Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2024, 12:39   #25
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Lidia wiedziała, że Adelard jest w ciężkich opałach. Stojąc na wozie z góry widziała grzbiet bestii dociskającej łucznika do ziemi. Jedynie temu, że zdążył złapać kołczan i zblokować nim paszczę bestii, zawdzięczał to że jej kły nie dorwały się do jego tętnicy. A nadciągały kolejne…

Nie tracąc ani chwili na zastanowienie skoczyła bestii na plecy uderzając jednocześnie dobytym w pośpiechu sztyletem. Skowyt w jedno zlał się z łoskotem upadku, przetoczyli się wszyscy powodowani impetem skoku Lidii. Adelard zerwał się z miejsca i odrzucił trzymaną w garści oślizgłą strzałę. Lidia też się zerwała i nie zastanawiając się ni chwili podbiegła do końca wozu by jak pająk wspiąć się błyskawicznie na jego dach. W ostatniej chwili, bo jej but trąciły zęby skaczącej do jej nogi bestii. Czuła intensywny ziołowy zapach a dłonie jej lepiły się jakby i płonęły zielonkawą poświatą, ale póki co nie było to ważne. Dopiero u góry, będąc chwilowo bezpieczną, pozwoliła sobie na głębszy oddech. Ona mogła sobie na to pozwolić…

Uwolniony od przeciwnika łucznik, nie zważając na piekące rany porwał łuk i wyrwał z kołczanu dwie strzały. Wiedział, że musi zdobyć się na szczyt swoich umiejętności, bo sytuacja była dramatyczna. Ręka niemal automatycznie uniosła łuczysko, palce zadrgały na cięciwie a dwie strzały spiesznie wycelowały swe groty w walczące z Ricardo i Erikiem bestie. To było ryzykowne, wiedział to, ale wiedział też że nie ma czasu na wahanie…

„Brzęk!” - zaśpiewała cicho puszczona cięciwa i dwa pociski pomknęły na spotkanie z wrogiem rozdzielając w powietrzu swój lot. Trafił i mrok nocy przeciął skowyt dobywający się z dwóch gardzieli, który wnet uciszyły ciosy Ricardo i Erika. On już sięgał do kołczanu, ale w ostatniej chwili uzmysłowił sobie, że z tyłu…

-Bronić koni! - Krzyknął Jarl i skoczył z góry, z kozła, na bestię która źle wymierzywszy swój atak odbiła się od dyszla wozu miast dopaść wierzchowców. Płaskie cięcie poparte wyuczonym skrętem tułowia z sykiem przecięło powietrze, wgryzło się w łeb wilka i przecięło go od rozwartej paszczy po grzbiet. Fontanna krwi pomknęła za ostrzem a Jarl jedynie przekroczył drgające truchło i pomknął dalej, ku następnym pałających zjadliwą zielenią czworonogom. Ziołowy zapach uderzył go w nos, ale nie zaprzątał sobie nim głowy. Miał krwawą robotę do wykonania i wiedział, że ktoś dziś wróci do błota. Ktoś lub coś…

Erik nie przemyślał swoich pierwszych działań i spadająca nań, wściekła sfora błyskawicznie mu to uzmysłowiła. Miał jednak szczęście, bo uskoczył przed skokiem jednej z bestii a Stojący obok Ricardo dodał mu otuchy. Początkowo miał nadzieję, że wilk - nie widział że będzie ich więcej! - ucieknie przed ogniem, ale najwidoczniej nie były to zwykłe przedstawiciele swego gatunku bo strachu w nich było za grosz! Zdumiał się tym, ale wszystko to działo się niejako w jego podświadomości, świadomość skupiona była na tym, by umknąć przed kolejnymi atakami niezdarnie opędzając się mieczem. Strzały wbiły się w boki dwóch atakujących jego i Ricardo bestii a on błyskawicznie dokończył dzieła wobec jednej z nich tnąc rozpaczliwie mieczem. Wiedział, że trafił ale szarpnięcie niemal wyrwało mu broń z ręki. Cofnął się wyszarpując ostrze z drgającego czworonoga, który jeszcze się szczerzył i wsparł ramię w ramię z Ricardo o burtę wozu…

Gwizd. Długi i przeciągły przeciął gwar bitwy i naraz… wilki zawróciły jak na komendę rzucając się do ucieczki w gęstwinę leśną, pozostawiając na szlaku swoich martwych towarzyszy…

Lidia zerwała się z łukiem w garści i posłała jeszcze za nimi dwie strzały z których jedna musiała trafić bo nagłą ciszę, która zapadła na szlaku po ich ucieczce przeciął jeszcze jeden skowyt. Ale może to była ofiara Adelarda, bo i on posłał po strzale ku dwóm uciekającym bestiom. Po chwili było już tylko słychać trzask gałęzi w gęstwinie i rżenie ich własnych wierzchowców. Po płonącym zielenią jeźdźcu i wilkach ostały się tylko czworonożne truchła…

-Co to było?! - wyrwało się pierwszemu Erikowi, który nie mógł uwierzyć że wciąż żyje. Drżącymi rękoma uniósł pochodnię by w jej blasku przyjrzeć się dokładniej pobojowisku. Dla bezpieczeństwa jednak wpierw wspiął się na wóz.

Margo siedział na koźle wsparty o burtę wozu i trzymał się rękoma za serce. Wytrzeszczone oczy pryncypała dobitnie wskazywały na to, że „Trupa Margo” też poniosła swoją ofiarę i ubyła o jednego członka. O Margo…


***


Proszę o 5k100.
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem