Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2024, 18:39   #193
Morph
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany



Sytuacja wydawała się wręcz beznadziejna. Porzucona arktyczna baza okazała się nie tylko siedliskiem antycznej, psionicznej obcej rasy, ale także gniazdem dla dekadenckiej i zwyrodniałej nanotechnologii, która przerabiała ludzi i pół żywe biomechaniczne stwory, rodem z najgorszego koszmaru.

Kłopoty, od dłuższego już czasu piętrzące się wokół szmuglerów, zdawały się właśnie mieć swój kulminacyjny moment. Oczywiście, w żadnym razie nie można było mieć, takiej pewności. Wszak odwieczne prawo mówi, że “zawsze może być gorzej”
W tym całym zalewie nieszczęść, zagrożeń, pułapek i nieustających przeciwność, tliła się jednak iskierka nadziei. Wszystko bowiem wskazywało na to, że w momentach największej beznadziei grupa szmuglerów z Pokatuny, działała najbardziej efektywnie. Nikt o nic nie pytał. Zbędne były jakiekolwiek narady. Każdy bowiem wiedział doskonale, co ma robić. Niewidzialne tryby ich drużynowej machiny zaczęły się wolno i precyzyjnie obracać.




Orus
Biegun północny
Tajna baza wojsk zwiadowczych - poziom -2
[/b]

Sierżant Joel Leclerc w jednej chwili odmłodniał, przynajmniej psychicznie, o kilkanaście lat. Gdy tylko samotnie zszedł poziom niżej, poczuł się tak, jakby znowu należał do Czwartego Regimentu Desantowego Imperialnej Marynarki. Serce łomotało mu z podniecenia i strachu, dokładnie tak samo, jak w czasie pierwszego zrzuty, gdy musiał w garguziańskiej dżungli odnaleźć resztę swojego oddziału.
Co prawda arktycznej bazie, zarówno pod względem temperatury, jaki i krajobrazu daleko było do tropikalnego lasu, ale kłębiące się w byłym marines myśli i uczuci były dokładnie takie same.

Cisza, jak panowała w korytarzach jednocześnie koiła zmysły, jak i pobudzała do wzmożonej czujności. Joel wolno i metodycznie przemirzał korytarza i według wyuczonych i wytrenowanych przez lata służby patentów, sprawdzał kolejne pomieszczenia.

Nigdzie żywego ducha. Malcolm miał na szczęście rację. Wyglądało na to, że kilka najbliższych poziomów jest bezpiecznych.
- Mal! - sierżant wywołał hakera.
- Taaa szefie.
W pierwszym odruchu Leclerc chciał skarcić Reyesa za tego typu odzywki. Zdał sobie jednak sprawę, że nie jest to, ani czas, ani miejsce, by toczyć tego typu dyskusje.
- Zejdę jeszcz dwa poziomy i wracam. Na razie wszędzie pusto.
- To chyba dobrze, nie?
- Chyba tak. A jak tam u was?
- Cały czas walczymy. Val udało się chyba ustabilizować silniki i wyrównać lot.
- W końcu, jakaś dobra wiadomość. Oby tak dalej. Bez odzewu.




Pokład Eleutherii

Ciało Valerii przestało istnieć.

Tak się przynajmniej jej w tej chwili zdawało. Jaźnią zjednoczona absolutnie z pokładowymi systemami Phantoma, niemal stała się Eleutherią. Plątanina kabli skryta pod poszyciem statku, to jej żyły. Bluzgający rozgrzaną plazmą silnik, to jej rozdygotane i walące nerwowo serce. Skórę zaś stanowiło tytanowe poszycie, które teraz obsiadło miliony mikroskopijnych pasożytów.

FLASHBACK

Naddźwiękowy szum przeszył arktyczną atmosferę, pozostawiając za sobą cienki, pusty pas rozgrzanego powietrza. Przez kilka sekund drobne płatki śniegu topiły się natychmiast, gdy tylko wpadły w tę mikro zonę.
Po chwili kolejny pocisk opuścił silos, kierując się w stronę smukłej Eleutherii.

Eksplozja nastąpiła jedna po drugiej i pośród białych obłoków, parującego śniegu, niezliczone chmary nanobotów oblepiły kadłub statku.

FLASHBACK

- Yagoda! Yagoda! Co się dzieje? - wrzeszczała przerażona Samara.
Cisza.
Brak natychmiastowej odpowiedzi pokładowej SI, zwiastował potężne kłopoty i Da Silva wiedziała o tym doskonale, mimo stosunkowo niewielkiego doświadczenia w podróżą kosmicznych.
- Yagoda kurwa! Melduj!
- Nastąpiła eksplozja - lakonicznie zakomunikowała SI - Zasadniczo, to dwie… Nie! Wróć! Trzy eksplozje
- Yagoda, jesteś wyjątkowa nieprecyzyjna.
- Tak wiem - z zaprogramowanym spokojem, potwierdziła SI - To z powodu infekcji,
- Jakiej znowu infekcji? Że też teraz zebrało ci się na żarty…
- To nie żart. To meldunek. Zostaliśmy zaatakowani. Dwa pociski ziemia-powietrze uderzyły w nas. Wraz z nimi na pokład wdarły się wyjątkowo agresywne i złośliwe nanoboty. To one infekują moje systemy.
Niespodziewanie czerwone światło zalało mostek.
- Trzecia eksplozja miała miejsce w ambulatorium. Obiekt przebywający w krio śnie, właśnie się wybudził i zmie… Nie! Wróć! Właśnie wchodzi na mostek.
Samara sięgnęła po pistolet, który spoczywał w kaburze, zawieszonej na jej pasie. Nim jednak zdążyła dobyć broni, mała piąstka z wielką siłą grzmotnęła ją prosto w nos.
- Kurwa! Kiki, za co?




Orus
Biegun północny
Tajna baza wojsk zwiadowczych - poziom 0


Malcolm czuł się, jak bóg. I w pewien sposób, w tej chwili nim był W końcu wszystkie religie twierdzą, że bogowie są panami życia i śmierci. Wyłączając system podtrzymywania życia w całej bazie, Mal nieuchronnie skazywał kilkanaście, a może i więcej ludzkich istnień na śmierć.
Gdy toczyła się jednak o zbyt wysoką stawkę, aby w tej chwili mógł mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia z tego powodu. De Vries, gdyby żył, pewnie w tej chwili prawiłby mu moralny wykład Zeke, jednak gryzł już ziemię, a oni wciąż walczyli o przetrwanie. Teraz tylko się liczyło, a reszta musiał być temu podporządkowana.

Proste, jak jebanie - Malcolm przypomniał sobie jedno z wojskowych powiedzonek De Vriesa. Pasowało, jak ulał do obecnej sytuacji.




Orus
Biegun północny
Tajna baza wojsk zwiadowczych - poziom -4


Nagła ciemność, zaskoczyła Leclerca, chociaż Mal uprzedzał go o swoich planach. Natychmiast uruchomił lampę na swoim szturmowym karabinie. Ledwo Joel zrobił kilkanaście kroków po kolejnym poziomie, który według jego planów miał być ostatnim, który penetruje samotnie odczuł, że coś się zmieniło. Nie chodziło tylko o brak światła i rosnącą temperaturę na wyświetlaczu kombinezonu, która miała kompensować różnicę wynikającą z napływającego przez wentylację arktycznego chłodu. W powietrzu dało się wyczuć dziwne napięcie, które Joel wielokrotnie czuł, będąc w czynnej służbie. To osobliwe świerzbienie karku i delikatną zmianę ciśnienia.

Gdzieś w pobliżu czaiło się zagrożenie.

Najbardziej niepokojące było to, że były sierżant nie miał pojęcia jakie.

Skrzypnięcie drzwi. Ciało Joela, bez udziału mózgu, natychmiast obróciło się w kierunku dźwięku. Dłonie mocniej zacisnęły się na szturmowym karabinie, a palec muskał spust. Wytrenowany przez lata służby instynkt, pozowlił Leclercowi zauważyć, jaki jakiś nieiwleki kształt znika za oddalonymi o kilka metrów drzwiami.

Karabin przytknięty do ramienia. Wąski snop światła oświetla drogę. Wolno i możliwie cicho, Joel zaczął iść w kierunku potencjalnego przeciwnika.

Kolejne skrzypnięcie. Mięśnie otrzymują natychmiastowy impuls, aby zastygnąć w miejscu. Leclercowi wydawało się, że jest gotowy na wszystko. Jednak to co ujrzał sprawiło, że ciężko przełknął ślinę.

Kilka metrów przed nim znajdowała się dziecięca głowa. Blada i nieruchoma, niczym lalka. Nie to jednak było najgorsze. O wiele bardziej koszmarnym widokiem okazała się gąsienicowa platforma na której umieszczono zdekapitowany łepek.

Oczy chłopczyka, zalśniły czerwonym elektrycznym blaskiem i dwie cienkie wiązki światła staksowały, Joela od stóop do głów.
- Tata! Tata!- powiedziały martwe usteczka mechanicznej dzieciny.
Joel cofnął się o krok, gdyż te surrealistycznie brzmiące słowa, usłyszał we wnętrzu swojej czaszki.




Pokład Eleutherii

Kolejne obrazy z pokładowych kamer, przeleciały przez głowę Valerii, niczym jej własne wspomnienia. Pilotka siła woli zepchnęła jej do podświadomości i skierowała swoje myśli ku centralnym systemom zarządzania. Yagoda, ich ukochana SI, wydawał się martwa, a na pewno wyłączona. Szybkie spostrzeżenie, zanotowane, gdzieś na krawędzi umysłu.

Reset SI, to zadanie na wiele tygodni, a może miesięcy.

To później!

Teraz, trzeba gasić pożary.

Przejęcie kontroli nad reaktorem i silnikami, to priorytet. Błyski myśli i tysiące komend wypowiedzianych niemal telepatycznie sprawiły, że Eleutheria ożyła. Potężny cią manewrówek wyciągnął statek z lotu pikującego. Przejęcie kontroli nad sterami okazało się zadziwiająco łatwe. Wyrównanie lotu było niczym głęboki, uspokajający oddech.
Oh taak! Tego było potrzeba Val - zarówno tej digitalnej, zanurzonej w trzewiach Eleutherii, jak i tej fizycznej, skulonej i nieruchomej, uwięzionej w arktycznej bazie.

Miliony nanobotów wciąż jednak podgryzały ją ze wszystkich stron. Opanowanie wszystkich awarii i prób przejęcia były ponad jej siły.
- Mal! Zrób coś z tymi pchłami. Żyć mi nie dają - nadała krótki komunikat w kierunku hakera.




Orus
Biegun północny
Tajna baza wojsk zwiadowczych - poziom 0


Gdyby nie okoliczności zagrażające życiu, to można byłoby powiedzieć, że Malcolm jest w swoim żywiole. Jego umysł pracował na pełnych obrotach, próbując ogarnąć i rozwiązać kilka problemów jednocześnie. Na check liście wolne, ale systematycznie pojawiały się kolejne zielone ptaszki.

- Mal! Zrób coś z tymi pchłami. Żyć mi nie dają - odebrał krótką i klarowną wiadomość od Valerii.
- Taaa jest, szefowo. Robi się.
- Znowu ze mnie drwisz?
- Szefowo, gdzieżbym śmiał. Przygotuj się, bo nie wiem, jak twoje cyfrowe zmysły zareagują na to, co zamierzam zrobić.
- A co zamierza,,,,

Gigantyczna akustyczna fala wypłynęła z nadajników byłej wojskowej bazy. Ogromne, foniczne tsunami z niewyobrażalną siłą uderzyło w wszystko, co znajdowało się w jej zasięgu i zakresie.
Struktura płatków śniegu wykoślawiła się, niczym odbita w krzywym zwierciadle. Lodowate prądy powietrzne zmieniły się w tropikalny monsun, a ciśnienie spadło gwałtownie.
W epicentrum audialnego uderzenia znajdowała się Eleutheria i Val w obnażonej zupełnie digitalnje postaci.




Orus
Biegun północny
Tajna baza wojsk zwiadowczych / pokład Eleutherii


Jaźń Val nie była gotowa na to, co zrobił Reyes. Teoretycznie wiedziała, co on zamierza, ale w najgorszych koszmarach, nie mogła przypuszczać do czego to doprowadzi.

W pierwszej piko sekundzie poczuła ulgę. Rażone monstrualną falą dźiękową nanoboty, podkuliły swoje odnóża, a ich mikroprocesory implodowały.

Szczęście i błogość po uwolnieniu się z kleszczy nono abordażu, trwały tak krótko, że pamięć pilotki ledwo, co zdążyła to zarejestrować. Wszelkie ślady bytności radości, wyparowały, gdy jestestwo Val zalał wszechogarniający ból.

Ból tak dziwny i niespotykany, że ciało kobiety zareagowało na niego w iście absurdalny sposób. Najpierw wszystkie mięśnie wypełniła niemal orgiastyczna radość, a po chwilę później wszystkie neurony jednocześnie zostały przypalone rozgrzany do czerwoności, przenikającym wszystko impulsem elektrycznym.

Nim jaźń Valerii została wyrzucona z systemów Eleutherii, pilotka ostatkiem świadomości zdążyła włączyć autopilotka i zauważyć, jak przez otwarty luk wyskakuje Kiki, prosto w śnieżną burzę.




Orus
Biegun północny
Tajna baza wojsk zwiadowczych - poziom 0


Sygnały nanobotów wyparowały z logu w jednej chwili. Potężna fala zakłócająca dosłownie zmiotła je z poszycia Eleutherii. Malocolm już miał wydać radosny okrzyk, gdy kątem oka dostrzegł, jak ciało Valerii z głuchym hukiem wali o podłogę.

- Kurwa! Szefowo, nic ci nie jest? - wyrzucił z siebie, doskakując do pilotki.
Dwie cienki strużki krwi sączyły się z jej nosa, a gałki oczne podpowiekami wykonywały rave’owe pląsy.

- Odsuń się! - krzyknęła Tosca, klękając przy Valerii z pneumatyczną strzykawką.
Przyłożyła ją do specjalnego gniazda w kombinezonie i zaaplikowała coś pilotce.
- Ooooo! - pisnęła Bushe otwierając szeroko oczy i podnosząc gwałtownie tułów.
- Na coś się w końcu przydałaś - skomentował w swoim stylu Reyes.
- Jeb się! - odburknęła Tosca i odsunęła się od dochodzącej do siebie Valerii.
 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”
Morph jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem