Wątek: Sodraland 2527
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2024, 17:42   #67
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 23 - 2527.01.31 ant; przedpołudnie

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Awanturników; karczma “Waran i baran”
Czas: 2527.01.31; Angesstag; przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, gwar głosów ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, d.sil.wiatr, chłodno (mod 0)


Temerarios



W nocy musiało padać bo rano jak się wyszło na zewnątrz było świeże błoto i kałuże na ulicznym bruku. Poranek zaś okazał się chmurny i zimny. Może nie było śniegu ale było zimno jak w późną, imperialną jesień lub przednówek. No ale w końcu gdzieś z górnych okien budynków w tym mieście widać było panoramę wcale nie tak odległych gór. Co tłumaczyło ten dość surowy klimat, zwłaszcza w zimie mimo, że ta kraina leżała na południe od Gór Czarnych jakie zwykle kojarzyły się imperialnym z ciepłym klimatem.

Dla odmiany wewnątrz ogrzanej karczmy na ulicy Awanturników było gwarno i ciepło. Ponury poranek ściągał do wnętrza różnej maści klientelę jaka przyszła tu zjeść swoje śniadanie. Odkąd księżna nałożyła kwarantannę na miasto minęło nieco ponad tydzień więc głód jeszcze nie zaglądał w oczy jego mieszkańcom. Ale i tak, nawet bez kwarantanny to końcówka zimy przypominała przednówek w Imperium gdzie w wielu domach się nie przelwało. Ale póki ktoś miał geldy to właśnie w takich karczmach i gospodach jak “Waran” mógł się napić, najeść, znaleźć towarzystwo innych sobie podobnych a i wdzięki pięknych pań można było sobie za nie kupić. Część Temerarios przyszła dziś tutaj zjeść coś ciepłego po zimnej i deszczowej nocy. Ale i tak prędzej czy później prędzej czy później schodzili się do izby na piętrze gdzie zwykle odbywały się ich spotkania. Tym razem przyszło ich całkiem sporo, brakowało ledwo kilkoro z nich.

- Słuchajcie, byłyśmy z Rosarią wczoraj w Domu Uczonych aby zapytać o Vivian. Nikt jej tam nie widział odkąd tam pytaliśmy ostatnim razem. Ale porozmawiałam z Margaret. Obiecała pomóc. I Margaret odprawiła rytuał szukający. Udało jej się ustalić, że Vivian jest gdzieś na północny - zachód od Domu Uczonych. Zapewne powinna być wciąż na terenie miasta ale przy tym to już Margaret aż tak się nie upierała. - Franziska podzieliła się z towarzyszami co im się udało z Rosarią ustalić jak wczoraj po rozstaniu z resztą Temerarios poszły do Domu Uczonych wypytać o zaginioną uczoną. To pobudziło towarzystwo bo do tej pory nie udało się trafić na żaden świeży ślad od czasu odkrycia zaginięcia imperialnej milady. Na pewno kamienica von Schwarz nie leżała w kierunku wskazaną przez niebiańską magister. Zastanawiano się nad innymi adresami jakie pojawiły się w trakcie tych poszukiwań. Zamtuz Octavio? Mógł być. Zależy jak precyzyjnie by ustawić linię od domu uczonych i jak bardzo precyzyjna był wynik rytuału magister Tempeste. Podobnie było z ulicą Dziurawych Dzbanów gdzie wczoraj węszyła część z nich.

- A wiadomo czy ona żyje? - zapytał Lazarus który jak większośc kolegów, koleżanek i społeczeństwa nie wyznawał się na sprawach złowróżbnej i tajemniczej magii.

- Tego nie wiadomo. Margarita wykonała rytuał na podstawie lusterka Vivian jakie wzięłam z jej domu. I pokazuje gdzie może być związana z tym przedmiotem osoba. Ale nie mówi czy jest żywa czy nie. Nie upłynęło wiele czasu odkąd ostatni raz dotykała lusterka więc ślad jest dość silny. Ale z czasem będzie słabł. - przyznała Franziska. Jeszcze chwilę o tym rozmawiali i wychodziło, że niebiańska magister nie spodziewała się aby mogła coś wyciągnąć za pomocą swoich rytuałów jakąś dokładniejszą wskazówkę.

- A my z chłopakami poszliśmy wczoraj do tych Dziurawych Dzbanów. A potem z Warmundem za tym klientem Octavio co go widziałam w jego zamtuzie poprzedniego wieczoru. - Julia zabrała głos wskazując mniej więcej na swoich wczorajszych towarzyszy. No rzeczywiście wczoraj był mocno chodzony dzień. Sporo musieli się nachodzić i namarznąć po ulicach miasta. I było to widać bo dziś czarnowłosa łotrzyca mówiła przez zatkany nos. A i Warmund też czuł pulsowanie w skroniach jakie zwiastowało zbliżające się przeziębienie. Te kilka dzwonów ponurego, zimowego dnia spędzone na zewnątrz zaczynało być właśnie odczuwalne. Ale coś jednak się dowiedzieli jak poszli wczoraj za owym tajemniczym gościem kamienicy z ulicy Dziurawych Dzbanów.

Warmund wczoraj odkrył, że koleżanka zdecydowanie jest lepsza od niego w dyskretnym śledzeniu kogoś. On sam ze dwa razy zgubił w tłumie śledzonego mężczyznę i wtedy ona dała mu znak aby szedł za nią. Ale w końcu był szkolony do posługiwania się mocą mistyczną a nie do szpiegowskich zabaw. Zaś Julia była tutejsza i od dziecka była miejskim cwaniakiem co lubi wściubiać nos w nie swoje sprawy. Tak czy inaczej doszli za owym mężczyzną do sklepu w Dzielnicy Północnej. To był sklep z dywanami i podobnymi wykładzinami. Wyglądał całkiem solidnie z nastawieniem na różną klientelę. Na wystawie miał bardzo barwne dywany czy na podłogę czy do powiedzenia jak obraz na ścianie. Na te najciekawsze to było zapewne stać już bogatszą klientelę. A jak głosił szyld nad frontowym wejściem były to “Dywany Espinoza”. I wszystko wskazywało na to, że mężczyzna za jakim tam przyszli to był tam ważną osobą. Bo wszedł do środka jak do swojego. Widoczny ekspedient mu się pokłonił z szacunkiem a co było widać przez okna wystawy tamten od razu wszedł na zaplecze znikając im z oczu.

Czekając na to co się wydarzy w sklepie czas się zdecydowanie dłużył gdy się stało na ponurej, zimnej ulicy. A w środku toczyło się zwyczajowe życie sklepu. Klientów było niewielu. Jak żartowała Julia zapewne zima, przednówek, kwarantanna i niepewność jutra niezbyt sprzyjały inwestowaniu w piękne dywany. Więc była to dośc nudna i marznąca obserwacja. Dzień już był bliski zakończenia co zwykle oznaczało też koniec dnia roboczego gdy do środka wszedł jakiś chłopiec. Podszedł do lady i coś powiedział ekpedientowi podając mu chyba list i wyszedł. Pewnie jeden ze smarkatych posłańców jakich często używano do takich celów. Jednak zaraz potem ów kierownik czy właściciel sklepu wyszedł z zaplecza energicznym krokiem i coś powiedział do pracownika jeszcze się ubierając po drodze. Po czym wyszedł szybko na zewnątrz. A gdy dwójka temerarios znów poszła za nim szybko zorientowali się, że kieruje się na południe. I w końcu dotarł do “Wesołej Octavii”. Ale co zdziwiło Julię nie wszedł od frontu jak na klienta należało tylko od tylnego wejścia. I wyglądało na to, że to nie pierwszyzna bo krótko czekał po tym jak zapukał i wpuszczono go prawie od razu. A potem jeszcze w podobny sposób weszło tam kilka innych postaci ale było już ciemno więc nie szło rozpoznać detali kto to mógł być. I dłuższy czas nie wychodzili stamtąd ale temerarios ta zimnica na zewnątrz już się tak dała w kość, że nie mieli sił czekać tam dłużej. Zwłaszcza jak nie było wiadomo ile by trzeba czekać. A od śniadania w “Waranie” nic nie jedli więc także i żołądki już domagały się swoich praw. No i o tym wszystkim mogli dzisiaj powiedzieć przy wspólnym spotkaniu.

Kristof nie miał takich rewelacji jak koledzy i koleżanki. Ale jeszcze wczoraj tak Eskil jak i Grzywka trochę dziwili się czemu tak szybko zrezygnował z własnego planu. Ich zdaniem nic dziwnego, że właściciela zamtuza nie ma w środku dnia bo największy ruch takie przybytki miały wieczorem i nocą. Więc uważali, że można poczekać na tą porę albo nawet przyjść później. Dziewczynki z zamtuza rzeczywiście nie okazały się zbyt pomocne. Zdziwiły się, że jakaś szlachcianka miałaby odwiedzać zamtuz. Oczywiście nie miały nic przeciwko no ale jednak główną klientelą byli mężczyźni. A kobiety o takich wyjątkowych włosach jak to opisał to nie znały, nie kojarzyły aby tu kiedyś przychodziła. Któraś pamiętała, że widziała kobietę o takich włosach na ulicy bo właśnie rzuciła jej się w oczy ze względu na nietypową fryzurę. No ale to było jeszcze na początku zimy, w starym roku. Więc nawet jeśli faktycznie przypadkiem spotkała imperialną uczoną to jeszcze wówczas gdy nie była ona zaginiona. No i obaj tubylcy i Grzywka i Eskil byli zdania, że do panienek najlepiej przemawiają geldy. Może nie oznacza to, że z miejsca zmieniłyby zdanie i twierdziły, że znają czy widziały wczoraj zaginioną milady no ale pewnie byłaby większa szansa na jakąś ich współpracę. A jak Kristof poskąpił grosza i próbował “na ładne oczy” no to raczej nie byli zdziwieni, że się skończyło jak się skończyło.

- Dobrze. Czyli znów pojawia nam się ten cały Octavio. - de Soto siedział trzymając wyprostowaną swoją sztywną nogę. I zabrał się za podsumowanie tego co się dowiedzieli jego ludzie. - To on miał być jedną z ostatnich osób co widziały von Schwarz, ma jakieś swoich prywatnych gości na zapleczu swojego zamtuza, coś może mieć wspólnego z tymi Dziurawymi Dzbanami. No i ta wasza koleżanka z rytuału wnioskuje, że Vivian może być gdzieś gdzie są dwa jakoś powiązane z nim miejsca. Czyli trzeba mu się przyjrzeć. - były konkwistador zaczął wyliczać te wszystkie informacje jakich się dotąd dowiedzieli.

- Weźcie pod lupę tą “Octavię”. Zwłaszcza tych jego prywatnych gości i jego samego. Wiadomo gdzie on mieszka? - lider temerarios popatrzył po zebranych twarzach, zwłaszcza po tubylcach jacy najlepiej znali to miasto. Eskil i Julia po chwili rozmowy podali adres przy Zachodniej ulicy, całkiem dobrej lokalizacji. Co prawda żadne z nich nie było gościem szefa zamtuzu ale mniej więcej wiedzieli gdzie mieszka. Przerwał bo słychać było jak ktoś wbiega po schodach, korytarzu i zaraz drzwi się otwarły i do środka wpadła zdyszana Myra.




link: https://i.imgur.com/aZ3hqSJ.jpg


- Bluźniercy! - krzyknęła rozgniewana i czerwona na twarzy tak jak jej brygantyna. Wskazła włócznią na schody jakimi tu wbiegła. - Bluźniercy obrażają naszych bogów! Krzyczą o prawdziwych, pradawnych bogach i wzywają do obalenia naszych świątyń i ołtarzy! Pomóżcie mi się z nimi rozprawić! - krzyknęła rozgniewana kapłanka gdy wszyscy spojrzeli w jej stronę. Po czym na ich lidera.

- No jazda. Niepotrzebne nam tu jakieś zamieszki. - rzekł krótko dając zgodę na taką akcję. Więc ci co byli w pośpiechu łapali to co kto przyniósł ze swojej broni, kurtki, futra, płaszcze i ruszali za rozgniewaną bluźnierstwem kapłanką. Ta zresztą nie miała cierpliwości czekać i już zaczęła zbiegać z powrotem po schodach na dół.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem