Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2024, 22:06   #234
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Gelon zaśmiał się.
- Trochę jeździć umiem, ale żaden ze mnie Valk – spoważniał – ja wolałbym płynąć. Na statku i na wodzie zawsze jakoś bezpieczniej.
Widać kapitan zapomniał już o swoim postanowieniu osiedlenia się w głębi lądu po spotkaniu z krakenem.
Aemelia natomiast ku zaskoczeniu wszystkich stwierdziła, że dobrze jeździ konno, podobnie jak Diossos i że oboje chętnie pojadą z Bhatrą i Marcusem.

Żołnierz Demetrius w towarzystwie kilku sług i koni pojawił się przy nabrzeżu niedługo później.
Jak się okazało Seneszal pomyślał o liście dla Tyrana, który towarzysze mieli mu przedstawić. Niestety nie było możliwości, aby któryś z żołnierzy pojechał z nimi, gdyż Tyran zabrał ze sobą wszystkich którzy nie byli niezbędni do obrony miasta. Udało się natomiast zorganizować konie i zapasy na dwa dni. Dowiedziawszy się o planie na podział wyprawy na dwie grupy, konną i statek, Demetrius zapewnił, że dodatkowy list dla Tyrana o załodze statku zostanie przygotowany.
Na szczęście koni wystarczyło dla Marcusa, Bhatry, Aemelii i Diossosa. Po zebraniu niezbędnych rzeczy, mała grupka ruszyła galopem w ślad za posłańcem.



Po wyjechaniu za południową bramę miasta, oczom wędrowców ukazały się zielone tereny otaczające liczne dopływy rzeczne. Ludzi na drodze było bardzo niewielu i Marcus na mokrej jeszcze ziemi zdołał znaleźć trop uciekiniera.
Jak pokazały następne godziny, na tym sukcesy się skończyły.

Amazonka nie kłamała mówiąc że nie umie jeździć. Wielokrotnie walczyła z opierającym się wierzchowcem, który czując słabego jeźdźca, pozwalał sobie na coraz większe dokazywania. Po pewnym czasie prawie zupełnie przestał się słuchać klnącej pod nosem Bhatry, jechał jak chciał, dzięki bogom, kierunek w miarę się zgadzał. Marcus wcale nie radził sobie lepiej. Jego koń kompletnie zgłupiał, a sam pogranicznik nie mógł zrozumieć co robi nie tak. Czy w Syranthii (w końcu Darsus należało do Syranthii) jeździ się jakoś inaczej niż w Wolnych Miastach? Czy to on kierował w sposób błędny dla konia czy może to seneszal dał im najgorsze konie ze stajni?

Myśli o nieuczciwości pozostawionych w mieście ludzi Tyrana sięgnęły zenitu w chwili gdy koń Marcusa ni z tego ni z owego postanowił wykonać tak zwanego „baranka”, czyli wyskoczył czterema kopytami do góry, jedocześnie wyginając grzbiet w łuk. Koń zamierzał ewidentnie pozbyć się jeźdźca ze swojego grzbietu. Niestety wybrał paskudne miejsce, gdyż zdarzyło się na grobli, pomiędzy dwoma zbiornikami wodnymi, w okolicy których wylegiwała się duża grupa krokodyli.



Interwencja przyjaciela ocaliła Marcusa w ostatniej chwili. Diossos, który jeździł jakby urodził się z Valkijskiej matki zdążył podjechać i przejąć wodze szalejącego konia. Poprowadził oba wierzchowce tak umiejętnie, że zawiedzione krokodyle pozostały na brzegu grobli z rozwartymi paszczami patrząc na znikającą chmurę kurzu. Aemelia, która pomimo swojego kalectwa jeździła lepiej niż Marcus i amazonka razem wzięci, podjechała do Bhatry i pomogła jej w okiełznaniu jej własnego zwierzaka.
Ruszyli dalej w drogę za śladami jadącego pędem posłańca, niestety o szybkości mogli zapomnieć.

Droga mijała im na próbach zapanowania nad wierzchowcami i sprawdzaniem tropu.
Nawodnione tereny kusiły zielenią, bogactwo ptactwa i zwierząt świadczyło o tym jak dobre do życia są te tereny. Dzień zbliżał się ku końcowi a na horyzoncie pojawiły się zarysy konstrukcji posterunku, gdy uwagę wędrowców przykuło małe ognisko, rozpalone na poboczu drogi. Czy to możliwe, aby ścigany posłaniec rozłożył się tu z obozowiskiem?

Po podjechaniu bliżej okazało się, że przy ogniu siedzi samotna postać. Uwagę Bhatry i Marcusa przykuły też dobiegające z półmroku odgłosy chrupania, pękających kości i rozdzieranego mięsa. W nosy uderzył zapach krwi. Aemelia zdusiła krzyk gdy w półmroku dookoła grupy zapłonęły małe światełka. Oczy. Kilkadziesiąt jeśli nie kilka setek hien. Marcus zauważył że niektóre kształty były dziwne, jakby zdeformowane, ale nie potrafił dostrzec szczegółów.



Zwierzęta otaczały grupę szerokim okręgiem, otaczając także obozowisko. Postać przy ogniu poruszyła się.



- Witajcie wędrowcy. Czego szukacie przy moim ogniu?
Kobieta, młoda, w sponiewieranym i zużytym ubraniu. Na jej piersiach spoczywał stary, spiżowy medalion z wyrytym godłem tyrana Sedef. Jej głos był pewny siebie, nawet lekko kpiący, zupełnie nie przejmujący się ani otaczającymi bestiami, ani grupą podróżnych, która dopiero co weszła do jej obozowiska.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 20-01-2024 o 22:09.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem