Cóż udało się. Skończyło się jednym trupem i jednym poturbowanym chłopem. Ricardo miał już doświadczenie w takich sytuacjach i czynił wszystko w zgodzie z nim. Zwiał i przygotowywał już zwierzęta i wóz, kiedy reszta starała się zażegnać problem.
- W drogę czym prędzej.- powiedział, kiedy dotarła do niego reszta trupy. Uciekał tak jak z rodzinnego miasta, rodziny, rewolucji, wściekłej tuszy.
Widział siłę motłochu i czego może dokonać jej furia.
~ Pierdolona rewolucja~ zaklął w myślach. Wszystko przez nią stracił.
Teraz w nocnej podróży gdzie tylko pojedyncza mała lampka oświecała drogę, byle tylko, któryś z ich dzielnych rumaków się nie wyrąbał na nierówności przyszło się kulić na wozie.
Zaczął przez to wspominać. Rodzinny dom w Wusterburgu, rodzinkę, wynajętego nauczyciela szermierki przez ojca i nauki z starym skrybą.
Wtedy było jakoś lepiej, a teraz wszystko się spieprzyło.
Oczywiście nigdy nie jest tak źle, aby się nie mogło bardziej spierdolić.
Wilcy wyją
~ Ja pierdole
Jakby one normlane były, ale nie muszą być jakieś pierdolnięte.
Odruchowo wyciągnął rapiera, chwycił też jedną pochodnię co mieli na wozie i chciał ją odpalić od wozowej lampki.
Wilk choć dziwny to nadal wilk. Przed ogniem się zesra.
- Do boju aaa!- darł się i ruszył do realizacji swojej strategii bojowej.