Wątek: Sodraland 2527
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2024, 16:40   #64
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 22 - 2527.01.30 knt; popołudnie

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Angolo, ul. Dziurawych Dzbanów; ulica
Czas: 2527.01.30; Konistag; popołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew, ziąb (mod 0)


Warmund i Julia



Gdy weszli do środka kamienicy Warmund ujrzał dość zwyczajnie wyglądające wnętrze klatki schodowej. Przymknięte drzwi do piwnic i obdrapane schody prowadzące ku parterowi. A potem ku wyższym piętrom. Nikogo tu nie było widać. Ale gdzieś z góry rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili ciszy te drzwi skrzypnęły i ten ktoś wszedł do środka. Po czym drzwi zamknęły się ponownie i słychać było zgrzyt zamków.

- Piętro nad nami. - stwierdziła cicho Julia patrząc w górę schodów chociaż nie było widać przez nie drzwi gdzie właśnie ktoś wszedł. Niestety nie dało się tak stwierdzić które to konkretnie drzwi mogło chodzić a na każdym poziomie były cztery do wyboru. - W razie czego to szukamy Schlutzów spod 4-ki. - rzuciła jeszcze do kolegi nim ruszyła w górę schodów. Wnętrze klatki nie powalało pięknotą. Od uchylonych drzwi piwnicy zalatywało moczem i wilgocią. Parter i piętra zasługiwały na jakiś remont i odmalowanie ale też nie były ruiną. Dolatywały zza drzwi zapachy gotowania i prania typowe w każdej kamienicy. Drzwi i zamki nie wyglądały na takie co by padły po jednym czy dwóch kopnięciach. Na piętrze Julia wskazała na próg przy jednych z drzwi z numerem 5. Widać było na nim świeże ślady mokrego buta. Ale poza tym przeszła w półmroku klatki schodowej też do pozostałych. Po czym poszła na drugie piętro.

- Przy 5-tce i 6-tce były świeże ślady. Więc mógł wejść do któregoś z tych mieszkań. Ale 5-ka prowadzi do tego mieszkania od ulicy co w nocy się zapaliło światło jak tu przyszłam za tym gościem z “Octavii”. - wyjaśniła czarnowłosa co piętro niżej zwróciło jej uwagę.

Kamienica miała cztery poziomy i na każdym była czwórka drzwi do mieszkań. Chociaż na ostatnim poziomie były dodatkowe drzwi prowadzące zapewne na strych. Ten był jednak zamknięty i nie dało się tam wejść. Na klatce panował półmrok, zwłaszcza na piętrach gdzie nie sięgało już zbyt wiele światła z okieniek na półpiętrach. Słychać było tętno tego domu. Przytłumione przez drzwi i ściany głosy mieszkańców. Jakieś głośniejsze krzyki, gdzieś trzasnęły drzwi i grupka dzieciaków zbiegła ze śmiechem w dół na ulicę. Ktoś na odwrót, wszedł do środka po schodach na górę. Raz jakaś kobieta z koszem pełnym prania wyszła i przeszła obok dwójki obcych z koszem pełnym prania. Wtedy właśnie Julia sprzedała jej to o tych Schultzach i odegrała zmieszanie gdy niby wyszło, że weszli nie do tej kamienicy co trzeba bo tu żadni tacy nie mieszkają. Julia podziękowała i dała znak koledze, że czas stąd spadać. Znów się znaleźli na ulicy Pękniętych Dzbanów i trzeba było się zastanowić co dalej teraz robić. Drzwi kamienicy znów się otworzyły i ponownie ujrzeli tego samego mężczyznę co wcześniej wchodził do środka. Przesunął się szybkim spojrzeniem po ulicy i nawet na moment zatrzymał się na ich dwójce ale szybkim krokiem ruszył przed siebie.




Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Żelazna; zamtuz “Wesoła Octavia”
Czas: 2527.01.30; Konistag; południe
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew, ziąb (mod 0)



Kristof



Koledzy Kristofa nie byli zbyt zachwyceni gdy im oznajmił, że chciałby pójść do “Wesołej Octavii” ale przez sklep Dionisio bo to w ogóle nie było po drodze. A pogoda i marznące błoto na ulicach wcale nie nastrajało do spacerów. Ale jak się imperialny kolega uparł no to się zgodzili. Jednak gdy w końcu tam zaszli to dali mu znak aby sam tam wszedł a oni woleli poczekać na zewnątrz. Zresztą z ulicy to nie wyglądało to jakoś nadzwyczajnie. Ot kolejny sklep otwarty w środku dnia i miasta. No może starożytne artefakty, rzeźby, zastawa, sztućce, obrazy, broń widoczna na wystawie rzeczywiście nie była taka codzienna.

Sam sklep jednak i z zewnątrz i z wewnątrz wyglądał normalnie. Nie była to piekarnia czy rybny aby zawsze było parę osób w środku jak w tych artykułach pierwszej potrzeby, zwłaszcza teraz podczas kwarantanny. W końcu starożytne bibeloty i dzieła sztuki interesowały bardziej tych co mieli coś konkretnego w sakiewkach i mogli sobie pozwolić na zbytek. Terag gdy Kristof wszedł do środka Dionisio właśnie coś pokazywał i tłumaczył jakiemuś klientowi objaśniając zapewne co takiego widzi. A gdy spostrzegł nowego znajomego z wczorajszego wieczoru skinął mu głową.

- Dziękuję, wszystko w porządku. Nic mi nie potrzeba. Nie znam nikogo z Dziurawych Dzbanów to nie jest dobra okolica. A teraz wybacz ale mam klienta. - odparł uprzejmym choć podszytym irytacją głosem. I wrócił do omawiania towaru chcąc zapewne namówić klienta na jego kupno.

Po wyjściu na zewnątrz poszli we trzech ku rzece aby dotrzeć do jednego z lepszych czyli droższych zamtuzów w mieście. W środku przybytku rozkoszy zbyt wiele się od wczoraj nie zmieniło. Może było widać mniej klientów. Co obaj towarzysze imperialnego od razu zwrócili uwagę.

- Całkiem tłoczno dzisiaj. A jeszcze zmierzchu nie ma. - rzucił Eskil rozglądając się po kolorowym wnętrzu przesyconym aromatami kadzidełek i perfum. Aż przyjemnie było się ogrzać w tym wnętrzu.

- Zaraza panuje na mieście to i ludki szukają pocieszenia. Dziś ty jutro ja jak mawiają. - skwitował to grzywka też zabijając ręcę od chłodu na jakim przebywali od wyjścia z “Warana” czyli od paru dzwonów.

- Tu się robi interesy i za darmo to niewiele się ugra. Więc lepiej naszykujcie sakiewki bo biedaków to zaraz wywalą z powrotem na zewnątrz. - zaśmiał się Eskil wskazując brodą na gości jacy tu byli. Może nie byli to goście z najwyższej półki społecznej ale też i nie najbiedniejsi. Zapewne kupcy, ludzie miecza ale nie zwykli żołdacy czy marynarze, parę osób może było nawet jakimiś szlachcicami czy oficerami ale do końca nie można było być tego pewnym. W każdym razie nie było się co dziwić, że Octavio aspirował aby jego lokal szedł w konkury ze “Srebrnym kandelabrem”.

- No jak chcesz gadać z samym Octavio to trzeba dziewczyn o niego zapytać. - Grzywka wskazał na bar za jakim stały dwie mocno umalowane ślicznotki. Ale jak tam Kristof podszedł i zapytał to mu powiedziały, że szefa nie ma.

- Szefa nie ma. Ale co byś od niego chciał? Na pewno możemy ci pomóc. Tylko powiedz jakie masz życzenia. - odparła kusicielka zza baru widocznie traktując go jak kolejnego klienta. Nawet jeśli na bogacza nie wyglądał.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem