Armond porwał belkę z której wyciągał wcześniej gwoździe i skoczył do przodu. Normalnie by walił przez łeb, ale tu na południu zmiękł. Potężnym zamachem uderzył płasko. Tak by belka spotkała się z siekierą.
W duchu wznosił modły by pech łucznika nie przeszedł na niego, bo jak pierdyknie chłopa w łapę to ten z pewnością doleci do miedzy.