Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2024, 10:22   #10
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
jest w miarę






Zakończeniu modlitwy zawsze towarzyszyło błogie uczucie lekkości, czystości i umocnienia w telosie. Wszak nic na świecie nie mogło równać się z wyjątkową formą natchnienia rodzącą się w kontakcie z najwyższym uosobieniem porządku istnienia. Niesamowitym, ponadzmysłowym doznaniem obcowania z transcendentnym. Poza tym kontakt z bogiem, zwłaszcza tak formulaiczny i zdyscyplinowany jak praktykowała, pomagał hartować ducha, wzmacniać cnoty i przeć do przodu, niezależnie od skali oczekujących wyzwań. Koniec końców siostra Rita Marvella opuściła Bank Abadara bardziej spokojna niż zwykle, co samo w sobie było niebagatelnym osiągnięciem, a zarazem niezwykle zmotywowana, by udać się na wyznaczone miejsce i dopełnić obowiązku z pełną starannością.

Białowłosa lubiła wędrować Śródlądem, jako że panował tam największy porządek i praworządność. Co było nielichą zasługą działań Gwardii Korvosy, Kompanii Sable i bratniego dla siostry zakonnej Zakonu Ćwieka. Marzyło jej się, by co najmniej taki stan objął resztę dzielnic varisiańskiej stolicy. Jako że istoty cywilizacji upatrywała w stanowczym egzekwowaniu prawa przy użyciu siły. Z niego również miał rodzić się podług wyznawanej przezeń ideologii powszechny dobrobyt. Jednak nawet wędrując najbezpieczniejszym miejscem w Korvosie młoda kobieta nie pozwalała sobie na choćby chwilę rozluźnienia, hołdując niezmiennie zakonnemu zawołaniu „Zawsze czujna, Zawsze świadoma, Zawsze przygotowana do odparcia wroga”.

Cytat:
Czujność jest mą powinnością. Gdziekolwiek stąpam i dokądkolwiek bieżę, muszę zachować wieczną gotowość. Takoż nakazuje mi doktryna mego zakonu oraz wola mego panteonu. I bez wątpienia tkwi w tym wielka mądrość. Niekiedy chwila nieuwagi staje się przyczynkiem do wielkiej tragedii. A to, co zdaje się bezpieczną przystanią, częstokroć okazuje się śmiertelną pułapką. Dlatego ten, kto stoi na straży porządku, nigdy nie zazna prawdziwego spoczynku.
Jesienny opad dżdżu mimo natarczywości nie był w stanie w najmniejszym stopniu zmącić jej stoickiego stanu ducha. Może i pancerne buty uderzały w kałuże, wzbudzając wodne erupcje i tracąc przyczepność, przemoknięty welon kleił się do głowy, a szata nabrała zbędnego ciężaru. Nic z tego jednak nie stanowiło dlań jakiegoś wielkiego problemu. Oręż można było później wytrzeć z cieczy i naoliwić. Przyodziewek uprać, wysuszyć i wyprasować. Wprawdzie przenikliwa wilgoć i doskwierający z jej powodu chłód powodowały oczywisty dyskomfort, lecz niewiele znaczył on dla kogoś, kogo od pacholęctwa przyzwyczajano do znoszenia wszelakich niewygód i znojów.

Cytat:
Utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku. Wytrwałość i milczenie to najwyższe cnoty.
Nie umknęło jej uwadze, jak gwałtowna ulewa spowodowała, że wszyscy, w tym wszelkiej maści opryszkowie, zaszyli się w swych w schronieniach. Na ten widok przeszła jej przez głowę myśl.

Cytat:
Bodaj Boży Szpon darował mi możliwość stania się niczym potop i na podobieństwo tego żywiołu zmiecenia nieprawych z ulic miasta.
Jednak mędrcy, w tym sam Arcybankier Korvosy, twierdzili, iż niemożliwym jest, by wyzbyć się całkiem tej zarazy. Że stanowi ona konsekwencję rozwoju cywilizacji i natury ludzkiej. Nie chciała w to wierzyć, pokładając duże zaufanie w odpowiednim prowadzeniu się. Żywocie cnotliwym, bogobojnym, wstrzemięźliwym i dążącym do samodoskonalenia. Podobnym do jej własnego. Lecz jeśli uczeni mieliby rację, nie zamierzała biadać. Jeżeliby plaga bezprawia miała być immanentna i nieustająca, takoż i warta jej oraz innych strażników porządku być musiała. Aż po kres czasów.








Mimo niesprzyjającej pory i warunków pogodowych siostra Rita zjawiła się na miejscu kwadrans przed czasem. Punktualność była dla niej nie tylko cnotą, ale i nawykiem wykształconym ponurą koniecznością. Monastyczny żywot toczył się według ścisłego i niezmiennego planu, podzielonego na określone aktywności wykonywane o z góry wyznaczonej porze. Co więcej, w jej miłującym skrajny porządek wojowniczym zgromadzeniu żeńskim istniał cały system wymyślnych kar za opieszałość, które skutkowały dotkliwym bólem i upokorzeniem, a ponadto obligowały do wykonania zadośćuczynienia w postaci dodatkowej pracy. Przy tak napiętym grafiku z konieczności wykonywanej kosztem czasu przeznaczonego na spoczynek. Podobnie rzecz się miała ze spożywaniem pokarmów. W zakonie jadano o konkretnych porach i dokładnie regulowano czas na jego skonsumowanie. Gdy któraś siostra zbytnio grymasiła albo przesadnie się rozsmakowywała, kończyła głodna. Z czasem jej siły się nadwątlały, w efekcie czego zaniedbywała swe obowiązki i otrzymywała surową karę. W Avistanie powszechnie wiedziano, iż w zakonach Rycerzy Piekieł nie znano pojęcia litości, nawet w stosunku do własnych członków, a Selyna Vrae starannie zadbała o to, by przegonić bratnie organizacje w bezdusznym narzucaniu dyscypliny.

Nie śmiąc, a po prawdziwe to nawet nie potrafiąc nie uhonorować wyznaczonej pory, białowłosa kobieta oczekiwała niewzruszenie pod parterowym budynkiem z szyldem informującym o świadczeniu usług wróżebnych przez Madame Zellarę. Nieustępliwe strugi lejącej z góry wody sumiennie obmywały jej okazałą, opancerzoną sylwetkę, gdy stała sztywno i w bezruchu pośród panującego półmroku. Niczym wyciosana z bazaltu posępna strażnicza statua. Beznamiętna, statyczna, czujna i osądzająca.


Wprawdzie szafirowooka nigdzie nie mogła dostrzec sierżanta Petrescu i jego ludzi, ale to dobrze o nich świadczyło. W końcu mieli nie dać się zauważyć. A tego, że strażnik dotrzyma słowa, była prawie pewna, bowiem na bazie dotychczasowych doświadczeń ufała mu, jak dalece mogła ufać komuś spoza swego zakonu. Po jakimś czasie, dumając nad tym co też hochsztaplerka mogła jej przekazać i co z tym uczyni, dostrzegła, jak zbliża się w jej kierunku ktoś zwalistej postury. Jak się okazało była to budząca nieprzyjemne wrażenie półorczyca w ciemnym płaszczu. Stojąca na posterunku i świadoma swej pełnej bojowej gotowości siostra Marvella nie zamierzała uczynić nic, dopóki nie zostałaby przezeń sprowokowana.
Cytat:
— Też przywiodła cię tu wiadomość na karcie? — zapytała dość głębokim jak na kobietę, nieco złowieszczym tonem przebijającym się przez lejący deszcz. — Jestem Rahasha. Jak ciebie zwą?
— Jam jest siostra Rita Marvella z Zakonu Oka — wygłosiła, odnotowując, acz ignorując łotrzykowski ton tamtej. — Z nadania Arbitrów korvosjańska justycjariuszka. Tak obywatelko, również oczekuję na wizytę u obywatelki Zellary.
Białowłosa obejrzała dokładnie obcą, stwierdzając, że jeśli była nasłaną przez Lamma zabójczynią, to jeszcze wiele musiała się nauczyć o swoim fachu, skoro wystąpiła jej naprzeciw. Aczkolwiek bardziej sensowne niż buta amatorki wydało jej się wyjaśnienie, że wiedźma postanowiła zebrać zbrojnych, którzy dokonają krwawej rozprawy z tym łotrem. Dlaczego jednak sądziła, że służka prawa pójdzie ramię w ramię z pospolitymi zbójami, a nie dokona wszystkiego w majestacie obowiązujących artykułów? Co prawda bitewna zakonnica uważała również, że magiczne profesje wiązały się z brakiem roztropności i obłędem. Co do przynajmniej do pewnego stopnia wystarczało jej na dany moment za wyjaśnienie.
Cytat:
— Uszanowanie — powiedział gnom, podchodząc bliżej. Sięgnął ręką do kapelusza, uchylając delikatnie rąbek, z którego wylała się woda wprost na buty opancerzonej postaci. — Znajdzie się miejsce pod daszkiem? Strasznie pada.
— Och, od razu czuję się bezpieczniej w towarzystwie tak potężnie uzbrojonych kobiet. — dodał, uśmiechając się.
Pojawienie się gnoma, członka rasy rzadko widywanej w Korvosie, wprowadziło Ritę w podwójną zadumę. Skinęła mu oszczędnie głową i wygłosiła formalne pozdrowienie, zastanawiając się, do czego potrzebny miał być przedstawiciel tej małej rasy. Wyglądający ewidentnie na zwykłego cywila. Może był skrycie czarnoksiężnikiem? Wkrótce miało się okazać. Tak czy inaczej, zamierzała nie spuszczać z nich wszystkich oka.
Cytat:
guślarz z zapałem wyciągnął rękę w stronę zbrojnych kobiet [...] Zwłaszcza pożółkłe zwoje pergaminów zapisanych starannym pismem, jakimi Rita zdobiła swój rynsztunek, pobudzały ciekawość Kallistosa i miał ochotę nachylić się w jej stronę, by poznać ich treść. Przypomniał sobie jednak w porę, że inni nie lubili gdy wpatrywał się w nich zbyt długo, uznając takie zachowanie za obraźliwe.
Pojawienie się wyglądającego na bezdomnego chłopaka o osobliwej urodzie, sprawiło, że wyznawczyni Bożego Szpona poczuła się osobliwie zaskoczona. Nigdy nie wpadłaby na to, że tylko zdziwaczałego obszarpańca brakowało do tej chaotycznej zgrai. Podwyższyła tym samym swą podejrzliwość i czujność odnośnie przybyłych. Z pewnością byli tymi „innymi”, o których czarownica wspomniała na karcie, ale to jakie mroczne dary i tajemnice skrywali, pozostawało jeszcze do odkrycia. Bez wątpienia nie byli to zwykli obywatele. Tego była pewna.

Co prawda zasłonięte okno uniemożliwiało dostrzeżenie wnętrza domostwa, ale dym dobiegający z komina zdawał się upewniać o obecności jakiegoś lokatora. Dlatego gdy nadeszła pora szafirowooka śmiało zapukała do drzwi. Z nieuświadomioną celowością uderzała opancerzoną rękawicą prosto w wizerunek motyla, symbolu frywolnego bóstwa zupełnie obcego jej ideałom. Poczyniła tak, raz, drugi, trzeci. Nie ustając w wysiłkach, jako że za nic nie zamierzała posunąć się do wtargnięcia. Co najwyżej z wolna narastała w różnych podejrzeniach. W końcu jednak drzwi ustąpiły z przeciągłym skrzypieniem, otwierając się jakby samoistnie. Zastanowiło to wielce młodą kobietę, która natychmiast spróbowała wypatrzeć, kto też mógł je otworzyć. Nie dostrzegła jednak nikogo takiego, co tylko wzmogło jej przesądne przekonania i wynikającą z nich instynktowną niechęć. A także podsyciło dodatkowo ostrożność. Po chwili oczekiwania pchnęła drzwi, odbierając brak widoku gospodarza jako nieme zaproszenie, czy też pokaz czarnoksięskiej sztuki. Zaraz potem wkroczyła do środka.








Środek domostwa tchnął nieco onirycznym klimatem, a także jarmarczną tandetą charakterystyczną dla przeróżnych wróżbitek. Siostra Rita odbierała tenże anturaż z niesmakiem, bacznie lustrując wszelkie detale jarzącego się kolorami i opalizującego wystroju, przy każdym kroku skraplając wnętrze ściekającymi po niej perlistymi drobinami. Zaprzestała inspekcji dopiero gdy zjawiła się gospodyni, obleczona w szkarłat i obwieszona biżuterią varisiańska brunetka w średnim wieku, odziana jak przystało na typową, naciągającą na przepowiednie okultystkę. Siostra Marvella ustała tak, by mieć na widoku wejście i wszystkich, ale przede wszystkim wiedźmę. Na początku tylko słuchała, co tamta ma do powiedzenia. Nie mając zamiaru dać się zwieść jej ewentualnym sztuczkom i łgarstwom.
Cytat:
[...] Kiedy kieszonkowcy ukradli karty, mój syn Eran ich wytropił. Odebrał karty, ale kilka dni później wydarzyła się największa tragedia mego życia. Gaedren zamordował mojego syna.
— Zaprawdę bezlik jest zbrodni tego nieprawego człeka — zawyrokowała beznamiętnie białowłosa. — A czy udaliście się z tym do odpowiednich służb, obywatelko?
Cytat:
— Prosiłam o pomoc strażników, ale nie chcieli mnie słuchać. Nawet zapłaciłam, żeby podjęli jakieś działania. Jakiekolwiek. Wzięli pieniądze, ale po tygodniu stwierdzili, że nie są w stanie znaleźć Lamma. Pewnie nawet nie spróbowali.
— To bardzo poważne oskarżenie, obywatelko — przestrzegła wróżbitkę. — Macie coś na potwierdzenie swych słów? Zakładając jednak, że nie jesteście na tyle nieroztropni, by bezpodstawnie oczernić stróży prawa i jest tak, jako twierdzicie, to sprawę trzeba koniecznie wyjaśnić. Winniście obywatelko podać przynajmniej rysopis i miana tych zachłannych strażników, którzy śmieli przyjąć korzyść majątkową i na dodatek nie dopilnować swych obowiązków. Wiedzcie jednak, iż tym samym siebie samą obarczycie odpowiedzialnością za przekupstwo. Lecz zgodnie z prawem nie musicie tego czynić, możecie odmówić obciążających siebie lub bliskich zeznań. Tym samym wolno wam cofnąć wszystko to, co wcześniej powiedzieliście. Dobrze więc przemyślcie swe dalsze słowa i oskarżenia.
Nic nie budziło w siostrze Ricie większego wstrętu i odrazy niż sprzeniewierzający się swemu obowiązkowi słudzy prawa. Gdyby tylko obowiązywała za to kara śmierci, z największą przyjemnością by wykonywała ją własnoręcznie. Nie zamierzała jednak w tak poważnej sprawie dawać wiarę słowu kobiety, której profesja bazowała na opowiadaniu kłamstw. Nie, dopóki nie uzyska mocnych dowodów. Choć ziarenko wątpliwości kiełkowało w niej od czasu dokonania paru gorszących obserwacji i usłyszeniu kilku pokrywających się z nimi, pokątnie powtarzanymi gminnymi wieściami.
Cytat:
— Więc chcesz powiedzieć, że nieuchwytny Lamm, hemoroid na zdrowej tkance miasta migający się od sprawiedliwości jest wytropiony przez... karty? Dlaczego nikt nie próbował tego wcześniej?! — spytał zaskoczony.
— Słuszna uwaga, obywatelu — zgodziła się z gnomem. — Z jakiegoż to powodu mamy wierzyć w wasze przepowiednie, obywatelko? I dlaczego są one do tego stopnia precyzyjne? Jak świat światem nigdy się nie zdarzyło, by którekolwiek brzmiały aż tak dokładnie. Przeto lepiej zdradźcie nam, od kogo je uzyskaliście, miast zwodzić nas, niczym swych nieszczęsnych klientów.
Sprawa zaczynała wyglądać dla bitewnej zakonnicy na ukartowaną. Zatajanie prawdy tylko działało na niekorzyść wróżbitki. Oby miała dla niej jakieś dobre wyjaśnienia, albo trzeba będzie poddać ją gruntowniejszemu przesłuchaniu. Najlepiej w siedzibie miejskiej straży.
Cytat:
— Ty za to, droga Rito, masz ambicję, by wyplenić całe zło z tego miasta i od dawna polujesz na Lamma. Strażnicy miejscy, których ze sobą ściągnęłaś i którzy czekają w ukryciu kilka budynków dalej, mogą ci w tym pomóc.
Białowłosa oburzyła się w duchu. Albowiem dając się zauważyć, strażnicy zarówno zawiedli jej zaufanie jak i wykazali się skrajną niekompetencją... Niestety tak to bywało ze służbami bazującymi na zarobku, a nie powołaniu. W jej zakonie za każde uchybienie płaciło się bolesną pokutą. Co oduczało lekkomyślności i niestaranności. Choć nawet i bez tego sama żarliwa wiara motywowała święte kobiety do dawania z siebie wszystkiego. W każdym razie kolejna tajemnica odkryta niespodziewanie przez wróżbitkę nie sposobiła doń przychylnie siostry Rity. Bowiem rzekomo wszechwiedząca czarownica albo pogrywała sobie z nią, będąc w istocie posiadającą sieć agentów mistrzynią gorącego odczytu, albo miała powiązania z ciemnymi typami, którzy je jej serwowali. Gaedrenem Lammem?
Cytat:
— I żeby była jasność. Nie ma możliwości, że bierzemy go żywcem. Zdechnie tam, gdzie go znajdziemy, jak zwykły karaluch, którym jest — mruknęła ponuro półorczyca.
— Lamm niechybnie zostanie stracony za swe występki, obywatelko. Lecz decyzja o tym należeć będzie do Arbitrów, nie samosądnych konspiratorów — upomniała zimno pogromczynię. — Prawo ustanawia się nie dla konkretnych osób, lecz dla wszystkich. Nawet takich jak ten łotr. Zatem jeśli ktokolwiek z tu zebranych waży się podnieść na niego rękę, odpowie zgodnie z obowiązującym dekretem Karmazynowego Tronu. Dla przypomnienia, za morderstwo mieszczanina z uzasadnieniem grozi banicja do pięciu wiosen, ciężkie roboty do trzech wiosen lub odszkodowanie do tysiąca złotych żagli na rzecz rodziny zamordowanego.
Po udzieleniu tej informacji święta justycjariuszka z wysłuchała jeszcze dalszych słów wróżbiarki, za kamienną maską ukrywając wzmagającą się niechęć do wiedźmy.
Cytat:
— I oto więc jesteśmy – piątka ludzi, którzy pragną jego śmierci…
— Czwórka — wyszeptał guślarz sam do siebie, słysząc te słowa, ostrożnie stąpając po kolorowych dywanikach i uważnie śledząc wielobarwne wzory z bezbrzeżnym zaciekawieniem w oczach. — Nie pragnienie, a konieczność. Pieląc chwasty żerujące na kwiatach, nie życzy im się źle.
— A poniekąd trójka. Nie zamierzam się powtarzać w tej kwestii, gdyż wyłożyłam ją dostatecznie klarownie nieco wcześniej. Mym obowiązkiem jest postawić tego łotra przed wymiarem sprawiedliwości, a nie dokonać samosądu — oznajmiła z naciskiem. — Właściwie, to najlepiej będzie, jak od tego miejsca sprawę przejmę ja i wspierająca mnie straż miejska. Wprawdzie nie mam prawa zabronić wam udać się we wskazane miejsce, lecz muszę z góry was przestrzec, obywatele, iż przeszkadzanie w pracy stróżom prawa spotka się z adekwatnym odzewem.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 13-01-2024 o 15:07.
Alex Tyler jest offline