Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Angolo, ul. Dziurawych Dzbanów; ulica
Czas: 2527.01.30; Konistag; popołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew, ziąb (mod 0)
Warmund i Julia
Gdy weszli do środka kamienicy Warmund ujrzał dość zwyczajnie wyglądające wnętrze klatki schodowej. Przymknięte drzwi do piwnic i obdrapane schody prowadzące ku parterowi. A potem ku wyższym piętrom. Nikogo tu nie było widać. Ale gdzieś z góry rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili ciszy te drzwi skrzypnęły i ten ktoś wszedł do środka. Po czym drzwi zamknęły się ponownie i słychać było zgrzyt zamków.
- Piętro nad nami. - stwierdziła cicho Julia patrząc w górę schodów chociaż nie było widać przez nie drzwi gdzie właśnie ktoś wszedł. Niestety nie dało się tak stwierdzić które to konkretnie drzwi mogło chodzić a na każdym poziomie były cztery do wyboru. - W razie czego to szukamy Schlutzów spod 4-ki. - rzuciła jeszcze do kolegi nim ruszyła w górę schodów. Wnętrze klatki nie powalało pięknotą. Od uchylonych drzwi piwnicy zalatywało moczem i wilgocią. Parter i piętra zasługiwały na jakiś remont i odmalowanie ale też nie były ruiną. Dolatywały zza drzwi zapachy gotowania i prania typowe w każdej kamienicy. Drzwi i zamki nie wyglądały na takie co by padły po jednym czy dwóch kopnięciach. Na piętrze Julia wskazała na próg przy jednych z drzwi z numerem 5. Widać było na nim świeże ślady mokrego buta. Ale poza tym przeszła w półmroku klatki schodowej też do pozostałych. Po czym poszła na drugie piętro.
- Przy 5-tce i 6-tce były świeże ślady. Więc mógł wejść do któregoś z tych mieszkań. Ale 5-ka prowadzi do tego mieszkania od ulicy co w nocy się zapaliło światło jak tu przyszłam za tym gościem z “Octavii”. - wyjaśniła czarnowłosa co piętro niżej zwróciło jej uwagę.
Kamienica miała cztery poziomy i na każdym była czwórka drzwi do mieszkań. Chociaż na ostatnim poziomie były dodatkowe drzwi prowadzące zapewne na strych. Ten był jednak zamknięty i nie dało się tam wejść. Na klatce panował półmrok, zwłaszcza na piętrach gdzie nie sięgało już zbyt wiele światła z okieniek na półpiętrach. Słychać było tętno tego domu. Przytłumione przez drzwi i ściany głosy mieszkańców. Jakieś głośniejsze krzyki, gdzieś trzasnęły drzwi i grupka dzieciaków zbiegła ze śmiechem w dół na ulicę. Ktoś na odwrót, wszedł do środka po schodach na górę. Raz jakaś kobieta z koszem pełnym prania wyszła i przeszła obok dwójki obcych z koszem pełnym prania. Wtedy właśnie Julia sprzedała jej to o tych Schultzach i odegrała zmieszanie gdy niby wyszło, że weszli nie do tej kamienicy co trzeba bo tu żadni tacy nie mieszkają. Julia podziękowała i dała znak koledze, że czas stąd spadać. Znów się znaleźli na ulicy Pękniętych Dzbanów i trzeba było się zastanowić co dalej teraz robić. Drzwi kamienicy znów się otworzyły i ponownie ujrzeli tego samego mężczyznę co wcześniej wchodził do środka. Przesunął się szybkim spojrzeniem po ulicy i nawet na moment zatrzymał się na ich dwójce ale szybkim krokiem ruszył przed siebie.
Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Żelazna; zamtuz “Wesoła Octavia”
Czas: 2527.01.30; Konistag; południe
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew, ziąb (mod 0)
Kristof
Koledzy Kristofa nie byli zbyt zachwyceni gdy im oznajmił, że chciałby pójść do “Wesołej Octavii” ale przez sklep Dionisio bo to w ogóle nie było po drodze. A pogoda i marznące błoto na ulicach wcale nie nastrajało do spacerów. Ale jak się imperialny kolega uparł no to się zgodzili. Jednak gdy w końcu tam zaszli to dali mu znak aby sam tam wszedł a oni woleli poczekać na zewnątrz. Zresztą z ulicy to nie wyglądało to jakoś nadzwyczajnie. Ot kolejny sklep otwarty w środku dnia i miasta. No może starożytne artefakty, rzeźby, zastawa, sztućce, obrazy, broń widoczna na wystawie rzeczywiście nie była taka codzienna.
Sam sklep jednak i z zewnątrz i z wewnątrz wyglądał normalnie. Nie była to piekarnia czy rybny aby zawsze było parę osób w środku jak w tych artykułach pierwszej potrzeby, zwłaszcza teraz podczas kwarantanny. W końcu starożytne bibeloty i dzieła sztuki interesowały bardziej tych co mieli coś konkretnego w sakiewkach i mogli sobie pozwolić na zbytek. Terag gdy Kristof wszedł do środka Dionisio właśnie coś pokazywał i tłumaczył jakiemuś klientowi objaśniając zapewne co takiego widzi. A gdy spostrzegł nowego znajomego z wczorajszego wieczoru skinął mu głową.
- Dziękuję, wszystko w porządku. Nic mi nie potrzeba. Nie znam nikogo z Dziurawych Dzbanów to nie jest dobra okolica. A teraz wybacz ale mam klienta. - odparł uprzejmym choć podszytym irytacją głosem. I wrócił do omawiania towaru chcąc zapewne namówić klienta na jego kupno.
Po wyjściu na zewnątrz poszli we trzech ku rzece aby dotrzeć do jednego z lepszych czyli droższych zamtuzów w mieście. W środku przybytku rozkoszy zbyt wiele się od wczoraj nie zmieniło. Może było widać mniej klientów. Co obaj towarzysze imperialnego od razu zwrócili uwagę.
- Całkiem tłoczno dzisiaj. A jeszcze zmierzchu nie ma. - rzucił Eskil rozglądając się po kolorowym wnętrzu przesyconym aromatami kadzidełek i perfum. Aż przyjemnie było się ogrzać w tym wnętrzu.
- Zaraza panuje na mieście to i ludki szukają pocieszenia. Dziś ty jutro ja jak mawiają. - skwitował to grzywka też zabijając ręcę od chłodu na jakim przebywali od wyjścia z “Warana” czyli od paru dzwonów.
- Tu się robi interesy i za darmo to niewiele się ugra. Więc lepiej naszykujcie sakiewki bo biedaków to zaraz wywalą z powrotem na zewnątrz. - zaśmiał się Eskil wskazując brodą na gości jacy tu byli. Może nie byli to goście z najwyższej półki społecznej ale też i nie najbiedniejsi. Zapewne kupcy, ludzie miecza ale nie zwykli żołdacy czy marynarze, parę osób może było nawet jakimiś szlachcicami czy oficerami ale do końca nie można było być tego pewnym. W każdym razie nie było się co dziwić, że Octavio aspirował aby jego lokal szedł w konkury ze “Srebrnym kandelabrem”.
- No jak chcesz gadać z samym Octavio to trzeba dziewczyn o niego zapytać. - Grzywka wskazał na bar za jakim stały dwie mocno umalowane ślicznotki. Ale jak tam Kristof podszedł i zapytał to mu powiedziały, że szefa nie ma.
- Szefa nie ma. Ale co byś od niego chciał? Na pewno możemy ci pomóc. Tylko powiedz jakie masz życzenia. - odparła kusicielka zza baru widocznie traktując go jak kolejnego klienta. Nawet jeśli na bogacza nie wyglądał.