Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2024, 12:49   #19
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wszystko potoczyło się szybko. Zadziwiająco szybko jak na porę, stopień zmęczenia wieczornymi wydarzeniami i zaspanie trupy. Można by rzec, że zareagowali nad podziw sprawnie. Na początku.

Pierwsza zareagowała Lidia. Niemal odruchowo, wypracowanym tymi kilkoma latami tułaczki na traktach ruchem, sięgnęła po łuk i kołczan i niemal od razu nałożyła pierwszą strzałę na cięciwę jeszcze nim stanęła u boku Margo. Widząc zaś coś, co z całą pewnością nie miało przyjaznych wobec trupy zamiarów strzeliła. Odruchowo. I niemal natychmiast ruszyła, aby dołączyć do Adelarda, który zajmował swą stałą miejscówkę, dach wozu. Ciężko się wspina przy użyciu jednej ręki. Wrzuciła więc swój oręż na dach i skoczyła na barierkę podciągając się w górę. Uchem złowiła jeszcze brzęk cięciwy łuku Adlearda i skowyt. I może byłaby nawet szczęśliwa, gdyby nie to, że gdy podciągnęła się na dach dostrzegła swój kołczan sunący po dachu w kierunku burty wozu…

Adelard nie spał dobrze. Ciążyło mu na sumieniu życie niewinnego chłopa. Może dla tego zareagował błyskawicznie, kiedy tylko usłyszał warkot i usłyszał głos Margo. Jego dłoń od razu sięgnęła po strzałę tkwiącą obok sióstr w wiernym kołczanie. I łuk. Czymże strzała byłaby bez łuku? Wstał na chybotliwym dachu wozu i w blasku księżyca ujrzał mknącą w ich stronę bestię. I to nie jedną! Płonących zjadliwą zielenią bestii było kilka!


Otaczały wóz skradając się wśród krzaków, ale teraz już nie dbały o ukrycie. Sadziły wyciągniętymi susami starając się jak najszybciej dopaść swych ofiar. Adelard błyskawicznie posłał pocisk w kierunku tej, która znajdowała się najbliżej. Skowyt. Bestia koziołkująca w krzakach, podrywająca się jednak ale i on już sięgał po następny pocisk.

Ricardo, który zbudził się jako drugi, zdołał rozpalić pochodnię od stojącej na skrzyni lampy i przecisnąć się na przód wozu. Trącając przy okazji majtające się nogi Lidii dając jej okazję do wsparcia się o jego bark. To co ujrzał było dziwne, nienormalne. Zadrżał, ale przyszła też rozsądna myśl, że wilki choćby płonący zielenią, wilkiem jest jeno. Z płonącą żagwią garści dobył rapiera i zeskoczył z wozu świadom tego, że z wozu niewiele będzie w stanie zadziałać. Dopiero wówczas dostrzegł, że bestii jest kilka i że zbliżają się do wozu z różnych kierunków. Zadrżał po raz wtóry i może by spróbował wleźć z powrotem na wóz, gdyby nie skowyt którejś z trafionych przez łuczników bestii. I fakt, że drogę tarasował mu schodzący w dół, wyposażony jak i on w pochodnię, Erik. Zrobił mu miejsce widząc za nim jeszcze Jarla. To dodało mu otuchy. A otucha to było to, co było mu bardzo potrzebne.

Erik i Jarl przez chwilę tłoczyli się za plecami Margo, który właśnie uwolnił swój samopał i uniósł go celując w kierunku szarżującej bestii. Erik zeskoczył w dół, w ślad za Ricardo. Dzierżąc miecz i zapaloną pochodnię krzyknął do Jarla - Stań po mojej prawicy! - Liczył, że Norsmen pójdzie w jego ślady. Bo przeciwników, jak zorientował się w jednej chwili, było więcej, zdecydowanie więcej…

Huk samopału zadudnił na leśnym trakcie gromko otulając wóz błękitną chmurą dymu. Odpowiedział mu skowyt i charkot, odgłos upadku i pełen zadowolenia krzyk Margo. Spłoszone konie szarpnęły wozem i Adelard który zdołał już posłać trzy pociski ku szarżującym bestiom naraz stracił równowagę. Krzyknął zaskoczony i … już leciał w dół za wóz. Zdołał tylko zamortyzować upadek puszczając łuk, ale i tak rąbnął o trakt tak, że aż jęknęło. Strzały rozsypały się na trakcie, ale on zebrał się niemal błyskawicznie. Niemal. Szczerząca kły bestia wychynęła z gęstwiny i rzuciła mu się na pierś a on miał dość przytomności, by złapać kołczan który miał pod ręką akurat i wrazić mu w pysk odpychając łeb bestii z całych sił. Uderzył go smród łoju, sierści i jakichś ziół, lecz to wszystko rejestrował jakby przy okazji. Pazury szarpały mu pierś, darły przyodziewek i skórę, ale on nie zważał na to. Nie zważał na nic. Nie mógł, walczył o życie…

Lidia zdążyła wspiąć się na dach i złapać w ostatniej chwili kołczan, nim zniknął zupełnie poza krawędzią. Tylko kilka pierzysk poleciało w dół, ale nie zważała na to, bo dostrzegła powagę sytuacji. I już wznosiła łuk do strzału, gdy wtem huknął wystrzał, wozem targnęło a ona poleciała w kierunku Adelarda, który… zniknął spadając z krzykiem za wóz. Pomknęła w tę stronę i z góry dostrzegła bestię, która z krzaków skoczyła bezbronnemu łucznikowi na pierś. Kątem oka złowiła kilka innych, pałających zjadliwą zielenią sylwetek sadzących susami z obu w kierunku wozu…

Ricardo i Erik stanęli ramię w ramię i gdy tylko opadła spowijająca ich na ułamek chwili mgła dymu stanęli oko w oko z trzema bestiami, które najwyraźniej za nic miały płonące żagwie. Pędząc z głośnym charkotem dobywającym się z gardzieli, szczerząc kły, długimi susami pokonały ostatnie dzielące je od dwójki cyrkowców metry krzewów i paproci. I skoczyły ku nim z wściekłością iście nie spotykaną u zwykłego zwierzęcia…

Margo cisnął pod nogi samopał i już dzierżył w garści siekierę. Był gotów bronić swego dobytku i swoich ludzi. A było przed czym bowiem z każdej strony wozu dopadły płonące jaskrawą zielenią bestie.

A za nimi, z mroków leśnej gęstwiny wychynęło coś znacznie, znacznie gorszego…




***

Proszę o 5 k100 bo tamte się zdewaluowały.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem