Wątek: Sodraland 2527
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2024, 02:00   #70
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - 2527.01.31 ant; przedpołudnie

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Tkaczy; ulica
Czas: 2527.01.31; Angesstag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, d.sil.wiatr, chłodno (mod 0)


Temerarios



Zanim Myra wpadła tak gwałtownie przerywając poranne zebranie Temerarios to toczono całkiem ożywioną dyskusję. To co Kristof z kolegami przekazali ze swoich wczorajszych wycieczek na miasto dorzuciło dodatkowe pensy do puli informacji zebranych przez pozostałych. Robiła się już z tego całkiem spora kupka. Mapy miasta o jaką pytał Warmund nikt nie miał. Można było conajwyżej wziąć jakiś arkusz papieru i samemu nanieść co się chciało. A płomienny magister z porannych rozmów z Klausem dowiedział się, że wczoraj stolarze przyszli ale już na koniec dnia. Po ciemku już nie chcieli wstawiać i zostawili to sobie na jutro. Czyli dzisiaj. Pewnie jeszcze im zejdzie na miejscu jakieś poprawki i ostatnie szlify no ale dziś powinny być już wstawione.

- Chcesz służbowe pieniądze na wizytę w zamtuzie? - były odkrywca, żeglarz i kondotier spojrzał na Kristofa jaki to zaproponował. Bardzo poważnie i uważnie. Widać było, że coś mu nie podpasował ten pomysł. - Nie będę płacił za wasze rozrywki. Po to macie żołd aby go wydawać na swoje potrzeby. - powiedział trochę zniesmaczonym tonem.

- Nie no szefie, nie na dziewczynki… Znaczy na dziewczynki ale po to aby im rozwiązać języki. Może któraś coś widziała i coś powie. Zawsze łatwiej jak się sypnie geldem niż tak na gołe oczy. A jak już taki biedak jak Kristof z nimi gada co nawet na jeden kufelek dla siebie i dla nich nie ma to się długo tak na sucho gadać nie da. - Eskil wsparł jednak kolegę w tej prośbie o przydział służbowych funduszy. Herszt spojrzał na niego i widocznie się zastanawiał ale wtrąciła się Rosaria.

- A czemu Vivian skojarzyła ci się z czymś pradawnym? - ciemnowłosa szlachcianka jak zwykle była starannie ufryzowana i ubrana ale zdziwiła się skąd to skojarzenie kolegi na temat jej imperialnej koleżanki. No ale właśnie gdzieś w tym momencie rozległy się kroki kogoś kto wbiegał po schodach a zaraz potem do środka wpadła dysząca gniewem kapłanka Myrmidii. I zrobił się rwetest na całego.

- Biegnijcie moi temerarios! Może uda się zdobyć plusa u naszych zwierzchników! - usłyszeli jak stary konkwistador zachęca ich do wysiłku dostrzegając w tym dodatkowe możliwości. Każdy łapał co mu wpadło w rękę bo nikt nie spodziewał się walki więc o ile wojownicy zwykle mieli przy sobie jakąś broń to pozostali musieli tak jak Kristof łapać co było pod ręką aby nie biec z pustymi rękoma. Pojedyncze drzwi, korytarz, potem schody i sala główna karczmy i znów pojedyncze drzwi sprawiły, że ich grupa rozciągnęła się przypominając pijanego węża niż zwarty tłum. A na czele pędziła ognista kapłanka z tarczą i włócznią.

- Nie wiem! Krzyczeli o niszczeniu świątyń to przybiegłam do was! Sama bym nie dała im rady! - odkrzyknęła Warmundowi jaki początkowo był tuż za jej plecami. Kristof może i by dogonił z czasem czołówkę wyścigu ale zanim złapał za jakiś kij czy pałkę i wybiegł to już miał zbyt duży dostęp w stosunku do odległości. Okazało się, że to nie tak daleko. Ledwo parę ulic dalej, na pograniczu z portową dzielnicą. Zresztą to kiedy kto przybiegł na miejsce nie było aż tak istotne. Po kolei do ich zdyszanej tym biegiem grupki dołączali kolejni śmiałkowie.

- Tam! Tam są ci bluźniercy! - krzyknęła z przejęciem rudowłosa kapłanka wskazując na widoczny tłum kilka domów dalej.




link: https://i.imgur.com/E3vMX6D.jpeg


Stali tam. Widać było parę wybitych okien w sklepach i mieszkaniach na piętrze. Jakiś przewrócony ręczny wózek z którego wysypały się ryby. Ale stali tam. Stali i dało się słyszeć złowróżbny pomruk z wielu gardeł. Albo całe okrzyki. Ulice wokół opustoszały ale widać było jak tu czy tam ktoś stoi zza rogiem i z w miarę bezpiecznej odległości obserwuje z ciekawością lub niepokojem to zbiegowisko. Wyglądało na to, że wzburzony tłum jest już na tyle podgotowany w emocjach aby lada chwila rzucić się na wroga i go rozszarpać.

- Ma rację! Dobrze mówi!

- Tak! Księżna zwiała i zostawiła nas na pastwę losu! Abyśmy tu zdechli! Nic jej nie obchodzimy!

- A szlachta ma swoje tajne spichrze w piwnicach! My głodujemy a oni sobie urządzają orgie!

- Tak jest! A kapłani?! To samo! Zawsze każą schylać głowy i żyć w pokorze i ubóstwie! A sami jacy są spasieni! Naszą krwawicą!

- Tak! Kapłani są najgorsi! Mamią nas kłamstwami i obiecują cuda po śmierci ale sami żyją dostatnio w tym życiu a nie po śmierci! Zabić ich!

- Tak jest! Precz z tłustymi i bogatymi! Weźmy sami to co nie chcą nam dać!

- Pradawni bogowie są wielcy! Dla nich tutejszy świat i bogowie nic nie znaczą! Tylko im warto służyć! Oni nagrodzą swoje sługi! Tak jak mnie nagrodzili! Spójrzcie! Spójrzcie na mnie! Plaga mnie dopadła! Umierałem i umarłem! Ale pradawni bogowie mnie ożywili i ozdrowili! I czuję się lepiej niż kiedykolwiek! Wy też tak możecie! Ta zaraza to nie kara to błogosławieństwo! I pradawni bogowie mówią precz z bogatymi! Precz ze szlachtą! Precz z kapłanami! Obróćmy ich w niwecz! Weźmy ich córki i żony jako nasze niewolnice! Weźmy ich mężów i synów jako nasze sługi! Będą nam służyć albo zginą! Wszyscy którzy ośmielą się stanąć na przeszkodzie pradawnych zostaną starci w proch! - krzyczał ktoś z wnętrza tego tłumu ale nie było widać kto to. Tłum zafalował i zawył dziko niczym jedna, wielogłowa istota napędzana poczuciem własnej krzywdy, oszukania, porzucenia i dysząca żadzą zemsty i wyrównania rachunków. Tłuszcza ruszyła w mniej więcej wzdłuż rzeki. Ale wtedy zorientowali się, że kilka domów dalej właśnie skończyła się zbierać grupka obcych.

Temerarios zaś zdali sobie sprawę, że tamci są uzbrojeni raczej kiepsko. Pewnie każdy łapał co miał pod ręką ale czasem widać było jakąś prawdziwą broń, tarcze czy hełm. Sporo było pochodni jak to w takich zamieszkach bywało. Co prawda ostatnio sporo padało ale odpowiednia dawka pochodni mogła podpalić także mokry budynek. A jak się wrzuciło przez okno do środka to i nie było aż takie trudne. Pod tym względem temerarios byli znacznie lepiej uzbrojeni nawet jeśli nie wszyscy mieli komplet swojego uzbrojenia jakie zabierali gdy wiedzieli, że trzeba szykować się do walki. No ale widać było, że jest ich znacznie mniej w porównaniu do tego chwilowo zatrzymanego tłumu. Tamci chyba nie spodziewali się takiej zawalidrogi już na samym początku swojego szturmu. Więc chwilowo się zawahali. Zresztą najemnicy de Soto także. Przybiegli tu na szybko i bez żadnego planu nie wiedząc czego się spodziewać. A teraz nie było czasu aby się zastanawiać i planować. Trzeba było improwizować.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem