Mimo, iż będąc jeszcze dzieckiem, Lidia przywykła do spania jak królik, to emocje dzisiejszego wieczoru mocno ją wyczerpały. Na domiar złego, w nocy przyśnił jej się koszmar, w którym kostucha zaczęła ją gonić na kościstym rumaku- tuż po tym jak odprawiła na tamten świat przebitego strzałą chłopa. Kiedy już złapała Lidię w swoje kościste, uzbrojone w pazury dłonie, złodziejka zerwała się ze snu. Jawa zastała ją jednak w niewiele lepszej sytuacji. Odgłosy wydawane przez kościstego rumaka były tak naprawdę parskaniem Burego i Rosta, a uczucie szponów śmierci na jej ciele okazało się nerwowym drapaniem Pana Fryderyka- jej kota.
Dziewczyna poderwała się na nogi widząc, że zwierzę wydawało się być czymś mocno pobudzone. Coś było nie tak. Wtem, gwałtownie hamujący wóz, prawie pozbawił ją równowagi. Z pewnością upadłaby, gdyby za coś nie złapała, a tak zdążyła jeszcze chwycić za leżące na prowizorycznej komodzie kołczan i łuk, który Adelard zrobił dla niej na osiemnaste urodziny.
-
Nosz kurwa, co jeszcze? - Dosłyszała głos Margo, kiedy wychodziła z wozu na tyle ostrożnie, by nie zwrócić na siebie uwagi. W nocy rozjaśnianej jedynie blaskiem księżyca, pierwszym co ujrzała, było zielone światło bijące od czegoś, co zbliżało się w ich stronę.
~To nadal jakiś koszmar?~ - pomyślała otwierając szerzej oczy ze zdumienia, po czym szybko napięła cięciwę oddając strzał z łuku. Nie miała wielkich złudzeń, że będzie on tak celny jak te, które aż do dzisiejszego wieczoru oddawał Adelard. Szczęście w nieszczęściu, że była akurat pełnia, a stwora spowijała jakaś dziwna poświata. W innym razie, pewnie miałaby problem trafić w cokolwiek.
Strzała poleciała ze świstem w kierunku czegoś, co teraz zaczęlo jej przypominać wilka. Lidia nie oglądała się na dalszy obrót spraw. Kiedy tylko zwolniła cięciwę, zaczęła wspinać się na dach wozu. W duchu mogła tylko liczyć, by to piekielne stworzenie, biegnące w stronę Margo, nie okazało się równie szybie we wchodzeniu na wozy.