszliwą historię. Nie chcąc jednak długo roztaczać ponurej aury wzniósł teatralnie ręce do góry „wyczarowując” w dłoniach bukieciki polnych kwiatów i uśmiechając się szeroko do gawiedzi. Głośne „ahh!” niewiast skwitował szerokim uśmiechem i ukłonem, po czym ruszył rozdawać prezenty kontynuując swą przemowę.

-Abyście Panie czuły się bezpiecznie na zakończenie naszego przedstawienia wystąpią prawdziwi mistrzowie szermierki, którzy udowodnią wam wszystkim swój kunszt w pojedynku! Przy takich sławach jak estalijski mistrz rapiera Ricardo i mężny Jarl nic wam nie grozi! Ostatnim zaś pokazem będzie dla nas wszystkim mrożący krew w żyłach popis Adelarda, który popisze się mistrzostwem w szlachetnej sztuce łuczniczej! Cudowne Panie, mężni Panowie! Każde z was znajdzie tu się coś dla siebie a ci z mężnych Panów, którzy chcieli by zmierzyć się z naszymi mistrzami, będą mogli dowieść swego męstwa na zakończenie naszego spektaklu! Zapraszamy do krainy cudów i marzeń. Zapraszamy na popis „Cyrku Margo!”

Owacja wbiła się w nocne niebo a ciśnięta przez Margo w żar ognia garść proszku buchnęła kolorowym dymem i skrami wywołując kolejne „Ahhhh!” w tłumie.

-Kurtyna w górę! - krzyknął Margo dając znać Armodowi, że może rozpocząć swój występ od łamania podków i gięcia stalowych prętów. Sztukę czas zacząć!


***

Wszystko szło zgodnie z planem a owacje tłumy nagradzały kolejne popisy trupy. Były brawa, gwizdy i wiwaty. Był aplauz tak upragniony przez Margo, który stojąc obok wozu obserwował zebraną widownię. Tak jak i pozostali członkowie trupy, którzy już zakończyli swój występ. Adelard właśnie szył strzałę za strzałą w nocne niebo niemal pionowo w górę a słane przez niego szypy z morderczą precyzją lądowały wokół ogniska powoli zamykając krąg wokół niego rzadką palisadą. Każdy pocisk lądował niemal pionowo spadając z nocnego nieba jak piorun a Lidia, która już obeszła zgromadzonych z kapeluszem zbierając wcale pokaźne datki, ciskała w ogień za każdym celnym strzałem łucznika grudkę „magicznego proszku” w ogień potęgując efekt. Wszystko szło perfekcyjnie tak jakby ćwiczyli ze sobą od lat a nie od tygodnia. Armod zwany Jarlem lśnił naoliwioną muskulaturą zastanawiając się, czy któryś z podróżnych, wśród których było dwóch kupców z czterema parobkami i grupa chłopów z pobliskiego Stupola, zdecyduje się rzucić mu wyzwanie. Erik skrył swe oblicze pod kapturem obszernego płaszcza, bo nadal po zapowiedzi Margo i swojej bajdzie, wywoływał dreszcze u patrzących nań widzów. Ricardo posyłał uspokajające spojrzenia dwóm matronom, pewnie żonom kupców i tęskne spojrzenia ich trzem służkom, które zdawały się dużo bardziej interesujące. Lidia wrzucając kolejne grudki w ogień czekała na zakończenie spektaklu, by w azylu wozu sprawdzić zawartość pożyczonej kiesy. Tylko Abelard jeszcze pracował, ale wiadomym było, że robi to niemal automatycznie. Popisywał się już tą umiejętnością wielokrotnie i teraz planował występ z zasłoniętymi oczyma. Wszystko szło…

Trudno było powiedzieć jak to się stało, ale czy to nagły podmuch wiatru na wysokości korony drzew, czy może przelatujący nietoperz trącił lekko brzechwę strzały, dość powiedzieć że naraz z nieba spadł jeden z ostatnich już, niezbędnych do zamknięcia ogniska okręgiem strzał, pocisk wbijając się w głowę jednego z siedzących przy ognisku chłopów i wychodząc tuż pod jego brodą. Tłum, spodziewając się, że to kolejna sztuczka znów zrobił gromkie „Ahhh!”. I gruchnął brawami.

Dopóki chłop nie kipnął się na bok tocząc krwią ze śmiertelnej rany.

-Ups! - wyrwało się Lidii.

I przedstawienie się skończyło.


***


Witajcie w kolejnej sesji. Jak zawsze proszę na wstępie byście nieco opisali swe postacie, tak by współgracze mogli się o was z tych kilku dni wspólnej podróży i prób coś dowiedzieć.

Osobno, też jak zawsze, proszę pod postem o umieszczenie wyniku 5 rzutów k100. Rzucanych w dowolnej formie, nie koniecznie na kostnicy jakiejkolwiek. Tak, dla mojego komfortu.

Życzę miłej zabawy.

I przeżycia.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-01-2024, 20:45   #2
Hungmung
 
Dust Mephit's Avatar
 
Reputacja: 1 Dust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputację
Trzy lata. Trzy lata minęły od kiedy Lidia ukryła się tutaj przed tłumem wieśniaków, który zamierzał ją zlinczować. Przedstawienia wystawiane przez Margo wciąż jednak wywoływały u niej mimowolny uśmiech, który z przyzwyczajenia zdarzało jej się lepiej, lub gorzej ukrywać. Kiedy miała piętnaście lat, ten mały, cyrkowy świat będący w ciągłym ruchu, wydawał jej się niczym magiczna kraina tętniąca jakąś pierwotną siłą- pełna kolorów, życia i twórczego chaosu. Z biegiem lat poznała jednak tę krainę "od kuchni" i mimo, że magia sceny trochę jej spowszedniała, zaczęła coraz bardziej doceniać skryty pod nią perfekcjonizm i ciężką pracę. Symfonia ruchów, gestów, dźwięków, gry świateł i słów tworzących razem idealną harmonię. Samo obserwowanie tego dawało jej ogromną satysfakcję. Czuła się dumna, że jest częścią trupy i wierzyła, że kiedyś będzie w niej odgrywać równie ważną rolę co Margo, którego zaczęła traktować jak ojca. Koniec końców, dał jej nowe życie i to dużo lepsze niż to, które całe szczęście miała już za sobą.

Dziś w tej symfonii zagrała jednak bardzo fałszywa nuta. Strzała powędrowała zdecydowanie za daleko od celu. Lidia miała niemal pewność, że nie było to dziełem ani przypadku, ani błędu strzelca. Zbyt wiele razy widziała precyzję z jaką potrafił trafiać Abelard. Ścisnęła mocniej grudkę z "magicznym proszkiem" i ruszyła szybko w stronę Margo, a głowie już świtał jej plan ucieczki, gdyby sprawy przybrały poważny obrót. Konferansjer zawsze miał jednak jakiś pomysł. Miał też niezwykły talent do improwizacji. Liczyła w duchu, że tak będzie i tym razem. Liczyła, że jeżeli każdy z cyrkowców wykona jego polecenia co do joty, to wszystko dobrze się skończy- może nie dla nieszczęśnika przebitego strzałą, ale przynajmniej dla nich. Dobrze wiedziała, że z rozwścieczonym tłumem nie ma żartów.

Zwolniła odrobinę kiedy mijała umierającego mężczyznę. Na widok wystającej z jego głowy strzały odrchowo zasłoniła otwarte usta zewnętrzną częścią dłoni, jakby kryjąc niemy krzyk. Wtedy właśnie uderzyło ją wspomnienie śmiertelnego wypadku sprzed kilku lat, w którym brała udział i co działo się później. Widmo tamtego wydarzenia czasem do niej wracało zanim zasypiała. Teraz czuła jednak, że było ono zwiastunem tego, co zaraz zacznie się dziać.

Otrząsnęła się i znów przyspieszyła, by jak najszybciej znaleźć się w pobliżu Margo i Abelarda- z każdym krokiem coraz bardziej obawiając się o los przyjaciół.


75, 8, 92, 55, 65

 
Dust Mephit jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-01-2024, 08:17   #3
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Ricardo z Estalii to mógł uchodzić tylko dla tych co nigdy w Estalii nie byli, ani Estalijczyka na oczy nie widziało. Czyli dla zdecydowanej większości widzów cyrku Margo. Coś tam gadać po tym południowym języku umiał, a że od dzieciaka miał zdolności dźwiękonaśladowcze to i akcent nawet symulował. Wystarczy dodać odpowiedni ubiór, trochę charakteryzacji, szczyptę magii cyrkowej i jego lekko ponadprzeciętne wyszkolenie szermiercze wspomożone znajomością podstaw anatomii i związanych z tym kilku trudnych specjalistycznych słówek, by prostaczków i mniej rozgarniętą klientele wprawiać w zachwyt.
-Ochh to ten wielki awanturnik Ricardo co z południa do nas przywędrował- wrzeszczał rozemocjonowany tłum na jego widok.
Toczył reżyserowane pojedynki, popisywał się szermierczymi figurami i sztuczkami, rozpisując się o śmiertelnych ranach jakie to one zadają. Opowiadał o przygodach jakie to przeżył i czego to nie dokonał.
Kroił w locie rzucane w powietrze warzywa i owoce, jeśli publika była na tyle majętna na takie zbytki. To był jego popisowy numer zapewniający zachwyt nad jego osobą, gdy wszystko szło dobrze.
Pieniądz wtedy płynął i trzeszczał, aż miło.
Gorzej było jak chybiał celu i owoc rozbijał mu się na głowie.
Wtedy śmiechom nie było końca, a salwa jarzyn, owoców, warzyw i tego co były pod ręką wielokrotnie potęgowała, aż musiał wiać ze sceny. Przynajmniej wtedy trupa miała co jeść.
Można, więc powiedzieć, że zawsze jakiś profit przynosił przez co przyklepał swoje miejsce w cyrku, choć w sumie nie był tu aż tak długo jak większość. Od czasu, kiedy to musiał porzucić dotychczasowe życie, ale to historia na kiedy indziej.

- Puta! kurwasz mać.- zaklął jak strzałą się wbiła w tego chłopa.
~ Szło tak dobrze.~ przeszło mu w myślach.

No, ale nie było czasu do stracenia. Sprawdził czy wszystko co ma trzyma się dobrze i nie zgubi się przy ewentualnej ucieczce.

Wyciągnął awaryjne gruszę co zawsze nosił przy sobie w rękę i podrzucając ją jak najwyżej krzyknął jak na głośniej.
-Łooleeee!!!
Od razu zaczął sięgać po rękojeści swojego starego dobrego rapiera.
W końcu.
Show must go on.
Rzuty:06,56,38,72,32

 
Lynx Lynx jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-01-2024, 11:37   #4
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Gdy Rolandowi Faire-Obtenir, żona Amelia urodziła drugiego syna, ten był pewny, że zostanie żołnierzem. Miał już przecież dziedzica w postaci pierworodnego, więc cóż innego mógłby robić drugi? Raczej nie zostanie na służbie u rodzeństwa jak siostry. Z takim przeświadczeniem żył Adélard Manford - bo tak dali mu na imię, a właściwie dwa, bo jako rodzina nowobogacka, aspirująca do miana szlachty nadawali podwójne imiona, jakby miało to zwiększyć prestiż. Najmłodszy z rodu Faire-Obtenir od początku jednak nie wykazywał zbyt dużych chęci do bitki czy noszenia drewnianych tarcz i szabel, po prostu był słaby. Przyjaźnił się natomiast z dziećmi wieśniaków i służby, a nie innych wyżej postawionych w randze społecznej. To ich legendy, opowiadania i światopogląd ukształtowały poglądy jakże odmienne od reszty rodziny. Tak też dołączył do zakapturzonych gdzie zabierał bogatym i rozdawał biednym... Po wielu przygodach i dziwnych wydarzeniach, już na wygnaniu w Wiessenlandzie zachciał zmienić swoje życie. Tutaj nie spotkał nikogo pokroju tajemniczego przywódcy zakapturzonych (w zielonych rajtuzach i równie zielonej czapce, o inicjałach RH), a reszta jego ekipy w nowym miejscu zajmowała się już tylko zabieraniem... i to nie tylko bogatym. Adelard nie chciał być złodziejem. Zabrał więc swój przydział, jaki jeszcze dostał na odchodne od ojca (razem z notatką typu "idź i nie wracaj! WYRZEKAMY SIĘ") czyli wóz, konia i różne przydasie. Za swoje natchnienie do zmian wybrał ogłoszenie o najmie do cyrku!

***

Tak już wędrowali trupą jakiś czas. Ćwiczyli występy, a Abelard starał się dopieścić swój popisowy numer. Strzelał z 15m do jabłka postawionego na głowie stracha na wróble (czasami stało po prostu na paliku wbitym w ziemię). Jego elfi łuk wyglądał na bardzo solidny, choć już kilka lat temu zauważył, że jakoś łatwiej trafia mu się w różne przedmioty czy owoce, niż np. w jelenia czy sarnę. Jego kompan z zakapturzonych, który był elfem, podarował mu ten łuk umierając i dzieląc się jakże ważną uwagą - historii tego łuku i tak nie zrozumiesz. Bertończyk nie zajmował sobie jednak przesadnie tym głowy. Podczas jednej z prób, podszedł do niego zaciekawiony widz. Mocno pijany krasnolud oznajmił - nigdy nie zdobędziedzieciecie publiczośścii, dopóty dopóty nie trafisz w głowę na japku. Szczstczelaj we mnie! No w jaapko! DAWAJ!!-. Adelard nie wiedział, czy szalony krasnolud się z kimś założył, ale stwierdził, że kiedy jak nie teraz. Położył jabłko na jego zarośniętej głowie, cofnął się 10 metrów, wziął strzałę, napiął cięciwę i .... jakiś inny odważny widz, kopnął go od tyłu w zgięcie kolan. Manford się wygiął, a strzałę posłał w górę. Krasnolud z jabłkiem na głowie, otworzył szeroko usta i przyglądał się wciąż. Nagle wykrzyczał - Orzesz ty psia jucho!!- nagle adrenalina zabuzowała i przejął kontrolę nad wiotkością swego języka. Zagubiona strzała w tym czasie trafiła w jabłko, ale pionowo z góry, leciutko raniąc, ale też przytwierdzając się do pijanego ochotnika. Krasnolud dorwał swój topór i ruszył na żartownisia, który wybił strzelca z równowagi. Po chwili obaj zniknęli gdzieś, a Abelard zaczął się zastanawiać ~ to dobry pomysł na skecz, muszę poćwiczyć strzelanie do celu z wielką parabolą!~

***

Przedstawienie szło świetnie. Już tak tylko ze dwie strzały zostały do zamknięcia okręgu. Adelard odwrócił się do publiczności, uśmiechnął i wyciągnął przepaskę na oczy. ~ w końcu coś ciekawego~ pomyślał. Popatrzył w niebo, latało parę nietoperzy, wiatr był niewielki, gdzieś dalej leciał kruk, ale już pewnie spać do gniazda, nie przeleci nad ogniskiem. Warunki były dobre, choć niektórzy siedzieli dość blisko ogniska, ale to nic takiego. Zakrył w końcu oczy, wyciągnął strzałę i jakby w zwolnionym tempie oddawał strzał. W końcu strzała świsnęła...
Publiczność się zachwyciła, ale już po chwili dochodziły krzyki przerażenia, wrogości... Adelard zdjął przepaskę i zobaczył leżącego chłopa ze strzałą wbitą w głowę. Pierwsza myśl Bretończyka ~ tej strzały to już nie odzyskam~ świadczyła raczej o tym, że sam był w szoku. Musiał działać i to szybko. Lydia przerażona biegła w jego kierunku, a Ricardo coś najpierw przeklął z tłumem, a teraz... zaczął swój występ, czy po prostu dobierał broni, tak na wszelki wypadek...
- KTO ZMIENIŁ LOT STRZAŁY?! Tam leci kruk!! To pewnie jakaś wiedźma i jej MAGIA!! Brać ją!- sam nie spodziewał się swojej reakcji, ale w sumie pierwszy raz przez przypadek zabił człowieka. No może drugi lub trzeci, ale tym razem było inaczej. Rozejrzał się po ziemi czy nie ma nigdzie jakiegoś rannego nietoperza. Podświadomie też był raczej pewny, że nikt mu nie uwierzy, a śmierć widza to nie przelewki. Wziął strzałę i wycelował lekko do góry jakby chciał dokończyć okrąg, ale wzrokiem ogarniał czy nikt ich nie atakuje...


 

Ostatnio edytowane przez Cioldan : 10-01-2024 o 11:43.
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-01-2024, 11:50   #5
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Armod Eriksson zawsze się krzywił jak Margo nazywał go Jarlem. Z prawdziwym jarlem miał tyle wspólnego, że miał jego odcisk buta na rzyci. Armod wciąż nie rozumiał po co tyle szumu robić o porzucone graty, które zabrał. Nie chcieli ich przecież, zakopali z trupem, a jemu żal się zrobiło dobrej stali. Po co miała rdzewieć w ziemi? A to, że było tam tez kilka pierścieni? Też je wszak zakopali.
Tak czy inaczej musiał spakować dobytek i wyjechać.
Ech, myślał, że tu na południu będzie lżej. Ale gdzie tam. Wiedział, iż będą różnice kulturowe. Ale doskwierało mu co innego. Brak poszanowania zmarłych. Po kiego chuja zbrojona straż łazi po nocy po cmentarzach? Zakłóca spokój zmarłych. Ciężko pracującego Norsa nie wspominając.

Z Margo spotkał się parę miesięcy wcześniej w karczmie, gdzie opowiadał po pijaku historię o polowaniu. A żeby zobrazować co istotniejsze fakty, brał pogrzebacz i wyginał go by przypominał, a to północnego wilka, a to rysia. Najwyraźniej Margo urzekł talent do opowieści, bo z miejsca chciał zatrudnić Armoda. I tak oto przyszły Jarl dołączył do trupy. Niestety robienie zwierząt z prętów stalowych nie spotkało się z dużym popytem. Na razie po prostu dźwigał kowadła, wyciągał gołymi rękami gwoździe z belek. Ciągał wyładowany wóz trzymając dyszel zębami. Ot, proste sztuczki by rozbawić gawiedź. Ale Armod czuł, że czas robionych ze stali zwierzaków, albo innego poręczniejszego materiały jeszcze powróci na imprezy masowe. Może spróbować z dmuchanym jelitem baranim? Delikatny materiał, ale przynajmniej nie przytłucze nóg dzieciakowi, jak to ostatnio się zdarzyło z misiem ze stalowego pręta.

Ale skoro jesteśmy przy wypadkach podczas występów... to przytłuczenie nóg miśkiem nijak nie umywało się do tego co właśnie oglądał. I pierwszy raz cieszył się, że jest wysmarowany tłuszczem. Ciężej go będzie schwycić.

Wzrokiem szukał spojrzenia Margo, co ten nakaże czynić? Sam by pozbył się światków, ale może Margo ma specjalny fundusz dla wdów i sierot po oglądających przedstawienia...


23, 56, 89, 34, 21

 
Mike jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-01-2024, 15:29   #6
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Erik Leif... Nordlandczyk z krwi i kości był zwykłym, prostym, szczerym i prawdomównym człowiekiem niezdolnym do wyrafinowanych gustów mijania się z prawdą jak to bywało w innych, szczególnie zachodnich, części Imperium. Taką opinię oczywiście mieli ludzie z jego północnej prowincji. No, i Lojalista, jak każdy z nich do bólu... Oczywiście, to była jedna strona medalu, druga? Gbury, prostaki... Choć on gburem i prostakiem oderwanym od pługa nie był to mimo wszystko ta mniej szlachetna opinia zawsze wisiała nad nim. Szczęśliwie, szybko okazywało się, że był z tych "lepszych Nordlandczyków". To jest jak już ludzie oswoili się z jego obecnością...

Był gadułą! Choć wstrzemięźliwą. Równie dobrze mógł nucić sobie pod nosem melodię i komponować kolejne nuty do występu. Tak, lubił snuć opowieści, odgrywać komedię! Szczególnie, gdy towarzyszyła temu muzyka. Mocno równie mocno co słowo kochał grę na lutni, czy harmonijce, czy śpiew... Jednak nie był wyłącznym gadułą. Umiał słuchać. Można nawet powiedzieć, że uwielbiał słuchać. Kiedy tylko się zorientował, że Ricardo i Adelard są spoza granic Imperium wręcz z nieukrywaną radością pytał ich "jak tam jest" wiedziony nieodzowną ciekawością życia tego "hej tam". Mężczyźni szybko się zorientowali, że "coś tam wie, ale nie wie w którym dzwoni biją". Podobnie mogło być dla nich zaskoczeniem, że i podstawowe słówka zna. Ha! A to jak proponował by w wolnej chwili rozmawiali z nim po rodzinnemu! Jak nic kochał się uczyć, a teraz miał niesamowitą okazję nauczyć się życia i języka dwóch, a jednego z nich bardziej, odległych krajów!

Jego występy były istnym galimatiasem technik zabawiania gawiedzi. Tu komedia, tam bajanie, to gra na lutni czy śpiew, a wszystko to z ekspresyjnym i pełnym emocji językiem mowy ciała i wkradających się nut emocji na jego obliczu i głosie... Widać było, że kochał swój chleb. Niektóre z jego historii byłyby wręcz nieprawdopodobne w ustach innych ludzi, ale w jego wykonaniu? Były zbyt szczere, zbyt emocjonalne, tak jakby naprawdę je przeżył!

- Opowiem wam historię o czasach tak niedawnych, a zarazem odległych. Historię młodej miłości, która była pisana, a której życie nie pozwoliło się spełnić... historię nieszczęśliwej miłości młodego szlachcica i kapłanki Shallyi, która przyjęła śluby czystości. Na wspomnienie której mrozi mi członki i kości!

Opowiadał snując słowa i emocje. O życiu szlachcica, o zarzewiach uczucia, o Burzy i o zdradzie, o knowaniach Zła przeciwko młodym... o tym jak szlachcic poległ wierząc w dobro, a będąc naprawdę nieświadomą marionetką w dłoni sił Zła... o tym jak cudem jego dusza zbiegła z Ogrodów Morra niosąc jedynie krwawą pamiątkę na ciele... którą obnażył rozchylając odzienie by wszyscy ujrzeli potężne krwiste szramy przez tors na jego bladej skórze.

- ...i po dziś dzień, kiedy ta pamiątka rozgrzewa piekącym mrozem i przyrzec by można, że wiatr szepce hulając cicho i bezgłośnie wiem, że komuś pisana jest śmierć. Tak jak czuję i słyszę dzisiaj! Albowiem, kto raz opuścił ciało i udał się do Ogrodów tam zawsze część niego zostaje... i czeka. Niezbadane są zamysły naszego Pana, więc strzeżcie się i wiedźcie dobre bogom życie, abyście stając przed Opiekunem witali się z nim jak z przyjacielem.

* * *

Szło dobrze... nad wyraz dobrze. Zbyt dobrze... no i coś musiało się spierniczyć. No i się spierniczyło. Przepowiednie śmierci były... cóż, przepowiedniami losu, a Erik swoje o losie wiedział. Trzeba było mu pomoc, a że przepowiednia śmierci zawsze się sprzedawała? Szczególnie, gdy widownia była z różnych stron mieszana! ...bo nie było im zweryfikować kto umrzył, oczywiście, bo nim przepowiednia dobiegnie końca to siem rozjadom...

- Zatem na jego przyszła pora... - zauważył donośnie - ...Pan Zmarłych wezwał go do siebie. Szybko! Złączmy się w modlitwie by jego dusza ku Panu naszemu mknęła i na pogodne Jego oblicze natrafiła!


41, 54, 21, 49, 60


 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 10-01-2024 o 18:59.
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2024, 18:01   #7
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Lidia dosyć spiesznym krokiem wróciła pod bok Margo, który był najwyraźniej wstrząśnięty takim nagłym zakończeniem spektaklu. Ze szczególnym naciskiem na określenie „takim”. Widać było, że spodziewał się czegoś zupełnie innego, bo stał skrzywiony, zmarszczony, postarzały naraz o kilka, może nawet kilkanaście lat. Zniknął jego uśmiech a oblicze skrył mrok. Strach może jaki. Lidia widywała go już w takim stanie. Za każdym razem, gdy trupa waliła się w gruzy miewał takie stany, ale zwykle szybko stawał na nogi. Tyle, że nigdy nie widziała go bezpośrednio po tych wszystkich nieszczęściach.


Zwykle, jakimś szczęśliwym trafem, nie było jej przy tych wszystkich nieszczęściach, które spadały na „Trupę Margo”. Do dziś. Samej jej drżały ręce, więc skryła je w połach płaszcza a sama odwróciła się schowana za resztą członków trupy, którzy jak tylko potrafili, próbowali zapanować nad potencjalnym… linczem?

Z pewnością mogło się to potoczyć w taką stronę, bo niemal wszyscy mężowie obserwujący przedstawienie, zerwali się na nogi. Dwie niewiasty dopadły pechowca, który drgał jeszcze konwulsyjnie a w niebo uderzył ich szloch. Dwie inne zagarniały dziatwę w kiecę i zaganiały do wozów, byle dalej od miejsca gdzie zaraz mogło dojść do przemocy.

-Łooleeee!!! - krzyknął Ricardo podrzucając wysoko gruszę a kilku spośród zbliżających się mężów zatrzymało się, jakby w obawie że znów jakiś „cud” spadnie na nich jak grom z jasnego nieba. Dwaj kupcy machnęli na wszystko rękoma wołając do swoich pachołków by wracali strzec dobytku. Wiadomo, jak jest rozróba zwykle zaczyna się łupienie. Nie wszyscy posłuchali.

-Kto zmienił lot strzały?! Tam leci kruk!! To pewnie jakaś wiedźma i jej MAGIA!! Brać ją!- ryknął Adelard wskazując pomiędzy drzewa. Dwóch czy trzech chłopów stanęło jak wryci w ziemię, próbując wzrokiem przeniknąć mrok pomiędzy okalającą polanę gęstwinę. Dwaj pachołkowie kupców zatrzymało się a widząc resztę swoich wracającą do wozów ruszyło ku swoim.

-Zatem na jego przyszła pora... - zauważył donośnie Erik w teatralnym geście podnosząc ręce w górę. - ...Pan Zmarłych wezwał go do siebie. Szybko! Złączmy się w modlitwie by jego dusza ku Panu naszemu mknęła i na pogodne Jego oblicze natrafiła!


Margo jakby oprzytomniał. Otrzepał się jak pies po ulewie, albo człek gdy się budzi ze złego snu i zawołał gromko. - Ludzie! Złe zabrało tego człowieka zbijając strzałę, którą z mistrzowską precyzją słał mistrz Adelard. Złe jest gdzieś wśród tych drzew. Zachowajmy spokój i módlmy się, bo jeno modlitwa może nas ocalić i zapewnić bezpieczeństwo! Módlmy się…

Wszyscy przy ognisku byli skonsternowani, przestraszeni, poruszeni i pełni lęku i trwogi. No, może poza trupem, który miał już wszystko w dupie. I pewnie udało by się zapanować nad sytuacją, gdyby nie to co zdarzyło się ułamek chwili później.

Ludzie wybierają różne sposoby na samodzielne pozbawienie się tego najcenniejszego daru od niebios, czyli życia. Jedni wieszają się na drzewach, krokwiach czy belkach w stodołach, inni podcinają sobie żyły a jeszcze inni skaczą z jakichś grani, mostów czy murów miejskich. Sposobów na samobójstwo doprawdy było wiele, ale ten kmiot wybrał inne. Był jedynym, który nie popadł w panikę, nie poddał się zbiorowej histerii, nie reagował na padające słowa. Stał i patrzył pałającym wzrokiem w Adelarda, który z napiętym łukiem od niechcenia skierowanym w niebo jakby wypatrywał widmowego nietoperza obserwował tłum.

Aż w końcu stać przestał. Złapał w sękata dłoń leżącą przy ognisku siekierę i ruszył wprost na łucznika wykrzywiając prostacką twarz we wściekłym grymasie.

-Skurwysyynu, brata mi ubiłeś!! - krzyknął przyspieszając i wznosząc do ciosu narzędzie, które gdyby zderzyło się z głową łucznika, rozprawiłoby się z nią lepiej niż z dębowym polanem.

-Zróbcie coś! - krzyknął Margo. On już trupów, jak na jeden wieczór, miał serdecznie dosyć…



***


Proszę o standardowe 5k100 pod postem
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2024, 20:36   #8
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Armond porwał belkę z której wyciągał wcześniej gwoździe i skoczył do przodu. Normalnie by walił przez łeb, ale tu na południu zmiękł. Potężnym zamachem uderzył płasko. Tak by belka spotkała się z siekierą.
W duchu wznosił modły by pech łucznika nie przeszedł na niego, bo jak pierdyknie chłopa w łapę to ten z pewnością doleci do miedzy.


45,86,21,35,36

 
Mike jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2024, 21:43   #9
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Gruszka w powietrzu, a chaos i napięcie potęgowało. Ricoardo za to wykonał swój popisowy szermierczy numer. Odwrót na piecie i w nogi. Tak czy siak tu już nie przenocują, a ktoś musi przypilnować dobytku, bo awantura sprzyja okazją, a okazja złodziejom. Tak więc pognał z szermierczą gracją ratować dobra doczesne cyrkowej trupy i gotować się do drogi.
Jak każdy tchórz racjonalizował to sobie, iż tylko by zawadzał reszcie przy poszukiwaniach rozwiązania problemu, a rzeczy to same się nie spakują przecież.

Rzuty:16,55,93,87,21

 
Lynx Lynx jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-01-2024, 18:56   #10
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Widząc jak jakiś wieśniak ruszył na niego, Bretończyk przez przypadek wycelował prosto w niego. Nie musiał już napinać łuku, bo uczynił to wcześniej, także gdy tylko usłyszał krzyk człowieka o bracie, Adelard puścił cięciwę niby z przerażenia, ale jednak celował w nogi. Nie chciał przecież nikogo ubić. Widział, że Armond wyrwał jakąś belkę, więc sam po oddanym strzale zaczął biec gdzieś za wozy, tak aby się ukryć bądź 'pobawić w chowanego'.


 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172