Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2024, 13:48   #196
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Komplikacje piętrzyły się i rozmnażały niczym inwazyjny gatunek, po raz już kolejny dowodząc jak parszywe było szczęście i jak umiejętnie dobierali sobie zlecenia, które miały nie tylko drugie dno, a trzecie i czwarte, plus szereg innych jeszcze ukrytych schowków z paskudnymi niespodziankami. Przejęcie kontroli nad systemami bazami pozwoliło Reyesowi wyrównać pole bitwy, a być może nawet przechylić szale nieco w ich stronę, przynajmniej jeśli szło o problem ugaryckiego ulu. Wyłączone systemy podtrzymywania życia i wpompowane arktyczne powietrze bardzo prędko wyziębiły wszystkie poziomy, pieczętując los kultystów. Malcolm na przekaz z tamtejszych kamer zerkał tylko pobieżnie, czując żółć w gardle na widok padających ludzi. Rachunek w tej sytuacji był niezwykle prosty - "albo oni, albo my" - i śmierć przez hipotermię była tysiąckrotnie lepsza od bycia psioniczną marionetką. Przynajmniej tak technik koił swoje sumienie. Potrafił okłamywać siebie jak nikt inny. Wykorzystanie nadajników do pozbycia się nanobotów z poszycia Eleutherii przyszło mu równie łatwo, co ludobójczy manewr w środku bazy. "Zbyt łatwo," szeptała paranoja. Brak jakichkolwiek kontrataków w cyberprzestrzeni czy prób odbicia kontroli był... dziwny. Starał się nie przejmować tą podejrzaną ciszą. Co nie było wyzwaniem, biorąc pod uwagę fakt, że fala zakłócająca, która usmażyła rój oblegający okręt, sprowadziła też Valeri do parteru i przyprawiła ją o krwotok z nosa. Reyes nie spodziewał się aż tak silnej reakcji, ale okrętowe zabezpieczenia najwyraźniej zostały uszkodzone. Do tego krzyki Leclerca na łączach raportowały nowe zagrożenia w trzewiach bazy.

Nie, nie widzę, bo Val wróciła do świata żywych i musiałem ją łapać, gdy omdlała — oznajmił wojskowemu, wracając do konsoli i wedle rozkazu przygotowując mu windę. — Twoja karoca oczekuje, księciuniu, tylko pamiętaj o baśniowych regułach. Musisz zdążyć przed północą, inacz... co do kurwy!?

Mal pożałował sprawdzenia podglądu bardzo prędko. Napotkany przez Jöela biobot wyglądał zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażał, nawet na względnie słabej jakości kamerze. Makabryczny twór nasilił tylko posmak żółci w przełyku i nawet zwyczajowa ciekawość technika nie była na tyle silna, by przekonać go do dokładniejszego przyjrzenia się monstrum. Opanowując odruch wymiotny, Reyesowi już o wiele łatwiej zaczęło przychodzić tłamszenie wyrzutów sumienia - lepsza hipotermia, niż bycie przekształconym w jakieś monstrum.

Lepsi od ciebie próbowali, słońce — ripostował w stronę Valeri z krzywym uśmiechem. — Sierżant idzie.

Rewelacje pilotki o torpedach były niepokojące, podobnie jak ich modyfikacje które z głowic czyniły środek transportu dla rojów nanobotów, jednak względnie krótki zasięg uspokajał najgorsze obawy technika. Pomimo kontroli absolutnej nad bazą, Reyes obłożył systemy bojowe dodatkową warstwą zabezpieczeń w oczekiwaniu na Leclerca. Porywcze groźby Bushe skomentował tylko wieloznacznym prychnięciem. Odezwał się dopiero gdy żołnierz wrócił do nich pospiesznym krokiem.

A może rzućmy to wszystko i wylećmy w tropiki? — sarknął, odchylając się w krześle i kręcąc głową.

Mal, bądź poważny — skarcił Leclerc.

Jestem — odparł technik, wzdychając. — No ale dobra, chcesz tutaj wracać większą grupę, to ja się zapytam czy warto. Nawet wojska imperialne nie dały sobie rady i do tego nie możemy być pewni, czy aby wracając w większej grupie nie zagramy na korzyść Ciobanu. Może od samego początku wysyłał nas tutaj tylko po to, żeby potwierdzić obecność glizdy. To coś nadawało z bazy sygnały, on służył w wojsku i mógł usłyszeć plotki. Serio chcemy, żeby cokolwiek z tego posterunku wpadło w jego łapy? Powinniśmy ją wysadzić i wylecieć w te tropiki. Jebać Ciobanu.

Malcolm zerknął po kamerach i ekranach śledzących stan systemów.

Ale najpierw to powinniśmy sprawdzić stan Eleutherii. Bo nie wiadomo czy w ogóle damy radę stąd odlecieć. Te roje mogły narobić wiele szkód — Reyes skrzywił się na te słowa, nie chcąc nawet myśleć ile roboty mogło go czekać. — W międzyczasie wydłubać też auracyt z kopuły. Dron powinien sobie dać radę.

Niby po co? — bąknęła Tosca, łypiąc w jego stronę.

Dla zabawy — responsował Mal suchym tonem. — To coś może amplifikować psioniczne fale, więc uszkodzenie siatki może nam wyjść na dobre.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem